Popełnione nad ranem pod wpływem dobrego humoru^^


O pomocniczości Ronalda

Ronald Weasley znany był z fajtłapowatości, niechlujstwa, rudych włosów i rzeczy najważniejszej – lojalności wobec przyjaciół. Zrobiłby wszystko, byleby im pomóc w potrzebie.

- Potter.

- Malfoy.

Jasnowłosy Ślizgon i ciemnowłosy Gryfon mierzyli się spojrzeniami.

- Malfoy. – Na pomoc Harry'emu jak zwykle natychmiastowo przybiegł Ron. Stanęli koło siebie, ramię w ramię i miażdżyli wzrokiem wroga.

- Jesteś nic niewartym robakiem, Weasley.

Pogarda Malfoya nie tylko wyczuwalna była w jego słowach, ale i całej postawie. I tak jak Dumbledore w swojej opinii ociekał zajebistością, tak Malfoy w opinii Rona ociekał pogardą i zbyt drogim żelem do włosów. A czasami dosłownie ociekał owym żelem, mając następnie bardzo ciekawy dodatek do kanapek. Nie żeby Weasley wiedział co ten typ jada…

Ale tak to już jest z Malfoyem – ocenił niegdyś Ron – on nawet kanapki musi mieć oślizgłe. Toż oślizgłość znakiem rozpoznawczym Ślizgonów! A już niepodważalnym dowodem tego są włosy Snape'a.

- Żel ci kapie, Malfoy.

Blada twarz wykrzywiła się i naprawdę niewiele brakowało, by…

- Na Merlina, Granger, czemu jesteś w samej bieliźnie?!

- Co?! – Ron odwrócił się natychmiastowo. Hermiona w samej bieliźnie?!

Głośny nieprzyjemny śmiech oderwał go od poszukiwań.

- Ale z ciebie idiota, Weasley.

- Malfoy…! – Twarz Rona poczerwieniała gwałtownie. – Jak możesz?! To oszustwo!

Malfoy ponownie się roześmiał, a Harry westchnął i rozmasował skronie.

- Ron, naprawdę wierzysz, że Hermiona wyszłaby na korytarz pełen ludzi w samej bieliźnie? – zapytał zrezygnowanym tonem.

Rudzielec musiał poważnie się zastanowić.

- Zabawnie wyglądasz, kiedy myślisz, Weasley – skomentował Draco, pohamowawszy śmiech. – Trudno, odwróciłeś wzrok.

- Ty oszuście! – ryknął Ron, mierząc w chłopaka palcem wskazującym.

- Mam dla ciebie radę, Potter. Pozbądź się go. Inaczej nigdy nie wygrasz bitwy na wzrok, nie w duecie. Chyba, że – W oczach Draco pojawił się złowieszczy błysk – nie chcesz wygrać.

Harry zarumienił się, a następnie oburzył. Co on mi tu sugeruje?!

- Jak śmiesz, fretko?! – Twarz Rona przypominała dorodnego pomidora. – Jak możesz mu coś takiego zarzucać?! Toż to dla Harry'ego sprawa życia i śmierci!

- No właśnie – potwierdził Draco, uśmiechając się złośliwie. – I przegrana ubarwia mu to pierwsze.

Ron spojrzał na niego nierozumiejącym wzrokiem i zaczął przetwarzać informacje.

- Ty zboczeńcu – syknął po niecałej minucie.

- Nieważne, Weasley. – Draco machnął ręką na rudzielca i zwrócił się do Harry'ego, który stał jak spetryfikowany i nieudolnie próbował powstrzymać rumieniec wstydu. – Przegrałeś.

- To się nie liczy! – wtrącił się Ron. – To ja odwróciłem wzrok.

- Jesteśmy drużyną – mruknął Harry, doprowadzając usta Malfoya do szerokiego uśmiechu.

- Ale –

- Nie ma żadnego „ale", Weasley. – Ślizgon spojrzał w zielone oczy Harry'ego. – Przegrałeś bitwę na wzrok. Ósma wieczór w Pokoju Życzeń, Potter. Tylko załóż coś seksownego.

KONIEC!


Pojawiły się opinie, że romans na samym końcu opowiadania był zbędny i niezapowiedziany. I co do tego drugiego mogę się nie zgodzić. Rumieniący się Harry? Ron posądzający Malfoya o bycie zboczeńcem? Może to i okruszki wskazujące na część romansową, ale jednak! :)