Rozdział pierwszy: Tabula rasa
Sam ze smutkiem przyglądał się Biance, siedzącej w szerokim, miękkim fotelu, wpatrującej się tępo w przestrzeń.
Dwa miesiące – minęły już dwa długie miesiące, a jej wciąż się nie poprawiło. Ani trochę. Młoda kobieta była istnym wrakiem człowieka. Odmawiała wychodzenia z domu, spotykania się z innymi… nawet telewizji nie chciała oglądać. Godzinami potrafiła siedzieć bez ruchu i błądzić myślami w sobie tylko znane miejsca.
A na domiar tego wciąż nie odzyskała pamięci na temat tego, co przeżyła przez ostatni rok.
Sam skłamałby twierdząc, że żałował tego, że Bianca zapomniała o tym, co łączyło ją z Oscarem – ta jedna kwestia go akurat ucieszyła. W przeciwieństwie do Anny nie popierał tego związku. Uważał, że Bianca zasługuje na kogoś znacznie, ale to znacznie lepszego.
I dlatego właśnie nie dopuszczał jej do niej. Zagroził mu, że wygada wszystko policji, jeśli tylko Oscar pojawi się w pobliżu jego szwagierki. Ku sporemu zaskoczeniu Sama, te słowa podziałały. Oscar zniknął z życia Bianki na dobre. Sam zaczął jednak powoli sądzić, że być może w tej jednej kwestii popełnił błąd.
Biance wciąż się nie poprawiało. A jedyna osoba, która mogła wszystkie te wspomnienia przywrócić, została od niej odsunięta.
Sam przez długi czas próbował na własną rękę przywrócić swoją szwagierkę do zdrowia. Niestety, nie udawało mu się to. Każda kolejna próba podjęcia się tego zadania spotykała się ostatecznie z gorzką porażką. Mężczyźnie powoli zaczynały się kończyć pomysły, a Bianca tymczasem nie odzyskała nawet części swoich utraconych wspomnień.
- Anna… nie żyje. – te trzy słowa Bianca wypowiadała niemalże każdego dnia, po kilka razy. Wraz z utratą wspomnień o Oscarze utraciła również świadomość na temat tego, co stało się w bunkrze.
Nie mogła pogodzić się ze śmiercią jedynej siostry. Sam był pewien, że do końca życia zapamięta jej szok i przerażenie, gdy wtedy, w bunkrze, zdała sobie sprawę z tego, że Anna nie żyje. Dosłownie chwilę wcześniej ocknęła się, pozbawiona kilku dobrych miesięcy wspomnień. A zaraz potem, wciąż skołowana i do reszty zdezorientowana, zobaczyła nieruchome, zimne ciało swojej drogiej siostry, leżące niecałe dwa metry od niej.
Krzyku, jaki wtedy z siebie wydała, nie dało się porównać z niczym.
Nie mogę dopuścić, aby Bianca kompletnie zatraciła się w tej ciemności. – Sam powtarzał to sobie codziennie. To dlatego nie pozwolił Oscarowi się z nią zobaczyć – dziewczyna tamtego dnia nie tylko doznała poważnego załamania nerwowego. O mały włos nie straciła też kontroli nad sobą, gdy zobaczyła przed sobą Oscara.
Bianca zapomniała o wszystkim, co wydarzyło się po Goldvale. Ba, nie pamiętała nawet niektórych wspomnień związanych z tamtym miejscem. Dlatego też, gdy zobaczyła Oscara po raz pierwszy po przebudzeniu się, uznała go momentalnie za wroga i mordercę, którego powinna się bać.
Sam niechętnie wziął do ręki wymięty kawałek papieru z zapisanym na nim numerem telefonu. Mary Corbin oferowała mu już kilkakrotnie pomoc w uporaniu się z przypadłością Bianki. Za każdym razem jednak Sam odmawiał – nie chciał, aby ktokolwiek powiązany z Oscarem zajmował się jego szwagierką. Teraz jednak, widząc, że w dalszym ciągu nie ma dalszych postępów w leczeniu dziewczyny, zaczął na poważnie rozważać ofertę Mary.
Kobieta była przekonana, że będzie w stanie pomóc Biance. Zaoferowała Samowi, że ona i jej syn Isaac zajmą się Biancą i przywrócą jej wszystkie „właściwe" wspomnienia, tak aby dziewczyna na powrót mogła być sobą. Mary była po studiach psychologicznych i od lat zajmowała się „trudnymi pacjentami", jak to ujmowała. Isaac również studiował psychologię, jak jego matka. Razem mogli faktycznie dokonać wiele.
O ile tylko faktycznie mówią prawdę, i nie chcą po prostu wykorzystać tej sytuacji na swoją korzyść.
Sam podjął już decyzję – zadzwoni do niej i poprosi ją o pomoc. Skończyły mu się wszystkie dostępne opcje ratunku. W tej chwili tylko Mary Corbin była w stanie mu pomóc.
Mężczyzna odczekał cierpliwie kilka sygnałów, modląc się w duchu o to, aby kobieta odebrała telefon. Odetchnął głęboko z ulgą, gdy po kilkunastu sekundach napięcia w końcu usłyszał jej głos.
- Tak? – spytała się Mary Corbin. – Sam, w czym mogę ci pomóc?
- Ja… – Sam zawahał się przez chwilę. Czy aby na pewno postępuję właściwie? Czy tego właśnie Bianca by chciała? – Potrzebuję waszej pomocy. Lekarze… oni nie mogą jej pomóc. Nikt nie może. Nie wiem już, co mam robić.
- Wszystko będzie dobrze. – zapewniła go Mary. – Przyjedziemy, kiedy tylko zechcesz. Kiedy będziecie gotowi na rozpoczęcie terapii?
Sam tylko chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią na to pytanie.
- Natychmiast.
No… wreszcie udało mi się napisać pierwszy rozdział tego opowiadania :) Byłam strasznie zajęta pracą oraz swoimi pozostałymi projektami (i fanfikami, i książkami), w związku z czym premiera ostatniej części trylogii „Back From The Dead" tak bardzo się opóźniła. W końcu jednak udało mi się za to wziąć.
Początek nie jest długi, ale następne rozdziały powinny być już konkretniejsze. Nie wiem jeszcze dokładnie, kiedy opublikuję kolejny rozdział – wszystko będzie zależało od tego, jak będzie mi szło z zakańczaniem tych fanfików, które już wcześniej tu opublikowałam. Nie wiem też jeszcze, ile dokładnie rozdziałów to opowiadanie będzie miało – streszczenie wciąż jest w trakcie tworzenia. Wszystko jednak wyjdzie „w praniu". Na pewno postaram się zakończyć to opowiadanie możliwie jak najszybciej, żeby zakończyć już tę trylogię i na spokojnie móc zająć się innymi projektami.
I, na koniec, z góry tradycyjnie dziękuję wszystkim czytającym. :)
