Kocham angst. Ale ostatnio zauważyłam, jak bardzo to, co czytam odbija się na mojej psychice. Dlatego też muszę się przerzucić na fluffiaste, ZAKOŃCZONE fiki. Oto jeden z nich :)
Buntownik bez aplauzu
autor: HolleighLujah
zgoda: jest
rating: K
gatunek: fluff/family
Rozdział 1: Kłopoty.
Kurt Hummel był dobrym dzieckiem.
Cóż, przynajmniej tak mu mówiono.
Kurt był odpowiedzialny. Nigdy nie przekraczał pewnej granicy. Odrabiał lekcje, dostawał dobre oceny, nauczyciele najwyraźniej go lubili. Bo czemu nie?
Kurt był dobrym dzieckiem.
Jego ojciec najwyraźniej zawsze tak myślał. Kurt nigdy nie wdawał się w bójki. Zawsze słuchał ojca i robił więcej, niż tego od niego wymagano.
Kurt był dobrym dzieckiem.
I to był jego problem.
***
Dość szybko po weselu Kurt naprawdę zwrócił uwagę na relacje Finna i Carole. Z jakiegoś powodu nigdy nie wyglądali na tak bliskich sobie jak Kurt i jego ojciec. Nie zrozumcie źle, bardzo się kochali, Kurt widział to, ale tu było coś jeszcze; jakiś czynnik, którego najwyraźniej brakowało w jego relacji do ojca. Po kilku tygodniach Kurt w końcu uświadomił sobie, co robiło Hudsonów tak innych od Hummelów.
Carole i Finn się kłócili.
O ile Kurt i jego ojciec z pewnością mieli różnice w poglądach, czemu na dłuższą metę po prostu chłopak nie mógł zaprzeczyć, nigdy ze sobą nie walczyli. A Burt nigdy tak naprawdę nie ukarał Kurta.
Po co? Jego syn rzadko kiedy robił coś źle.
Kurt był dobrym dzieckiem.
Finn, z drugiej strony, miał dni, w których praktycznie nie potrafił trzymać się z daleka od kłopotów. Wdawał się w bójki z innymi zawodnikami kiedy tylko napięcie w szatni stawało się wysokie. Nigdy nie pracował zbyt ciężko nad ocenami, a gdy próbował ściągać, nie był w tym zbyt dobry (No bo dajcie spokój, po co ściągać od Brittany kiedy Kurt siedzi tuż obok?). Finn skacze między dziewczynami, zwykle raniąc kogoś po drodze. Ale, co najważniejsze, nie zawsze słuchał matki. To było coś, co Kurt zaczynał sobie uświadamiać. To był ten czynnik, którego Kurt nigdy nie miał.
Ale nie zrozumcie źle, Finn był, najczęściej, świetnym chłopakiem. Był słodki i serdeczny, i mimo że nie należał do najbystrzejszych, miewał swoje chwile. Ale jako dodatek do bycia świetnym chłopakiem, miał coś więcej; coś, czego Kurt mu zazdrościł.
Finn był buntownikiem.
Może nie tak bardzo, jak Puck; nie, był bardziej… dyskretny. Kurt nawet nie był pewien, czy sam Finn zdaje sobie z tego sprawę. Ale coś w tym było.
***
Pewnego sobotniego wieczoru, gdy Finn wrócił do domu śmierdząc alkoholem, Kurt zdecydował się na obserwację. Okazało się, że Finn był wcześniej u Pucka i trochę wypili. Nie potrzeba wiele, by upić Finna, co może być zaskakujące ze względu na jego wzrost.
Carole była wściekła, gdy Finn wrócił. Kłócili się… cóż, o ile można nazwać bełkotliwe, żałosne wymówki Finna połową kłótni. Carole dała mu tydzień szlabanu i z gniewem odesłała do łóżka. Ale Finn wyglądał na dziwnie zadowolonego z siebie… a może to była tylko wódka.
W niedzielę Kurt obudził się wcześnie i znalazł Carole, jak zawsze, w kuchni, czytającą katalog z jakiegoś sklepu przy kuchennym stole. Człapiąc w bardzo nie-kurtowski sposób, przeszedł przez kuchnię rzucając jej bardzo zmęczone „dzień dobry". Wyjął kubek, napełnił go kawą, po czym dolał napoju do pustego już kubka kobiety. Każdej niedzieli Kurt rozpocząłby rozmowę na temat tego, jak okropne są ubrania prezentowane w tym katalogu. Ale tej szczególnej niedzieli miał na głowie coś zupełnie innego i niezależnie od ego, jak intensywnie wpatrywał się w swoją kawę, nie mógł znaleźć odpowiedzi.
- Coś się stało? - Carole od razu zauważyła jego nietypowe zachowanie. Zmierzyła wzrokiem jego kubek. – Zawarczał na ciebie, czy co? – uśmiechnęła się lekko. Kurt spojrzał na nią i uśmiechnął się.
- Nie, nie… tylko szukam odpowiedzi z fusów –powiedział. Carole z powrotem spojrzała w katalog i odwróciła stronę.
- I jak ci idzie? – uśmiechnęła się, nie podnosząc wzroku.
- Działało w „Harry'm Potterze" – wymamrotał chłopak, wbijając ponownie wzrok w kubek. Carole znów spojrzała na chłopaka.
- Cóż, pokaż mi. – Sięgnęła nad stołem, wzięła kubek i utkwiła w nim wzrok. – Pewnie jest zepsuty. – zawyrokowała i oddała go Kurtowi. – Ale, jak widzisz, mam rację, więc może spróbujesz ze mną? – uśmiechnęła się, odkładając katalog.
Kurt wziął łyczek naparu i zastanowił się, od czego zacząć.
- Czy to… - westchnął – Czy to denerwuje cię czasami?
- Co?
- Finn i jego… - ucichł, spoglądając z powrotem w kubek.
- Wygłupy? – zaoferowała. Kurt podniósł wzrok i skinął głową. Carole pomyślała przez chwilę.
- Trochę. – podsumowała. Kurt lekko przekrzywił głowę. – Ale wiem, że z tego wyrośnie – uśmiechnęła się. Chłopak wyglądał na zakłopotanego.
- Co sprawia, że jesteś tego taka pewna?
- To tylko jego buntownicza faza. Każdy nastolatek przez nią przechodzi. – powiedziała i napiła się kawy. Kurt ucichł i utkwił wzrok w blacie stołu.
- Och. – odpowiedział. Carole szybko zaskoczyła.
- Ty nie przechodziłeś? – zapytała z niedowierzaniem. Kurt zastanowił się przez chwilę. Zdarzyło się mu przyjść pijanym do szkoły, ale to nie było celowe. April Rhodes dała mu tamten termos i powiedziała że to sprawi, że będzie się dobrze czuł. Nawet nie wiedział, że to alkohol aż do momentu, kiedy był już pijany jak świnia. Zdarzyło się też, że faktycznie próbował być „twardzielem" i zakłócił spokój w bibliotece piosenką w stylu funk. Wybuchło mu to w twarz jak niemieszane kakao.
Kurt w końcu spojrzał na Carole i pokręcił głową.
- Nie wierzę. Musiałeś mieć! – zawołała, zszokowana i lekko rozbawiona. Spojrzała ponad Kurtem. – Burt, proszę, powiedz mi, że twój syn miał fazę buntownika.
Kurt nawet nie zauważył, kiedy jego ojciec wszedł do kuchni, ale rzeczywiście, gdy się odwrócił, zobaczył ojca ze szklanką soku pomarańczowego w dłoni. Przynajmniej nie zaczął od bekonu, pomyślał.
Burt po prostu pokręcił głową.
- Nie, Kurt zawsze był dobrym dzieckiem. – spojrzał na swojego syna. To rozdrażniło Kurta. Zmarszczył brwi, ale już po chwili go olśniło.
- A co wtedy, kiedy chodziłem z Brittany albo wtedy, kiedy dołączyłem do drużyny futbolowej? To było buntownicze, prawda? – chłopak zapytał z nadzieją. Burt usiadł koło żony z miseczką płatków.
- Jeśli się nie mylę, zrobiłeś to, żeby mi zaimponować, no nie? – nabrał łyżkę śniadania. – Nie jest to przeciwne czy coś do buntowania się? – zapytał z ustami pełnymi płatków.
Kurt poczuł coś nieprzyjemnego w środku. Chciał, żeby tak do odmiany być w czymś jak normalny nastolatek. W pewnym sensie czuł, jakby rywalizował z Finnem o tą normalność. Czy to możliwe? Nie, na pewno nie. Kurt nie mógł tak wcześnie odczuwać potrzeby rywalizowania z rodzeństwem…
***
Przepraszając, odszedł od stołu i skierował się ku schodom. Zapukał do drzwi Finna i w odpowiedzi usłyszał jęk.
Faktycznie, kac… przypomniał sobie Kurt, uchylając drzwi i wślizgując się do środka. Panował tam obrzydliwy bałagan. Ubrania pokrywały podłogę w takiej ilości, że w tym momencie Kurt nawet nie mógł sobie przypomnieć, czy w tym pokoju był dywan. Na łóżku leżało ciało, rozłożone na całej powierzchni i zaplątane w prześcieradła z Pokemonami. Stwierdził, że bezpiecznie może uznać, że tą istotą wewnątrz musi być jego przyrodni brat.
- Finn? - Kurt wyszeptał. Nie otrzymując odpowiedzi, wyjął nerf gun z szafki i dźgnął nim chłopaka.
- Wstawaj, muszę cię o coś spytać. - Kurt powiedział odrobinę głośniej. Finn tylko jęknął w poduszki. Chwilę później oberwał w twarz poduszką z Pikachu
- Stary, czego chcesz? -Finn jęknął gniewnie, siadając i spoglądając na brata. - Nie strzela się do leżącego! – rzucił oskarżycielsko.
- Może dlatego nigdy nie potrafisz mnie pobić w Call of Duty. – uśmiechnął się pod nosem Kurt, ale przypomniał sobie cel, z jakim tu przyszedł. – Mam do ciebie pytanie.
- Nie wiem, czy odpowiem po tym ostatnim komentarzu – Finn wykrzywił usta. Kurt ucichł i oparł się o toaletkę zajętą przez co najmniej siedem otwartych puszek Axe.
- Czy… Czy myślisz, że mógłbym być buntownikiem? – zapytał cicho. Finn trawił to przez minutę, nim wybuchnął śmiechem.
- Ty? – roześmiał się jeszcze bardziej. Stary, ty jesteś najłagodniejszą owieczką od… zawsze! – zaczął śmiać się jeszcze mocniej. Kurt wyglądał na zasmuconego odpowiedzią. Rechot Finna ucichł, gdy chłopak zauważył reakcję brata. – Stary, co jest nie tak? – zapytał, wciąż się uśmiechając.
- Nic. Po prostu ja… ja nigdy… próbowałem, ale nigdy mi nie wyszło. Nie wiem, jak. – odpowiedział słabo.
- Stary, po co? – Finn wyglądał na szczerze zakłopotanego. Kurt ugryzł się w język nim powiedział „bo to normalne" i ograniczył się do – Bo tylko chcę zobaczyć, jak to jest.
To była słaba odpowiedź, Kurt wiedział o tym, ale Finn pewnie się nie zorientuje. Siedzieli przez chwilę w ciszy.
- Wszystko co musisz zrobić, to wkurzyć kogoś. Najlepiej twojego tatę. Może paru tych nadętych ludzi z Dalton. – Finn zaoferował.
- Jak? – zapytał Kurt, zaintrygowany. Finn miał właśnie odpowiedzieć, kiedy uświadomił sobie, że jeśli pomoże w tym Kurtowi, będzie w jeszcze większych kłopotach niż już jest. Zarówno to, jak i kac nie dawały zbyt dużo radości, a jego łóżko było takie wygodne. Więc wczołgał się z powrotem do swojej fortecy z bawełny i ciepła.
- Wrzuć to w Google. – wymamrotał.
I tak Kurt zrobił.
