Kwestie Techniczne:

- Pierwszy raz piszę coś, co ma rozdziały. Szczerze? Nie leży mi to. A robię to z powodów estetycznych.

- Nic nie jest zaplanowane w 100%. Dlatego się nie zdziwcie, gdyby wasza uwaga lub propozycja znalazły się w jednym z rozdziałów.

- To, jak często będę dodawać rozdziały, zależy głównie od mojej weny. A ta jest bardzo niezdecydowana.

- Moja wiedza o Japonii jest przeciętna, dlatego gdybym napisała coś, co jest nieprawdą, poprawcie mnie.

- Szczerze? Nie lubię Fuuki. Lecz mam nadzieję, że moja niechęć nie będzie widoczna w fanficku.

No i na koniec, miłego czytania.

W Iwatodai Dorm, mimo późnej godziny, wszyscy bawili się w najlepsze. Cały akademik świętował zabicie kolejnego Cienia. Liczba ofiar syndromu Apatii zmalała, jednak nie na długo. Wszyscy musieli się liczyć z tym, że wkrótce wszystko powróci. Ale dziś to nie miało znaczenia. Dziś była ich noc.

Mitsuru uczyła Akihiko tańczyć, Junpei i Yukari próbowali przebrać Minato za „gangstę", a Ikutsuki po prostu cieszył się towarzystwem wszystkich.

Każdy się dobrze bawił, każdy jadł, pił bądź śmiał się. Każdy, tylko nie Fuuka, która siedziała na kanapie, zaciskając pięści na miękkim siedzeniu. Fuuka chciała się dobrze bawić. W końcu powinna. Była przecież w towarzystwie przyjaciół. Ale nie mogła. Nie pozwalały jej na to wspomnienia, które jak co noc do niej wracały. Nawet roześmiane twarze przyjaciół nie mogły tego zmienić... a może zwłaszcza one. Siedziała skulona na kanapie, nie chcąc rzucać się w oczy. Nie chciała, aby przyjaciele się o nią martwili, aby wiedzieli o koszmarze, który właśnie przeżywała.

- Łapcie ją! - krzyknęła Natsuki.

Dwie inne dziewczyny, które również prześladowały Fukkę, złapały ją za ramiona.

- Moriyama! - krzyczała Fuuka. - Proszę! Zostawcie mnie!

- Ciągle nam się plącze pod nogami – syknęła jedna z dziewczyn. - Może noc na sali gimnastycznej nauczy ją, żeby nam nie wchodziła w drogę – uśmiechnęła się złowieszczo.

Natsuki i druga dziewczyna poparły ją żywo.

- Akihiko – jęknęła Mitsur, gdy chłopak niespodziewanie przechylił ją na bok. - W tym tańcu nie ma nawet takiego kroku!

- Błagam! - krzyczała Fuuka, gdy dziewczyny wpychały ją na salę.

Zielonowłosa upadła na brzuch, ledwo zdążając zamortyzować upadek rękami.

- Nara, Yamagishi! – krzyknęła druga dziewczyna. - Widzimy się jutro!

- Nie sądzisz, że tak jest bardziej romantycznie? - zapytał Akihiko, uśmiechając się do niej sugestywnie.

- Sanada! - warknęła Mitsuru.

- Nie! - krzyknęła Fuuka, biegnąc w stronę zamykających się drzwi.

- Żegnaj, Yamagishi.

Natsuki, wypowiadajaca te słowa, oraz jej twarz wykrzywiona w wrednym uśmiechu, były ostatnim, co Fukka zobaczyła, zanim całą salę ogarnęła bezkresna ciemność.

- Nie no, sztos – powiedział Junpei, zakładając niezadowolonemu Minato swoją czapkę na głowę.

- Boże, jakie wieśniactwo – Yukari wywróciła oczami.

- Błagam! Wypuśćcie mnie! - krzyczała Fukka, waląc w drzwi. - Boję się ciemności! Dziewczyny! Błagam! Wypuście mnie stąd!

- Ale to już jest zdecydowanie bardziej stylowe – dodała dziewczyna, wkładając przyjacielowi na nos przyciemniane okulary.

Fukka siedziała na sali gimnastycznej, prawdopodobnie parę godzin. Nie była pewna. Dziewczyny zabrały jej komórkę, więc nie mogła tego sprawdzić, ani nawet oświetlić sobie pomieszczenia. Była całkowicie sama, w ciemności, która otaczała ją z każdej strony.

Mogłaby przysądź, że w pewnym momencie zaczęła słyszeć, jakieś warczenie dochodzące zza drzwi. Jednak to było niemożliwe. W szkole nikogo nie było. Znajdą ją dopiero rano... prawdopodobnie.

- Zabijcie mnie – warknął niebieskowłosy, z którym przyjaciele zaczęli sobie robić selfie.

Fukka miała wrażenie, że pomieszczenie robi się coraz mniejsze. Nigdy nie miała klaustrofobii, a na sali było tak ciemno, że nie mogła nawet zobaczyć sąsiedniej ściany. Ale przysięgłaby, że teraz może dotknąć nogą ściany z naprzeciwka, co patrząc na rozmiary pomieszczenia, w normalnej sytuacji byłoby nie możliwe.

Dziewczyna próbowała wstać, aby po raz kolejny spróbować otworzy te piekielne drzwi, lecz nie mogła. Jakimś dziwnym sposobem przekleiła się do ściany.

- Uśmiech – powiedziała rozchichotana Yukari.

Yamagishi zaczęła się szarpać, próbując wstać, jednak nie mogła. Była pewna, że to tylko przewidzenia, halucynacje, urojenia. Przecież człowiek nie może się od tak przykleić do ściany. Ale jej się o przytrafiło. Nie mogła się ruszyć. Nagle poczuła, że zapada w ścianę. Czuła, jak ściana zaczyna pochłaniać jej ramiona i tył głowy. A to zapewne był dopiero początek. Przerażona dziewczyna wierzgała nogami i krzyczała, choć zdawała sobie sprawę, że nikt jej nie pomoże.

- Chociaż, wiesz co? - zaczął Junpei. – Ta twoja pedalska grzywka wszystko niszczy.

Minato spiorunował go wzrokiem.

Gdy Fukka została już praktycznie cała wessana przez ścianę wiedziała, że to zapewne koniec, że się udusi, albo nawet gorzej. Był tak przerażona, jak jeszcze nigdy. Z chęcią pozwoliłaby Natsuki cały rok się na sobie wyżywać, byleby to wszystko okazało się po prostu jakimś okropnym koszmarem.

Jednak nie okazało się. Ściana najpierw ją wessała do środka, a następnie wypluła na drugą stronę, gdzie znajdował się korytarz. Dziewczyna z przerażeniem zaczęła się oddalać od pomieszczenia, w którym jeszcze chwilę temu była zamknięta.

- Czy ja wiem, czy on tak źle wygląda? - do rozmowy wtrącił się Ikutsuki. - W końcu... jak to powiedziały te dwie nastolatki, które spotkałem?... A, tak, już wiem! „Jest grzyweczka, jest dupeczka".

Wszyscy, łącznie z Akihiko i Mitsuru, wybuchneli śmiechem. Wszyscy oprócz Fuuki.

Fukka rozejrzała się po pomieszczeniu, które powinno być korytarzem. Jednak nie zobaczyła tam drzwi do klas, okien, ani nawet normalnych ścian. Ujrzała przed sobą, zarówno po jednej jak i po drugiej stronie, fioletowy korytarz, którego ściany wyglądały, jakby ktoś wtopił w nie wielkie, białe maski, a na podłodze znajdowały się plamy krwi.

- Uważam, że nie powinieneś powtarzać wszystkiego, co usłyszysz z ust nastolatek – stwierdziła Mitsuru.

- Żartujesz?! - krzyknął Junpei. - Dawaj, co jeszcze słyszałeś? Muszę to sobie zapisać – zwrócił się do Ikutsukiego.

- Moriyama! Dziewczyny! Halo! Ktokolwiek! Proszę, niech mi ktoś pomoże! - krzyczała Fukka, idąc przed siebie.

Nie wiedziała gdzie jest, jak długo tu będzie i czy ktoś po nią przyjdzie. Czuła się zagubiona i przerażona.

Było tak do momentu, gdy zobaczyła na swojej drodze tego ogromnego, czarnego stwora z wielkimi zębami i krótkimi rączkami, za pomocą których się przemieszczał. Gdy potwór zaczął kłapać swoim wielkimi zębiszczami, Fuuka poczuła w sobie autentyczną, pozbawioną jakiegokolwiek miejsca na zdrowy rozsądek, panikę. Nagle wszystkie pytania przestały być ważne. Dziewczyna wzięła nogi za pas i zaczęła uciekać, jak najdalej od przerażającego stwora.

- A gdyby Mitsuru nauczyła mnie tańczyć, to umówiłabyś się ze mną? - zapytał Junpei z nadzieją.

- Nawet gdybyś się nauczył tańczyć, jak Michael Jackson – Yukari rozwiała jego nadzieję.

Po dwóch dniach Fuuka była głodna, odwodniona i zmęczona. Już nawet potwory biegające po tym dziwnym miejscu nie robiły na niej wrażenia. Już nie miała siły przed nimi ciekać, już nie miała siły krzyczeć, zresztą i tak jej gardło było zdarte od nawoływania kogokolwiek. Jej zmysł przetrwania zaczął słabnąć. Już jej nie zależało na tym, aby opuścić to miejsce. Chciała po prostu choć na chwilę, usiąść, odpocząć i wierzyć w to, że ktoś jej szuka. I wierzyła w to. Żyła nadzieją, że ktoś się o nią martwi i próbuje ją znaleźć... szkoda, że to były tylko marzenia.

- Cmoknij sobie Minato, jak ci tak brakuje miłości – zaśmiała się Takeba.

- Junpei spojrzał na chłopaka, jakby rozważał tę propozycję.

Po czterech dniach Fuuka nie miała siły nawet, aby się ruszyć. Siedziała, oparta o ścianę i obserwowała potwory, które co jakiś czas przechodziły... a w zasadzie, przepełzywały, obok niej. Gdzieś z tyłu głowy zaczęły się rodzić marzenia o tym, aby kreatury ją zabiły. Wolała to niż śmierć z odwodnienia i głodu.

- Puszczaj! - krzyczał Minato, którego Junpei zaczął przyciągać do siebie.

- Daj spokój – powiedział Lori, szarpiąc się z przyjacielem. - Chcę wierzyć, że chociaż jedna osoba na tym świecie mnie kocha.

Szóstego dnia dziewczyna już nawet nie za bardzo pamiętała. Stwory zaczęły się zbierać wokół, niej, jak sępy czekające na świeżą padlinę. Pełzały po jej nogach, dotykały jej włosów, szeptały jej do ucha.

Dziewczyna nie miała siły, aby je odepchnąć. Nie miała nawet siły, aby się ruszyć. Siedziała pod ścianą z przekrzywioną głową i wpatrywała się w przestrzeń. Była pewna, że stwory coś do niej szeptał, choć gdy dołączyła do SEES Mitsuru ją zapewniła, że Cienie nie potrafią mówić. Ale te potrafiły. Syczały jej do ucha, że nikt jej nie lubi, że nikt jej nie szuka, gdyby tak było już dawno ktoś by ją znalazła, a tak? Siedzi tu, konając. Ona nie ma przyjaciół i nigdy nie będzie mieć. Mówiły, że przyjdą ludzie, którzy jej pomogą, ale oni nie będą jej prawdziwymi przyjaciółmi. Nie będą zwracali na nią uwagi, będą ją wykorzystywać. Ma im nie ufać. Fukka nie miała siły, żeby zaprzeczać, więc po prostu wierzyła we wszystko, co mówiły jej kreatury. Rozumiała, że jest nikim i zawsze będzie nikim.

Następnych dni dziewczyna już nie pamiętała. Nie miała pojęcia jakim cudem przeżyła tak długo, bez jedzenia i picia. Być może te stwory jej pomogły. Nie była pewna.

Dziesiątego dnia znalazł ją chłopak o niebieskich włosach. Nazywał się Minato. Pomógł jej, podobnie, jak reszta SEES. Dziewczyna bardzo ich polubiła. Od chwili, gdy zaczęli współpracę czuła z całą grupą niesamowitą więź. Lubiła z nimi pracować i spędzać wolny czas. Wtedy czasami zapominała o tym, co przeżyła.

Choć nie zmieniało to faktu, że nocami wciąż słyszała te wszystkie szepty Cieni.

Jesteś nikim.

- Akihiko – zaśmiała się Mitsuru.

Nie masz przyjaciół.

- To nie ja – bronił się chłopak.

Oni nie są twoimi prawdziwymi przyjaciółmi.

- Zostaw mnie! - krzyczał Minato.

Zmusili cię, żebyś dołączyła do SEES.

- Proszę, tylko jeden buziaczek – zaśmiał się Junpei, napierając na chłopaka.

Wcale tego nie chciałaś.

- „Miłość rośnie wokół nas" - zaśpiewała Yukari.

Mają cię za nic.

- Junpei, bo w dobrym związku chodzi o to, żeby nie naciskać na druga osobę – zażartował Ikutsuki.

Nie liczysz się dla nich!

- Fukka! - krzyknął z uśmiechem Junpei.

Dziewczyna szybko przestała zaciskać dłonie w pięści i spojrzała z śmiechem na przyjaciela.

- Tak?- zapytała.

- Mogłabyś pójść po chipsy do sklepu? - zapytał.

Dziewczyna spojrzała na najbliższe okno, gdyż od jakiegoś czasu słyszała walenie w nie i chciała sprawdzić, czy tak jak podejrzewała, na dworze pada.

Jej podejrzenia się sprawdziły. Na dworze niemiłosiernie lało. Deszcz padał tak mocno, iż wydawało się, że nad ziemią unosi się gęsta mgiełka.

- Oszalałeś? - dziewczyna usłyszała głos Yukari. - Jest druga w nocy, na dworze leje, a ty wysyłasz ja po chipsy? Sam sobie idź, jak jesteś taki mądry

Fuuka spojrzała na przyjaciela, mając nadzieję, że chłopak weźmie słowa przyjaciółki pod uwagę i jednak wycofa swoja prośbę.

Junpei spojrzał na nią lekko zakłopotany.

- Oczywiście, jak chcesz to nie idź – dodał.

Nie był to szantaż. Bardziej zabrzmiało, jak sugestia. Jednak nie zmieniało to faktu, iż Lori dał Fuuce wybór.

Mogła nie iść. Nie chciała iść. Była zmęczona. Nie chciało jej się nawet tu siedzieć. Mogła odmówić. Wiedziała, że przyjaciel nie byłby zły. Zamierzała odmówić. Tak, odmówi.

- Dobrze, mogę pójść – zgodziła się.

Yukari spojrzała na nią zaszokowana. Fuuka też chciałaby być zdziwiona, lecz nie była. Mogła podejrzewać, że tak to się skończy. Przecież jej przyjaciel poprosił ją o coś. Czy miała prawo odmówić? Nie chciała go martwić, ani być niemiła, w stosunku do niego. W końcu byli przyjaciółmi.

- Świetnie – powiedział rozradowany Junpei. - Kup mi cebulowe.

Yukari posłała mu mordercze spojrzenie.

- No co? - zapytał mało dyskretnie chłopak. - Zgodziła się.

Fukka wiedziała, że już nie ma odwrotu. Musiała iść.

Dziewczyna szybko wstała z kanapy, wychodząc z założenia, że im szybciej się tym upora, tym szybciej znów wróci do ciepłego akademika.

Yamagishi podeszła do drzwi, jednak zanim nacisnęła na klamkę, spojrzała na wieszak stojący obok. Miała nadzieję, że znajdzie tam jakiś parasol. Jednak zlokalizowała tam jedynie ogromną bluzę, która swobodnie dyndała, zawieszona za kaptur.

- Ej – zaczęła lekko zażenowana, odwracając się. - Ma może któreś z was parasol?

Wszyscy spojrzeli na Junpeia.

- Lori chyba ma – powiedziała Mitsuru.

- Miałem – poprawił ją chłopak. - Ale zniszczył mi się w akcji.

Yukari spojrzała na niego z politowaniem.

- Czy ta „akcja" ma może coś wspólnego z dzikimi okrzykami „O mój Boże! Pająk!", które jakiś czas temu słyszałam w twoim pokoju? - zapytała dziewczyna.

- Nie – powiedział Junpei, próbując zachować pokerową twarz.

Fukka westchnęła ciężko. Nie miała niczego z kapturem, a czapki zimowej przecież nie mogła założyć. Co miała zrobić?

- Możesz wziąć moją bluzę – zaoferował Akihiko, wskazując głową na wieszak stojący obok dziewczyny. - Jest trochę za duża, ale bardzo ciepła – zachęcił ją.

Fuuka szybko skinęła głową, po czym zaczęła zakładać na siebie ubranie.

Może słowo „trochę" w przypadku Akihiko było trafne, jednak jeśli chodziło Fuukę było dużym nie domówieniem. Dziewczyna praktycznie topiła się w bluzie, która wisiała na niej, jak worek w rozmiarze XXL. Dół ubrania znajdował się przy jej kolanach, przez co zasłaniał jej spódnicę, a góra pod biustem, dzięki czemu bluza mogła chronić przed deszczem, jedynie jej nogi.

Fuuka spojrzała niepewnie na starszego chłopaka, nie wiedząc co powiedzieć. Z jednej strony, już lepiej by było, gdyby dziewczyna nałożyła jakiś płaszcz, który zapewne miała w szafie, ale z drugiej, chłopak dobrowolnie jej to zaoferował, co było bardzo miłe z jego strony. Co Fuuka miała zrobić? Powiedzieć mu teraz „Sorry, ale nie pójdę w tym, bo jest za duże"? Przecież nie mogła.

- Dzięki – mruknęła.

Po tych słowach obróciła się, po czym jedną ręką nacisnęła na klamkę, a drugą zaczęła przytrzymywać bluzę, która cały czas się z niej zsuwała.

Wiatr wiał Fuuce w twarz, a deszcz, niczym tysiące odłamków szkła, szastał ją po twarzy. Dziewczyna jedną ręką trzymała bluzę, a drugą osłaniała twarz od deszczu, gdyż kaptur, który pod wpływem wiatru spadał jej z głowy, na niewiele się zdawał.

Fuuka żałowała, że zgodziła się pójść do sklepu, żałowała, że zgodziła się zostać i świętować z całą resztą. Była zmęczona, nie lubiła imprez, nawet takich kameralnych, a do tego musiała jutro iść do szkoły.

Yamagishi westchnęła w duchu. Co miała zrobić? Powiedzieć im, że nie chce spędzać z nimi czasu? To byłoby wredne. Nie powinna. I co z tego, że nie chciała, była zmęczona i wcale się dobrze nie bawiła? Na tym polegała przyjaźń. Na poświęceniu. Zresztą, dziewczyna i tak zamierzała pójść do pokoju, gdy tylko pierwsza osoba opuści salon.

Fuuka zatrzymała się na chwilę, zmęczona.

To był tylko jeden wieczór. Jutro pójdzie wcześnie spać, pocieszała się w duchu.

Nagle dziewczyna poczuła, że zaczyna jej być strasznie zimno w nogi. Przez chwilę nie rozumiała dlaczego, póki nie spojrzała w dół. Wtedy zauważyła, że stoi po kostki w kałuży.

Świetnie – jęknęła, po czym zaczęła szybko zmierzać przed siebie.

Sklep był już nie daleko, co podnosiło dziewczynę na duchu.

Gdy zielonowłosa zauważyła przed sobą wielki szyld, oznaczający, że jej cel znajduje się tylko parę metrów przed nią, zaczęła biec, aby jak najszybciej znaleźć się w ciepłym, suchym wnętrzu.

Yamagishi szybko podbiegła do drzwi, po czym szarpnęła je. Drzwi się nie ruszyły. Pchnęła. Nic. Fuuka podniosła wzrok i zobaczyła karteczkę, na której były napisane godziny otwarcia.

Pon. - Sob. 7:00 – 22:00

Niedz. 7:00 – 18:00

- Świetnie – jęknęła Fuuka, opierając czoło o szybę drzwi. - Co ja teraz zrobię?

Mogła wrócić do akademika z niczym i powiedzieć Junpeiowi, że jest sierotą, która nawet chipsów nie potrafi kupić.

Nie, to nie wchodziło w grę. Musiała znaleźć jakiś otwarty sklep. Nagle Fuukę olśniło. W Port Island Station powinien być jakiś otwarty sklep. Z resztą, to była dzielnica, w której otwieranie sklepu przed 20:00 w ogóle nie miało sensu.

Dziewczyna z zadowoleniem zaczęła się kierować w stronę, dzielnicy, która była, jak trójkąt Bermudzki. Sęk w tym, że w niej nie ginęły statki, tylko portfele.

Minęło może pół godziny, zanim Fuuka dotarła na miejsce. Ale co się dziwić. Dziewczyna nigdy wcześniej tam nie była. Zresztą, po co miałaby przychodzić w takie miejsce?

Yamagishi zaczęła się zagłębiać w obskurne, obdrapane i śmierdzące uliczki Port Island Station. Nie rozumiała, jak ktokolwiek mógł tu przychodzić, a tym bardziej zakładać tu sklep. Przecież bezdomni i nastolatkowe, którzy tu często przychodzą, mogliby go zdewastować. Fuuka uważała, że to bardzo kiepski pomysł. I tak było. Oczywiście tylko teoretycznie. W praktyce był to świetny biznes. Nastolatkowe mogli się zaszyć z butelką piwa, gdzieś w tych ponurych uliczkach, a sprzedawca zarabiał, gdy kończył im się alkohol bądź, jedzenie. Układ idealny. Sklep zarabia, a nastolatkowe mają co jeść i pić, zdała od natrętnych spojrzeń dorosłych.

Gdy Fuuka znalazła się w jednej z uliczek, obleciał ją strach. Tu deszcz, przez budynki, które ją otaczały, nie padał aż tak mocno, jednak to nie zmieniało faktu, że podejrzane typki, które się tam kręciły, były gorsze od ulewy.

- Ej! Mała! - dziewczyna nagle usłyszała jakiś męski głos..

Gdy się rozejrzała zobaczyła grupkę nastolatków, stojącą w jednym z ślepych zaułków. To było niesamowite, że nawet w taką ulewę chciało im się tu siedzieć.

- Choć do nas! Co tak stoisz?!

Dziewczyna znieruchomiała ze strachu i zaczęła się w nich wpatrywać wzrokiem przerażonego zwierzęca.

- Ja... Ja nie – wymamrotała, mając nadzieję, że ją usłyszeli.

- Ej! Masz na sobie coś, po za tą bluzą?! - krząknęła jakaś dziewczyna. - No choć, nie bądź taka nieśmiała.

Fuuka spojrzała w dół. Faktycznie, wyglądała, jakby nie miała na sobie spódnicy.

Dziewczyna tylko pokręciła głową, po czym zaczęła biec przed siebie. Musiała, jak najszybciej znaleźć ten sklep, gdyż bała się, jak może skończyć, jeśli spędzi tu jeszcze choćby chwilę dłużej.

Nagle przed jej oczami pojawił się ogromny, świecący napis „Monopolowy", a właściwie „Onooloy", gdyż litery m, p i w nie świeciły się.

Dziewczyna szybko podbiegła do drzwi i pchnęła je. Otworzyły się. Oczywiście stawiały lekki opór przez zardzewiałe zawiasy, ale ostatecznie otworzyły się. W środku było sucho i ciepło. Sklep nie był za duży i więcej w nim było alkoholi niż chipsów, ale Fuuka była pewne, że dostanie to, czego szuka. Dziewczyna podeszła do lady, przy której stała młoda kobieta z tunelem w uchu i wielkim tatuażem w kształcie róży, który oplatał jej prawą rękę. Kasjerka prawą dłoń opierał o ladę, gdyż w lewej trzymała telefon, przez który z kimś rozmawiała.

- Przepraszam – zagadnęła Fuuka.

- Czekaj, Chio, jakieś dziecko mnie zaczepia – zwróciła się do osoby, z którą rozmawiała. - Czego? - zapytała Fuukę. - Rodzice cię nie nauczyli, że nie przeszkadza się, jak ktoś rozmawia?

Fuuka skuliła się w sobie. Nie wiedziała, co odpowiedzieć. Nie lubiła, gdy ktoś na nią krzyczał.

Kasjerka, widząc, że dziewczyna nie ma niczego do dodania, powróciła do rozmowy.

Yamagishi spojrzał przez okno. Wciąż padało, ale na szczęści było jeszcze ciemno na dworze. To był dobry znak. Może, gdyby udało jej się przeczekać rozmowę kasjerki z koleżanką, mogłaby bez problemu kupić chipsy, wrócić do akademika i znaleźć się w łóżku o trzeciej. Może akurat przez ten czas przestałoby padać, a Fuuka nie musiałby się martwić przed snem, wyżymaniem ubrań z wody.

Tylko pytanie, kiedy kasjerka skończy rozmowę? Fuuka miała nadzieję, że za niedługo, ale jak na razie pozostawało jej tylko czekać.

Więc czekała. W międzyczasie przestał padać deszcz, a ona wciąż czekała.

Z rozmowy dziewczyn dowiedziała się, kto kogo przeleciał na ostatniej imprezie, kto się zszedł, a kto rozstał oraz, że jej siostra chciała nazwać swoja córeczkę Jessica, czym kasjerka była oburzona, gdyż uważała, że, skoro są w Japonii, dziewczynka powinna mieć jakieś japońskie imię.

Po niekończących się minutach, tej jakże fascynującej rozmowy, Fukka usłyszała słowa, na które czekała od tak dawna.

No to ja będę kończyć. Pa pa. Buziaczki.

Po czym kobieta się rozłączyła. Fuuka podeszła trochę bliżej, do kasy, szczęśliwa, że w końcu będzie mogła kupić to, czego szukała.

Kasjerka zmierzyła ją nieprzychylnym spojrzeniem.

A ty nadal tu sterczysz? - zapytała.

Ja... - zaczęła Yamagishi.

Dobra, nie ważne, czego chcesz? - kasjerka wcięła jej się w zdanie.

Chipsy cebulowe, poproszę – powiedziała uprzejmie Fukka.

Kasjerka wzięła chipsy, które miała za sobą, po czym położyła je na blat i skasowała.

200 yenów – powiedziała znudzonym głosem.

Ale tam jest napisane 75 - powiedziała Fuuka, wskazując na plakietkę, pod którą jeszcze chwilę temu wisiały chipsy.

I? - zapytała kasjerka. - 200 yenów.

Fuuka nagle uświadomiła sobie, że Junpei nie dał jej żadnych pieniędzy. Dziewczyna zaczęła nerwowo grzebać w kieszeni spódnicy. A co jeśli nie będzie miała tych pieniędzy? Nie dość, że sterczałaby tu wtedy na darmo i ośmieszyła się, to jeszcze wróciła z niczym.

Fuuka w końcu znalazła jakąś monetę w kieszeni. Położyła ją na ladzie.

100 yenów – powiedziała niezadowolona sprzedawczyni.

Więcej nie mam – jęknęła przerażona Fuuka.

Dobra – westchnęła kobieta. - Bierz i zjeżdżaj.

Kasjerka wcisnęła jej w ręce opakowanie chipsów.

Dziękuję – podziękowała Fuuka, po czym szybko wyszła.

Chciała jak najszybciej wrócić do akademika. Może już nie padało, ale to nie zmieniało faktu, że w dalszym ciągu było ciemno, zimno i późno, a Fuuka była okropnie zmęczona.

Dziewczyna przemierzała obskurne uliczki, nie zwracając na nic uwagi. Zamierzała bez żadnych przeszkód opuści to miejsce. I zapewne by jej się udało, gdyby nie coś co przyciągnęło jej uwagę. Był to znajomy głos dochodzący z jednej z uliczek. Fuuka nie była pewna, czy jej się nie przesłyszało i czy na pewno powinna to sprawdzać. Bo w końcu dlaczego, ktokolwiek z jej znajomych, miałby tu przychodzić?

Fuuka zbliżyła się do sąsiedniej uliczki i dyskretnie zajrzała, wychylając się zza rogu. Zobaczyła tam Akihiko rozmawiającego z jakimś chłopakiem. Był wyższy od niego i, z tego co wywnioskowała Fuuka był jego przyjacielem.

- Shnjiro, czy ty naprawdę niczego nie rozumiesz? - zapytał Sanada. - Ci ludzie są niebezpieczni. Dlaczego się w ogóle z nimi zadajesz? Dlaczego nie wrócisz do SEES?

- Wiesz, że nie mogę wrócić – powiedział drugi chłopak. - Nie po tym, co się stało.

- Shinji, to było rok temu. Naprawdę, masz zamiar do końca życia się o to obwiniać?

- Tak, bo to była moja wina – warknął chłopak nazywany Shinjiro. - A co do Stregii... nie zadaję się z nimi dlatego, że ich lubię. Przecież wiesz.

- No tak. - Akihiko zaczął nerwowo chodzić wte i wewte. - Te tabletki... Shinji, to mi śmierdzi na kilometr. Oni ewidentnie są niebezpieczni. Zobaczysz, któregoś dnia ten pseudo Jezus, strzeli ci w plecy.

- On się nazywa Takaya – poprawił go Shinjiro. - I... dlaczego pseudo Jezus?

- Bo ma te swoją całą sektę... a w zasadzie „sektunię", bo ile ona liczy? Z dziesięć osób? I to jeszcze wliczając w to wszystko tych jego pomagierów. Zresztą, bredzi coś o tym całym „Upadku". Bawi się w jakiegoś proroka od siedmiu boleści.

- Z tego, co wiem SEES zajmuje się walką z Cieniami, a nie z pseudo prorokami – zauważył Shinjiro.

- Nie o to chodzi. Zresztą, jeśli zacznie w jakiś sposób zagrażać ludziom, to nim też się zajmiemy. Oni wydają się niebezpieczni. A poza tym, jestem pewien, że Mitsuru nie spodobałaby się wiadomość o nich – rzekł Akihiko.

- Póki oficjalnie nie są wrogami SEES, nie widzę powodu, dla którego miałbym nie mieć z nimi żadnych układów.

- Shinji, ty niczego nie rozumiesz...

Fuuka szybko schowała się za róg budynku, gdyż miała wrażenie, że Akihiko ją dostrzegł.

Chwilę zastanowiła się nad rozmową, której była przed chwilą świadkiem. Nie rozumiała absolutnie nic z tego co usłyszał. Strega? Kim ona była? Chyba byli niebezpieczni. Tak, ewidentnie byli niebezpieczni. Fuuka nigdy nie powinna się zadawać z żadną Stregą. To była jakaś niebezpieczna sekta. Ale o jakich tabletkach mówili? I kim był ten chłopak? Chyba przyjacielem Akihiko. Z tego, co wywnioskowała Fuuka należał kiedyś do SEES. Ale dlaczego nie chce ponownie się przyłączyć? Co się stało? I dlaczego Akihiko jest tu, a nie w akademiku? Jak długo Fuuka była w tym sklepie?

Dziesięć tysięcy pytań na minutę i żadnej odpowiedzi. Dziewczyna w tej chwili wiedziała tylko jedno. Powinna jak najszybciej wrócić do akademika, gdyż było już na pewno bardzo późno.

Po paru... dziesięciu minutach, Fuuka dotarła ponownie do akademika. Gdy otworzyła drzwi zamierzała z uśmiechem oświadczyć Juneiowi, że udało jej się zdobyć chipsy, jednak w salonie zobaczyła tylko ciemność i pustkę. Nikogo tam nie było.

Dziewczyna westchnęła ciężko. Najwidoczniej wszyscy już dawno poszli spać. Yamagishi była zmęczona i jedyne, co ją teraz obchodziło to fakt, że może spokojnie wrócić do pokoju i położyć się spać.

Zostawiła chipsy w kuchni, mając nadzieje, że Junpei zje je w drodze do szkoły, albo na śniadanie. On nie był zbyt wybredny. Po czym skierowała się w stronę swojego pokoju, gdzie, nawet się nie przebierając, padła na łóżko i zasnęła.

Gdy zadzwonił, budzik Fuuka nie mogła uwierzyć, że jest już ranek. Przecież nie tak dawno kładła się spać. Tak samo nie mogła uwierzyć w to, że minęło pół godziny, gdy po słowach „Jeszcze tylko pięć minut" na chwilę zamknęła oczy.

Yamagishi wyskoczyła w popłochu z łóżka, po czym zaczęła się pakować z prędkością błyskawicy. Była pewna, że spóźni się na pociąg. Miała to jak w banku, to było pewne.

Jednak Fuuka, wbrew całemu światu, swojemu pechowi i nauczycielowi od W-Fu, który ciągle na nią narzekał, zdążyła i wskoczyła do zatłoczonego metra w ostatniej chwili.

Do szkoły na szczęście dotarła na czas, co było dla niej zbawieniem, gdyż notoryczne niewyspanie i brak koncentracji na lekcjach sprawiały, że kolejne spóźnienie mogłoby się zakończyć dla Fuuki rozmową z wychowawcą.

Mimo, iż zielonowłosa leciała do szkoły, jak strzała, to na miejscu snuła się, jak internet w latach dziewięćdziesiątych. Była nie wyspana do tego stopnia, że momentami nie miała pojęcia, jaką aktualnie mają lekcję. Oczywiście, nauczyciele parę razy zwracali jej uwagę na to, że nie uważa, lecz to w żaden sposób jej nie pomagało.

Fuuka powoli szła szkolnym korytarzem, kierując się w stronę najbliższej łazienki, gdyż miała nadzieję, że zimna woda zmniejszy jej niewyspanie.

Nagle zobaczyła, że ktoś przechodzi obok niej. Gdy podniosła głowę zobaczyła Natsuki, która jej nie zauważyła, gdyż rozmawiała z jakąś dziewczyną. Była to jedna z dziewczyn, które się nad nią kiedyś znęcały. Jednak były to zamierzchłe czasy. Dziś ona i Natsuki były przyjaciółkami.

- Hej, Natsuki – powiedziała Fuuka z uśmiechem, machając do niej.

Dziewczyna chwilę rozglądała się nie wiedząc, skąd pochodzi głos, póki jej wzrok nie padł na Yamagishi, która wyglądała, jakby wykopano ją z grobu.

- Cześć, Fuuka – odpowiedziała z uśmiechem dziewczyna, po czym powróciła do rozmowy z dziewczyną.

Yamigishi była szczęśliwa, że po tym wszystkim Natsuki i ona potrafią się tak po prostu przyjaźnić. To było niesamowite.

- Łapcie ją! – krzyknęła Natsuki.

Fuuka szybko pokręciła głową, odpędzając od siebie nieprzyjemne wspomnienia.

Dziewczyna skręciła w bok, gdyż tam znajdowały się drzwi od łazienki. Pociągnęła je, lecz one ani drgnęły.

No nie. Powtórka z wczoraj? – pomyślała.

Fuuka ciągnęła drzwi, jednak one nie chciały się ruszyć. Zaparła się, próbując je przesunąć, gdyż wiedziała, że przecież nikt nie mógł ich zamknąć.

Gdy w końcu dziewczyna je puściła. Ku jej zaskoczeniu drzwi się odsunęły, jednak nie w stronę, w którą ciągnęła.

Ujrzała przed sobą zaskoczoną dziewczynę, która właśnie wychodziła z łazienki.

- Czy ty próbowałaś otworzyć te drzwi? – zapytała.

- Nie – Fukka szybko skłamała, jednak po chwili źle się poczuła z tym, co powiedziała. – Tak – przyznała, odganiając wyrzuty sumienia.

Sierota. Nawet drzwi nie potrafisz otworzyć.

- Ciągnęłaś nie w te stronę, w którą powinnaś – wytłumaczyła jej dziewczyna. – Następnym razem spróbuj innym sposobem, zamiast niszczyć te drzwi.

- Dziękuję – powiedziała z zażenowanym uśmiechem Fuuka.

Dziewczyna odeszła, a Yamagishi szybko czmychnęła do łazienki, mając nadzieję, że niewiele osób widziało jej zmaganie się z drzwiami.

Podeszła do pierwszego z brzegu zlewu. W łazience było bardzo cicho, co oznaczało, że nikogo innego tam nie ma. Fuuka odkręciła zimną wodę w kranie, po czym przemyła sobie nią twarz. To wcale nie sprawiło, że była mniej śpiąca i ani trochę nie poprawiło jej samopoczucia. Dziewczyna oparła ręce na zlewie, po czym spojrzała na wodę, zbierającą się w umywalce, której zaczynało być coraz więcej.

Jesteś skończoną debilką. I ty się dziwisz, że nikt w SEES cię nie lubi.

- Lubią mnie. Są moimi przyjaciółmi – powiedziała sama do siebie.

Nikogo tam nie było, więc nikt nie mógł jej usłyszeć.

Mają cię za nic. Jesteś im nie potrzebna.

- Nie prawda. Pomagam im.

Wykonujesz brudną robotę za Mitsuru. Zresztą, co się dziwić. Ty miałabyś walczyć? Ha! Dobre. Prędzej zabiłabyś siebie, niż Cienie.

- Nie, ja po prostu pomagam Mitsuru. Tak jest lepiej dla nas wszystkich. I… i ja potrafię walczyć. Gdyby mi pozwolono, to bym walczyła – próbowała się usprawiedliwiać.

Nie prawda. Nawet twoi rodzice cię nie kochają. Pozwolili ci zamieszkać w akademiku, żeby się ciebie pozbyć.

- To nie prawda – powiedziała łamiącym się głosem. – Rodzice mnie kochają.

Jak można kochać taką sierotę?

Fuuka znów spojrzała na wodę. Wydawała się taka przyjemna i chłodna. Jednak, co z tego skoro dziewczyna wciąż nie mogła się rozbudzić?

Yamagishi zaczęła przybliżać twarz do wody, która znajdowała się w zlewie. Gdy jej nos dotknął zimnego płynu wzdrygnęła się na chwilę, po czym bez zastanowienia wsadziła twarz pod wodę.

To było zupełnie coś innego. Teraz czuła się zdecydowanie bardziej rozbudzona. Tu była tak miło i chłodno, a woda wydawała się odganiać jej zmęczenie. Nawet głos w jej głowie zaczął cichnąć. Dziewczyna mogła spędzić tak całą przerwę, nie przejmując się, że ktoś może ja zobaczyć. Było jej tak dobrze.

Nagle usłyszała, jak otwierają się drzwi łazienki. Zanim zdążyła się zastanowić nad tym, czy zapewnić osobę, która tu weszła, że to tylko tak głupio wygląda i Fuuka nie zamierza sobie zrobić żadnej krzywdy, czy po prostu zignorować tą osobę, poczuła jak ktoś łapie ją za ramię i odciąga od zlewu.

Dopiero teraz poczuła, że brakowało jej już powietrza, a cały świat zaczął wirować przed oczami z braku tlenu.

- Fuuka, co ty wyrabiasz?! – usłyszała znajomy głos.

Gdy obraz przed jej oczami się zatrzymał, rozpoznała w dziewczynie, która stała przed nią, Yukari.

- Ja… ja tylko – zaczęła się jąkać.

Było jej tak głupio. Nie dość, że została przyłapana z twarzą w zlewie, to do tego przez przyjaciółkę.

- Co ty chciałaś zrobić? – dziewczyna zadała kolejne pytanie.

- Nic. Ja tylko…

Ona tylko, co? Chciała się rozbudzić? Chciała sobie potrzymać twarz w wodzie, ponieważ była taka przyjemna? Nie, te odpowiedzi brzmiały tak głupio. Gdyby Yukari to usłyszała pewnie wzięłaby ją za debilkę, o ile już nie ma o niej takiego zdania.

- Ja… Przepraszam – wymamrotała, spuszczając głowę.

Była przyzwyczajona do przeprosin. To zazwyczaj załatwiało sprawę, niezależnie od tego, czy faktycznie zrobiła coś złego, czy nie.

- Nie przepraszaj – powiedziała dziewczyna. – Ale już więcej tego nie rób. Przecież mogłaś się utopić. Boże, Fuuka. Utopić się w zlewie, czy ty słyszysz jak to brzmi? – Yukari lamentowała nad głupotą swojej przyjaciółki.

Fuuka wciąż miała twarz zwróconą ku ziemi, aby ukryć swoje zawstydzenie.

Yukari wzięła trochę papieru, który służył do wycierania rąk, po czym podsunęła go Fuuce pod nos.

- Trzymaj. Wytrzyj twarz.

Fuuka szybko wzięła papier, po czym zaczęła osuszać sobie buzię.

- No dobrze – mruknęła Yukari, zakręcając kran. – Nie chcę wnikać, co tobą kierowało… Tak, czy siak, właśnie cię szukałam.

- Mnie? – zdziwiła się Fuuka, podnosząc twarz.

- Tak. Miałaś mi powiedzieć, czy znalazłaś jakieś informacje, na temat incydentu sprzed dziesięciu lat. Wczoraj nie zdążyła, wiec…

Widzisz? Ona wcale nie martwiła się o ciebie. Interesowały ją tylko te informacje. Gdyby nie to, dałaby ci się utopić. Bo w końcu, kto cie potrzebuje?

- Wcale nie – zaprzeczyła szybko Fuuka.

- Co? – zadziwiła się brunetka

- Nic – mruknęła dziewczyna.

Yukari wpatrywała się w nią przez chwilę niepewnie, jednak ostatecznie niczego nie powiedziała.

- Więc, wracając… - zaczęła.

- Tak – szepnęła Fuuka, mnąc w dłoniach papier. – Wysłałam ci wszystkie informacje na maila.

- Było tam coś ciekawego? – dopytywała.

- Dosyć – przyznała. – Okazuje się, że te wszystkie incydenty… to znaczy… te wszystkie „historie o duchach" zdarzały się już wcześniej. Również dziesięć lat temu.

- Czy rodzina Mitsuru ma z tym coś wspólnego? To w końcu ich szkoła. – brunetka chciała się upewnić.

- Może – mruknęła wpatrując się w podłogę.

Yukari ponownie zaczęła spoglądać na dziewczynę.

- Fuuka – powiedziała, robiąc krok w jej stronę. – Co się dzieje? Wyglądasz na zmęczoną.

Teraz zauważyła. Kiedy chce coś od ciebie. Udaje, że cię lubi. Doprawdy, żałosne.

- To przez Junpeia, prawda? – pytanie padło ponownie. – Nie mogę uwierzyć, że wysłał cię po chipsy w środku nocy – westchnęła bezradnie.

Chwilę patrzyła na zielonowłosą, która wciąż milczała.

Fuuka nie miała nic do powiedzenia. To ona się na to zgodziła, choć nie chciała. To w żadnym wypadku nie była wina chłopaka, tylko jej.

- Muszę iść – szepnęła.

Dziewczynę męczyła już rozmowa z przyjaciółką. Nie dość, że najpierw się ośmieszyła, to teraz jeszcze miała się przyznać do tego, iż jest skończoną sierotą. Jakby to nie było oczywiste.

- Fuuka! Czekaj! – krzyknęła za nią Yukari.

Ale dziewczyna wydawała się jej nie słyszeć. Papier, który miała w dłoniach, wypadł jej z rąk, jednak ona się nie zatrzymała. Nie wybiegła. Niechciała uciekać od przyjaciółki. Zmierzała ją po prostu opuścić.

Gdy Fuuka znalazła się na korytarzu szybko porwał ją tłum uczniów, znajdujących się tam. Tym sposobem dziewczyna dotarła pod klasę.

Po tym incydencie dziewczyna nie widziała już ani Yukari, ani nikogo innego z SEES. Miała nadzieję, że dziewczyna nikomu nie opowie o tym, co się stało w łazience. Niechciała, aby ludzie się o nią martwili i nie potrzebnie zaprzątali sobie głowy.

Gdy, po skończonych lekcjach, wróciła do Iwatodai Dorm, była wykończona. Nie zdążyła nawet dojść do pokoju. Usiadła na kanapie w salonie, położyła głowę na miękkim siedzeniu i już po chwili spała, jak zabita.

Nie chciała zasnąć w salonie. Zmierzała po prostu na chwilę się położyć i odpocząć, jednak była zbyt zmęczona. Stało się.

- W SEES walczymy z potworami, Yamagishi – powiedziała spokojnie Mitsuru.

- Boję się ich – jęknęła Fuuka. – Byłam zamknięta z nimi przez dziesięć dni w Tartarusie, Mitsuru… ja… ja nie potrafię – pokręciła głową.

- To nie ma znaczenia – rzekła czerwono włosa. – Masz moc persony… niezwykłą moc, Yamagishi.

- To znaczy, że… jestem niezwykła? – zapytała lekko się rumieniąc.

- Nie to znaczy, że możesz przejąć moja rolę w SEES, a ja będę mogła walczyć.

Fuuka lekko posmutniała.

- Spójrz na siebie – kontynuowała. – Ty nie nadajesz się do walki. Nie nadajesz się do niczego. Bez SEES niczego nie osiągniesz. A tak? Możesz się w końcu do czegoś przydać.

- Ale ja nie chęcę – jęknęła Fuuka.

- Ale ja tak powiedziałam! – ryknęła dziewczyna.

Fuuka mogłaby przysiądź, że w tym momencie w oczach Mitsuru zobaczyła żywy ogień.

- Kirijo, proszę – zachlipała zielonowłosa. – Ja się boję. Nie potrafię. Nie chcę.

- Ale to zrobisz! – dziewczyna wpadła w szał, - Czy ty niczego nie rozumiesz, Yamagishi?!... Yamagishi… ej, Yamagishi.

Fuuka gwałtownie otworzyła oczy, budząc się ze snu. Pierwszym, co zobaczyła po przebudzeniu, była twarz Mitsuru. Zielonowłosa szybko się odsunęła , gdyż senny amok jeszcze nie miną. Dziewczyna wciąż miała przed oczami rozwścieczoną twarz Kirijo. Yamagishi wpatrywała się z przerażeniem w przyjaźnie wyglądającą osobę, która jeszcze chwilę temu wyszczerzyła na nią.

- Yamagishi, co jest? – zapytała czerwono włosa, widząc przerażony wyraz twarzy Fuuki.

- Nic – jęknęła zielonowłosa, próbując się uspokoić.

To nie była prawda. Ten sen nie był prawdą. Mitsuru wcale jej nie kazała wstąpić do SEES. Fuuka sama chciała im pomóc. Mitsuru była jej przyjaciółką. Nigdy nie powiedziałaby jej czegoś takiego.

- To dobrze – Mitsuru się uśmiechnęła. – Proszę – powiedziała, podając jej kubek z herbatą.

Gdy zielonowłosa rozejrzała się po salonie, zobaczyła Yukari, Junpeia i Minato, którzy siedzieli na kanapie, znajdującej się po przeciwnej stronie stolika. Na fotelu siedział Akihiko. Wszyscy, podobnie, jak Mitsuru, trzymali kubki z parującą cieczą.

Fuuka poczuła zażenowanie, wiedząc, że przez ten cały czas wszyscy patrzyli, jak śpi.

- Dziękuję – mruknęła, biorąc od Kirijo kubek.

Szybko podkuliła nogi, aby nie zajmować niepotrzebnie miejsca na kanapie. Gdy Mitsuru usiadła obok niej, Fuuka rozejrzała się po wszystkich.

- I czym niby ta herbata różni się od innych? – zapytał Junpei, krzywiąc się do kubka.

- Ech – westchnęła Yukari. – Czy ty naprawdę masz, aż tak wypaczony zmysł smaku, że tego nie czujesz?

- Czego?

- Tej delikatności, subtelności, posmaku…

- Nie – przerwał jej bezceremonialnie Junpei. – Ja tu nic nie czuję. A ty? – zwrócił się do Minato.

- Też – odpowiedział zdawkowo chłopak, wpatrując się w kubek z umiarkowanym zainteresowaniem.

- Widzisz? – zwrócił się do dziewczyny z miną „A nie mówiłem?".

- Junpei – powiedział spokojnie Akihiko, biorąc łyk herbaty – nie roztrząsaj, tylko pij.

- Jak mam pić, skoro powiedzieliście mi, że ta herbata jest „Super, hiper, wypasiona", a ja tu widzę tylko jakieś zioła i wodę.

Yukari westchnęła ciężko, wywracając oczami.

- Mitsuru – chłopak zwrócił się do starszej dziewczyny – czym ta herbata różni się od innych?

- Ceną – odparła krótko.

Junpei spojrzał niepewnie na kubek.

- Ile kosztuje? – zapytał.

- Nie stać cię.

Chłopak się zawahał.

- Chyba zacząłem doceniać smak tej herbaty – powiedział biorąc łyk.

Fuuka uśmiechnęła się pod nosem. Lubiła słuchać, jak Junpei przekomarza się z innymi członkami SEES. Był taki zabawny. Dziewczyna spojrzała na swój kubek, po czym pociągnęła z niego łyk.

Junpei nie miał racji. Herbata była pyszna i delikatna w smaku. Zupełnie inna niż te, które zazwyczaj kupowała w sklepie. Nagle spojrzała na stół, gdzie zauważyła jeszcze jedną filiżankę.

- Czyj to kubek? – zapytała.

- A! Właśnie – przypomniała sobie Mitsuru. – Możesz zanieść to Ikutsukiemu? – zapytała. – Jest chyba w swoim pokoju. – Spojrzała na Akihiko, jakby chciała się upewnić.

- Chyba tak. Nie widziałem, żeby wychodził – przyznał chłopak.

Mitsuru spojrzała na nią z wyczekiwaniem.

- Jasne – mruknęła odstawiając kubek na stolik. – Zaraz wracam.

Fuuka wzięła kubek, po czym skierowała się w stronę schodów. Nigdy wcześniej nie była w pokoju Ikutsukiego i nigdy nie interesowało jej, jak wygląda. Lecz teraz zaczęła sobie wyobrażać, co zobaczy, gdy otworzy drzwi na czwartym piętrze.

Przekonać się o tym mogła bardzo szybko, gdyż wejście na górę nie zajmowało dużo czasu.

Zapukała do drzwi, jednak nikt nie odpowiedział. Zapukała ponownie. Nic. Postanowiła otworzyć drzwi.

- Halo! Ikutsuki! – zawołała, wchodząc do środka.

Ponownie nikt jej nie odpowiedział.

Uznała, iż mężczyzny po prostu nie ma w pokoju.

Zostawię mu herbatę na szafce nocnej – pomyślała, choć wiedziała, że zapewne zanim mężczyzna wróci, napój zdąży już wystygnąć.

Dziewczyna ruszyła w stronę łóżka.

Pokój był bardzo ładny. Miał beżowe ściany, eleganckie, stare biurko pod ścianą, małą szafę i wielkie półki z książkami. W kącie stało jego jednoosobowe łóżko, obok którego znajdowała się szafka nocna z małą lampką na niej. Nie było tam zbyt wielu dekoracji. Jedyną ozdobą, która Fuuce mocno rzuciła się w oczy był gęsty, biały dywan na środku pokoju. Był bardzo miękki, co Fuuka miała okazję sprawdzić, gdy przewróciła się o niego, upadając na ziemię.

Poobcierane łokcie i ból , który poczuła podczas upadku niesprawiany Fuuce problemu. Jednak rozbity kubek i herbata rozlewająca się po całej podłodze już tak.

Dziewczyna szybko dopadła do drzwi, znajdujących się obok. Tak jak myślała, była to łazienka. Szybko chwyciła za papier, który tam leżał, po czym pognała do miejsca, w którym znajdowała się rozlana herbata. Fuuka zaczęła ją szybko ścierać, aby nie pobrudzić dywanu. O ile podłoga była łatwa do posprzątania, to dywan trzeba by było prać, a to już wyższa szkoła jazdy.

Fuuka szybko opanowała sytuację, marnując przy tym praktycznie całą rolkę. Jednak na razie dziewczyny to nie obchodziło.

Wzięła garstkę papieru, która pozostała, po czym zaczęła ścierać resztki herbaty, które dostały się pod łóżko Ikutsukiego. Dziewczyna już zamierzała zaprzestać osuszania podłogi, aby pozbyć się mokrego papieru, gdy nagle poczuła, że dotyka czegoś twardego ręką. Chwyciła za twardą rzecz, po czym wydostała ją spod łóżka. Okazało się, iż jest to małe, drewniane pudełko. Fuuka nie powinna go otwierać. To była własność Ikutsukiego. To było nieuprzejme. Jednak chwilowy przypływ ciekawości wziął górę.

Gdy dziewczyna je otworzyła, zobaczyła w środku stos kartek, które wyglądały, jak listy.

Fuuka przez chwilę się wahała. Czytanie cudzych listów? To było nie miłe. Jednak ciekawość znów wzięła górę. W końcu nikt się nie dowie.

Wzięła pierwszy list z góry, po czym zaczęła czytać.

Ikutsuki

Niestety, jestem zmuszony znów pisać do ciebie list.

Członkowie naszej sekty zaczynają odchodzić, a SEES wzbogaca się o nowych ludzi. Nikt nie uwierzy w Upadek póki go nie zobaczą na własne oczy. Póki nie zobaczą, jak świat upada. Mam nadzieję, że ten chłopak naprawdę ma w sobie Nyxa, którego niedługo uwolni, gdyż nasza sytuacja zaczyna być ciężka.

Nie musisz mi pisać, czy pokonali ostatniego Cienia. Widziałem ich wczoraj i muszę przyznać, iż uporali się z nim szybciej niż myślałem.

Rozmówmy się jutro w cztery oczy. Tak będzie najlepiej.

Pozdrowienia, Takaya.

Takaya? Sekta? Fuuce przypomniała się rozmowa Akihiko z jego przyjacielem, którą podsłuchała w nocy.

Takaya i sekta… on był niebezpieczny. „Póki nie zobaczą, jak świat upada", czy to znaczy, że oni chcą doprowadzić do końca świata? Nie, to teraz nie ma znaczenia. Oni byli źli i to nie podlegało żadnej dyskusji. Ważniejsze pytanie brzmiało, czy Ikutsuki też był zły? „SEES wzbogaca się o nowych członków", skąd on ich zna? Ikutsuki mu powiedział? Czy Takaya życzył im źle? Czy… czy Ikutsuki ich zdradził?

Nagle zobaczyła, że spod łóżka wystaje coś jeszcze. Jakaś duża metalowa rzecz. Szybko wyciągnęła to, po czym zamarła, gdy okazało się, że trzyma w rękach rewolwer.

- Co? – jęknęła.

- Co ty tu robisz? – usłyszała za sobą znajomy głos.

Szybko zerwała się z podłogi i odwróciła w stronę, z której dochodził głos. Zobaczyła przerażoną twarz Ikutsukiego. Przerażenie w jego oczach pogłębiło się, gdy zobaczył broń w rękach dziewczyny.

- Oddaj to – powiedział, powoli się do niej zbliżając.

- Nie! – krzyknęła Fuuka, odskakując do tyłu. – Takaya… - wskazała na listy, znajdujące się w drewnianym pudełku. – Strega… skąd… skąd on wie o SEES? – zaczęła się jąkać.

- Skąd wiesz o Stredze? – zapytał zaskoczony.

- Zdradziłeś nas! – wybuchła.

Nie miała na to niezbitych dowodów i właściwie krzyknęła to pod wpływem emocji i myśli, które kłębiły się w jej głowie. Fuuka z chęcią by to odkręciła, gdyby nie wymowne milczenie Ikutsukiego, które powiedziało jej wszystko.

Fuuka nigdy nie była nerwowa, jednak czuła, że to wszystko dla niej za wiele. Ikutsuki ich zdradził? Jak mógł? Był ich przyjacielem. To się Fuuce nie mieściło w głowie.

- Wszystko ci wyjaśnię… tylko się uspokój – powiedział, robiąc krok w jej stronę.

- Nie! Odsuń się! – powiedziała roztrzęsiona.

Fuuka wycelowała w niego rewolwerem. Nawet nie wiedziała, jak go używać. Zrobiła to pod wpływem emocji. Położyła trzęsące się palce na spuście. Była przerażona. To nie była dla niej codzienna sytuacja.

- Fuuka, odłóż broń. Nie rób czegoś, czego będziesz żałować – próbował ją uspokoić, podnosząc ręce w geście obronnym.

- Ja…

Fuuka przeważnie nie działała pochopnie, jednak teraz była zbyt przerażona, żeby myśleć logicznie.

- Odłóż broń i porozmawiaj ze mną – powiedział spokojnie.

- Mów – rozkazała, nie opuszczając broni.

To było dziwne. Chyba po raz pierwszy w życiu mówiła do kogoś tak stanowczym tonem. Po raz pierwszy miała nad kimś władzę.

- Nie zdradziłem SEES – zaczął. – Nie rozumiesz. Ja nigdy nie należałem do SEES. Jestem tu tylko i wyłącznie dla Kirijo.

- Ojciec Mitsuru chce, żebyś przyłączył się do Stregi? – Fuuka nie za bardzo rozumiała.

- Nie, robię to przez jej dziadka.

- Co? – Fuuka miała mętlik w głowie.

- Nie rozumiesz. Upadek jest tym, co uwolni nasz świat od zła… właśnie dlatego im pomagam. Bo wierzę, w to, co robią. Mamy taki sam cel. Zrozum mnie. Powinnaś… zwłaszcza ty.

- Ja?

- Tak, ty. Przecież zaznałaś tyle zła ze strony ludzi. Nawet twoi „przyjaciele" mają cię za nic. Nie doceniają cię. A to dopiero wierzchołek góry lodowej. Ta… Natsuki, tak? Najpierw się nad tobą znęcała, później zamknęła cię w Tartarusie. A teraz? Udaje twoją przyjaciółkę.

Fuuka zaczęła powoli opuszczać broń. On mówił to samo, co jej głos w głowie. Dziewczyna nie chciała w to wierzyć. To byli jej przyjaciele. Lubili ją. A przynajmniej chciała w to wierzyć.

- Fuuka – zaczął, podchodząc do niej. – Strega też taka jest. Oni też wiele przeżyli. Oni by cię zrozumieli.

- Co? - do Fuuki nie docierało, to co się właśnie działo.

- Dołącz do nas – powiedział z uśmiechem. – Masz taki sam cel, jak my. Jesteś młodą, inteligentną dziewczyną.

Zielonowłosa nawet nie zauważyła, gdy mężczyzna wyciągną jej rewolwer z dłoni.

- Fuuka – ciągnął – nadałabyś się.

Dziewczyna stała, jak wmurowana. Wciąż nie docierało do niej, to co się tu przed chwilą stało.

- Ja… ja nigdy… - zaczęła.

- Dlaczego, Fuuka? – przerwał jej. - Posłuchaj… usiądź – powiedział, wskazując na swoje łóżko.

Dziewczyna posłusznie usiadła na miękkiej, grubej kołdrze.

- Powiedz mi – zaczął, siadając obok niej – dlaczego nie? Dlaczego chcesz być wierna ludziom, którzy udają twoich przyjaciół. Możesz myśleć, że ja tego nie widzę, lecz się mylisz. Widzę, że czujesz się nie doceniana. Widzę, jak oni cię traktują. Fuuka, zasługujesz na coś więcej.

- To są moi przyjaciele. Kochają mnie – zaprzeczyła mało przekonująco.

- Bo tak mówią? – prychną. – Jesteś inteligentna i dobrze wiesz, jak wygląda prawda.

Jesteś nikim. Nikt cię nie kocha. Nikt cię nie…

- Nikt mnie nie potrzebuje – wymamrotała pod nosem.

Głosy w głowie to jedno, lecz gdy słyszysz coś takiego od człowieka, który jest twoim przyjacielem… to boli.

- Nie, Fuuka – dziewczyna usłyszała głos mężczyzny. – Strega cię potrzebuje. Oni są tacy, jak ty. Oni ci pomogą.

Dziewczyna przez chwilę zaczęła na poważnie to rozważać. Dlaczego Ikutsuki chciał ją w Stredze? Przecież mógł ją po prostu zastraszyć i kazać nic nie mówić innym. Może pod wpływem chwili uznał, że to najrozsądniejsze wyjście. Albo chciał wykorzystać sytuację. W końcu ten cały Takaya pisał, że brakuje im nowych członków.

- Ale ja nie wierzę w ten cały… Upadek. Bo to chyba, o to chodzi – upewniła się.

- Tak – powiedział lekko się uśmiechając. – Jednak skąd możesz wiedzieć, że w to nie wierzysz, skoro nawet nie wiesz do końca, o co chodzi?

Coś w tym było.

Fuuka posmutniała. Nie lubiła kłócić się z innymi i zawodzić ich oczekiwania. Jednak w tym wypadku musiała walczyć ze sobą, aby się z nim nie zgadzać. Kochała przyjaciół. Nie chciała ich zdradzać. Lecz z drugiej strony, Ikutsuki również był jej przyjacielem.

- To nie jest zdrada – powiedział mężczyzna. – SEES nawet nie wie o Stredze. Nic się nie stanie jeśli będziesz nam pomagać.

Fuuka spuściła głowę. Czuła się tym wszystkim zbyt przytłoczona.

- Posłuchaj – kontynuował Ikutsuki – normalnie nie proponowałbym ci dołączenia do Stregi. Jednak wiem, że tak byłoby dla ciebie najlepiej. Zaufaj mi.

Fuuka nie wiedziała, co powiedzieć. Ktoś proponował jej zdradę przyjaciół… to znaczy, to prawdopodobnie nie była zdrada. To znaczy… przyjaciel proponował jej zniszczenie świata, bo to chyba właśnie tym jest Upadek. Co więcej w głębi duszy Fuuce dziwnie podobał się ten pomysł. To znaczy, nie zniszczenia świata, tylko dołączenia do osób, które są takie, jak ona.

- Fuuka, proszę – ciągnął.

- Dobrze – zgodziła się.

Dziewczyna nie chciał tego powiedzieć. Jeszcze nie przemyślała całej sytuacji. Jednak zawsze, gdy ktoś mówił „Proszę" ona się zgadzał. To działało automatycznie. Nie panowała nad tym.

- Naprawdę? – zapytał z przyjaznym uśmiechem. – To cudownie, Fuuka. Zobaczysz, odmienisz cały świat.

- Tak, to cudownie – powtórzyła bezmyślnie Fuuka, do której wciąż nie docierało, to co zrobiła.

Dziewczyna spojrzała na potłuczony kubek, który wciąż leżał na podłodze.

- Przepraszam – powiedziała, wskazując na szkło.

Mężczyzna spojrzał we wskazanym kierunku.

- Nic się nie stało – machnął ręką. – Nie martw się. Ja to posprzątam, a ty może pójdź się przespać, bo wyglądasz na zmęczoną – powiedział zatroskanym tonem.

- Dobrze, dziękuję – mruknęła, wstając.

Gdy za dziewczyną zamknęły się drzwi do pokoju Ikutsukiego, zaczęła się kierować na schody prowadzące w dół.

Wciąż nie wierzyła w to co zrobiła. Choć Ikutsuki mówił, że to nie zdrada ona czuła, że jest inaczej. Wszystko wydawało się dla niej abstrakcyjne. Zdradziła… zdrada. Zdrada to coś, co Fuuce zawsze kojarzyło się ze spiskowaniem w opuszczonych miejscach. Spotykaniem się w środku nocy, aby przypadkiem nie zostać zauważonym. Tajnymi sygnałami. Nigdy nie pomyślałaby, że decyzję o zdradzie można podjąć pod wpływem chwili, przez przyzwyczajenie. A do tego w biały dzień, tuż pod nosem przyjaciół.

Dziewczyna nie do końca wiedziała na co się godzi i z czym to się wiąże. Wiedziała tylko, że teraz nie może powiedzieć przyjaciołom o Stredze, ani zdradzie Ikutsukiego.

Gdy Fuuka zeszła na dół, pierwszym, co zobaczyła były roześmiane twarze przyjaciół. Stanęła jak wryta. To nie był ten sam widok, co chwilę temu. Teraz była zdrajcą. Teraz była inną osobą.

To wydawało niszczyć niszczyć ideały, w które wierzyła i zaburzać jej mały świat.

- I co? – zapytała Mitsuru, zauważając przyjaciółkę. – Ikutsukiemu smakowała herbata?

- Tak – odpowiedziała niepewnie Fuuka.

Skłamała. Jednak to prawdopodobnie miało być pierwsze kłamstwo z wielu, które przyjdzie jej wypowiedzieć.