Celem Johna było wzlecieć jak najwyżej, odkąd tylko pamiętał. Kiedy wzbijał się w niebo, jedyne o czym mógł myśleć to jak bardzo kochał szum silników, drążek w swojej dłoni i to uczucie wolności, które temu towarzyszyło. Nic nie mogło się do tego równać i może dlatego jego związek z Nancy nie przetrwał. John nawet jej nie winił. Z jego miłością do latania nikt nie mógł wygrać.
Celem jego życia było wzbijać się i pokonywać kolejne granice. Podróż na Atlantydę było jedną z tych rzeczy, które wydały mu się naturalne.
A potem jego życie zyskało nowy cel. Był nim Rodney McKay.
