Nie rozumiał jakim cudem wylądowali w Afryce, ale to jak zawsze była wina Steve'a. Ściganie przestępców miało swoje granice. Na przykład kontynentalne. Gdyby ktoś spytał Danny'ego, powiedziałby od razu jak daleko ma ochotę jechać za jakimś dupkiem, który i tak bał się ich teraz tak bardzo, że szybko go mieli nie zobaczyć na Hawajach.
Steve tymczasem ostrzył nóż, co nigdy nie było dobrym znakiem.
- Popatrz w jego oczy. On się ciebie boi - powiedział Danny, bo jeśli guźce mogły mieć miny, ten z pewnością nie był szczęśliwy.
- Nie patrz obiadowi w oczy - warknął McGarrett i pewnie sądził, że daje mu kolejną lekcję przetrwania.
Danny cieszył się jedynie, że harcerkom z zastępu Grace zostało to odpuszczone. Pewnie płakałyby razem z nim. Guziec był przerażony.
- Zwierzęta zawsze się tak zachowują? - spytał niepewnie.
McGarrett spojrzał na niego jak na idiotę.
- Nie, chodzi mi o to, że zbliża się do nas surykatka z patykiem - rzucił.
