A/N Nowy fic! Jak zwykle komentarze i konstruktywna krytyka mole widziane! Zapraszam do lektury!
Charlotte
To był piękny dzień w Konohagakure. Było gorąco, wystarczająco wilgotno i, przede wszystkim, spokojnie. Wojna skończyła się niecałe pół roku temu, za co wszyscy dziękowali Kami i…. Rokudaime. To jego działania bezpośrednio doprowadziły do upadku Obito i jego szalonego i Zetsu również zostali pokonani niewiele później. Tylko Taka nie dawała Szóstemu spać spokojnie. Tylko Taka została nierozwiązaną sprawą z przeszłości. Mimo tego, że ANBU cały czas na nich polują, a i sam Hokage od czasu do czasu wyrusza z nimi, oni dalej pozostają w ukryciu. Jednak to nie jest to synonim pozostawania w cieniu. Bo tylko tego nie można im zarzucić. Z Pięciu Wielkich Krajów i pomniejszych państewek przychodzą wiadomości o działaniach bandy. Jednak nie zmienia to faktu, że to wyjątkowo piękny i wietrzny dzień, a Rokudaime zamiast pracować leży na kamiennej głowie ojca patrząc w chmury.
- NARUTOO!- usłyszał ładny, wysoki głos. Znał go doskonale. Kochał i równocześnie nienawidził jego właścicielki. Spojrzał w dół.
- Słucham?- miał ogromną nadzieję, że go nie usłyszy. Jednak kobieta była kunoichi, więc nie miała z tym problemów, a on bardzo nie chciał wracać do stosu papierów czekających w biurze.
- NATYCHMIAST SCHODŹ NA DÓŁ!- krzyknęła. Westchnął cierpiętniczo. Sakura stała się dla niego kimś takim jak Shizune dla Godaime. Chociaż jego prawą ręką i głównym strategiem został Shikamaru.- TSUNADE – SAMA WRÓCIŁA!
- Już schodzę!- zawołał podekscytowany.
Na tę wiadomość czekał od kilku dni. Tsunade wraz z Hinatą i Kibą, wyruszyli dwa tygodnie temu w celu przeszukania wszystkich znanych kryjówek Orochimaru. Misja miała na celu znalezienie jakichkolwiek wskazówek, gdzie może ukrywać się Uchiha Sasuke. Zeskoczył na nos Yondaime, a potem na ziemię, tuż przed Sakurą. Złapał ją za rękę i pociągnął w kierunku biura. Od czasu Inwazji Paina mieściło się ono po wschodniej stronie wioski, zaraz obok koszar i mieszkań dla joninów. Cóż, po śpiączce Piątej i nieszczęsnym wyborze Danzou na Hokage, mottem wszystkich było: Przede wszystkim ochrona Hokage! Nie można było się z tym nie zgodzić . Naruto odwrócił głowę do tyłu, wpatrując się błękitnymi oczyma w skołowaną dziewczynę. Nie codziennie ktoś łapie ją bezceremonialnie za rękę. Za to Uzumaki dostanie od niej w prezencie pięknego siniaka. Teraz jednak posłała mu pocieszający uśmiech. Znał go. Tak samo się uśmiechała po wyznaniu mu miłości w Kraju Żelaza i śmierci Nejiego. Wiedział, że czekają na niego złe wieści. Zacisnął zęby i zwiększył tempo. Skręcił w główną ulicę wioski. Jeszcze koło kilometra. Jeszcze 800 metrów. 500 metrów. 300 metrów. 100 metrów. Jest! Wpadł jak błyskawica do gabinetu, zupełnie zapominając o zdyszanej dziewczynie.
- Mów!- polecił.
- Żadnych śladów. Niektóre z eksperymentów Orochimaru przeżyły jednakże większość jest martwa. Ciała były świeże, ale nic nie powiedziały. Brak wskazówek i innych istot żywych.- Tsunade streściła. Naruto opadł na fotel za biurkiem i zamknął oczy. Westchnął.
- Dziękuję. To już nieważne. ANBU będzie dalej przeczesywało Kraj Ognia.
- Myślisz, że ukrywa się na naszym terenie?- zapytała zdziwiona Tsunade.
- Zakładam tę możliwość. Jednakże dzięki sojuszowi z resztą Wielkich Państw nie mamy do dyspozycji tylko ANBU Wioski Liścia. Inni Kage także wysłali swoje jednostki w celu przeszukania terenu ich krajów. Ta sprawa to teraz najwyższy priorytet.- odpowiedział poważnie.
- Zgadzam się, ale nie lepiej by nasi go znaleźli?- zaniepokoiła się różowo włosa.- Nie wiadomo co z nim zrobią, gdy złapie go ktoś inny.
- Nie o to się powinniśmy martwić.- wtrąciła Godaime. – Powinniśmy bać się konsekwencji. W przypadku złapania Taki przez inną wioskę niż Konoha, wszyscy Kage będą domagać się brania udziału w osądzaniu zatrzymanych.
- Zgadzam się z babcią.- oparł głowę na złączonych dłoniach, zupełnie nie zauważając czerwonej ze złości twarzy blondynki.
- Nie nazywaj mnie tak, szczylu!- rąbnęła go w głowę pięścią.
- Itai! Za co to było!- wrzasnął łapiąc się za pulsujące miejsce.
- Dobrze wiesz za co, bezczelny dzieciaku! Wielki Rokudaime się znalazł!- prychnęła obrażona.- Gdyby nie mój dobry humor przy wybieraniu zastępcy, to teraz stałbyś przed Kakashim!
- Dobra, dobra…. Uspokój się i pamiętaj, że to nowy budynek i nie potrzebuje dziur.- powiedział szybko spanikowany. Co jak co ale tych dwóch kobiet przebywających teraz razem z nim w pomieszczeniu wolałby nie denerwować. Zmienił temat.- Gdzie masz drużynę?
- Byli wyczerpani, więc ja się do ciebie pofatygowałam.- skrzywiła twarzy w grymasie niezadowolenia.- Jakby nie patrzeć jestem kapitanem i muszę złożyć raport. A w szpitalu na dodatek czekają na mnie pełne ręce roboty. Shizune mówiła mi o ostatnim wypadku Gai'a. Cały poparzony. Do tego będę potrzebowała Sakury.
- Jasne babciu! Bierz ją i niech Gai do nas wraca!- wykrzyknął uradowany.- Musi wrócić z całą swoją siłą młodości!
- I dlatego, że Lee ani Kakashi nie są w stanie wykonywać żadnych misji.- dodała cicho wkurzona Sakura.- Niech pani odpocznie, Tsunade – sama. Jutro zaczniemy operację.
- Doskonale! Możesz wracać do domu i się wyspać!- zwrócił się do starszej kobiety.
- Hai!- odpowiedziała i udała się do drzwi.
Odkąd blondyn objął jej urząd zamieszkała w domu jednorodzinnym niedaleko głównej bramy, razem ze swoimi uczennicami. Naruto razem z Kibą często żartowali, że urządzają tam sabaty i warzą trucizny. W takich chwilach tylko uśmiechały się tajemniczo i śmiały w duchu z ich głupoty. Nawet nie wiedzieli ile mają racji. Niebieskooki zdjął płaszcz Hokage i ubrał inny biały i długi.
- Nie zamierzasz zrobić tego o czym myślę, prawda?- zapytała przerażona kunoichi.
- Zamierzam i zrobię.- stwierdził dobitnie.
- Nie możesz! Jesteś przywódcą! Co gdy wioska zostanie zaatakowana podczas twojej nieobecności? Co gdy tobie się coś stanie? Piąta powierzyła ci to stanowisko, ponieważ ci zaufała! Kuso! Ona dalej ci ufa! Tak samo jak mieszkańcy!- krzyknęła, zrozpaczona. To musiało się skończyć. Dla dobra wioski i jego samego. Musi skończyć z tą żałobą.
- Nikt nas nie zaatakuje, dobrze wiesz. Zagrożenia zostały wyeliminowane. Co się ze mną stanie…- przestał mówić i popatrzył na stopy odziane w czarne sandały. Po chwili popatrzył smutno na przyjaciółkę.- To nieważne.
- A co z wioską? Co z ofiarą wszystkich shinobi, którzy polegli na polu bitwy? Jesteś Hokage i….
- Jestem Hokage!- krzyknął zgadzając się z tym i przerywając jej.- Jestem. I właśnie dlatego muszę to zrobić! To jest sprawa, którą muszę zakończyć! Ostatnie zagrożenie dla pokoju. Ostatnie zagrożenie dla spełnienia się marzenia Ero – Sennin'a i Nagato. Ostatnie zagrożenie dla mnie. Wiesz, że tylko on może mnie z tego wyciągnąć…- oparł czoło o ścianę. Sakura spojrzała na niego współczująco.
- Wiem, że ci ciężko. Nikt nie wie, jak się czujesz. Ale inni też stracili bliskich. Inni też stracili ukochanych.- zaczęła wolno kładąc mu rękę na ramieniu.- Pozwalałam na tą samowolkę ze względu na twoje uczucia. Prawie straciłam osobę bliską i wiem jak ciężko jest usiedzieć w miejscu. Ale, Naruto! On zginął siedem miesięcy temu! Daj mu odejść w spokoju! Myślisz, że Hinacie jest łatwo, gdy patrzy na twoją smutną twarz? Twarz na której kiedyś cały czas gościł uśmiech?
- Wybacz. – powiedział po chwili milczenia. Dalej patrzył na nią oczami pełnymi rozpaczy.- Ale nie mogę. Obiecałem Neji'emu dwie rzeczy. Pierwsza, że będę znowu szczęśliwy z kimś innym. Druga, że sprowadzę Sasuke z powrotem, nie bacząc na konsekwencje.
- A myślisz, że byłby szczęśliwy widząc jak narażasz życie na misjach ANBU? Jak płacisz najwyższą cenę wykonując misję?- spojrzał na nią. Płakała.- Ja także chcę, żeby wrócił! Ale nie chcę przy tym stracić ciebie!
- Wybacz.- powtórzył zdejmując ochraniacz z czoła i zakładając maskę lisa.- Mieszkańcy i inni shinobi są dla mnie najważniejsi, ale muszę dotrzymać słowa. Przynajmniej tej drugiej rzeczy, bo dobrze wiemy że zostaną starym kawalerem.- uśmiechnął się do niej smutno i przytulił.- Nie płacz. Kocham cię całym sercem i boli mnie każda twoja łza. Szczególnie ta wylana za mnie. Proszę, zawiadom Tsunade.
Uformował pieczęć i zniknął. Teleportował się do dzielnicy Hyuuga. Każda jego wizyta w tym miejscu przywoływała wspomnienia. Jego krótki, lecz namiętny związek z Nejim pozostawił ślad nie tylko w nim. Od tego czasu zmieniło się wiele rzeczy. Również między nim a kuzynką jego ukochanego. Stali się przyjaciółmi i nawet wyznanie miłości przez dziewczynę w czasie Inwazji Paina ich nie poróżniło. Skierował się od razu do głównego budynku. Hinata pewnie wypoczywała po misji, ale musiał się z nią pożegnać. Wszedł na podwórze.
- Hyuuga – sama- złożył ukłon w geście powitania w stronę trenującej najmłodszą córkę głowy domu.- Witaj, Hanabi.
- Szósty.- odwdzięczył się gestem.- Co tu robisz?
- Przyszedłem się pożegnać z Hinatą. Wyruszam.- zdjął maskę i odpowiedział stanowczo.
Od czasu pamiętnego egzaminu na chuunina, Hyuuga Hiashi stał się łagodniejszy. A jego stosunek do Naruto zmienił się diametralnie po ogłoszeniu przez jego bratanka, że są oni parą. Ku zdziwieniu wszystkich, zaakceptował to i dał im swoje błogosławieństwo. Po śmierci Neji'ego Naruto miał pełne wsparcie ze strony klanu. Jego głowa nie pochwalała misji blondyna, mimo iż ten powiedział ojcu Hinaty o swoim przyrzeczeniu. Za każdym razem, gdy spotkał Rokudaime namawiał go, by zaprzestał brać udział w poszukiwaniach razem z ANBU. Ucinał od razu takie rozmowy. Po pewnym czasie, nauczył się im zapobiegać. Teraz właśnie był taki przypadek. Starszy shinobi tylko westchnął.
- Wiem, że nie chcesz tego słuchać, ale skończ z tym.- brak reakcji.- Spójrz na Gai'a. Nierozsądnie zaczął poszukiwania na własną rękę i wpadł w pułapkę. Teraz leży w szpitalu cały poparzony.- wreszcie reakcja. Jednak nie taka jakiej się spodziewał po Hokage. Zamiast zrezygnowania oczy przepełniała mu radość i strach.
- Dzięki tobie, nie muszę iść i jednocześnie spełnię obietnicę. Potrzebna mi Hinata! Proszę, poślij po nią.- zrobił to co nakazał blondyn.- Drużyna Tsunade się myliła. Były wskazówki! Jednak dobrze zakamuflowane i trzeba dobrze znać Sasuke, żeby się domyśleć.
Ojciec z córką patrzyli na obłęd w oczach swojego przywódcy. Ten tylko uśmiechał się szeroko, szczerze pierwszy raz od śmierci Hyuugi, i przeskakiwał z nogi na nogę w zniecierpliwieniu. W końcu w drzwiach pojawiła się zaspana czarnowłosa. Zaskoczył ją widok przyjaciela ubranego w płaszcz ANBU i z maską w dłoni. Podbiegł do niej zanim zdążyła wypowiedzieć słowo.
- Hinata! Mów natychmiast w jakim stanie były ciała. Spalone, zwęglone, pocięte? Przy okazji powiedz o ich przewodach czakry!
- Ja… um… - zaczęła cicho na skutek tak gwałtownego wybuchu. Jednak cieszyła się. To był stary Naruto.- Zwęglone na końcach kończyn, oczy wywrócone białkiem na zewnątrz. Sieć czakry poprzerywana w niektórych miejscach. Najgorsze szkody w częściach zwęglonych.
- Tak jak myślałem…. Najświeższe ciało! Jak świeże, gdzie i ile drogi stąd? Szybko!- ponaglił dziewczynę.
- Dwa dni. Północna kryjówka, tydzień z tego miejsca. Im dalej szliśmy tym ciała były starsze.
- Shimatta!- zaklął.- Hyuuga – sama. Potrzebuję tyle ludzi ile się da. Nie do walki, a obserwacji. Hinata i Hanabi. Wy udacie się do domów wszystkich znanych wam shinobi i poinformujecie o pierwszym stopniu zagrożenia. Za dziesięć minut wszyscy, bez wyjątku, mają stawić się na dachu budynku Hokage. Ja idę po Sakurę i babcię ustalić plan działania. Ani minuty później zrozumiano?
- Hai!- wszyscy krzyknęli i ruszyli w swoje strony.
