Notatka odautorska: Inspirowane serialami dokumentalnymi z udziałem prof. Briana Coxa. Ostatni kontakt z fizyką miałam jakieś 10 lat temu, więc za nieścisłości przepraszam. Do słuchania w tle polecam album Carbon Based Lifeforms - "World of Sleepers"


Abiogeneza

Za oknem sypialni znów ktoś urządził dyskotekę świateł. Pierwszą noc usprawiedliwiła autami parkującymi i ruszającymi spod jej bloku. Po drugiej nocy zwaliła winę na sąsiadów. Przyjaciele jej chłopaka ustatkowali się nieco w ciągu ostatnich lat, jednak w dalszym ciągu stać ich było na geekowskie szaleństwa. Mogli ustawić na dachu rzutnik i grać w szachy 3D zielonymi pionkami utworzonymi z laserowych promieni. Albo Howard testował nowego drona zaglądającego ludziom do mieszkań.

Wzdrygnęła się na samą myśl i zerwała się z łóżka by szczelnie zaciągnąć zasłony.

Na trzecią noc Penny zaprosiła Leonarda. Fajerwerków nie było. Tych za oknem również. Poczuła się prawie zawiedziona.

Za to czwartej nocy…

- Obudź się.

Penny przeciągnęła się i przewróciła na drugi bok. Pewnie coś się jej wydawało. Może jakiś zaczątek snu pozostawił po sobie zamglone wrażenie.

- Obudź się.

Otworzyła szeroko oczy. To już nie żarty. Na moment wstrzymała oddech kalkulując, ile sekund jej zajmie dobiegnięcie do komody w salonie, na której zostawiła kij bejsbolowy.

- Jeżeli N… - coś wyszeptało jej do ucha - … równa się R… pomnożyć przez fp… pomnożyć przez ne… pomnożyć przez fl… pomnożyć przez fi… pomnożyć przez fc… pomnożyć przez L…

Światła za oknem pulsowały łagodnie. Po jaśniejszym rozbłysku dziwny głos ucichł.

Penny zapaliła nocną lampę, przeszukała sypialnię na obecność ukrytych głośników, przyniosła kij bejsbolowy i przezornie schowała go pod łóżkiem tak, by był w zasięgu ręki. Na wszelki wypadek odłączyła laptopa z gniazdka i dodatkowo wybrała baterię.

Uspokojona ponownie położyła się spać.

- Obudź się.

Szept nie pochodził z żadnego konkretnego kierunku.

- Obudź się.

Ciężko byłoby określić, czy głos dukający pojedyncze litery należy do kobiety czy do mężczyzny. Gdyby wypiła wieczorem więcej wina lub wróciła z pracy bardziej zmęczona, pewnie nie usłyszałaby go w ogóle i w spokoju przespała całą noc.

- Jeżeli N… równa się R… pomnożyć przez fp… pomnożyć przez ne… pomnożyć przez fl… pomnożyć przez fi… pomnożyć przez fc… pomnożyć przez L…

Wygląda na to, że aby nie zwariować, powinna częściej spotykać się z Leonardem.

Licząc na to, że zmiana otoczenia wpłynie pozytywnie na jakość nocnego odpoczynku, Penny postanowiła na kolejny wieczór się wprosić do sąsiadów. Tak się złożyło, że Wolowitzowie mieli inne plany. Nowy eksperyment Amy wszedł w decydującą fazę i od kilku dni żyła w laboratorium. Wobec powyższych okoliczności w mieszkaniu sąsiadów zastała jedynie Raja, Leonarda i oczywiście Sheldona. Pograli trochę w stare gry konsolowe, zjedli kolację, a potem Leonard i Raj zaczęli opowiadać sobie dowcipy z motywem „Twoja stara…". Po klingońsku. Oczywiście Sheldon musiał krytykować ich wymowę i gramatykę.

Penny wsłuchała się w szybki oddech swojego chłopaka. Znów bez fajerwerków, ale przynajmniej on był tej nocy szczęśliwy. Podciągnęła kołdrę pod brodę i popatrzyła w ledwie widoczny w półmroku sufit. Miała minutę zanim Leonard zaśnie.

- Leonardzie… - zawahała się – Co to znaczy, kiedy N równa się R?...

- Co?...

Dźwięk, który wydobył się z gardła jej chłopaka mógł brzmieć jak prośba o powtórzenie.

- Jeżeli N równa się R razy fp… - zaczęła jeszcze raz.

- Znowu coś podpatrzyłaś na tablicach Sheldona? – wymruczał Leonard – Nie zaprzątaj swojej pięknej główki jakimiś głupstwami… Gdyby konstruował broń masowej zagłady, rozpoznałbym…

Objął ją ramieniem i na ślepo ucałował w skroń.

Penny wyślizgnęła się z jego objęć. Wymacała swoją bieliznę i bluzkę.

Leonard poruszył się niespokojnie.

- Idę tylko do łazienki, kochanie. Śpij.

W salonie wciąż tliło się jedno światełko. Sheldon siedział wyprostowany przy biurku na optymalnie ustawionym krześle a jego palce niemal bezszelestnie śmigały po klawiaturze laptopa.

- Skarbie, od kiedy to zarywasz nocki? – zagadnęła go wesoło.

Nie zareagował, ale zaczął jakby intensywniej uderzać w klawisze.

- Co robisz? – podeszła bliżej i z ciekawości zajrzała mu przez ramię.

Monitor wypełniały rzędy cyfr i dziwnych znaków przedzielone akapitami wyjaśnień tak skomplikowanych, że wyglądały jak napisane w obcym języku. Naukowcy, a w szczególności jej szaleni fizycy, zamieszkiwali inny świat, oparty na innych wartościach. Nic dziwnego, że stworzyli i własne słownictwo opisujące go.

Penny była zaledwie gościem z głębokiej prowincji stojącym w pałacowym przedpokoju z oczami jak spodki i szeroko rozdziawioną buzią czasem zachwycona, częściej nie rozumiejąca majestatu wszechświata.

Sheldon rzucił jej z ukosa krytyczne spojrzenie trwające ułamek sekundy.

- Twoja skłonność do zaspokajania cielesnych żądz zaburza mój rytm dobowy.

- Och, przecież daliśmy ci przepisowe 12-godzinne ostrzeżenie – przypomniała mu.

- A mimo to nie zdążyłem się ewakuować – westchnął.

Penny wyczuła, że nastrój jej przyjaciela dzięki tej wymianie zdań poprawił się. Przynajmniej przestał poświęcać całą uwagę laptopowi.

Teraz byłaby dobra okazja by go zapytać. Wiedziała, że nie zwariowała. Wciąż uważała się za najbardziej normalną z całej grupy. Sheldon nie powiedziałby jej, że ma przywidzenia albo, że coś jej się tylko przyśniło. Co prawda od początku uważał ją za idiotkę, ale tylko dlatego, że w jego oczach wszyscy ludzie, oprócz niego, byli idiotami.

- Wiesz…

- Wiem wszystko, co jest najważniejsze – wtrącił się mechanicznie.

Penny przewróciła oczami.

- Ostatnio przydarzyło mi się coś dziwnego – nie chciała wdawać się w szczegóły – Pewnie pomyślisz, że wariatka ze mnie.

Zaśmiała się nerwowo i przeczesała ręką włosy. Na pewno tak wyglądała o tej porze.

Sheldon zaprzestał pisania. Odwrócił się w jej kierunku i ułożył dłonie na kolanach niczym grzeczny chłopczyk z katolickiej szkoły.

- Penny – popatrzył jej prosto w oczy – Jesteś najbardziej rozsądną i najmocniej stąpającą po ziemi osobą, jaką znam.

- Okay – powiedziała powoli – W porządku…

Tak rzadko słyszała z jego ust komplementy, szczególnie pod swoim adresem, że nie wiedziała, jak je odbierać.

Podeszła do jednej ze stojących w roku salonu białych tablic i chwyciła flamaster. Za jej plecami rozległ się ostrzegawczy syk przyszłego noblisty.

- Spokojnie. Niczego nie wytrę i nie narysuję uśmiechniętych buziek – zapewniła.

Znalazła kawałek pustego miejsca i zaczęła pisać. Coś, co nie pozwalało jej poprzedniej nocy zasnąć, powtarzało dziwną formułę tyle razy, że ostatni debil by zapamiętał.

Wyczuła, że Sheldon przemieścił się w jej kierunku. Stanęła z boku, by mógł lepiej widzieć jej skromne zapiski.

- Co to znaczy? Jeżeli N równa się R* razy fp razy ne razy fl razy fi razy fc razy L, to…?

- …to znaczy, że nie jesteś sama – dokończył z powagą.