Disclaimer: Wszyscy bohaterowie należą do J. K. Rowling.

To miał być najgorszy dzień w jej życiu… Przeciągnęła się w swoim łóżku i po chwili z trudem wstała. Szybko poszła do łazienki - jej koleżanki spały, a przecież nie będzie to trwało wiecznie, prawda? Zawsze, gdy tylko miały okazję, próbowały jej przeszkadzać w taki sposób, by nic nie mogła im udowodnić. Niestety często im się to udawało. Kiedy się budziły i zauważały, że jeszcze się nie myła, wykorzystywały to i jedna z nich zajmowała łazienkę aż do końca śniadania (a jednocześnie do chwili przed początkiem lekcji), podczas gdy druga szła do Wielkiej Sali zjeść posiłek, biorąc na wynos porcję dla przyjaciółki. Tak, Hermiona miała ciężkie życie w Hogwarcie. Co prawda miała przyjaciół, ale… No właśnie - ale. Kiedy ktoś próbował ją skrzywdzić, nie robili nic, by jej pomóc. Cicho westchnęła, chcąc wyprzeć z głowy te bardzo nieprzyjemne myśli. Szybko się umyła, ubrała i wzięła torbę. Dopiero na zewnątrz dormitorium odetchnęła z ulgą - na forum szkoły nic jej nie zrobią.

Niemalże wbiegła do Wielkiej Sali, nawet nie próbując ukryć, że się spieszyła. Wyjęła ze swojej torby opasłą księgę i zaczęła ją z zainteresowaniem czytać, ignorując pogardliwe spojrzenia niektórych. Nie obchodziło jej to. Obok niej ludzie rozmawiali, ale ona tak nie chciała i nie potrafiła. Po skończonym posiłku wstała od stołu i wyszła z sali odprowadzona oszczerstwami. Zgarbiła się. Tego już nie potrafiła zignorować. Całe szczęście, że panowała nad sobą na tyle, by nie płakać w obecności wszystkich… Mogła sobie na to pozwolić tylko, gdy nikt nie patrzył.

Później tego dnia, tuż po końcu lekcji eliksirów, zaczęła zbierać swoje rzeczy. Nie spieszyła się, wolała nie zwracać na siebie uwagi. Poczekała, aż wszyscy uczniowie wyjdą, a potem z pochyloną głową ruszyła do drzwi. Bardzo ją zaskoczyło, kiedy profesor zwrócił się do niej:

-Chodź tu!

Rozejrzała się dookoła, ale nikogo oprócz niej i Severusa Snape'a nie było w klasie. Drżącym palcem wskazała siebie i spojrzała na profesora pytająco. Chociaż wystarczyło jej odwagi tylko na chwilę, on zauważył jej nieme pytanie i skinął głową.

-Tak, ty.

Podeszła do niego i bardzo cicho, niemal niesłyszalnie zapytała:

-Czy zrobiłam jakiś błąd w wypracowaniu? - Nie potrafiła znaleźć innego wytłumaczenia.

-Nie. Nie wszystko kręci się wokół nauki. Wiesz, że mamy wojnę, prawda?

-Tak. Ale co ja mam…

-Milcz! Dumbledore kazał mi się Tobą zająć, ale według mnie to bezsensowne. Zachciało się staruchowi kolejnego szpiega. - powiedział zgryźliwie.

-Ja? Szpiegiem? Jakim cudem? Przecież nie jestem czystej krwi! - wykrzyknęła dziewczyna nagle zapominając o swoim strachu przed nauczycielem i lekkiej depresji, w którą od pewnego czasu wpadała.

Profesor spojrzał na nią z nagłym zainteresowaniem. Może jednak przetrwały pewne okruchy tej niegdyś tak wojowniczej i odważnej dziewczyny? Postanowił, że jej powie. Tak, czy tak to pomysł tego idioty, Dumbledore'a, więc będzie na kogo zwalić winę. Z tą pocieszającą myślą rzekł:

-Jesteś córką Voldemorta.

-Co?!

Postanowił wybaczyć jej to karygodne zachowanie w stosunku do nauczyciela - w końcu miała dość poważny nowy problem na głowie. Stwierdziwszy, że mogłaby pomyśleć, że on - Severus Snape ma serce był nie do zniesienia, toteż powiedział:

-Tom Marvolo Riddle, Voldemort, Voldi - jak go niektórzy głupcy nazywają - i wreszcie, Czarny Pan, jak każe się nazywać swoim pupilkom, jest twoim ojcem. Zrozumiałaś?

-Nie! - wrzasnęła.

-Nie? - zapytał zdziwiony.

Na krótką chwilę zamienili się swoimi normalnymi zachowaniami. Wrzasnęła po raz kolejny "NIE!" zanim on zdążył wlepić jej szlaban, okrzyczeć czy odjąć gigantyczną ilość jej domowi, czyli dość szybko.

-T-to niemożliwe... - udało jej się wyjąkać, po czym wybuchła płaczem.

Nauczyciel zamrugał ze zdziwieniem. I on będzie musiał z nią pracować…? Czy musi zachowywać jak opętana hormonami nastolatka? Westchnął. W końcu jest nastolatką… "Nie ma to jak pomysły Dumbledore'a…" - pomyślał z ironią.

-Jak widać, nie.

-W takim razie jak… - zaczęła zadawać pytanie, na które nie znał odpowiedzi i szczerze mówiąc raczej nie będzie się starać znaleźć odpowiedzi.

-Nie wiem. To będzie jedno z zadań wyznaczonych przez Zakon dla ciebie. - warknął, licząc, że dziewczyna zamilknie, a najlepiej wyjdzie.

Miał wyjątkowe szczęście - jego pragnienie się spełniło. To jeszcze bardziej go zdziwiło - zwykle gadatliwa i ciągle zadająca pytania dziewczyna tak po prostu, po cichu przyjęła do wiadomości, że jest córką bardzo potężnego czarnoksiężnika? Coś mu się tu nie zgadzało, jednak nie zamierzał odkrywać co.

Dziewczyna po wyjściu z sali poczuła, że jest na granicy wybuchu płaczem. Dlaczego to spotkało właśnie ją? Przecież jest tyle Śligonek, które chcą się spodobać Malfoy'owi, a to na pewno by im pomogło… Próbowała się opanować, ale to było silniejsze od niej - zaczęła płakać. Z przerażeniem zauważyła, że jest na tłocznym korytarzu. Szybko zasłoniła usta, z których wydobywał się dźwięk, lecz nie dało to wiele. Czując na sobie spojrzenia większości osób na korytarzu, zaczęła biec. Próby uspokojenia się spełzły na niczym. Bo jak się uspokoić, kiedy wszyscy się na ciebie gapią? Musiała znaleźć jakieś odosobnione miejsce, w którym nikt jej nie usłyszy i nie zobaczy. Skierowała się w stronę dworu. Był wczesny wrzesień, więc większość uczniów próbowała na nowo przyzwyczaić się do nauki po dwu miesięcznych wakacjach. Miała szczęście - nikogo nie było. Dzień był już typowo jesienny (deszczowy, nieprzyjemny i odpychający) i było dość chłodno. Temperatura szybko dała jej o sobie znać. Nie wzięła nic do okrycia się, ponieważ musiałaby przejść przez całą szkołę i do swojego dormitorium. Jej koleżanki na pewno już były w pokoju wspólnym domu lwa, a gdyby ją zobaczyły… Aż się wzdrygnęła. Zaczynała mieć dość takiego życia. Od dawna żałowała, że poszła do szkoły magii, dlatego że jej pochodzenie dawało jej o sobie znać na każdym kroku. W pewnej chwili zdała sobie sprawę, że już tak nie będzie. Jest córką Lorda Voldemorta, do cholery! Z satysfakcją uniosła wyżej głowę. Nie da się tak łatwo. Będzie musiała wykorzystać swoją nową szansę. Od czego by tu zacząć? Nie wiedziała. Po raz kolejny westchnęła. Przecież nie może tego ogłosić całej szkole… Jej ojciec (wzdrygnęła się myśląc tak o nim) nie może jeszcze o tym wiedzieć, ponieważ dawno by była pod jego opieką - na pewno ma koneksje. Przygryzła wargę. Co ona zrobi?! Nagle cała sytuacja ją przytłoczyła. Zwinęła się w kłębek i zaczęła cicho szlochać.

Po pewnym czasie uspokoiła się. Jej emocje nadal były bardzo rozchwiane, ale już prawie wróciły do normalnego stanu. Niedługo później zaczęła myśleć trzeźwo. W duchu skarciła się za takie dziecinne zachowanie. Przecież przez to jej życie będzie zagrożone! Nie może tego zacząć wykorzystywać, ponieważ to niehonorowe! Jest Gryfonką, to, że nagle zdała sobie sprawę czyją jest córką, to nie zmienia jej i jej cech czy odczuć! Swoją drogą, będzie musiała sprawdzić, czy Snape się z niej nie nabijał - to pewnie jest głupi żart Śligonów, którzy wciągnęli niego swojego opiekuna. To znacznie bardziej prawdopodobne. Tak, tak właśnie zrobi. Gdyby ktoś był obok niej, zauważyłby, że czuje coraz większą pewność siebie. Skoro Voldemort o niej nie wie, a wszyscy którzy wiedzą (a najwyraźniej jest takich osób sporo, skoro mówi jej o tym jej profesor od Eliksirów) udają, że tak nie jest, to ona też będzie udawała! Może po jakimś czasie, odkryje, że to wszystko było snem? Miała na to wielką nadzieję. Czując, że jej wszystkie mięśnie zdrętwiały, podniosła się ociężale. Hermiona Granger skierowała się do biblioteki, żeby jak co dzień odrobić wszystkie lekcje zadane przez nauczycieli.