Rozdział 1
Osiemnastoletnia Hermiona Granger siedziała samotnie w przedziale Hogwart Express. Właśnie jechała na swój siódmy rok nauki w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Wspominała wszystkie swoje lata nauki w tej szkole, oraz nie dawno zakończoną wojnę. Jak to zawsze w bajkach bywa, dobra strona zwyciężyła. Jednak wojna niesie ogromne straty po obu stronach frontu. Zginęło tysiące czarodziei raz mugoli, również najbliższych Hermiony. Każdego dnia ich wspominała. Jej rodzice, Ron, Tonks, Padma, Lavender, Cho….
Zmarłych było dużo więcej , Jednak te osoby były najbliższe jej sercu. Codziennie budziła się z krzykiem z koszmarów, które chociaż każdego dnia inne, miały jeden motyw przewodni. Zmarli. Jednego dnia Ron błagający ja o drugą szansę, ginący chwilę później od Avady posłanej przez Scabiora. Następnej nocy Lavender patrząca na nią wzrokiem błagającym o pomoc. Sekundę później Greyback rozszarpywał jej gardło.
Rozmyślania szatynki przerwał melodyjny głos.
-Witaj Hermiono! Możemy się przysiąść? Wszędzie jest straszny tłok- zapytała z lekkim uśmiechem Luna Lovegood. Za nią stał nieco zmieszany Neville.
-Jasne, siadajcie. Harry i Ron też pewnie nie będą mieli nic…-powiedziała odruchowo i gwałtownie przerwała.- Przepraszam- mruknęła.
Wciąż nie mogła przyzwyczaić się, że w tym roku dwójka Gryfonów nie będzie razem z nią uczęszczać do Hogwartu. Luna spojrzała na nią ze współczuciem. W jej oczach lśnił smutek.
-Wciąż nie ma żadnych wieści?- zapytał Neville.
Hermiona pokręciła przecząco głową. Od razu wiedziała o co chodzi Gryfonowi.
Otóż kilka dni po ostatecznym pokonaniu Voldemorta, Harry zaginął. Zostawił jedynie list, wyjaśniający swoje odejście. Nie mógł pogodzić się ze śmiercią tak bliskich mu osób, szczególnie swojego najlepszego przyjaciela. Nikomu nic nie powiedział, z nikim się nie pożegnał. Widocznie uznał, ze tak będzie lepiej, lecz Hermiona czuła się jakby straciła dwójkę najlepszych przyjaciół, zamiast jednego. Niby członkowie Zakonu, którzy ocaleli po bitwie cały czas go szukali, lecz Gryfonka wiedziała, że jeśli Harry nie zechce to nie wróci.
- Wydaje mi się, że za szybko to oni go nie znajdą- powiedziała.
Słysząc smutek w głosie Hermiony, Luna szybko postanowiła zmienić temat.
- A co słychać u Ginny?- zapytała.
- Wciąż nie chce z nikim rozmawiać, nie wraca do Hogwartu.
Po śmierci Rona i wyjeździe Harrego rudowłosa zupełnie się załamała. Nie wychodziła ze swojego pokoju, nie rozmawiała z nikim poza Hermioną i pania Weasley. Nikt nie wiedział, jak jej pomóc.
Jakąś godzinę później Hermiona słuchała opowieści Nevilla o wakacjach, które spędził z babcią we Włoszech. Zbliżali się już do Hogwartu, więc cała trójka miała na sobie szkolne szaty. Słuchając Nevilla myślała o swoich wakacjach. Spędziła je w Norze, próbując uporać się ze śmiercią Rona i rodziców. Mimo, że wciąż za nimi tęskniła i nie umiała powstrzymać łeż na myśl o swoim dzieciństwie spędzonym z rodzicami lub o przekomarzaniu się z Ronem, była w zdecydowanie lepszym stanie niż wcześniej.
- Hermiona, czemu się nie odzywasz? Coś się stało? Może dopadły cię gnębiwtryski?- zapytała Luna.
Przynajmniej ona się nie zmieniła pomyślała szatynka i uśmiechnęła się do Krukonki.
- Nie, Luno. Wszystko w porządku. A tobie jak minęły wakacje?- zapytała.
- Bardzo dobrze, większość czasu spędziłam w domu z tatą i pomagałam mu z Żonglerem. Chcesz zobaczyć najnowszy artykuł?- zapytała z lekkim uśmiechem.
- Nie dziękuje, może później. Zastanawiam się tylko, kto w tym roku będzie nas uczył OPCM-u. Babcia ci cos o tym mówiła, Neville?
- Nie, nawet nie wspominała. Hej, już dojechaliśmy!- powiedział podekscytowany.
Tak właśnie rozpoczął się siódmy rok Hermiony w Hogwarcie.
