tytuł: Uderz w stół, a nargle się odezwą
autor: euphoria
fandom: HP
pairing: Dudley/Luna
Info: Promptobranie 2014 / I.37 / drabble na słów 100 bez tytułu
Harry do końca nie wiedział co o tym myśleć. W zasadzie to na pewno była jego wina, ale jakoś też nie potrafił sobie pluć w brodę. Tym bardziej, że przerażona mina ciotki Petunii sprawiała mu niesamowitą satysfakcję.
Luna wskazała swoim długim palcem w kierunku mikrofalówki i spytała zainteresowana:
- Czy tu także mieszkają mugole?
Dudley wyszczerzył się szeroko, obejmując ją mocno ramieniem.
- Ależ skąd, kochanie. Tego urządzenia używamy do podgrzewania potraw – wyjaśnił jego kuzyn z cierpliwością, której Harry nigdy by się po nim nie spodziewał.
- To twoja wina – warknął wuj Vernon.
Harry wyszczerzył się naprawdę szeroko, spoglądając na zakochaną parę.
- Wiem – odpowiedział z rozbrajającą szczerością.
ooo
Kiedy zaprosił na swoje dwudzieste urodziny kilku przyjaciół, nigdy nie sądził, że Dudley pojawi się na progu jego mieszkania z prezentem w dłoni. Najwyraźniej jednak jego kuzyn postanowił zakopać topór wojenny albo wuj Vernon usłyszał o skrytce w Gringotcie, którą zostawili Harry'emu rodzice. Cokolwiek by to nie było, butelka wina nie zmarnowała się tego wieczoru, a Luna znalazła adoratora. Dudley bowiem nie opuszczał jej nawet o krok.
Harry początkowo obawiał się, że drogi kuzyn dostanie rozstroju nerwowego na widok magicznych przejawów czarodziejskiej natury gości, ale Dudleyowi chyba umykał ten aspekt, gdy Luna tłumaczyła mu swoje postępy w badaniach nad narglami.
- On jej wierzy w każde słowo – stwierdziła zszokowana Hermiona.
Harry wzruszył ramionami. W końcu nie był to do końca jego problem. Dudley był już w zasadzie dorosły
- Czy to takie złe? – spytał.
Hermiona zmarszczyła brwi, ale nie odpowiedziała. Podniósł zatem do góry kieliszek.
- Wypijmy za nowe znajomości – odparł i jego przyjaciółka przewróciła oczami.
ooo
Hermiona uważała, że to poroniony pomysł, ale Dudley mimo wszystko nie uciekł z domu Lovegoodów, chociaż wyglądał przez cały czas na przerażonego. Szczególnie, gdy okazało się, że ojciec Luny akurat niedawno zakupił szczenię trójgłowego psa, aby strzegło posiadłości.
- Do której głowy mam mówić? - spytał spanikowany kuzyn i Harry uśmiechnął się wrednie.
- Do żadnej, kochanie. On reaguje na grę fletu - wyjaśniła Luna po czym wzięło do rąk skrzypce.
Po pierwszych nutach Dudley zaklaskał niezwykle przejęty.
- Rodzice będą wniebowzięci. Musimy spotkać się u nas w domu - powiedział jego kuzyn i Harry wiedział, że Dudley wpadł naprawdę głęboko.
Wątpił też w wielką radość Dursleyów.
ooo
Petunia Dursley wpatrywała się tępo w Lunę, która uśmiechała się szeroko. Wyglądała całkiem normalnie, ale nikt w pomieszczeniu nie dał się zwieść. Dursleyowie reagowali niemal alergicznie na wszystkie przejawy magii, nawet jeśli chodziło o magiczną osobowość.
- Czy nie mają państwo problemów z narglami? - spytała uprzejmie Lovegood.
- Myślisz, że mogłabyś prowadzić badania w naszym domu? - ucieszył się Dudley ku przerażeniu rodziców. - Znaczy w naszym świecie, miałem na myśli nasz świat powtórzył chłopak i Harru miał ochotę uderzyć się w czoło.
- Na pewno mamy problemy z narglami. Mama opowiadała, że ma okropne migreny… - zaczął Dudley.
- Już mi przeszły - wtrąciła Petunie piskliwym głosem.
ooo
- Wyślę do ciebie sowę - obiecała Luna, podchodząc do kominka.
Harry ruszył ze swojego miejsca bezstronnego obserwatora, ale coś mówiło mu, że nie zdąży. Faktycznie Lovegood spojrzała zdezorientowana na brak proszku.
- Nie macie sieci Fiuu? - spytała dziewczyna.
Dudley zamrugał równie zaskoczony co ona.
Vernon Dursley westchnął, gdy jego żona zakryła oczy.
- W tym domu, aby wejść, pukamy do niego, a nie wyskakujemy z cudzych kominków - warknął wuj, ale Luna nie wyglądała na przerażoną.
- Och - wyrwało się jej z ust, po czym zwinęła swoją dłoń w pięść i lekko puknęła płytki kominka. - Nie działa - stwierdziła ponad wszelką wątpliwość.
- Kosmitka - jęknęła Petunia Dursley.
ooo
- Ciebie to naprawdę bawi - stwierdziła z wyraźną naganą Hermiona znad filiżanki z herbatą.
- No musisz przyznać, że szczęście Dursleyów jest niebywałe. Tysiące osób w czarodziejskim świecie, a oni zostaną spokrewnieni z Lovegoodami. A sądzili, że to ja jestem nienormalny.
Hermiona zmarszczyła brwi, jakby cała ta sytuacja wcale jej się nie podobała.
- Luna jest bezpieczna. Dudley o to zdba. Wiesz, co powiedział Petunii, gdy ta nazwała Lunę kosmitką? – spytał Harry retorycznie. – Kosmici nie pukają dwa razy – poinormował ją i wybuchnął śmiechem.
- Przejął od niej sposób i system argumentacji - zauważyła Hermiona uśmiechając się jakoś dziwnie.
- To dobrze? - zaniepokoił się Harry.
- To miłość - odparła jego przyjaciółka.
