Był ładny, słoneczny dzień w Tokio. Dochodziła 10.00 , więc ulice były w miarę puste i spokojne. Ptaki ćwierkały i cieszyły się słońcem w pobliskim parku, a ze szkoły podstawowej naprzeciw parku słychać było śmiechy dzieci bawiących się na placu zabaw. Tylko jedna rzecz psuła ten piękny krajobraz. Był nią siedemnastoletni blondyn w rozpiętej koszuli, z kanapką zębach i plecakiem na ramieniu. Zaspał i biegł teraz na lekcje, potrącając po drodze bogu winne staruszki z zakupami. Chodził do liceum Konoha, placówki zupełnie różniącej się od innych. Pierwszą ważną różnicą było to, że uczniowie mieli mało lekcji za to jedna trwała jedną godziną zegarową, a dyrektorka zamiast pracować piła sake i nie miała oporów, by częstować nią swoich „słodkich podopiecznych". Dzisiaj błękitnooki miał sześć lekcji: wf, wf, matmę, japoński, japoński i informatykę. Chociaż na wf nie chodził już miesiąc z powodu zwolnienia lekarskiego.

Lekcje zaczynałem o 7.50, jednakże matematyka rozpoczynała się dokładnie o 10.00. NIE MOGŁEM się spóźnić na tą lekcję. Nie, jeśli chcę przeżyć… eee to znaczy zdać. Przełknąłem ostatni kęs kanapki, poprawiłem plecak i potrącając jeszcze jakieś dziecko wieku wczesnoszkolnym po drodze wpadłem z hukiem do klasy.

-Pan Uzumaki wreszcie się raczył pojawić.- wysyczał złowrogim tonem mój mat-fiz nauczyciel.- Do tego prawie nagi i bez kompletnego mundurka.

Mój wzrok przeniósł się z sensei na mojego chłopaka. Tak, tak, jestem gejem. I co z tego? Wszyscy w szkole o tym wiedzą, chociaż Gaara nie lubi okazywania publicznie uczuć. Jednakże w tej chwili to nie jest ważne bo, jego mina dorównywała tej Uchihy z domieszką zazdrości. Świetnie. Spojrzałem po klasie. Dopiero teraz zauważyłem zszokowane miny moich przyjaciół. Neji i Hinata. Mimo, że są rodziną to są także parą. I choć nie jest to ogólnie tolerowane, to jednak w ich klanie tak się dzieje od wieków. Widziałem jak brunet zasłania oczy ręką czerwonej kuzynce. Kiba trząsł się ze śmiechu, a Sai i Shikamaru robili to co zwykle – mieli wszystko w dupie, za co byłem im dozgonnie wdzięczny. Dopiero zwróciłem uwagę na siebie i zrozumiałem słowa tego dupka i wściekłość Gaary. Miałem rozpiętą koszulę, a pod nią nagą skórę. Nie, żebym był gruby ale nie muszę się chwalić wszędzie brzuchem. Wytrzeszczyłem oczy ze zdumienia i zarumieniłem się. Szybko zapiąłem jej guziki. Jeszcze tylko ten pieprzony krawat….

-Pała za spóźnienie Uzumaki i nawet nie próbuj wyciągać swoich rzeczy. Do tablicy!- zarekomendował patrząc z dziką przyjemnością na moje, niezbyt ciekawe, oceny w dzienniku. – Jeśli wykonasz zadanie nr 20 prawidłowo siadasz i nie ma kartkówki, jeśli źle dostajesz kolejną jedynkę i klasa pisze z tobą. Do roboty!- krzyknął, a ja podszedłem sztywno do tablicy, śledzony trzydziestoma parami oczu.

Zupełnie nie wiedziałem jak się do tego zabrać. Mimo, że był to już kwiecień drugiej klasy, wiedziałem tyle samo co we wrześniu na początku pierwszej. Uderzyła mnie fala gorąca i zacząłem czytać:

Wiadro ma pojemność 3 kg. Oblicz ile wody zmieszanej z sokiem pomieści w sobie, wiedząc że ten ma gęstość 0,5. Wynik podaj w ml.

I jak to zrobić? Stałem przez pięć minut nieruchomo przy tablicy czekając na objawienie. Nawet nie liczyłem na klasę. Są cudowni, ale z Kibą na czele chcącym się później pośmiać z IQ przyjaciela nawet nie chcą. W końcu można się ponabijać, nie? I jest jeszcze Uchiha. Zaraz powstawiałby pały całej klasie, gdyby złapał kogoś na pomocy. Po dziesięciu minutach nareszcie odesłał mnie do ławki z jedynką i nakazując wyciągnąć kartki. Będę miał na przerwie przesrane u połowy moich cudnych znajomych. Nawet u mojego, rudego chłopaka. Westchnąłem ciężko i próbowałem przelać na papier tą resztkę wiedzy z wzorami. Nie za bardzo mi się to udało, ale to już osądzi ten idiota. Zebrał kartki. Rozłożyłem się na krześle i byłem rozluźniony dopóki nie spojrzałem w bok. Jasnoniebieskie tęczówki wpatrywały się we mnie z intensywnością.

-No co? Nie patrz tak jakbyś chciał mnie zabić.- mruknąłem. Zapomniałem wspomnieć, że mój ukochany jest jak bomba na nóżkach. Nie wiesz kiedy i gdzie wybuchnie. Ma takie ataki, że lepiej mu nie podpadać. Raz pobił ministranta, bo ten się do mnie uśmiechnął. Maaatkooo….

-W tej chwili jak najbardziej chcę.- odpowiedział rudy.- Nie musiałeś półnago biec przez miasto.

-Taaa jasne.- wywróciłem oczami.- Bo ten dupek jest tak wyrozumiały i zrozumie, że nie byłem na jego lekcji bo musiałem dbać psychikę starszych pań, dzieci z podstawówki i moją cnotę.- parsknąłem.

-Jak chcesz to możemy dzisiaj sprawdzić czy masz jeszcze jakąś cnotę do stracenia.- wymruczał mi do ucha jednocześnie liżąc jego płatek. Już chciałem zaprotestować, ale zostałem uprzedzony.

-Nie chcemy tutaj darmowego porno No Sabaku, więc łaskawie zostaw Uzumakiego w spokoju, by mógł dalej marnować mój czas na uczenie go.- powiedział ze skrzywioną miną, a ja zarumieniłem się.

Ratujcie! Czy on ma słuch jak nietoperz? Czasami wydaje mi się, że widzi i słyszy wszystko w promieniu kilometra. Nie, nie zarumieniłem się ze wstydu. Chociaż też miał wkład w mojego buraczka. Tak naprawdę to uważałem, że mój sensei jest bardzo seksowny i z jakiegoś powodu nie chciałem, by akurat ON wiedział co się w moim życiu osobistym (czyt. Z Gaarą) dzieje. Blada skóra kontrastująca z kruczoczarnymi włosami i równie ciemnymi oczami. Gdy wściekał się tak jak teraz, były one tak ciemne że nie można było odróżnić granicy między tęczówką a źrenicą. Do tego wysoki i szczupły. Ideał. Szczególnie w porównaniu do mojego aktualnego seme, który szczerze mówiąc zaczyna mnie już wkurzać. To nie tak, że widząc Uchihę się nagle odkochałem. Nie jestem dziewczyną, a poza tym mam z nim lekcje od początku nauki i liceum, więc jeszcze przed moim związkiem. Jednak nie zmienia to faktu, że brunet jest seksowny, a do Gaary czuję tylko przyjacielskie uczucie. Opanowałem się i grzecznie notowałem, czekając na koniec lekcji. Chciałem jak najszybciej opuścić klasę, by nie dostać kolejnej pały za niewiadomo co. Ale oczywiście nie mogło pójść po mojej myśli. Kilka sekund przed dzwonkiem usłyszeliśmy znajomy i aksamitny acz stanowczy głos.

- Inuzuka i Uzumaki zostają. Reszta wyjść.-oznajmił, ale jego głos został przerwany przez westchnienie ulgi uwolnionych spod jego jarzma uczniów. Gaara spojrzał na mnie mrużąc oczy i wyszedł.

-Czego pan chciał, sensei?- zapytał wesoło Kiba za co został wprost zgnieciony wzrokiem Uchihy. Ach…. Gdyby tylko był milszy…. Ale i tak to nauczyciel, więc to nielegalne, a on nie zwróciłby uwagi na mnie. Poza tym jest hetero.

-Mam wasze kartkówki i papiery dla dyrektorki zaniesiesz jej i rozdasz klasie ich prace.

-Nieeee!- zajęczał.- A pan sam nie może się pofatygować?- w tym momencie dziennik został otwarty i wlepiona uwaga za pyskowanie. Kiba patrzył ze zdziwieniem.

-Nie muszę ci się tłumaczyć smarkaczu i powinieneś mi teraz dziękować na kolanach, że to tylko uwaga. Bierz papiery i jazda.- powiedział zimno i jakby… z niesmakiem? Jakby patrzył na wymiociny, ale o tym nie będę mojego kochanego Kibusia uświadamiać. Gdy wyszedł brunet zwrócił się do mnie.- Uzumaki rozmawiałem z twoją matką….

-COOOOO?!- przerwał mu mój krzyk. Zirytował się. To teraz naprawdę są małe szanse na zdanie. On nie cierpi jak mu się przerywa.

-Tak, dla mnie też niebyła to przyjemna rozmowa.- skrzywił się. Zapewne na wspomnienie rozmowy z moją matką, która jest... eee… trochę za bardzo nadopiekuńcza. A gdy ktoś mówi o mnie źle, Uzumaki Kushina zamienia się w istne Tornado Zniszczenia.

-I co, i co?- chciałem wiedzieć cały zdenerwowany.

-Zakończyło się na tym, że mam ci udzielać korepetycji, bo twoje oceny nie satysfakcjonują mamusi.- opadłem na krzesło.

-Ja mam się jeszcze męczyć w weekendy?- zapytałem bardziej siebie niż jego i mając na myśli bardziej jego niż matematykę. On naprawdę działał na mnie niepokojąco. Szybkie bicie serca i ból brzucha to jeszcze nic.- Ale weekendy są moje i Gaary!- wyjęczałem, gdyż nagle perspektywa spędzania czasy z chłopakiem mnie ucieszyła.

-To teraz będą moje i twoje.- zauważyłem drwiący uśmieszek.- Będę w sobotę o 15.00. Przygotuj się, bo obiecuję że będzie gorzej niż na lekcji . A teraz się wynoś.

Rewelacja pomyślałem z kpiną.

Zostałem sam w Sali i zaraz podparłem głowę na splecionych dłoniach. Nie podoba mi się pomysł tych korepetycji, ale ta wariatka zagroziła że zgłosi molestowanie. Musiałem się zgodzić, bo gdyby w trakcie wyszła moja orientacja to nijak bym się z tego nie wybronił. Boże…. O zemną jest nie tak? Czemu ślinię się jak jakaś rozwrzeszczana małolata do własnego ucznia? Pięć lat różnicy nie mówiąc o tym, że to nieetyczne, niemoralne i nielegalne. Ale on jest taki uroczy. Jeszcze ten widok dzisiaj rano. Cholerny Młot. Czy on musi wystawiać na taką próbę moją cierpliwość? Do tego ten obleśny Gaara. Jak zobaczyłem jak go liże po uchu to miałem ochotę popełnić morderstwo na synu radnego gminy. Delikatnie mówiąc opuściłem salę wkurwiony. Mój wzrok musiał zdradzać mój humor bo wszyscy uczniowie schodzili mi z drogi. Wpadłem do pokoju nauczycielskiego, od razu rzucając się na ekspres do kawy. Po chwili miałem gęstą, czarną jak moje włosy ciecz w dłoni. Oprócz mnie była tu Kurenai i Kakashi.

-Hej Sasu!- wrzasnął.

-Nie nazywaj mnie tak. I mów głośniej. Dzielnica Hipsów cię nie słyszała.- mruknąłem, na co ciężarna kobieta uciekła.

-UUUU!- zawył.-Czyżby Naruto nie dał ci zmrużyć oka?- omal nie zakrztusiłem się kawą.

-Skąd wiesz?

-Jesteś bardzo rozmowny po pijaku. Szczególnie, gdy nie widziałeś swojego blondynka całe dłuuugie dwa miesiące…. Pamiętasz jeszcze noc w klubie we wrześniu?

-To wtedy?- byłem w szoku. Pamiętam tę noc. Jedyny raz gdy się upiłem, jedyny raz z powodu ucznia.- Tylko zamknij paszczę. Wiesz co za to grozi.

-Morda w kombat, kompanie do sake. Ale małe aluzyjki mogę robić w jego kierunku, co?

-Pojebało cię do reszty.- westchnąłem, masując skronie.

-Jak chcesz to rozegrać?- zapytał poważnie.

-Nijak. Ma tego patafiana No Sabaku i przypominam ci, że go UCZĘ.-podkreśliłem.

-Heh…. Rozumiem.- zaśmiał się pod tą swoją idiotyczną maską.- Wiem jak ci pomóc. Oznajmiam więc, że ty Uchiha Sasuke jedziesz na wycieczkę z klasą moją i Jiraiyi.

-Spierdalaj, nigdzie nie pojadę. Na pewno nie z tymi larwami od Jiraiyi.

-Oj pojedziesz. Dwa tygodnie sam na sam z Naruto…. Znaczy się, pewnie jak powiem Kushinie kto jedzie z jej synkiem to mnie zmolestuje bym cię namówił na dodatkową pracę.

-Znasz tą psychopatkę?- zapytałem szczerze zdziwiony.

-Oczywiście! Jej mąż, a ojciec Naruto był moim wychowawcą w podstawówce i gimnazjum. Spoko facet, a teraz jesteśmy kumplami. Uwierz, że gdybyś był chłopakiem jego syna na pewno by cię zaakceptował, mimo wykonywanego zawodu.

-Może.- mruknąłem nieprzekonany.- Ale żoneczka rozwaliła by mnie na milion kawałków krzycząc coś o zboczeńcach macających jej syneczka najukochańszego….

-Tam są gorące źródła….

-Mów dalej….- w końcu coś interesującego.

-Wycieczka jest jak mówiłem dwutygodniowa wyżywienie i gorące źródła w cenie. Za nauczycieli wykłada szkoła. Jedziemy nad jezioro. Jest prawie maj, temperatury w okolicach 24 stopni. Ogniska i te sprawy, a najbliższy market oddalony o 5 km. Dodatkowo mamy w planie zwiedzanie średniowiecznych buddyjskich świątyń wysoko w górach. Będą tak padnięci, że twój blondyn wyśpiewa ci szybciutko matmę, by mógł iść spać.

-On. Nie. Jest. Mój.- wycedziłem przez zęby. Naprawdę nie musiał mnie dobijać. Nagle jadowicie zmrużyłem oczy.- Czemu tak nalegasz?

-No bo chcę ci pomóc.-zmarszczyłem się jeszcze bardziej.

-Gadaj.

-Ech…. Jesteś wkurwiający. Minato przyszedł do mnie wczoraj, gdy dowiedział się o korkach. Powiedział, że Kushina puści Naruto tylko pod warunkiem twojego uczestnictwa. Jak mu powiedziałem o braku twojej osoby, załamał się biedaczek. Opowiadał jak bardzo Naruto zależy na tej wycieczce i prosił bym cię namówił.

-Pff…. Chyba nie myślisz, że ci uwierzę.- podniósł w niedowierzaniu brew.

-Dobra, zmyślam. Ale naprawdę mu zależy, a poznałeś już charakter jego matki. Proszę, zgódź się. No i pamiętaj, że Naruto będzie ci bardzo wdzięczny.

-Może masz rację.- przyznałem, oczyma wyobraźni już widząc siebie całującego zarumienionego chłopaka. STOP! NIE MOŻESZ TEGO ZROBIĆ, PEDOFILU JEBANY!- Ale ty gadasz z Tsunade. I przyniesiesz mi osobiście papiery.

-Niech będzie. Jeszcze dzisiaj wszystko załatwię poinformuję Uzumakich. W poniedziałek wyjeżdżamy. -skinąłem głową , wtedy rozległ się odgłos dzwonka. Wziąłem dziennik 3G i ruszyłem na lekcję, podtrzymując swoją reputację niespóźniającego się Drania.