tytuł: Dowód sympatii
autor: euphoria
fandom: HP
pairing: SS/HP (mocno w domyśle albo jednostronny - jak kto woli)
info: dla tygodnia snarry i drogi ku snarry - prompt z jabłkiem potraktowany dosłownie
Severus zaczął podejrzewać, że ktoś zamierza go otruć w chwili, gdy wszedł do sali eliksirów a na jego biurku czerwieniło się dumnie ogromne jabłko. Spojrzał podejrzliwie na owoc i wyciągnął różdżkę rozglądając się wokół. Sala wydawała się dokładnie tak pusta jak powinna być. I jeśli dobrze sobie przypominał, tego jabłka nie było tutaj, gdy wczoraj opuszczał pomieszczenie.
A nawet Filch nie miał kluczy do jego klas.
Severus zakręcił parę razy w powietrzu różdżką, ale czary nie wykryły pułapki. Wokół jabłka zatem nie było żadnego podejrzanego pola siłowego. Ani nie powinno uruchomić niczego, gdy zostanie podniesione.
Severus zrobił ostrożny krok i wziął głębszy wdech. Było zatem jeszcze gorzej niż się spodziewał.
Ktoś zamierzał go otruć.
Odwrócił się na pięcie, nie spoglądając nawet na ten owoc śmierci i wyszedł przed salę, gdzie zaczęli kłębić się już uczniowie.
- Zajęcia dzisiaj są odwołane – oznajmił im grobowym tonem. – Pod żadnym pozorem nie wolno wam wchodzić do sali, zrozumiano? – warknął, spoglądając na każdego z pierwszorocznych Puchonów.
Uczniowie pokiwali głowami, rozpierzchając się po korytarzu, jakby od tego zależało ich życie.
ooo
Albus spoglądał na niego zaniepokojony, jakby nie do końca pojmował istotę rzeczy.
- Wezwałem kilku innych mistrzów – poinformował go Severus. – Ta trucizna jest nie do wykrycia – ciągnął dalej. – Żadne z zaklęć nie dało nawet strzępka informacji o użytych składnikach, więc ktokolwiek nie zatruł tego jabłka, na pewno był zawodowcem.
Albus zamrugał.
- Nie sądzisz, że jesteś trochę przewrażliwiony? – spytał dyrektor, uśmiechając się lekko.
Severus nie miał pojęcia jakim cudem ten czarodziej uznany był za największego z żyjących.
- Znalazłem na moim biurku nieoznakowane jabłko bez cienia śladów DNA czy obcej magii, które komuś udało się przemycić na teren Hogwartu pomimo zaklęć ochronnych – powiedział Severus jednym tchem. – I ja jestem przewrażliwiony? Wiesz co to oznacza? – pytał wzburzony. – Ktoś mógł się znowu wielosokować w nowego nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią, ale każdy ze sługusów Czarnego Pana byłby lepszy niż ten partacz, który nie potrafi utrzymać w dłoniach różdżki. Z góry ten pomysł odrzuciłem. Jednak ktoś ma na tyle sprytu i mocy, aby wślizgnąć się do Hogwartu i zastawić na mnie pułapkę! – krzyknął Severus.
Albus Dumbledore sięgnął do kieszeni po swoje cytrynowe dropsy, a potem zawahał się wyraźnie. W końcu schował cukierki do kieszeni, nie częstując go po raz pierwszy od chwili gdy się poznali.
ooo
Harry obserwował jak do Hogwartu przybyło sześciu mistrzów eliksiru. Hermiona skakała z radości na widok każdego wykrzykując jakim autorytetem w swojej dziedzinie był. Harry nie znał żadnego z nich i miał nadzieję ich nigdy nie spotkać. Prawie poczuł przypływ radości, gdy Snape wyrzucił każdego z tych tak zwanych mistrzów, przeklinając ich głupotę.
Ale potem pojawili się aurorzy, którzy przeczesali zamek i obstawili wszystkie wyjścia. Nawet sam Minister zjawił się w drzwiach ich szkoły z naprawdę pochmurną miną. Pielgrzymki coraz ważniejszych osobistości ze świata magii ciągnęły się przez kilka dni i jedynym co cieszyło uczniów był fakt, że lekcje eliksirów nie odbywały się aż do odwołania. Pomfrey twierdziła, że może to i lepiej, ponieważ Puchoni źle znosili paranoje Snape'a.
Harry westchnął, wgapiając się we własne dłonie.
- Mówiłaś, że gdy zostawię mu jabłko na biurku, odbierze to jako dowód sympatii – zajęczał Hermionie.
