Dla zachowania równowagi we wszechświecie w tym opowiadaniu będzie mało porno, za to więcej dramy.
Jak powiem, że życie jest grą, nie będę w żaden sposób oryginalny. Życie-teatr, już było, wałkowane na wszystkie możliwe sposoby.
Ale mimo to powiem, że życie jest grą... planszową. Nie żadnym chińczykiem, czy monopoly – za łatwo by było. Wszystko zależy, ale dla większości ludzi jest w sumie przyjemnym niezbyt skomplikowanym euro z elementem losowym, który da się jakoś kontrolować, a przynajmniej przeciwdziałać, gdy kości się źle rzucą, gdy karty źle dociągną. Jak masz jakiś pomysł, strategię, znasz własne karty, ogarniasz surowce i możliwości, jakie gra sama w sobie ci podpowiada, to dasz sobie radę. Nie zawsze będziesz pierwszy, nie zawsze będzie bogato, ale jakoś dociągniesz.
Życie jest grą, grą towarzyską. Nie siadasz przecież do niej sam. Znowu, nie zawsze mamy możliwość wybrania z kim zasiądziemy do stołu – rodziny się nie wybiera, ale rodzina to nie wszystko. Ale nawet gdybyś usiadł w gronie najlepszych przyjaciół, w grze stajecie się rywalami, spiskujecie i chowacie najlepsze sztuczki w tajemnicy. I zawsze odrobinę oszukujecie, zawsze odrobinę zdradzacie nawet najwierniejszych sojuszników, w końcu każdy chce wygrać... chyba że grasz w coop'a, ale to nudne, wierzcie mi.
Życie to gra. Więc jak się dobrze przyjrzysz, jak się chwilę zastanowisz, będziesz mógł wskazać moment, w którym popełniłeś błąd, albo wskazać innego gracza, który ten błąd popełnił, pozwalając nam coś ugrać. Ewentualnie zniszczył nas tak, że się już do końca nie pozbieramy i jeszcze będzie się śmiał nad naszymi płonącymi zwłokami.
Życie to gra…
− Co ty jeszcze robisz, Akon? − odezwał się Grimmjow zniecierpliwiony.
− Myślę – odpowiedział Akon, patrząc w swoje karty.
− Świetnie, rób tak częściej do twarzy ci – mruknął Shuuhei, upewniając się, czy wybrał dobrą kartę.
Siedzieli w szóstkę w knajpie i napierdzielali w karcianą "Grę o Tron". Byli na etapie wybierania plotów na tę turę. Wszyscy już się zdecydowali, chociaż Renji przyglądający się sytuacji na stole nie wyglądał na przekonanego swoim wyborem, jego Targaryenowie się jeszcze nie rozkręcili. Kensei wybrał jako pierwszy i jak go jakoś nie powstrzymają, to Martelle znowu wygrają. Grimmjow nie mógł usiedzieć spokojnie, bo pewnie miał już zaplanowaną jakąś lannisterską intrygę. Ichigo bujał się na krześle popijając piwo, Starkowie jakoś brnęli do przodu. Shuuhei miał już zacną gromadkę asshai pod wodzą Melisandre – sucz nie kobieta – na stole i można było się domyślić jakiego plota wybrał. Akon popatrzył po swoich przerzedzonych Greyjoy'ach, a potem po reszcie stołu.
− Już, już – stwierdził, wybierając kartę i kładąc ją zakrytą przed sobą.
− Doskonale – ożywił się Grimmjow, zacierając ręce. − No to odsłaniamy.
Odsłonili.
− Co tam macie? − zapytał Renji. − U mnie "Song of Summer".
− "Fury of the sun" – odezwał się Kensei.
− Czyli będziesz ruchał albo mnie, albo Hiśka? − dopytał Grimmjow.
− Chciałbyś – odpowiedział Kensei z uśmiechem, od którego Grimmjowi zrobiło się słabo, ale nie pokazał tego, wyszczerzył się tylko. Ani Grimmjow, ani Kensei nie zwrócili uwagi na słaby uśmiech, który mignął na ustach Shuuheia..
− "Power of blood", noble nie umierają. Indestraktybul Cersei, żryjcie to – ogłosił Grimmjow niezwykle z siebie dumny.
− "Summonig season" – stwierdził Ichigo, sięgając po swój deck w poszukiwaniu karty z postacią. Wyciagnął Jona Snowa.
− U mnie "Many Powers Long Asleep" – powiedział Shuuhei, ale wtedy spojrzał na kartę wybraną przez Akona. − Żryj kał, Akon – westchnął ciężko, chyba wyczuwając, że tę partię przegra sromotnie.
Akon tylko wzruszył ramionami.
I czasem bierze cię na chwilę refleksji, że to wszystko i tak jest o kant dupy potłuc, bo końcem końców, dla wszystkich kończy się tak samo.
− "Valar morghulis" – powiedział tonem oznajmującym oczywistość.
− A kto umarł, ten nie żyje – odpowiedzieli chórkiem pozostali i zabrali się za ściąganie kart postaci do dead pile'a. Oprócz niezniszczalnej Cersei Grimmjowa.
Może się zdarzyć, że ktoś rzuci wszystko w pizdu, wstanie od stołu, stwierdzając, że to głupia, losowa gra.
I w sumie będzie miał odrobinę racji.
"Jak bardzo jesteś w stanie zbliżyć się do drugiego człowieka? Wejdziesz mu do głowy? Poznasz myśli? Poznasz uczucia? Nigdy. Ciało to detal; to czy tamto, bez znaczenia. Ale wstyd ciała, ale bariera nagości, fizycznej i psychicznej, bariera zażenowania, lęku przed osłonięciem, przed opuszczeniem maski – ona oddziela sytuacje konwencjonalne od sytuacji intymności. Ten ból, który czasami nazywamy wstydem, czasami zdradą, czasami upokorzeniem, ten ból nie jest więzieniem, z którego za wszelką cenę musisz się wyrwać – on jest pierwszym warunkiem intymności."[Jacek Dukaj]
Za nagromadzenie nerdozy w tym opowiadaniu z góry przepraszam
