NOTKA: Cze. Zastanawiałam sie, co by było, gdyby ninja żyli w XXI wieku. Jak by im się wiodło? Z czym mieliby problemy? Jak normalni ludzie by ich traktowali? Plus parę interesujących, moim zdaniem, koncepcji (niektóre mogą szokować, ale fiki z gatunku AU są nudne, jeśli za bardzo trzymają się oryginalnego biegu wydarzeń, czyż nie?) Życzę miłej zabawy. Jeśli dostane komenta, będę kontynuować (DrugaGM: Czyli zginiemy marnie, ty grafomanko bez talentu). Pierwszy rozdział może być trochę denny, ale to tylko początek, wiec wiecie .
,Shinobi XXI Wieku" by GreatMarta
Odcinek 1- Nie do zapomnieniaBył raz lisi demon o dziewięciu ogonach. Wystarczyło by którymś z nich machnął, a w gruzach legły potężne drapacze chmur i powstawały gigantyczne tornada. Nikt nie wiedział, jak go powstrzymać. Żadne z nuklearnych, biologicznych ani chemicznych broni nie mogły zranić piekielnego stworzenia. Kyuubi śmiał się z nowoczesnej technologii. Wszystkie czołgi, odrzutowce, czy inne wojenne machiny wydawały mu się być dziecinnymi zabawkami. Ludzie stracili nadzieję. Już tylko cud mógł ich uratować.
Cud zdarzył się. Przybył na grzbiecie ogromnej żaby. Jeden człowiek, jeden z wyrzutków zwanych shinobi. Aż do tej chwili, nowocześni ludzie postrzegali ninja jako głupców, kurczowo trzymających się przeszłości, stojących na drodze postępowi i nowej, lepszej przyszłości. Nikomu nie było potrzebne ninjutsu. Kto w XXI wieku używałby mieczy i łuków, gdy pod ręką miał szeroki arsenał broni palnej, pistoletów, karabinów i uzi? Idioci. Idioci, idący pod prąd. Sprzeciwiający się zmianom. Tak właśnie nowocześni ludzie myśleli. Aż do tamtego wydarzenia.
Tamten człowiek był ninja. Przywódcą ninja w dodatku. Tam, gdzie innym się nie powiodło, on odniósł zwycięstwo. Gdy wszyscy stracili nadzieję, on wierzył. I mając świadomość, że pokonanie Kyuubiego będzie go kosztować życie, nie wahał się.
Czwartym Hokage go zwano.
Poświęcając życie, zapieczętował demona w nowonarodzonym dziecku. Swoim synu. Od tamtej pory nowy świat zaakceptował shinobi. Nikt już się z nich nie śmiał. Nikt nie uważał ich za wariatów. Zyskali szacunek i stali się ogniwem pomiędzy tradycją i postępem.
A co do syna bohatera, umieszczony on został w sierocińcu, pod specjalnym nadzorem. Starszyzna ninja zapewniała, że chłopiec nie stanowi zagrożenia, a demon nie ma szans na przełamanie pieczęci, ale ludzie bali się dziecka. Trudno się dziwić.
Naruto, bo tak mały miał na imię, dorastał w raczej spokojnej atmosferze. Trzeci hokage dokładał wszelkich starań, aby syn czwartego nie odczuwał swojej odmienności. Naruto miał gdzie spać, dostawał trzy posiłki dziennie i chodził do szkoły. Jednego tylko nie mógł znieść: samotności. Zgoda, miał przyjaciół, którzy się z nim bawili, miał opiekunów w sierocińcu, ale nikt nie mógł mu zastąpić rodziny. Marzył o rodzicach i rodzeństwie. O kimś, dla kogo byłby ważny i wyjątkowy. Jedyny w sowim rodzaju. Kimś, na kogo zawsze mógłby liczyć.
To marzenie sprawiło, że wyrósł na ogólnie znanego kawalarza, desperacko poszukującego uwagi.
Jego marzenie spełniło się, gdy miał 8 lat. Poznał młoda kobietę, która własnie straciła dziecko. Potrzebowała wsparcia i od razu pokochała chłopca. Nie minęło dużo czasu, a stali się nierozłączni. Naruto traktował swoją nową przyjaciółkę jak starszą siostrę i we wszystkim chciał ją naśladować. Na jego dziewiąte urodziny, kobieta ofiarowała mu największy prezent, o jakim mógł zamarzyć. Oficjalnie adoptował go i zabrała z sierocińca. Od tamtej pory zamieszkali razem.
Nazywała się Anko Mitarashi.
Naruto i Anko żyli szczęśliwie, aż chłopak skończył 12 lat. Wtedy, coś się zmieniło. Co to było? Jaka była temu przyczyna? Naruto nie miał pojęcia. Ale niedługo miał się dowiedzieć. Lisi demon, którego w sobie nosił, rozpoczął zabawę.
……...
...
Marta:
I jak? Dobry początek czy zły początek? Jeśli macie sugestie, wezmę je pod uwagę. Wszystko dla moich najdroższych komentatorów (DrugaGM: Jakich komentatorów?)
