1.

Wśród profesorów Hogwartu panowało przekonanie, że Albus Dumbledore ma stanowczo zbyt wiele wolnego czasu, co było dziwne zważywszy na to, że nie tylko piastował urząd Dyrektora Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart, ale także Najwyższej Szychy Wizengamotu. Według jego zastępczyni- Minerwy McGonagall- gdyby miał więcej na głowie, to nie miałby czasu na wymyślanie tych wszystkich idiotyzmów, z którymi zwykle wyskakiwał. Och, oczywiście był najbardziej wybitnym umysłem od czasów samego Merlina, ale gdyby skierował ten pomyślunek na właściwe tory, to, według Pomony Sprout, już dawno czarodzieje zrezygnowaliby z niektórych średniowiecznych metod. Z kolei w opinii Poppy Pomfrey, Albus Dumbledore powinien ograniczyć spożywanie słodyczy- może wtedy się uspokoi. Była w całym Hogwarcie tylko jedna osoba, która wyrażała się nieco dosadniej i konkretniej na temat stanu umysłu szanownego członka społeczności czarodziejskiej. Severus Snape, drugi co do wybitności umysł świata czarodziejów, aktualnie znajdował się na zebraniu kadry nauczycielskiej i patrzył na swojego przełożonego z nieukrywaną pogardą.

- Kompletnie ci odbiło? Czy też może możemy liczyć na to, że to kolejny objaw demencji starczej i będziemy mogli cię ubezwłasnowolnić? Ten pomysł jest całkowicie poroniony! Tylko ktoś tak chory, jak ty, mógłby z tym wyskoczyć!

- Severusie- syknęła Minerwa, która uznała, że młody (no, w jej pojęciu młody) mężczyzna powinien okazać nieco więcej szacunku Dyrektorowi. Wiedziała jednak, że jej wysiłki pójdą na marne. Opiekun Slytherinu był całkowicie niereformowalny.

- Zdajesz sobie sprawę do czego doprowadzisz?! Przynajmniej przez następny miesiąc będę musiał wyciągać opętanych hormonami nastolatków z przeróżnych zakątków zamku, żeby nie doszło do plagi ciąży wśród uczennic!

- Przesadzasz, drogi chłopcze- Dumbledore, starając się nie wyglądać niefrasobliwie i nie zwracając uwagi na szczękościsk, który można było już nazwać odruchem bezwarunkowym jego Mistrza Eliksirów, machnął ręką i wsadził sobie do ust czekoladową żabę. Spojrzał na kartę i westchnął- Chce ktoś Merlina? Mam ich chyba z piętnastu. Minerwo, coś cię boli?- pytanie było uzasadnione, bo Zastępczyni Dyrektora jęknęła boleśnie- Nie? To dobrze. Mam nadzieję, że każdy zrozumiał, co ma zrobić. Do zobaczenia za tydzień, moi drodzy.

Wyszedł, powiewając liliowymi szatami i pozostawiając kadrę w kompletnym dole. Minerwa zdjęła okulary i potarła sobie nasadę nosa.

- Nigdy nie sądziłam, że to powiem, ale tęsknię za Lockhartem. Jego przynajmniej można było w jakiś sposób przekonać do zmiany zdania.

- To nie ty musisz warzyć ten przeklęty eliksir- warknął Snape i spojrzał na kobietę groźnie- I idę o zakład, że to twoi Gryfoni będą tymi, którzy stracą najwięcej punktów za przebywanie poza łóżkami w czasie ciszy nocnej.

- To akurat nic nowego. Skoro zamierzasz ostrzej ich traktować, a swoich Ślizgonów puszczać bez żadnego słowa, to nic dziwnego, że Gryffindor na tym straci.

- Nie. Moi Ślizgoni po prostu wiedzą, jak się ukryć, by ich nie znaleziono.

Opiekunka Gryffindoru uśmiechnęła się złośliwie.

- Czyżby? Przypominam sobie, jak kiedyś przyłapałam dwójkę Ślizgonów migdalących się na samym środku boiska do Quidditcha.

Gdyby Severus słyszał tę historię po raz pierwszy być może miałby w sobie tyle wstydu, by się zarumienić, ale tym razem jedynie przewrócił oczami.

- Co było dwadzieścia lat temu. Ja podobnych historii mam dziesięć i to tylko z zeszłego tygodnia. Swoją drogą powinnaś porozmawiać z Potterem i Weasleyem. Jeśli wymieniają się dziewczynami, to chociaż niech postarają się o to, by obie nie zdawały sobie z tego sprawy. Urządziły taką aferę, że będąc w lochach słyszałem je.

- To samo tyczy się Malfoya, Severusie. Wyobraź sobie, że umówił się jednego wieczora z dwoma dziewczynami i zapomniał o tym, przez co obie spotkały się o tej samej godzinie, w tym samym miejscu. W pewnym momencie byłam pewna, że w lochach zagnieździła się szyszymora, tak się wydzierały. Swoją drogą dziwne, że ich nie usłyszałeś.

- Zapewne znajdowałem się w bibliotece, gdzie odbierałem punkty twojemu zwierzątku.

- Przestań tak o niej mówić!

- Cóż, panna Granger, jak zwykle zresztą, siedziała po ogłoszeniu ciszy nocnej w dziale Książek Zakazanych, do którego nie ma przepustki, z tego co pamiętam.

- Dziewczyna poważnie traktuje swoją naukę.

Mistrz Eliksirów uśmiechnął się z wyrachowaniem.

- Och, oczywiście. I dlatego znalazłem ją pogrążoną w lekturze „Amore di amore". Nie przypominam sobie jednak, by… edukacja seksualna znajdowała się na liście owutemów.

- Może jednak powinna być- zachichotała Hooch- Wtedy może miałbyś jakieś życie osobiste.

Minerwa przytaknęła koleżance.

- To, że ty nie masz życia… osobistego, jak to pięknie określiła Rolanda, to nie znaczy, że uczniowie także nie mają prawa go mieć. Nawet wolę, żeby Hermiona uczyła się tego z książek, niż od jakiegoś nieopierzonego żółtodzioba, który nie wie co robić z kobietą. Poza tym wszystkim przyda się teraz trochę zabawy. Nie ma Voldemorta, więc możemy przestać bać się, że każdy oddech będzie ostatnim.

Snape nie zareagował oburzeniem, ani złością- jego życie prywatne wystarczająco często było przedmiotem dowcipów jego koleżanek i kolegów. Tym razem jednak, po raz pierwszy, odpowiedział.

- Brak mojego życia osobistego, to moja sprawa, ale tak często o tym wspominacie, że należy wam się wytłumaczenie. Możecie mi wierzyć, że po oglądaniu tego, co Śmierciożercy robili z kobietami, każdy zdrowy na umyśle mężczyzna przynajmniej przez kilka lat miałby zerowe libido- obie czarownice wyraźnie się zmieszały, co jedynie wprawiło go w znacznie lepszy humor- Radzę ci jednak zająć się swoimi pupilkami. Pogromcy Lorda Voldemorta, czy też nie, są tylko uczniami i mają tak samo, jak inni, przestrzegać regulaminu. Nie ma to nic wspólnego z moim podejściem do tego typu spraw.

- Ty też ze swoimi porozmawiaj.

Wyszedł z sali w pełni usatysfakcjonowany- ostatnie słowo należało do niego.