1.
Severus stał przed klasą pełną półgłówków i zastanawiał się dlaczego wciąż się tutaj znajduje. Czarny Pan nie żył od dobrych ośmiu lat, Dumbledore dał mu wolną rękę, a on wciąż tu siedzi. Zerknął na zegar- jeszcze pięć minut i przez następne dwa tygodnie będzie mógł odpocząć. Nie, żeby zamierzał leżeć z brzuchem do góry. Nie mógł tak zrobić, ponieważ, po pierwsze- nie posiadał brzucha, który można byłoby wystawić do góry, a po drugie- nie znosił marnotrawienia czasu.
- Po świętach chcę widzieć esej na trzynaście stóp dotyczący użycia kamienia księżycowego w eliksirach orzeźwiających, jego zalety i wady. Przygotujcie się również na test z całego semestru.
- Ale, panie profesorze…!- zaczął jakiś samobójca, ale spojrzenie Severusa zaraz go uciszyło.
- Panie Howkins, ktoś mógłby stwierdzić, że przebywanie w mojej klasie przez trzy lata to dostatecznie dużo czasu, by nauczyć się, że ze mną się nie dyskutuje. Nawet ktoś tak ograniczony powinien to zrozumieć. Szlaban, dziś o osiemnastej.
- Ale o dwudziestej odchodzi pociąg!
- W takim razie będzie miał pan dwie godziny na wyskrobanie tego, co według pana jest Oscurum nutritio z dna pańskiego kociołka. I niech pan nie zabiera rękawic ochronnych. Koniec lekcji.
Ledwie przebrzmiały jego ostatnie słowa klasa zrobiła się pusta. Uśmiechnął się wielce zadowolony z siebie i wszedł do swojego prywatnego laboratorium. Nareszcie. Wreszcie mógł zrobić coś konkretnego. Sięgnął po jedną z fiolek i dopiero kiedy wyczuł jej kształt popsuł mu się dobry humor. Fiolka była przepiękna- z grubego kryształu, miała fakturę mającą przypominać łuski węża, a korek był w kształcie głowy gada. Odstawił ją szybko i wziął do ręki następną, zwykłą. Zdążył dodać składnik, zamieszać i w tym momencie przerwało mu pukanie do drzwi. Minerwa weszła do środka bez zaproszenia, założyła ręce na piersi i miała to spojrzenie mówiące mu, że, jak co roku, usłyszy tą samą śpiewkę.
- Znowu zleciłeś im zadanie domowe na święta! I znowu dałeś jednemu z moich Gryfonów szlaban!
- Zasłużył.
- Zasłużył, jasne! Przez te ostatnie lata stałeś się jeszcze większym draniem, zdajesz sobie z tego sprawę?! Już nawet nie jestem w stanie sobie z tobą pożartować, bo zaraz się obrażasz, albo chowasz w tych przeklętych lochach!
- Być może poziom twoich żartów zrobił się żałośnie niski, nie wzięłaś tego pod uwagę?
- Och, daj spokój! Za każdym razem, gdy zaczyna się przerwa świąteczna robisz się jeszcze gorszy! Wiem, że jeszcze dziesięć lat temu…
- Minerwo, byłoby mi niezmiernie miło, gdybyś zechciała się zamknąć i stąd wyszła. Jestem zajęty.
- Czym? Kolejnym niebezpiecznym i nielegalnym eliksirem?!
- To nie twoja sprawa!
Starsza kobieta pokręciła głową z wyraźnym obrzydzeniem, obróciła się na pięcie i wyszła trzaskając drzwiami. Zero subtelności. Po tym, jak Howkins- płacząc, jak dziewucha- skończył szlaban, Severus wszedł do swoich komnat, napełnił sobie szklankę przednim winem i usiadł na fotelu przed kominkiem, ostentacyjnie omijając wzrokiem drugi fotel. Zastanawiał się, po raz setny, po co wciąż go tu trzymał, skoro i tak nikt do niego nie przychodził? Nie, żeby chciał być odwiedzany- najlepiej czuł się tak, jak teraz. Sam, w ciszy i spokoju.
