Krótka miniaturka z Ludwigiem i Gilbertem w rolach głównych. Mam nadzieję, że da się czytać ^^.
1945
Jego ciało, rozrywane bólem, trwało w bezruchu. Jego smutne oczy wpatrzone były w postać obok niego. Tak samo smutne oczy, identycznie milczące usta, podobnie bijące serce, spokojny oddech. Nie czuli strachu. Żal, smutek, rozpacz. Blond włosy mężczyzna klęczał na ziemi. Zadrżał, czując stal przy skroni. Czekał. Czekał na wyrok. Drugi mężczyzna trwał w milczeniu. Nawet się nie poruszył, gdy lufa pistoletu tknęła jego skroń. Wyczekiwał. Czas płynął niepłynąc. Sekundy stały się minutami. Kątem oka spojrzał na właściciela śmiercionośnej broni. Platynowo blond włosy mężczyzna patrzył się na niego z wyższością. Dreszcz cichutko i szybko przemknął przez kręgosłup czerwonookiego. Drżał. Ciało, pokryte licznymi ranami, ciętymi, kłutymi, szarpanymi, drżało z wysiłku. Już niedługo. Tylko chwilka.
Ludwig Belschmidt wpatrywał się w postać przed nim. Jasne włosy falowały na wietrze. Smutne oczy, odrapana twarz od licznych ciosów, plecy i brzuch schłostane, poszarpany mundur, zaciśnięte, opuchnięte wargi. Ręce skute za plecami. Osobą, stojącą przed nim był Anglik. Twarz nie wyrażała żadnych uczuć, żadnej litości. Również trzymał broń, spokojnie spoczywającą przy kolanie Kirklanda. Zielonooki Brytyjczyk dał znak reszcie. Wszyscy zamarli; i Francuz, stojący za niemieckim rodzeństwem z miną, wyrażającą jedynie pogardę; i Amerykanin, trzymający palec na spuście pistoletu przystawionego do skroni Ludwiga; i Rosjanin, trzymający broń przy głowie Gilberta.
Gilbert wpatrywał się w ziemię. Nie, nie chciał na to wszystko patrzeć. Jego serce biło jak oszalałe. Nie mógł go uspokoić. Myśl, że zostawi najukochańszego brata samego, budziła w nim niepokój, rozpacz. Zmysły szalały, serce podeszło do gardła, tłukąc bezlitośnie. Został tu przyprowadzony przez Iwana, toteż był bardziej pobity niż młodszy Niemiec. Opuchnięta twarz, usta, szyja, tors, brzuch, plecy. Całe ciało szarpał ból, wgryzał się w skórę, łamał kości, przeżerał tkanki.
- Decyzją Wielkiej Trójki... - zaczął donośnym głosem Anglia; głosem, niosącym ból i udrękę. -... Prusy Wschodnie przestają istnieć. - dokończył. Serce Ludwiga ścisnęła rozpacz. Niepohamowany szloch wstrząsnął niegdyś okrutnym, wypranym z jakichkolwiek emocji mężczyzną. Nie mógł już nic zrobić. Gilbert Belschmidt przyjął wyrok ze spokojem.
- Osta...
- Niee! Błagam! Wszystko! Zrobimy wszystko! Odbudujemy dawną Europę! Zlikwidujemy nazizm, faszyzm, nacjonalizm! - z piersi Ludwiga wyrwał się mimowolny krzyk przepełniony udręką, rozpaczą. Oczy zaszkliły. Gdzieś na samym dnie jego duszy tlił się ognik nadziei, gotowy by rozpalić nowy ogień. Żaden z obecnych nie drgnął.
- Ludwig... - odezwał się umęczony głos Gilberta. - Nie rób scen... proszę cię.
- Błagasz. Ty śmiesz błagać? Prosisz? Płaczesz? Oni też płakali, gdy ich zabijałeś; moi ludzie. Też błagali na kolanach o litość, o życie a nawet o śmierć, a ty, nie patrząc, zabijałeś. Razem z nim! - odezwał się Francja, wspominając dni okupacji w Paryżu. Słowa Francisa cięły serce Ludwiga niczym nóż.
- Ostatnie życzenie? - spytał chłodnym głosem Iwan Bragiński, trzymając palec na spuście, niebezpiecznie gotowy do działania.
- Ludwig, kocham cię najbardziej na świecie. - odezwał się Gilbert, patrząc na brata. W czerwonych oczach zatańczyły łzy, powoli tocząc się po bladych, pobitych i poobcieranych policzkach. - Nie pozwólcie, by to się powtórzyło. - jego głos został rozerwany przez strzał.
Ludwigiem wstrząsnął płacz, gdy spojrzał na ciało bezwładnie leżące na ziemi.
- Nie pozwolę...
