S. Judd
.. to, i nie zamierzam, nie zamierzam
Głazy ocienione, obok skórzany bukłak z wodą,
Ręce zmęczone zaciśnięte na zadaniu ciężkim,
Czyż ten kielich to nie było zbyt wiele i
Dziecko światłości nie zdoła go spełnić?
Pochyla mu głowę słowami zdobnymi,
Ciężar pożądań, nienawiść odmierzona równo.
Jego ścieżka wiedzie w najmroczniejszą Bramę,
Nadzieja chwieje się pod uderzeniem bólu.
Przez brud i błoto dobro świeci jaśniej, ale
Przyjaciel musi zwalczać bliską zawiść.
Przewodnik wiedzie w przód z chciwym
Przestrachem, zsyłając zimnej nocy powiew.
Powiernik nie może ujrzeć tej pułapki,
Z oślepiającej go litości, ani mapy, tej, którą
Nienawiść pójdzie, aby zachwiać jego wolą,
Aby wykradać z niego wolę walki.
Napastliwa ciemność, smrodliwe powietrze,
Czarny dech dmucha na splątane włosy.
Czy upadłe anioły wszystkie są tak piękne?
Niepewny, słaby głos z płaczem się skarży.
Lecz miłość zdeterminowana łamie złe zaklęcie,
I rozkrusza dręczącą sieć głosów przeklętych,
Albowiem wyzywając na bój zew piekielny,
Miłość swej miłości dotrzymała słowa.
