- Hokage-sama! Złapaliśmy Sasuke Uchihę! – Młody shinobi z rangą genina wbiegł do gabinetu piątej. Ubranie miał całe poobdzierane, a jego stan zdrowotny też nie był w lepszym stanie. Już na pierwszy rzut oka dało się zauważyć, że czeka go długa rehabilitacja. Z nogi lała mu się krew, a mimo tego nadal był pełen energii. Cóż za wytrzymałość!
- Konochamaru, uspokój się. – Na Tsunade ta wiadomość nie zrobiła najmniejszego wrażenia. Nawet nie mrugnęła okiem. Coś jest nie tak… – Wprowadźcie go, proszę.
Więźnia przyprowadzono natychmiast. Stanął w drzwiach dumny i z perfidnym uśmieszkiem na ustach. Kobieta odprawiła strażników twierdząc, że nie potrzebuje ochrony. Wstała i oparła się o kant biurka.
- Więc twoja misja się skończyła – zaczęła swoją wypowiedź. – Nie sądzisz, że trwała za długo? Trzeci pozwolił ci się szkolić pod okiem Orochimaru tylko pod warunkiem, że po wszystkim go zabijesz. Umowa mówiła także o tym, że jeżeli nie uda ci się tego zrobić w ciągu trzech lat, wrócisz. Ja się ciebie pytam – cóż ty robił przez ostatnie dwa? Tego gada zabiłeś na czas!
- Zbierałem fundusze na szkołę.
**********
- Że co proszę? – Tsunade aż zatkało. Szczęka nieinteligentnie powędrowała jej w dół, lecz za raz się opanowała. Ta wypowiedź całkiem ją zaskoczyła, ponieważ z tego, co słyszała, to zajął się zabijaniem na zlecenie razem z jakąś tam swoją grupą. – To nie jest wytłumaczenie! I co ja mam z tobą teraz zrobić?
- Wystarczy, że pozwolisz mi otworzyć szkołę ninja w Konoha. Nie taką, jak macie, ale dla tych, którzy mają prawdziwy talent lub dużą determinację. Szkoliłaby ona od razu na rangę Jonina.
- Ty chyba nie wiesz, czego żądasz! Może mam ci jeszcze… – Nie dokończyła, bo brunet ją uprzedził.
- I daj mi do współpracy moją starą drużynę.
