Myślę, że warto na wstępie napisać, co kierowało mnie w trakcie pisania tego króciutkiego tekstu.
Pamiętacie scenę z filmu "Insygnia Śmierci", gdy Harry łapie Voldemorta i spada z nim z budynku? Moja wyobraźnia trochę ją przekształciła. Otóż, Harry i Tom są kochankami. Potter wie, że Voldemort jest zły i nigdy się nie zmieni, więc postanawia poświęcić siebie i swojego kochanka dla dobra przyszłości. Skacze z budynku, aby popełnić samobójstwo, a co za tym idzie, zniszczyć horkruksa, który kryje się w jego ciele. Voldemort wyczuł, co zamierza zrobić jego ukochany, dlatego chce go uratować...ale to mu się nie udaje. Razem giną, roztrzaskując się o błonia Hogwartu.
Harry wypełnia swoje zadanie, wyznaczone mu przez przeznaczenie oraz Dumbledore'a- niszczy horkruksa i zabija Voldemorta.
Raz, dwa...
Zbyt dużo wrzeszczysz na powitanie.
...trzy, cztery...
Tu jest dość wysoko, ale to bardzo dobrze.
...pięć, sześć...
Masz śliskie ręce, kiedy ze wszystkich sił starasz się mnie ocalić.
...siedem, osiem...
Po raz pierwszy widzę w twoich oczach, że się boisz.
...dziewięć, dziesięć...
Spadanie jest przyjemne- to jak szybowanie w przestworzach.
...jedenaście, dwanaście...
Moje imię dziwnie brzmi w akompaniamencie świstu powietrza.
...trzynaście, czternaście...
Roztrzaskane ciało boli, ale przynajmniej leżysz tuż obok.
...piętnaście, szesnaście...
Czekanie jest z tego wszystkiego chyba najgorsze.
...siedemnaście, osiemnaście, dziewiętnaście...
Śmierć nie jest znowu taka zła, Tom. Cieszę się, że odważyłeś się dołączyć.
...dwadzieścia...
Umarłeś pierwszy.
