Info od Ałtora: Fanfik stanowi parafrazę uniwersum Sherlocka Holmes'a. Bohaterowie wprowadzeni są w polskie realia a fabuła często stanowić będzie mieszankę elementów z serialu BBC oraz twórczości Sir Arthura Conan Doyle'a. Osadzony jest w jednym z polskich miast, choć spora część elementów architektury została zmodyfikowana na rzecz fabuły. Nazwy miejsc i ulic również są fikcyjne. Wydarzenia wzorowane są na uniwersum Sherlocka z tą różnicą, że umieszczone są w akademickich realiach. Generalnie: mnóstwo fabularnych smaczków.

Prolog

Gdzie on jest?! Co to w ogóle ma znaczyć? Pojechać nie wiadomo gdzie z prawdopodobnym mordercą? Czy on tak zawsze? Biegam w ciemno po ulicach prawie nie zwracając uwagi na bolącą nogę, ledwo co nią powłócząc w przypływie adrenaliny gorączkowo próbując znaleźć jakiś trop i wyodrębnić z tego wszystkiego najmniejszą choć wskazówkę, która naprowadzi mnie na ich miejsce pobytu.

Myśl! Co zrobiłby w tym momencie Seweryn? Pewnie coś głupiego i niebezpiecznego. Tak jak dobrowolne wybranie się z mordercą na miejsce własnej rychłej śmierci. To nie jest aż tak duże miasto! Muszą gdzieś być!

Panika wkrada się lodowatymi mackami do mojego umysłu. Zatrzymuję się na środku skrzyżowania nawet nie zauważając, że gdyby coś teraz nadjechało to byłbym centralnie na linii zderzenia. Rozglądam się chaotycznie dookoła nie mając pojęcia gdzie szukać. Biorę w obolałe płuca głęboki wdech i wtedy, bez żadnego ostrzeżenia, wpadam na trop. Czas ucieka i czuję, że to mój jedyny strzał. Odwracam się i biegnę w przeciwnym kierunku co sił w nogach mając nadzieję, że intuicja mnie nie zawiedzie.

Dopadam do bramy naszego wydziału. Przez przeszkloną ścianę głównej klatki schodowej widzę dwie postaci. Wysoka sylwetka Cholmieckiego góruje nad niższym lecz muskularnym chłopakiem stojącym tyłem do barierki. Mój współlokator podnosi do ust jakąś fiolkę i z postawy odwróconego do mnie plecami porywacza wnioskuję, że wykonuje tą samą czynność.

Wiem, że nie zdążę dobiec tam w porę. Pistolet ciąży w moich rękach. Unoszę go celując po raz pierwszy do żywego człowieka. Przez mózg przepływa mi szybko kilka myśli. Więc to takie uczucie? Czy to samo czuł tata kiedy stał przede mną, tak samo, jak ja teraz przed nieznajomym? Czuję wspomnienie dawnego bólu w lewym ramieniu. Początkowy lodowaty szok kiedy jeszcze nie wiedziałem co się wydarzyło po czym nagła fala ostrego bólu jakby ktoś nagle podłączył do mózgu wszystkie moje rozszarpane nerwy. Mierzący w Seweryna człowiek miał za chwilę poczuć to samo. Moje dłonie są całkowicie nieruchome pomimo nerwowości sytuacji. Dziwnie odrętwiały z uczuciem stoickiego spokoju naciskam zdecydowanie spust.