PHANTOM
CHAPTER I: „Wejście na scenę"
Raven siedziała w swoim pokoju i wpatrywała się w sufit. Ciemność otaczała ją zewsząd i tylko świeca stojąca na stoliku nocnym oświetlała jej łóżko. Kaptur układał się pomiędzy jej głową a poduszką i sprawiał że czuła jeszcze większą wygodę. Ale to miało dla niej takie samo znaczenie co zeszłoroczny śnieg, z kolei zbliżał się okres w którym miał spaść rzekomy śnieg. Rozmyślała o sensie życia.
- Po co ludzie żyją, skoro i tak mają umrzeć. Dbają o życie, walczą choćby o ostatnią sekundę chociaż wiedzą że umrą.
Mówiła do siebie w myślach. Jej wywody przerwało potrójne piknięcie dochodzące z komody pod ścianą. Wyciągnęła dłoń w stronę komody. I komoda i jej dłoń pokryły się czarną aurą po czym komoda otwarła się a do jej ręki powędrowało coś w rodzaju zminiaturyzowanego telewizora z odbiornikiem radiowym. Komunikator znów zapiszczał już w jej dłoni gdy usiadła. Odebrała połączenie i przyjrzała się twarzy wyświetlonej na ekraniku. Połowa twarzy należała do człowieka rasy czarnej, podczas kiedy druga należała do chłodnego metalicznego robota. To był Cyborg.
- Nie śpisz, Raven?
- Nie.
- Słuchaj, mamy nieproszonego gościa w salonie. Załatwiłbym go pewnie sam ale wolę mieć wsparcie jakby grał nieczysto, a reszta już śpi. Możesz przylukać na niego i zjawić się za moment w salonie?
Na ekraniku wyświetlił się czarno-biały obraz z kamery ochrony. Zobaczyła jakąś białą postać w kapturze zarzuconym na głowę i patrzącego na okno w ten sposób, że nie widać było jego twarzy.
- Zaraz tam będę.
Wyłączyła komunikator i zarzuciła kaptur na głowę. Otworzyła drzwi i wyszła cicho na ciemny korytarz. Nieco dalej w korytarzu ujrzała świecące ciało Cyborga. Podszedł do niej powoli po czym ruszyli do salonu.
Postać przechadzała się po skąpanym w mroku salonie. Wydawało się że jej postrzępiony biały płaszcz świeci w ciemności bladym światłem. Gdy usłyszała stłumione kroki, stanęła na środku i odwróciła twarz w kierunku drzwi wejściowych. Te otwarły się z sykiem i do środka weszły dwie postacie.
Cyborg od razu rzucił się z łoskotem metalowych części na postać. Kapturnik przeskoczył nad nim i kopnął go w plecy. Skakał z zadziwiającą zwinnością a był tylko o głowę niższy od dwumetrowego Cyborga. Raven nie próbowała jeszcze mu pomagać. W końcu sam stwierdził że miała być tylko sekundantem.
Intruz najwyraźniej nie miał ochoty go atakować. Unikał każdego jego ciosu nie ujawniając rąk. Cyborg kilka razy próbował chwycić go za kaptur lub płaszcz, jednak ani razu nie udało mu się tego wykonać. Wreszcie Cyborg chwycił go w swe ramiona tak jakby chciał złamać mu kręgosłup. W momencie gdy dokonał ścisku, spod kaptura wyłoniła się para czerwonych, jarzących się oczu a reszta ciała stała się półprzeźroczysta. Ramiona Cyborga przeszły przez jego ciało jak nóż przez masło. Intruz wzniósł się w powietrze na wysokość twarzy napastnika i kopnął go z całej siły w podbródek. Cyborg zwalił się z łoskotem na ziemię i wydał z siebie głuchy jęk. Nagle ciało przybysza otoczyło się czarną aurą i znieruchomiał.
Raven stała naprzeciwko niego z prawą dłonią wyciągniętą przed siebie i z jarzącymi się na biało oczyma. Kapturnik wił się tak jakby próbował się wyswobodzić z lin i wydawał z siebie głuche pomruki.
- Mam tego dosyć. Mogłeś się z nim bawić do rana, Cyborg.
- Ech... No tak. Mocny przeciwnik. Co z nim zrobimy?
- Wezwiemy policję?
- Ekhem... Może najpierw byście mnie wysłuchali?
Dobiegł ich pozbawiony emocji, zachrypnięty głos. Oboje nieco zamurowało.
- A dlaczego mielibyśmy cię wysłuchać, chłopie?
Cyborg najwyraźniej dawał się ponosić emocjom.
- Ponieważ to ty mnie pierwszy zaatakowałeś.
- Ma rację, Cyborg.
- No i co masz nam do powiedzenia?
- Najpierw mnie opuśćcie. Obiecuję, że nie będę próbował żadnych sztuczek.
- Raven, nie puszczaj go.
Za późno, Intruz stał już na ziemi. Jak zarzekł tak nic nie robił.
- Dziękuję pani.
To było pierwsze co ją zaciekawiło w nim. Nikt nie nazwał ją dotąd „panią".
- To o co ci chodziło chłopie?
Czerwone oczy zwróciły się na Cyborga. Ich wyraz ani trochę się nie zmienił.
- Pomocy.
- A dokładniej?
- Ochrony.
- Jeżeli chodzi o obronę, to z cyborgiem radzisz sobie nieźle.
Stwierdziła ironicznie Raven.
- Dobra. Jak chcesz od nas pomocy to przede wszystkim musisz pogadać z Robinem. Do tego czasu trzeba cię by przypilnować... – Cyborg przerwał by głośno ziewnąć – Raven? Mogłabyś go przypilnować? Ja już padam.
- Niech będzie. I tak nie mogłam spać...
Dodała już w myślach. Cyborg zniknął w drzwiach prowadzących do kwater. Raven usiadła na kanapie i położyła dłoń na oparciu, ciągle trzymając wysunięte w jego stronę palce.
- Boi się pani?
- Nie nazywaj mnie tak. I nie boję się.
- Nie chciałem pa... Cię urazić.
Usiadł na kanapie co spowodowało natychmiastowe uniesieni dłoni Raven.
- Będę grzeczny.
Nastąpiła niezręczna cisza. Czerwone oczy wpatrujące się w jej oczy nie były jednak na tyle przekonujące. Po chwili znów usłyszała jego głos:
- Może tak będzie lepiej? Czy mogę zdjąć kaptur?
Potaknęła. Położył dłonie na krawędziach i zdjął kaptur. Jego twarz nie posiadała tej samej właściwości co płaszcz, jednak była przez niego oświetlona. Była bardzo blada, niemalże trupio blada, oczy przestały być czerwone i przyjęły ludzki wygląd. Przyjrzała się jego włosom i oczom. Były bardzo dziwne. Tęczówki miały kolor biały a włosy wydawały się siwe, wręcz srebrne. Teraz już na nią nie patrzył. Jego wzrok spoczywał na niebie za oknem. Było jasno szare. Nie wiedziała co ma o nim myśleć. Był przecież ich więźniem, nie miał jak uciec, a nie zwracał nawet na nią najmniejszej uwagi. Wreszcie popatrzył na nią z serdecznym uśmiechem na ustach.
- Piękne niebo, nieprawdaż?
- Możliwe.
- Rzadko kiedy jest takie ładne.
- Czemu poruszasz ten bezsensowny temat?
- Bezsensowny? Chciałem tylko rozładować atmosferę. Ja naprawdę nie jestem zły.
- Więc po co się włamałeś?
- Tylko tak mogłem się z wami rozmówić. Przecież nie da się tu wejść drzwiami frontowymi. Przecież gdybym was chciał zaatakować to zrobiłbym to od razu. I pewnie bym przegrał.
- No dobra. Wierzę ci.
Opuściła palce. Kapturnik wbił się w kanapę i popatrzył na nią z dziwnym dla niej wyrazem twarzy. Wydawało jej się że intruz próbuje się do niej uśmiechnąć, jednak mu to nie wyszło. Po prostu zmienił nieco ton głosu.
- Jestem Phantom. A ty zapewne jesteś Raven?
- Tak.
- Miło mi poznać.
- Mi chyba też?
- Naprawdę przepraszam za to powitanie w stylu płaszcza i szpady.
- Brakuje ci szpady.
- Tak. Wiem.
Spuścił wzrok na podłogę. Co prawda nie zmienił nic a nic wyrazu twarzy, ale emanowała od niego atmosfera urażenia lub smutku. Raven poczuła że zbyt ostro go potraktowała. Wyciągnęła swoje dłonie do kaptura i ściągnęła go. Na ten szelest, Phantom podniósł wzrok i popatrzył w jej oczy.
- Słyszałem o tobie dużo, ale nikt mi nie mówił że jesteś aż tak ładna.
Ciemność doskonale ukryła jej rumieniec. Nie wiedziała dlaczego, ale nagle poczuła złość względem niego.
- Tanie komplementy? Czy aż tak nisko upadłam?
- Nie sądzę. Może i tanie, ale szczere.
- Daruj już sobie. Nie idzie ci to. Przed czym w ogóle mielibyśmy cię chronić?
- W zasadzie to przede mną samym.
- Nie rozumiem.
- Jakby ci to wytłumaczyć. Kiedyś byłem normalny. Zwykły chłopiec, jak wielu których widziałaś. Bez żadnych nadprzyrodzonych zdolności czy specjalnych umiejętności. Potem... No potem to się skończyło. Błąkałem się cały rok, nikt mnie nigdy nie zauważał. Ktoś mnie schwytał i ubezwłasnowolnił. Pozbawił mą duszę wolności i stworzył dla niej nowe ciało. TO ciało. Stare się do tego nie nadawało. No cóż... Naukowiec próbował tego wcześniej, ale tylko ja byłem „udany". Wcześniejsze wersje takich jak ja były bezmyślne. Postanowił stworzyć moją idealną kopię. Moje wspomnienia, moja dusza, moje nowe ciało. Jednak ten drugi ja nie posiadał w sobie czegoś co ja miałem. Nie wiem czego. Był też do tego całkowicie zły. W każdym razie przejął kontrolę a ja uciekłem. Goni mnie z pięcioma moimi poprzednikami.
- I dlatego do nas przyszedłeś?
- Tak. Moja mroczna kopia już pięć razy o mało co mnie nie złapała.
- I my mamy ci w tym pomóc?
- Ja mogę sobie poradzić najwyżej z jedną osobą z tej grupy. Po prostu potrzebuje pomocy i was o nią proszę.
- Cóż. No dobrze. Wierzę ci. Ale czy ci pomożemy, zadecyduje Robin. W końcu to on uchodzi tu za szychę.
- Miło mieć twoje poparcie.
- To że ci wierzę nie znaczy że ci ufam. Lepiej uważaj bo jak coś zmalujesz to ze mną pierwszą się policzysz.
- Jeżeli to ma być warunek z twojej strony to zgadzam się na niego.
Ranek nastał dość szybko. Światło wdzierało się przez okna do salonu i oświetlało dwie osoby. Raven nawet się nie zorientowała jak zasnęła w nocy. Phantom siedział niewzruszenie i obserwował dziewczynę. Oddychała równomiernie i łagodnie z ustami ułożonymi w trąbkę. Słonce powoli wędrowało wzdłuż jej ciała. Gdy dotarło na poziom oczu, zaczęła je mrużyć i wiercić się. Rozejrzała się dookoła i wyprężyła ciało by się przeciągnąć. Przetarła oczy i spojrzała na niego. Kaptur znów miał założony na głowę, ale jego oczy dalej pozostawały ludzkie.
- Więc cały czas tu siedzisz? Zaraz zleci się tu cała zgraja.
- Niech się zleci. Po to tu przybyłem.
To salonu wszedł Cyborg. Wyglądał na mocno rozespanego. Zmierzał do kuchennej części pokoju by wziąć sobie kubek kawy. Raven również wstała i zaczęła przygotowywać sobie herbatę ziołową. Zasiedli do stołu. Phantom siedział dalej na kanapie nie wiedząc czy może podejść czy nie. Siedział tak aż wreszcie zeszła się reszta tytanów. Robin, Starfire i Beast Boy podeszli do stołu tak zaspani że nawet nie zauważyli białej postaci w płaszczu siedzącej w ich pokoju wspólnym. Usiedli do stołu i zaczęli zajadać swoje śniadania. Tylko Cyborg i Raven patrzyli na nich nieco dziwnie. Wreszcie Robin, siedzący tyłem do części wspólnej pokoju zauważył ich spojrzenia.
- Co? Mam krzywo kostium? O co chodzi?
- Chłopie, jakiego ty zawiasa złapałeś skoro nie zauważyłeś naszego gościa?
Cyborg wyciągnął metalowy palec i wycelował nim za plecy przywódcy. Robin odwrócił wzrok, tak jak pozostała trójka niewtajemniczonych. Na widok Phantoma wstali z krzeseł i przypatrywali się mu jakby chcieli rozpocząć walkę. Phantom wstał z kanapy i ukłonił się nisko przed nimi.
- Witam czcigodnych Młodych Tytanów. Jestem Phantom. Przybywam z prośbą.
Trójka tytanów opuściła pięści i popatrzyła na niego z zdziwieniem. Robin po chwili podszedł do niego i wyciągnął przed siebie dłoń w geście powitalnym. Po chwili z płaszcza Phantoma wyłoniła się dłoń okuta w czarną kolczugę i w biały pancerz na piąstce. Po chwili silny uścisk dłoni przypieczętował uśmiech na ustach Robina.
- Więc czego potrzebujesz?
Około godziny trwały narady dotyczące przyjęcia Phantoma do grupy na warunkach jakie ustanowili. Ogólnie to jedynym neutralnym był Robin który nie mógł się zdecydować. Przy tym wszystkim ani Raven ani Phantom nie wyjawili jego historii. Robinem targały sprzeczne emocje. Chciał mu pomóc gdy się dowiedział że ścigają go źli ludzie, a bał się o bezpieczeństwo grupy które mogłoby zostać zagrożone gdyby wszyscy Jego wrogowie by do nich zmierzali. Phantom wydawał się nie zwracać uwagi na jego minę. Starfire i Beast Boy próbowali go zajmować swoimi pytaniami i wygłupami. Beast Boy próbował rozweselić go swoimi kawałami ale Phantom dalej miał morową minę, którą wszystkim już ujawnił. Najmniej zainteresowaną wydawała się Raven, siedząca z nosem w książce. Mimo wszystko Phantom trzy razy przyłapał ją na spoglądaniu na grupę z ciekawością. Wreszcie Robin wstał I podszedł do okna. Ręką pokazał Phantomowi że ma iść z nim. Wszyscy patrzyli jak odchodzą w stronę okna z zapartym tchem. Gdy już tam stali, odezwał się Robin:
- Obiecujesz nas wspierać na dobre i na złe?
- Tak.
- No więc witaj w grupie. Mam nadzieję że będzie ci tu miło. – uścisnął mu dłoń co spowodowało wiwaty tytanów. Raven tylko klaskała powoli. – Co do pokoju, będzie trzeba wygospodarować dla ciebie jakieś miejsce.
- Nie potrzebuje wiele miejsca. Nie mam też wymagań. Może być nawet komórka na szczotki. Albo w ogóle żadnego. Mogę spać choćby na kanapie.
- No więc dobrze. Jakbyś zmienił zdanie to powiedz. Może rozejrzyj się po domu a my wymyślimy jakiś sposób żeby to uczcić?
- Bardzo chętnie się rozejrzę.
- Od mojego pokoju wara.
Raven przeszła obok niego I znikła w drzwiach prowadzących do kwater. Phantom najwyraźniej nie zwracał na to większej uwagi I ruszył z Robinem na obchód.
Czerwony wizor utknął w jednym miejscu ukazując w przybliżeniu jedną scenę. Postać w białym płaszczu stojąca w oknie wielkiej wieży w kształcie litery T. Ściskał dłoń z człowiekiem w zielono czerwonym stroju i czarnej masce. Obraz oddalił się dwukrotnie. Postać w czarnym płaszczu i ukrytą w kapturze twarzą wlepiała świecące na czerwono oczy w lornetkę z cyfrowym zoomem. Odjął lornetkę od oczu I popatrzył w wodę kołyszącą się u brzegu lasu.
- Więc Phantom ma nowych sprzymierzeńców? I tak sobie z nimi poradzę. Prawda koledzy?
Zza jego pleców wyłoniło się pięć postaci w czarnych kapturach z tak samo jarzącymi się oczyma, jednak o wiele masywniejszych ciałach. Jedna z nich, ta stojąca najbliżej, wydała z siebie jakiś odgłos, coś jakby syczenie węża zmieszane z jękiem zombie. Na to pierwszy kapturnik zaczął się głośno śmiać śmiechem opętanego rządzą krwi. Za nim poszło w ślady jego pięciu pomocników I po chwili rechotali nieporadnie swoimi beznamiętnymi głosami.
CHAPTER II : "Party"
Robin zadecydował że przywitają Phantoma w jakimś nocnym lokalu z dyskoteką. Trochę musieli przekonywać Raven gdyż nie chciała iść do takiego pospolitego miejsca. Phantomowi to było wszystko jedno. Ruszyli samochodem tytanów. Phantom zajął miejsce z przodu, obok Robina. Jazda zajęła im z pół godziny podczas których wszyscy chcieli by ten okres czasu jak najszybciej się zakończył. Dojechali wreszcie do klubu. Panowała od niego typowo młodzieżowa atmosfera. Przy wejściu stało dwóch rosłych bramkarzy. Cała szóstka musiała okazać przepustki które rozdał im Robin. Na miejscu zajęli wolne stoliki. Raven usiadła przy jedynym stoliku który był niemalże w pełni zaciemniony. Jedyne co było widać w ciemności to jej dłonie i oczy. Poprosiła kelnera o jakiś napitek i rozsiadła się w ciemnościach. Ukradkiem zerkała na Phantoma, czy nie robi czegoś podejrzanego. Wydawał się normalnym chłopakiem, nawet jego płaszcz przestał świecić. Siedział przy stoliku razem z innymi i wydawało się że rozmawiał z nimi. Ciągle nie mogła się do niego przekonać. Było w nim coś niepokojącego. W sali pobrzmiewała szybka muzyka przy której bawiła się młodzież Wydawało się ze przy stolikach muzyka się tłumiła. Kelner przyniósł mrożone napoje do stolika przy którym siedzieli wszyscy, a potem powędrował do stolika Raven. Zostawił jej napój w granatowej szklance i wrócił do baru by porozmawiać z właścicielem lokalu. W rogu baru stała mała budka, w której jakiś chłopak w czapce i w potężnych słuchawkach majstrował coś na panelu DJ'a.
Wreszcie minęło zainteresowanie strojami grupki i rozpoczęła się prawdziwa zabawa. przynajmniej dla większej części grupy. Phantom usiadł przy barze i przyglądał się jak jego koledzy tańczą ze sobą i innymi nastolatkami jakieś szybkie tańce. Kątem oka dostrzegł Raven siedzącą w kąciku i wpatrującą się w tłum. Nie widział wyraźnie jej twarzy ale wnioskował że jest bardzo zażenowana. Gdy Robin usiadł na chwilę przy barze Phantom nie omieszkał go spytać:
- A ona zawsze taka jest?
- Wiesz... Raven nie za bardzo lubi ludzi. Lubi ponurą atmosferę. Pogadaj z nią a my wymyślimy w tym czasie jakiś sposób żeby ją pocieszyć.
- Chętnie pogadam.
Wstał i ruszył okrężną drogą tak by go nie zauważyła dopóki nie podejdzie do stolika. Gdy już podszedł, zauważyła go po chwili. Patrzył na nią z nieco zaniepokojoną, aczkolwiek serdeczną miną.
- Można się przysiąść?
- A ktoś ci zakazuje?
Usiadł przy niej dość blisko by móc zauważyć kontur jej twarzy. Jej błękitne oczy zwróciły się na niego i patrzyły obojętnie.
- Nie lubisz takich imprez co?
- Są bez sensu, tak jak całe życie.
- Nie mów że życie jest bez sensu. Trzeba go po prostu znaleźć. Hmm... Jaką muzykę lubisz?
- Ponurą, na przykład new-metalową, o życiu. Ale lubię też te spokojne, byle by były choć trochę ponure.
- Mamy podobne gusta. Również lubię takie klimaty.
Raven poczuła się nieco bardziej pewnie co do niego słysząc te słowa.
- Ciekawe. Może jednak nie jesteś skończonym frajerem.
- Taką mam nadzieję. Hmm... Nie wiem czy powinienem to mówić już po kilku godzinach znajomości, ale polubiłem was. A ty jesteś spośród tej grupy najciekawsza.
- Znowu zaczynasz z tanimi komplementami?
- Nie. Skądże znowu.
- Mówisz na siebie Phantom. Czy masz jakieś umiejętności Ducha poza przenikaniem?
- Tak. Mam słabo rozwiniętą telekinezę. Mogę na ten przykład bez problemu podnieść łyżeczkę, budzik, ale przy powiedzmy szafce już nie dam rady. W odpowiednich warunkach mogę być niewidzialny. Przechodzę przez ściany, aha! Mam jeszcze wyczulony słuch. Mogę słyszeć na odległość pięćdziesięciu paru metrów bez przeszkód, a z przeszkodami to różnie bywa.
- Taki słuch ma pewnie swoje wady. Głośna muzyka ci nie przeszkadza?
- Nie. Jestem w stanie regulować jego zakresowość, a poza tym, nie czuję takiego bólu. To również jedna z moich umiejętności, do pewnego momentu nie czuję bólu fizycznego.
Mam też dobrze rozwiniętą telepatię. Mogę ją kontrolować i jak dotąd żadnemu z was nie zajrzałem do umysłu.
- Naprawdę?
- Mówię serio.
- Hmm... Chyba koledzy cię obgadują.
- Słucham?
Popatrzył w stronę baru. Cała grupka tam siedziała. Wytężył słuch i skierował ucho mniej więcej w ich stronę. Usłyszał przytłumione głosy:
- Patrzcie na nich. Siedzą tam i nawet nie zatańczą z nami. Nie wiedziałem że z niego taki sam ponurak.
- Daj spokój BB. Oni chyba się polubili a to już jest coś. Może nie lubią szybszej muzy?
Cyborg najwyraźniej bronił nowego towarzysza przed komentarzami Beast Boy'a.
- Hmm...- Robin zastanawiał się głośno – Może puścić jakąś wolną piosenkę to zatańczą? Najlepiej w ponurej tonacji. Co wy na to?
- Ja myślę że to dobry pomysł szefuniu. Zagadaj do dysk dżokeja to może puści coś w tych klimatach.
Phantom przestał słuchać i odwrócił się do Raven.
- Widzisz? Nie za bardzo chcą ci ufać co?
- Wiesz że wręcz przeciwnie? Właśnie ustalili że muszą cię rozruszać i puszczą jakąś piosenkę dla ciebie.
- Serio? Jestem najszczęśliwszą dziewczyną na tym balu.
Powiedziała z sarkazmem. Phantom najwyraźniej wyczuł jej niechęć do tego typu zabaw.
- Więc twierdzisz że nie ma sensu życia?
- Tak.
- A czy wytłumaczyłabyś mi dlaczego tak myślisz? Bo bardzo chętnie poznam cię od tej strony.
Nieco ją zszokowało.
- Nie wiem. Po prostu tak myślę...
Nagle w głośnikach zmieniła się muzyka. Była to bardzo ponura piosenka w wolnej tonacji. Popatrzyła na niego z zaciekawieniem.
- Wiedzieli co wybrać?
- Po twojej minie wnioskuję że tak. Hmm. Mówiłaś że nie widzisz sensu życia?
- Tak.
- Więc wykorzystuj je. Przynajmniej trochę. Mogę cię prosić do tańca?
Jeszcze bardziej ją zamurowało.
- Mnie?
- Jasne! Myślę że jak lubisz tę piosenkę to możesz przy niej się bawić. To jak?
Nie wiedziała co mu powiedzieć. Wreszcie uległa:
- Dobrze. Ale ten jeden raz.
Phantom wstał a za nim Raven. Wyszli mniej więcej na środek sali i stanęli naprzeciwko siebie. Raven popatrzyła mu w oczy jakby zachęcała go do pierwszego ruchu. Sama nigdy nie tańczyła ale wiele razy widziała jak pary po prostu podchodziły do siebie, chłopcy kładli dłonie na biodrach dziewcząt a te zakładały swoje na ich ramiona. Phantom zrobił jednak coś innego. Swoją prawą dłoń położył delikatnie na jej lewym biodrze a lewą dłoń wyciągnął obok tak jakby prosił ją by położyła na niej swoją. Nie wiedziała co zrobić i stała zakłopotana.
- Nie tańczyłaś tak jeszcze?
Zapytał pochylając się nieco do niej. Ściszył głos do szeptu.
- Nie?
Popatrzyła na niego już z typowym dla siebie wyrazem twarzy.
- Prawą dłoń połóż na mojej lewej a lewą tak jak ja swoją prawą.
Polecenie wykonała z niezbyt wielką ochotą, ale dokładnie i co do joty. Na koniec Phantom tylko ją do siebie przyciągnął na odległość przedramienia i zaczął powoli krok tańca.
- Tańczy się tak jak każdy inny. Tylko układ rąk jest nieco inny.
- Zauważyłam.
Wkrótce poczuli na sobie wzrok gapiów. Ludzie patrzyli jak ubrana w granatowy płaszcz dziewczyna tańczy z chłopakiem w białym płaszczu. Najwyraźniej Phantomowi to nie przeszkadzało ale Raven czuła się nieco nieswojo. Czuła że to jest główny powód tego że myślała że coś jest tu nie tak. Phantom spojrzał jej w oczy i zaczął do niej szeptać pochylając głowę do jej ucha.
- Nie zwracaj uwagi na innych ludzi. To główna zasada w takim tańcu.
- Postaram się.
Phantom w czasie pełnego obrotu zauważył że obserwują ich również jego nowi koledzy. Dawał im oczami wyraźne znaki by coś zrobili z tłumem. Nasłuchiwał ich rozmowy.
- Przecież oni sobie nie potańczą jak wszyscy będą na nich patrzeć. Słuchajcie, to już nie tylko dla nowego kolegi. Musimy pomóc Raven.
Zastanawiali się przez pół minuty po czym Beast Boy wypalił do Cyborga:
- Dobra! Tańczysz?
- Głupi żart.
- Ale ja mówię serio. Wszyscy zaczną się gapić na nas i dadzą sobie spokój z Raven i Phantomem.
- A dlaczego nie z Robinem?
- Bo on jakbyś nie zauważył, poszedł tańczyć ze Starfire.
Wskazał kciukiem przez lewe ramię. Robin rzeczywiście tańczył ze swą koleżanką.
- No dobra. Powydurniajmy się.
Cyborg chwycił BB tak jakby mieli tańczyć tango, i weszli w ten sposób w tłum. Wszyscy wokół zaczęli śmiać się serdecznie z ich żartów. Cyborg i BB przeszli obok Raven i Phantoma by odciągnąć uwagę gapiów. Udało im się: wszyscy patrzyli teraz na nich i śmiali się. Raven rozejrzała się dookoła i ze zdumieniem zauważyła że już nikt się na nich nie gapi. Gdy Cyborg i Beast Boy znaleźli się w zasięgu jej wzroku, wyciągnęli do niej kciuki na znak że wszystko w porządku.
- Po to się wygłupiają?
- Tak. Widać chcieli żeby dali nam spokój. Kontynuujemy?
- Niech będzie.
Tańczyli jeszcze dwie minuty a muzyka nie ustawała. Cyborg i Beast Boy zaczęli już być wycieńczeni takim tańcem.
Nagle wrzawa zmieniła się w stłumione krzyki przerażenia. Phantom i Raven odwrócili się w stronę wejścia. Cyborg i Beast Boy przestali tańczyć, podobnie jak Robin i Starfire i również spojrzeli w tym kierunku. Początkowo było ciemno, w drzwiach stał jakiś chłopak którego można było określić tylko kształtem ciała. Na parkiecie leżał ochroniarz i zwijał się z bólu trzymając się za brzuch. Chłopak z drzwi ruszył przed siebie wywołując natychmiastową reakcję tytanów. Wszyscy stanęli w gardzie obronnej i wymierzyli w niego pięści. Phantom i Raven natychmiast założyli kaptury.
Postać szła przed siebie a mniej więcej w momencie gdy wyszła z drzwi, jej oczy zajarzyły się wściekłą czerwienią. Po chwili rozpoznać można było że ma na sobie czarny postrzępiony płaszcz z kapturem założonym na głowę. Stanęła w odległości dwóch metrów od Phantoma i zaklaskała pociesznie. Jak na zawołanie, muzyka ucichła. Do tytanów doszedł głos identyczny z tym który miał Phantom:
- Brawo kolego! Widzę że znalazłeś sobie jakichś podrzędnych pomocników.
- Podrzędnych? Goń się koleś! I jakich pomocników!
Cyborg wtrącił się.
- Ty lepiej się zamknij blaszanko. Nie z tobą gadam. Przyszedłem dziś po ciebie Phantom! I nie wrócę bez ciebie.
- Nie weźmiesz mnie żywcem.
- Bardzo zabawne zważywszy na twój stan. Jak nie chcesz iść po dobroci, to MOI pomocnicy zajmą się twoimi nowymi sojusznikami. Co ty na to?
Nie pozwolił mu odpowiedzieć. Rzucił się na Phantoma i próbował zadać mu poważny cios w głowę. Gdy tytani próbowali rzucić się do pomocy, z sufitu zeskoczyło pięciu pomocników ich wroga. Wszyscy ubrani jak on, tylko masywniejsi. Każdy z nich rzucił się bez ostrzeżenia na najbliżej stojącego tytana i zaczęli walczyć jakby od tego zależało ich życie.
Raven stosowała manewry wymijające pomiędzy belkami sufitu i kolumnami by zgubić swojego przeciwnika, ale ten nie zważał na to że uderza twarzą w nie i leciał dalej za nią. W końcu używając swojej mocy zaczęła rzucać w niego stołami i krzesłami co niewątpliwie go bolało.
Cyborg zadawał cios za ciosem głównie w głowę przeciwnika ale przeciwnik tylko się zataczał i bił dalej. Gdy Cyborg zorientował się że nikogo nie ma na linii strzału, odpalił w niego działo soniczne. Przeciwnika wbiło w ścianę, ale od razu wstał i rozpoczął natarcie od nowa. Cyborg powtarzał strzał za strzałem wbijając go coraz głębiej w ścianę.
Beast Boy zamienił się w wielkiego goryla i zaczął bić seriami w korpus przeciwnika na co ten odpowiadał mu rykiem i uderzeniem w pysk z obu pięści naraz. Po jakichś kilku minutach BB miał dość i zmienił się w tyranozaura. Gonił go po sali próbując ugryźć a jego przeciwnik najwyraźniej się go bał.
Starfire i Robin bili się we dwójkę z dwoma napastnikami. Robin naprowadził ich najpierw swoim kijem na jej strzały a potem zaczął okładać każdego z nich po głowie. Starfire w tym samym czasie biła ich po brzuchu z niewiarygodną siłą. Skończyło się na tym że wbili obu w ścianę i nie puszczali ich.
Phantom starał się uciekać od swojego Nemezis jak tylko mógł, ale to było równie szybkie jak on. Od czasu do czasu zderzali się w powietrzu i zadawali serie ciosów. Wreszcie, po jednym z takich odbić od siebie, kopia wyciągnęła otwartą dłoń w stronę Phantoma. Ten poczuł że coś go popycha i został rzucony w stronę budki DJ'a. Budce zmiotło dach a rezydent z piskiem uciekł do wyjścia dla personelu. Cały czas siedział w budce ze słuchawkami na uszach. Phantom natychmiast się wyprostował i wylądował niedaleko pod swoją kopią. Kopia znów wyciągnęła w jego stronę dłoń, jednak została zmieciona przez niebieski promień w stronę sufitu. Następnie spadła na ziemię i zaczęła niemal natychmiast podnosić się z łoskotem. Widać było że jego prawa ręka jest wybita ze stawu. Postać wstała na jedno kolano i z chrzęstem nastawiła sobie rękę.
- Pomocnicy! Zabieramy się stąd.
Zjawy złapały go pod ramiona i odczekały chwilę. Wróg popatrzył jeszcze raz gniewnie na swoich przeciwników.
- Jeszcze się spotkamy, Phantom. Zjawy! Zabierzcie mnie stąd.
Zjawy poszybowały z swoim przywódcą w stronę wysoko położonych okien i zbiły je przelatując przez nie. Wszyscy spojrzeli na Phantoma.
- Cóż... Znacie już moją kopię. Miałem rację że z wami dam radę go pokonać. Hmm... Co teraz?
Cyborg rozejrzał się po sali. Wszystko prócz niektórych stołów i baru było zdewastowane.
- Myślę że trzeba by posprzątać tę budę. Bądź co bądź to my tu nabroiliśmy.
Wszyscy się z nim zgodzili i zabrali do sprzątania. Raven układała szczątki na kupkę i rozglądała się po okolicy. Spojrzała na Phantoma. Ten podniósł jakąś płytę z podłogi przed szczątkami budki DJ'a i zwrócił się najwyraźniej do stojącego obok byłego rezydenta budki. DJ był najwyraźniej niepocieszony utratą swojego miejsca pracy. Na widok płytki trzymanej przez Phantoma w dwóch palcach potaknął niemrawo i uśmiechnął się krzywo. Phantom schował płytkę pod płaszcz i zaczął dalej odgruzowywać budkę.
Noc powoli nastała. Pokój wspólny był powoli opuszczany przez wszystkich rezydentów. Jeszcze przed chwilą Cyborg i Beast Boy próbowali pocieszyć Phantoma po tej rozróbie na imprezie ale ten w ogóle zdawał się nie być nią załamany. Około dwudziestej trzeciej Pokój był już pusty. Phantom zdjął z siebie płaszcz i usiadł na kanapie. Płaszcz już po chwili latał w niewielkiej odległości od podłogi tak jakby był poruszany sznurkami. Płaszcz wykonywał jakiś makabryczny taniec ku uciesze Phantoma. Po pięciu minutach usłyszał zgrzyt klamki. Do pokoju wkroczyła Raven. Płaszcz powiewał za nią gdy przeszła cicho przez pokój. W końcu zauważyła tańczący płaszcz i to że patrzy na nią z uśmiechem Phantom. Pierwszy raz widziała go bez płaszcza. Miał na klatce piersiowej jakiś wypukły puklerz a na rękach i nogach dziwne karawasze. Na dłoniach znajdowały się czarne rękawiczki najwyraźniej będące częścią czarnej kolczugi która znajdowała się pod swoistą zbroją. Nawet okolice od pasa w dół były w lekkim pancerzu. Patrzyli sobie w oczy przez chwilę. Przerwała ją Raven.
- Co?
- Nic. Hmm... Przerwano nam.
Podszedł do niej powoli a płaszcz jakby założył my ramię na jego bark.
- Czy on jest żywy?
- Nie. To tylko moje sztuczki.
- Bardzo oryginalne te sztuczki.
- Dokończymy tamten taniec?
- Ekhem... Nie ma muzyki. Trudno dokończyć taniec przy innej muzyce.
- Pamiętasz tę płytkę którą podniosłem? Mam na niej tę piosenkę. Więc jak?
- Przyszłam tylko zrobić sobie herbaty bo nie mogę spać, ale niech będzie.
Phantom wyjął płytkę spod puklerza i po chwili poszybowała do odtwarzacza CD. Muzyka rozbrzmiała dość cicho. W tym pomieszczeniu nie było tłumu którego gwar mógłby tłumić muzykę tak wiec mogła grać nieco ciszej by nie obudzić innych rezydentów wieży. Phantom podszedł do Raven tak jak to zrobił na dyskotece. Wyciągnął w ten sam sposób dłoń i już po chwili tańczył z Raven. Tym razem żadne z nich nie miało na sobie kapturów i mogli patrzeć sobie w oczy. Tańczyli przy oknie nie wiedząc, że są obserwowani przez wroga.
Czerwony wizor zatrzymał się na tańczących postaciach i obserwował je przez dłuższą chwilę. Odjęty od oczu ukazał w oddali wieżę Młodych Tytanów. Z drugiej strony stała kopia Phantoma. Czerwone oczy zabłysły mocniej po czym zgasły. Ręka nie była już wywichnięta w drugą stronę i najwyraźniej miała się dobrze. Kopia odwróciła się do swoich popleczników i odezwała się do siebie:
- A więc mój drogi „przyjaciel" znalazł sobie osobę za którą wprost przepada. Ma chłopak gust. Ale ten jego gust sprawi że będzie bardziej cierpiał. Zjawy! Wkrótce będę potrzebował białego płaszcza. Przygotujcie mi takie przebranie w jak najbliższym czasie.
Odszedł w stronę lasu i zniknął w ciemnościach. Rozmyślał nad czymś w wielkim pogrążeniu. Zjawy wydały z siebie syczący odgłos przemieszany z podobnym do wydechu wraz z śliną.
CHAPTER III: "Fear is my Ally"
Cyborg nie mógł usiedzieć w jednym miejscu I chodził nerwowo po pokoju wspólnym. Od rozróby na imprezie powitalnej dla Phantoma minęły trzy dni i ataki się nie powtórzyły. Phantom siedział na kanapie obok BB i wpatrywał się z nim w cyborga chodzącego w te i we w te.
- Uspokój się Cybuś! Wydepczesz dziurę do Chin!
- Stul się Beast Boy! A co jak te potworki przypuszczą atak na naszą chatę! Przecież potrafią przełazić przez ściany jak Phantom!
- Z tym się muszę zgodzić... Phantom? Jest coś co cię powstrzymuje przed przechodzeniem przez ściany?
- O ile wiem to jeszcze z niczym nie miałem problemu tak więc nie ma takiej blokady.
- Szkoda. Phantom? – Bestia poprosił go by nachylił się do szeptu. – Czy nie mógłbyś czasami... No wiesz... i w ogóle...
- Ekhem. Ja nie musze podglądać dziewcząt pod prysznicem.
- BB! Ty mały podstępny gadzie!
Cyborg naskoczył na niego słysząc tłumaczenie się Phantoma.
- I płazie i ssaku i rybo i ptaku! Mogę być tym wszystkim!
- To nie jest śmie...
Cyborgowi przerwała syrena alarmowa. Do pokoju wbiegł Robin, cały zadyszany.
- Tytani! Nowe śmiecie w mieście!
Na ulicy toczyła się istna wojna. Oddziały policji dzielnie stawiały opór napierającemu wrogu ale musiała się wycofywać. Sprawcami całego zamieszania byli jacyś dziwni żołnierze wyposażeni w dziwną broń i ubrani w potężne zbroje oraz dwa czołgi. W każdym czołgu siedziało dwóch ludzi w takich samych zbrojach. Przez ulicę szło ich, łącznie z załogami czołgów, dwanaścioro. Szli w pozycji delty a człowiekiem wysuniętym na przód był najwyraźniej dowódca jednostki. Ta mała dwunastoosobowa armia miała pancerze koloru białego. Kule policji w ogóle nie stanowiły dla nich zagrożenia i wszyscy się śmiali. A najbardziej przywódca którego wziernik na hełmie miał półprzeźroczystą seledynową barwę. Z pleców zbroi tego przywódcy wystawał długi ogon wyposażony w żądło a na jego klatce piersiowej, jak i na klatkach reszty grupy, był wymalowany czerwony skorpion. Przywódca dostał do rąk megafon który zdobyli na jednej z rozgromionych blokad. Odezwał się do Policjantów którym najwyraźniej skończyły się kule w magazynkach. Jego głos miał wyraźnie rosyjski akcent:
- Towarzysze struże prawa! Wasza broń jest niczym wobec potęgi Białej Armii Skorpiona! Wysuwam do was apel o opuszczenie broni, a na pewno nic wam się nie stanie! Jeżeli się sprzeciwicie, otworzymy do was ogień który jak dotąd oszczędzaliśmy w stosunku do ludzi!
Opuścił megafon i popatrzył na policjantów kulących się za radiowozami. Przed nimi było wielkie rozwidlenie na końcu którego stał duży wieżowiec. Nagle spojrzał na policjanta który krzyczał coś do radia. Na szybce dowódcy wyświetlił się czerwony napis głoszący: Mikrofon Naprawlniejny – Mikrofon kierunkowy. Usłyszał trzeszczący głos policjanta:
- Celuj w tego na przedzie i strzelaj!
Usłyszał również głos w radiu policjanta:
- Nie będzie wiedział co go trafiło!
Dowódca popatrzył na wieżowiec i wyłączył mikrofon. Nagle coś zabłysło w jednym z okien na dwudziestym piętrze i po chwili głowa dowódcy odchyliła się do tyłu a powietrze przeszył odgłos wystrzału przemieszanego z odgłosem rykoszetu. Dowódca stał przed blokadą i wyrażał swoją mimiką niezadowolenie. Ponownie przyłożył megafon do ust i wykrzyczał do policjantów gniewnym tonem:
- Wy kapitalistyczne świnie! Jak śmiecie! Spotka was za to kara!
Wyrzucił megafon i odwrócił się do żołnierze po lewej.
- Otworzyć ogień? Towarzyszu Komandir?
- Rozstrielatć!
Żołnierze odbezpieczyli broń i wycelowali w stronę policjantów którzy ponownie schowali się za radiowozami. Wydawało się że wojsko nieprzyjaciela przeładowuje obrzyny ale było to tylko przygotowanie do specjalnego użycia broni. Jedenaście promieni o kolorze niebieskim uderzyło w stojące radiowozy które zaświeciły się na ten sam kolor. Policjanci z przerażeniem zaczęli uciekać. Samochody po chwili wybuchły a ich szczątki przeleciały nad policjantami i pochłonęły płomieniami furgonetki oddziałów specjalnych. Policjanci zostali bez drogi ucieczki a żołnierze szli w ich stronę złowieszczo. W odległości dwustu metrów od przeciwników, dowódca bojówek opuścił dłoń na znak rozkazu do strzelania. Żołnierze wycelowali w policjantów i pociągnęli za spusty. Ich kule pomknęły by spotkać się z czarną aurą.
Policjanci nie wiedzieli co ich uratowało Popatrzyli przed siebie i zobaczyli dziewczynę w niebieskim płaszczu rozpościerającą tarczę ochronną na powierzchnię pomiędzy dwoma wieżowcami. Raven wydawała się cierpieć. Spojrzała na policjantów i z zaciśniętymi zębami wykrzyknęła do nich:
- Uciekajcie jeśli wam życie miłe!
Do Akcji wkroczył Phantom i za pomocą swojej telekinezy zdusił ogień który trawił szczątki wozów policyjnych. Za Raven stanęli Cyborg, Starfire i Robin.
- Jak długo jeszcze to utrzymasz?
- Jeszcze trochę dam radę.
Po drugiej stronie barykady, dowódca Białej Armii był niepocieszony faktem że coś oparło się jego broni.
- Czwórka i ósemka! Ogień ciągły promieniem rozsadzającym! To jest prikaz!
Żołnierze z wyznaczonymi na zbrojach numerami wystąpili nieco do przodu i znów przeładowali broń. Ponownie wystrzeliły niebieskie promienie.
- Albo i nie...
To były ostatnie słowa Raven zanim promienie uderzyły w jej tarczę. Utrzymała ją jeszcze pół minuty, by dać czas Phantomowi na uratowanie policji, po czym załamała ręce i padła zmęczona na asfalt. Inny, tym razem jasnoniebieski promień wystrzelił w przeciwną stronę uderzając w przywódcę Białej Armii. Fala uderzeniowa był na tyle silna by przewrócić czołgi, ale nie na tyle by uszkodzić pancerze żołnierzy. Cyborg już biegł by w nich uderzyć gdy wszyscy leżący na ziemi żołnierze wycelowali w niego karabiny. Cyborg stanął w miejscu i podniósł ręce do góry, jednak bez zmiany uśmiechu na twarzy.
- Nie robił bym tego na waszym miejscu chłopaki!
- A to niby czemu? Ty kapitalistyczna świnio?
Cyborg roześmiał się rozkosznie po czym do uszu żołnierzy dobiegł głośny, beznamiętny głos:
- Azarath! Metrion! Zinthos!
Lufy karabinów pokryły się czarną powłoką i po chwili wygięły w drugą stronę. Żołnierze z przerażeniem rzucili karabiny na ziemię i zaczęli uciekać zostawiając swojego dowódcę na ziemi. Po chwili jednak jeden z nich się zatrzymał a za nim cała reszta. Kałuża która utworzyła się z wyłamanego hydrantu drgała równomiernie co pięć sekund a ich uszom dochodził dźwięk uderzenia czegoś twardego i ciężkiego o ziemię. Powoli, zza rogu wyłonił się zielony tyranozaur. Kłapnął szczękami dwa razy przed nimi i wydarł się w dinozaurzym stylu. Żołnierze wpadli w jeszcze większą panikę i pobiegli w stronę przeciwną niż przed chwilą. Tu natknęli się już na tytanów. Cyborg wziął na siebie trójkę z nich którzy wydawali się najwaleczniejsi. BB zamienił się tym razem w dość pokaźnego goryli zaczął walić głowami dwóch innych o siebie. Raven okładała kopniakami jednego z nich który wrzeszcząc zasłaniał się rękami i odskakiwał za każdym razem jak zbliżyła się do niego. Robin bił się z jednym za pomocą swojej laski a z pozostałymi dwoma rozprawiała się Starfire strzelając im zielonymi wyładowaniami pod nogi i za każdym razem gdy któryś upadał, wybijała go na wysokość trzech metrów i pozwalała mu się podnieść. Żołnierze okazali się bardzo żywotni. Phantom zdążył zostawić policjantów w bezpiecznym miejscu i nadlatywał na pole walki. Unosił się nad nimi i coś mu nie pasowało. Popatrzył na Starfire, męczy dwóch. Robin okłada jednego a Cyborg ciśnie trzech do ziemi. BB bawi się dwoma a Raven kopie jednego. – Chwila! Gdzie dwunasty-szef?
Krzyknął do siebie i popatrzył po polu bitwy. Raven okładała kopniakami żołnierza który właśnie oparł się o przewrócony czołg. Nie zauważyła że kilka metrów za nią, z ziemi podnosi się przywódca i zdradziecko celuje jej w plecy.
- Pożegnaj się z życiem, mała kapitalistyczna wiedźmo!
Na ten głos Raven odwróciła się by zobaczyć lufę pistoletu wycelowaną w jej twarz. Po chwili jednak lufa zmieniła swe położenie pod ciosem w rękę. Dowódca wykrzywił rękę tak że trafił w lewą dłoń. Kula przeszła na wylot jednak nie zabrała ze sobą ani kropli krwi.
- Na miłość! Boską! Dobrze że działa system podtrzymywania życia. A ty kto?
Phantom tym razem zadał mu cios w szczękę. Komandor upadł ale natychmiast podniósł się i rzucił się do ucieczki. Phantom popatrzył na chwilę na Raven. Była jeszcze trochę oszołomiona. Wyciągnął w jej stronę dłoń. Zamknęła oczy w przerażeniu i poczuła jak za jej głową słychać głuchy brzdęk. To żołnierz którego okładała oberwał rurą w głowę. Jeszcze przed momentem miał tę rurę w ręku i próbował się nią bronić.
- Lecę go gonić!
Phantom wzbił się w powietrze i poleciał w kierunku ciemnego zaułka w który uciekł komandor. Raven popatrzyła jeszcze za nim zanim dotarł do niej głos Robina:
- Raven! Leć za nim! Może sobie sam nie poradzić. My sobie poradzimy z tymi tutaj!
Potaknęła i wzbiła się w powietrze w kierunku w którym poleciał Phantom.
Phantom leciał za komandorem z determinacją by go dorwać. Komandor był nadzwyczaj szybki, zapewne za sprawą zbroi którą nosił. Jego ogon zwisał za nim bezwładnie gdy wbiegał na parking piętrowy. Phantom wzleciał za nim aż na czwarte piętro. Komandor wierzył że zgubił Phantoma, lecz na czwartym piętrze ten wyrósł przed nim spod ziemi i zadał mu kolejny cios w podbródek. Komandor upadł na balustradę i rozwalił dookoła rurki. Z przerażenia złapał za jedną z nich i zamachnął się na swojego prześladowcę. Phantom zatrzymał potężny cios przegubem prawej dłoni i wyrwał komandorowi rurę z rąk. Komandor z przerażeniem patrzył jak rura unosi pomiędzy dłońmi Phantoma.
- Rozkazałeś odbierać życia niewinnych! Chciałeś zabić bezbronną, niewinną dziewczynę... A ja... – na te słowa rura wygięła się i zamieniła w kulkę która kształtem przypominała kulkę papieru – Bardzo tego nie lubię!
- Giń!
Komandor rzucił się na niego i wycelował w niego swój ogon. Ogon przelazł przez ciało Phantoma i znalazł się po drugiej stronie. Po raz kolejny Phantom zademonstrował swoje „duchowe" zdolności.
Raven udało się wreszcie wykryć gdzie znajduje się nowy członek jej grupy i poleciała by sprawdzić czy nic się nie stało. Wleciała na czwarte piętro parkingu i ujrzała jak komandor przeszywa półprzeźroczyste ciało Phantoma swoim żądłem i po chwili jest już po drugiej stronie. Popatrzyła na to i jakiś bodziec w głowie rozkazał jej obserwować to z ukrycia. Schowała się więc za kolumną.
Phantom złapał komandora za ogon i rzucił nim o ziemię w pobliżu innej kolumny. Komandor wstał na czworaka i zaczął uciekać jak jakieś ranne zwierze. Phantom wyciągnął w jego stronę otwartą dłoń i zmrużył czerwone oczy. Ogon komandora został jakąś dziwną siłą wyrwany z korpusu i rzucony za Phantoma. Z rozdartego kombinezonu posypały się niebieskie iskry a komandor odwrócił się na plecy. Teraz odczołgiwał się w ten sposób w nieznaną stronę która okazała się inną kolumną. Phantom podszedł do niego, tym razem ze schowaną już dłonią. Z głowy komandora został zdarty hełm tą samą siłą co przedtem i poszybował w tym samym kierunku co ogon. Komandor chwycił się jedną ręką za kołnierz z którego sypały się niebieskie iskry i z łzami w oczach zaczął wycofywać się pod kolumnę.
- Boisz się? – Głos Phantoma był jakoś dziwnie mroczny – Strach jest najgorszą bronią! Gorszą nawet od karabinów. – Kombinezon zubożył się właśnie o prawe rękaw i rękawicę w ten sam sposób co o hełm i ogon. Phantom dalej szedł w kierunku komandora i mówił swoim mrocznym, monotonnym głosem:
- Strach! Atakuje straconych, skorumpowanych, słabych...- Komandor właśnie stracił spodnie kombinezonu. Iskry sypały się teraz gęsto a komandor z coraz większym przerażeniem zaczął wspinać się na kolumnę by stać wyprostowanym.- Strach... Strach to mój sprzymierzeniec! Poznaj go! – Chwycił komandora za kołnierz i przyciągnął jego twarz do swojej. Karmazynowe oczy patrzyły na niego obojętnie, ale komandor poczuł że jeszcze trochę a zbezcześci swoje spodnie. W tym momencie odezwał się głos jego niedoszłej ofiary który oszczędził mu dalszego strachu:
- Phantom! Już starczy! Dostał nauczkę.
Phantom odwrócił się za siebie i ujrzał Raven. Popatrzył jeszcze raz na komandora i zdjął kaptur. Oczy dalej świeciły się na czerwono.
- Zapamiętaj sobie! Uratowała cię ta którą chciałeś zabić!
Położył dłoń na połączeniu obojczyka i szyi i lekko ścisnął. Komandor padł nieruchomy na ziemię. Raven podbiegła do nich i przyklęknęła przy komandorze.
- Zabiłeś go!
- Nie! Tylko obezwładniłem. Dojdzie do siebie za pół godziny. Do tego czasu powinien trafić do aresztu, nie sądzisz?
- Tak. Dobrze że nic mu nie zrobiłeś.
- Nic? A ten pokaz to było nic?
- Powiem ci tak. Nawet mi się podobał... A teraz zabierzmy tego starucha do reszty i wracajmy wreszcie do domu.
- Zgoda. Dla ciebie, wszystko.
Popatrzyła na niego wymownie i założyła sobie na ramię lewą rękę komandora. Phantom zrobił to samo z prawą ręką i polecieli w stronę miejsca zajścia. Raven nie czuła ani trochę większego zaufania do niego niż przed tą akcją. Czuła się do niego jeszcze bardziej niepewnie i postanowiła że będzie go odtąd obserwować na każdym kroku. Jednak cos w głębi jej duszy mówiło jej że to co zobaczyło było dla niej bardzo przyjemne.
Gdy Phantom i Raven dolecieli na miejsce było już po sprawie. Policjanci pakowali właśnie żołnierzy pozbawionych swoich zbroi do furgonów i czekali na ostatniego przestępcę. Raven i Phantom wrzucili go do reszty i patrzyli przez krótką chwilę jak komandor podnosi się z ziemi i patrzy z przerażeniem na Phantoma. W tym momencie drzwi się zatrzasnęły a furgony odjechały z piskiem opon w bliżej nieokreślonym kierunku. Phantom założył kaptur z powrotem i podszedł do Raven. Wyszeptał do niej patrząc jej w oczy:
- Wybacz że musiałaś oglądać mój gniew. Mam nadzieje że to się nie powtórzy.
Popatrzyła na niego z zmrużonymi oczami wyrażającymi niechęć i już razem z nim ruszyła w stronę reszty tytanów. Obserwowała każdy jego ruch i powoli zaczynała twierdzić że popadła w paranoję. Nawet wysnuła teorię że ta kopia którą spotkali to wspólnik Phantoma który wysłał go by szpiegować ich kwaterę główną. Jednak czuła że naciągnęła tę teorię i wolała nie zaprzątać sobie nią głowy. Ciągle jednak czuła się zagrożona obecnością Phantoma i nie spuszczała go z oka. Cała grupa zaczęła się zbierać do swojego samochodu a jakoś nie mogli przekonać do tego Phantoma. Ten na ich narzekania poparzył w niebo i wyrzekł:
- Niebo dziś ładne. Wrócę lotem. Nie martwcie się.
Raven podeszła do nich i wyrzekła szeptem by Phantom nie usłyszał:
- Polecę za nim żeby się nie zgubił.
Nie udało jej się. Phantom wyczulił wtedy słuch i usłyszał każde słowo. Starał się nie ukazywać urażenia. Wzbił siew powietrze a za nim poleciała Raven. Phantom leciał nad samochodem i co jakiś czas ukradkiem zerkał na Raven przez ramię. Wreszcie nie wytrzymał i zwolnił nieco by wyrównać z nią lot.
- Nie musisz się o mnie obawiać. Nie zgubię się.
- Nie chodzi o zgubienie się.
- Więc o co?
- Nie ufam ci. Nie jestem taka jak oni.
- Wiem... I za to właśnie cię lubię.
- Słucham?
- Lubię cię za to że nie jesteś taka jak oni. Są zbyt żywiołowi jak dla mnie. Ty jesteś inna. Lepsza moim zdaniem. Dlatego podwójnie cieszę się że przyjęli mnie do grupy.
- Nigdy chyba cię nie zrozumiem. Wiedz tylko jedno: nie spuszczę cię z oka i odkryję co knujesz.
- Możesz mnie obserwować kiedy i gdzie tylko zechcesz... Niestety rozczarujesz się. Nie knuję nic. Może poza poznaniem cię lepiej.
Popatrzyła znów na niego z miną jakby chciała go zamordować. Dała do zrozumienia że jego komplementy na nią nie działają i nie zamydli jej oczu. Ze zrezygnowaną miną odleciał nieco dalej by nie przeszkadzać jej swoją obecnością i w takiej odległości leciał cały czas do wieży.
Na skraju lasu ktoś przechodził wzdłuż rzędu postaci ubranych na czarno. Sam był ubrany w biały płaszcz. Zatrzymał się przy ostatnim z pięciu pomocników i odwrócił się do reszty.
- Doskonale moi drodzy! Teraz mam dla was kolejne zadanie! Przez jeden dzień macie być niewidzialni dla wszystkich poza mną samym. Wiecie co robić dalej. Obserwować!
CHAPTER IV: "Final Countdown"
Cyborg stanął przed lustrem zapatrzony w swoje odbicie. Trzymał w ręku szczoteczkę do zębów z nałożoną pastą i nie za bardzo wiedział co z nią zrobić. Jego mózg dalej spał gdy tak patrzył na siebie. Jego odrętwienie przerwał głośny krzyk BB:
- Wstawaj Cybuś!
Cyborgiem zarzuciło i wyrzucił za siebie szczoteczkę do zębów. Szczoteczka zrobiła dwa obroty w powietrzu po czym spadła nasmarowaną częścią prosto na nos Beast Boy'a. Teraz z kolei Cyborg się śmiał:
- Teraz już wiesz jak to jest? – Zdjął z niego szczoteczkę i przyjrzał się jej z obrzydzeniem – Ale kicha! Przez ciebie muszę kupić sobie nową szczoteczkę.
Do łazienki wszedł przez ścianę Phantom przerażając obu.
- Chłopie! Kiedy ty się nauczysz używać drzwi?
- Sorry.
Wleciał pod prysznic nie dotykając butami brodzika. BB i Cyborg popatrzyli na niego z przerażeniem.
- Ty... Ty chyba nie chcesz przy nas...
- Phantom obejrzał siew ich stronę. Po chwili odkręcił się kurek z zimną wodą i prysnął wodą na Phantoma. Żadna z kropli nie zatrzymała się na nim gdyż stał się przenikalny, za to cały kurz i brud został przez wodę całkowicie z niego zmyty.
- Ja się tak kąpię. Praktyczne i oszczędza czas.
Kurek został zakręcony a Phantom całkiem suchy wyleciał spod prysznica i wniknął w kolejną ścianę.
- Cybuś?
- Hę?
- Ja się nigdy do niego nie przyzwyczaję. Raz wleciał do mojego pokoju i gdy zobaczyłem jego głowę to o mało co nie dostałem zawału.
- Ja się tam go nie boję ale zrobił mi podobny numer tylko wylazł mi z sufitu do połowy i głową na dół. Chłopie, ale zajawkę po tym złapałem.
- Już trudno. W końcu mamy go chronić no nie? Musimy zaakceptować to co robi...
- Tak... Ale pomyśl tylko co by było jakby tak wleciał do pokoju Raven... To by było straszne. Zwłaszcza jakby dorwał się do tego lusterka.
- To chyba wyleciałby stamtąd czym prędzej po tym jakby go Raven potraktowała.
- No chyba tak.
Popatrzyli w lustro. Wydało im się że w odbiciu ściany pomiędzy nimi zabłysły czerwone oczy ale w ułamek sekundy później znikły. Obaj uznali że to nieważne i umyli zęby.
Robin siedział na siłowni i podnosił jakieś niezbyt ciężkie dla niego ciężary. Przesiadywał tu dość często a dzisiaj tak jak wczoraj spędzał tu cały wolny czas budując swe ciało. W pewnym momencie przez pokój przelatywał Phantom. Robin z przerażenia puścił sztangę którą podnosił i zaczął się nią dusić. Phantom na dźwięk zachłyśnięcia od razu podleciał do niego i z niewielkim trudem zdjął z niego ciężar.
- Dzięki stary... Już myślałem że się uduszę.
- Przepraszam jeżeli cię przestraszyłem.
- Nie, nie... Tylko mnie zaskoczyłeś a to co innego. Hej... Ile wyciskasz stary?
- Fizycznie? Do dziewięćdziesięciu pięciu kilogramów. Mentalnie to tylko trzydzieści.
- Tą twoją telekinezą?
- Tak.
- Napijesz się jakiegoś napoju?
- Niech będzie.
Wyszli do pokoju wspólnego. Robin otworzył lodówkę i rzucił Phantomowi puszkę z sokiem pomarańczowym.
- Mam nadzieję że lubisz sok pomarańczowy. Niestety dzisiaj nie mamy już nic innego.
- Sok pomarańczowy... Dwa lata nic takiego nie piłem.
- A właściwie to co robiłeś zanim tu przybyłeś?
- Przedtem? No byłem w placówce takiego szalonego naukowca. On ze mnie zrobił to czym jestem. Potem stworzył moją kopię która przejęła kontrolę i uciekłem. Od tamtej pory uciekałem. To było dwa lata temu.
- Ile ty masz lat?
- Niezbyt dokładnie mogę powiedzieć. Piętnaście lub szesnaście. Zależy jak patrzyć na sprawy...
- Jakie sprawy?
- Nie ważne. Powiedzmy że mam szesnaście, dobrze?
- Jasne. Ale przed nami nie musisz mieć sekretów.
- Wiem to dobrze ale chciałbym mieć trochę prywatności.
- Okej... Twoja sprawa. Pijesz to w końcu?
- Jasne.
Phantom otworzył puszkę i złożył usta w trąbkę. Napój powędrował strumykiem do jego ust co wprawiło Robina w niemałe zakłopotanie. Phantom wypił jednym duszkiem cała puszkę po czym zmiażdżył ją i wyrzucił do kosza. Przeleciał przez ścianę do korytarza i zniknął Robinowi z oczu. Po kilku sekundach do pokoju weszła Starfire i usiadła obok Robina.
- Cześć.
- Cześć Robin.
- Jak idzie oswajanie się z nowym kolegą? Mnie już zdążył nieraz zadziwić.
- Jest całkiem miły... Tylko strasznie cichy i czuję że jest potwornie smutny.
- Smutny? Myślałem że jest tylko odrobinę ponury.
- Nie. Ja czuję że to smutek. Poza tym, wydaje się zagubiony w naszej wieży. Tak jakby nie miał co z sobą zrobić. Po prostu nie może znaleźć swojego miejsca.
- Przecież oferowaliśmy mu pokój.
- Nie... To trochę inaczej. On po prostu czuję że tu nie pasuje. To bardzo smutne.
- No ale przy Raven wydaje się być weselszy.
- Tak. Rzeczywiście jest przy niej odrobinę wesoły.
Robin popatrzył w ekran telewizora. Czarna pustka ziała z niego i odbijała ich postacie rozsiadłe na kanapie. Przez moment wydawało im się że pomiędzy nimi w odbiciu widać parę czerwonych ślepi, jednak po odwróceniu się żadnych tam nie było.
Słońce świeciło i osuszało beton na wieży tytanów rozweselając pobliskie ptaki. Beton po wczorajszej burzy nie wyschnął jeszcze całkowicie, o czym świadczyły kałuże we wgłębieniach, ale jej to nie obchodziło. Siedziała pośrodku dachu w siadzie tureckim i medytowała powtarzając sobie w głowie słowa swego zaklęcia. Z podłogi przed nią wyłonił się Phantom. Nie zdziwiła ją ta scena, jednak rozproszyła jej uwagę i znów skoncentrowała się na okazywaniu zniechęcenia jego osobą. Phantom rozejrzał się dookoła najwyraźniej jej nie zauważając i wciągnął głośno powietrze.
- Ekhem!
Zakasłała stanowczo co spowodowało że ją ujrzał.
- O! Cześć... przeszkodziłem ci w czymś?
- Tak... I jakbyś mógł stąd zniknąć to byłoby miło.
- Jak sobie życzysz.
Wszedł z powrotem w podłogę i zniknął jej z oczu. Raven popatrzyła jeszcze chwilkę za nim. W pobliskiej kałuży zabłysły na moment czerwone oczy. Raven wypowiedziała cicho swoje zaklęcie i po chwili woda z kałuży uniosła siei powędrowała za krawędź dachu.
Zapadła noc. Przed lasem znów widać było postać w białym płaszczu i z świecącymi się na czerwono oczyma. Po chwili wyrosło przed nim z ziemi kolejno pięć postaci.
- I co wypatrzyliście?
Odpowiedział mu syk połączony z odgłosem zombie.
- Aha. To dobrze. Teraz już znam ich rozkład zajęć codziennych. Jutro powinienem już przystąpić do realizacji planu. Nareszcie wiem jak wywabić Phantoma spod ich opieki i załatwić z nim moje sprawy... To będzie piękne!
Do jego szaleńczego śmiechu przyłączyły się podobne do śmiechu syki.
CHAPTER V: "Fear that gives men wings."
Przez korytarz przeszła postać w białym płaszczu i z kapturem założonym na głowę. Beast Boy przeszedł obok niego i przywitał się z nim podając mu rękę. Był już późny wieczór a ci dwaj jeszcze się nie widzieli. BB uścisnął dłoń okutą w czarną kolczugę i czarny pancerz po czym poszedł do pokoju wspólnego. Nie zobaczył dokąd zmierzał Phantom. A zatrzymał się on przed drzwiami do pokoju Raven i przeniknął przez jej drzwi. W krótkim czasie potem przez ten sam korytarz przechodzili Raven i... Phantom. Phantom miał zdjęty kaptur i popatrzył na nią z źle ukrywaną radością w oczach. Raven skwitowała to swoim typowym już w jego obecności wzrokiem i przeszła dalej. Przy drzwiach swojego pokoju oglądnęła się za nim by zobaczyć gdzie idzie. Wszedł do pokoju wspólnego. Otworzyła swoje drzwi i weszła cicho do pokoju.
Czuła się nieco nieswojo. Nigdy jeszcze nie czuła czegoś takiego w swoim pokoju. Usiadła na łóżku i sięgnęła do szufladki. Wyjęła z niej świecę i zapaliła ją od zapałki. Teraz rozejrzała siew półmroku by ujrzeć postać ubraną w biały płaszcz i kaptur.
- Co ty robisz w moim pokoju?
Spod białego kaptura zabłysnęły krwistoczerwone oczy. Phantom ruszył w jej kierunku z niebywałą szybkością. Zanim zdążyła wypowiedzieć pierwsze słowo zaklęcia, zakrył jej usta dłonią i nałożył na głowę jakąś metalową opaskę. Nie mogła krzyczeć i czuła się tak jakby ktoś zabrał od niej jej moc. Po chwili poczuła ucisk na złączeniu szyi i obojczyka po czym straciła przytomność. Phantom podniósł ją z łóżka i okrył swoim płaszczem. Pod jego osłona stali się zupełne niewidzialni. Wyszli z pokoju i już po pięciu minutach opuszczali wieżę tytanów lecąc pod osłoną niewidzialności w bliżej nie określonym kierunku.
Phantom siedział w pokoju wspólnym wraz z czwórką tytanów. Oglądali na wielkim ekranie jakiś horror. Cyborg o dziwo przy każdym głośniejszym dźwięku kulił się jak małe dziecko. Starfire najwyraźniej nie bała się w ogóle filmu i zdawała się nie rozumieć z niego nic. Phantom i Beast Boy siedzieli nieco dalej i patrzyli na poszczególne sceny. Przy każdej scenie w której ktoś umierał, BB skręcał się z obrzydzenia a Phantom za każdym razem przyjmował taką minę jakby chciał powiedzieć: „tak się nie umiera". Beast Boy zaczął po
n-tej śmierci przyglądać się Phantomowi i reszcie oglądających. Najbardziej spokojny był Robin pojadający pop corn z wielkiej metalowej miski. Wreszcie film się skończył i zaczęły pojawiać się napisy końcowe. Wszyscy rozeszli się do pokoi, tylko Phantom siedział osamotniony mając nadzieję że Ktoś przejdzie w pobliżu i zajmie jego uwagę. Zasnął pół godziny później.
Ranek zaczął się dość dziwnie. Najpierw cała ferajna poza BB i Raven zjawiła się na śniadanie a potem zaczęli przysypiać na kanapach. W chwilę potem nadbiegł Beast Boy trzymając jakąś kasetę w rękach.
- Chłopaki! Ktoś nam przysłał jakiś film.
- Jaki tytuł BB?
Cyborg przeciągnął się i ziewnął.
- Jakiś taki dziwny... Podpisany „ Dla Tytanów od znajomego".
- No to odpal. Zobaczymy o co chodzi.
BB włożył kasetę do magnetowidu i usiadł z resztą na kanapie. Phantom zwisał głową w dół unosząc się pod sufitem co od pięciu minut denerwowało Cyborga. Teraz zleciał na dół i stanął obok kanapy. BB przycisnął odpowiedni przycisk na pilocie i ekran zabłysł. Najpierw zaszumiały statyczne kropki, tak zwane śnieżenie. Potem obraz stał się ciemny i przestał szumieć. Na ekranie pojawiła się twarz człowieka w kapturze z zaciemnioną od nosa w górę twarzą. Pod kapturem świeciły na czerwono oczy.
Phantom wybałuszył oczy na obraz który zobaczył. Cała piątka wiedziała już kto jest znajomym. W chwilę potem postać na ekranie odezwała się:
- Witam was Młodzi Tytani. Poznaliśmy się już. Wiecie dobrze czego chce. Waszego nowego kolegi, Phantoma.
Tytani popatrzyli na chwilę na Phantoma po czym wrócili do oglądania kasety. Postać mówiła dalej:
- Wiem że czcze żądania nie zrobią na was żadnego wrażenia więc postanowiłem się na taką ewentualność zabezpieczyć. Poznajecie?
Ekran zmienił przedstawianą scenę. Pokazała jakiś ciemny pokoik w którym po środku stało oświetlone białym snopem światła krzesło a po jego bokach stały dwie zjawy. Na krześle siedziała związana i zakneblowana Raven. Była nieprzytomna a na głowie miała jakąś dziwną metalową opaskę. Obraz utrwalił się tylko na dziesięć sekund gdyż już po chwili ekran znów przedstawiał kopię Phantoma.
- Jeżeli chcecie odzyskać ją cała i zdrową, musicie oddać w moje ręce Phantoma. Przyjedziecie z nim w wyznaczone miejsce i odbierzecie ją. Nie mam żadnych intencji by jej skrzywdzić więc mam nadzieję że odbędzie się bez incydentów. Jeżeli Tylko zechcecie, Phantom może przylecieć sam, a moje zjawy oddadzą wam Raven bez żadnego zadrapania. Phantom wie gdzie mnie szukać. Do zobaczenia, Tytani...
Phantom stanął naprzeciwko swoich towarzyszy i popatrzył na nich. Pod jego kapturem jego oczy znów świeciły na czerwono. Widać było w nich smutek i załamanie.
- Nie chce was w to mieszać. Raven do was wróci. Żegnajcie...
Odwrócił się w stronę drzwi. Cyborg pobiegł za nim i zagrodził mu drogę.
- A co zrobisz jak jej nie wypuści? Idziemy z tobą... Poza tym, Tytani nie zostawiają kumpli na pastwę szaleńców.
- On chce tylko mnie. Po co mam was do niego zabierać skoro zupełnie go nie interesujecie?
- Jedno jest pewne – wstał Robin i podszedł do Phantoma. Położył mu dłoń na ramieniu. – Nie wydamy mu cię. Idziemy z tobą i wtedy zobaczymy co się da zrobić.
- I co? Będziecie improwizować? Słyszeliście go? On nie chce jej skrzywdzić ale zrobi to jeżeli taka zajdzie dla niego konieczność.
- A my postaramy się by taka nie zaszła.
Tym razem Starfire zabrała głos podlatując do niego.
- I co ja mam zrobić? Mam dwa wyjścia. Albo poprowadzić was do niego i wtedy ryzykujemy że skrzywdzi Raven, albo iść tam samemu, was zostawić samych i czekających na jej powrót. Wolałbym to drugie wyjście ale nie przekonam was.
- No widzisz? Więc idziemy z tobą! Prowadź do tego szaleńca!
- Niech będzie. Ale droga zajmie dużo czasu i wyjedziemy poza Gotham. Musi ktoś zostać.
- No to ja i BB zostaniemy.
Stwierdził Robin. Beast Boy nie był pocieszony że odsuwają go od misji ale nie miał wyboru. Phantom zasiadł na fotelu pasażera obok Cyborga a Starfire usiadła za nimi. Phantom wskazał kierunek i wyjechali z miasta. Po pół godzinie jazdy Starfire zapytała kolegi w białym płaszczu:
- Boisz się? Czuję to od ciebie.
Phantom spojrzał na nią przez ramię. Jego oczy były bardziej zaniepokojone lub zatroskane niż przerażone.
- To strach który dodaje mężczyźnie skrzydeł... Cyborg? Będę cię pilotował. Po prostu jedź za mną...
Przeniknął przez drzwi i po chwili leciał przed wozem prowadząc Cyborga. Było samo południe.
- Czy mi się zdaje czy on powiedział to co mi się wydaje?
- Nie wiem. Sama nie zrozumiałam co on mówił.
CHAPTER VI: „A new point of wiev"
W ciemnym pokoju Raven nie mogła zebrać swoich myśli. Nagle spostrzegła że nie jest już zakneblowana ale to jej nie zdziwiło. Zdziwiła się że leży na jakimś stole, przykuta za ręce i nogi i zupełnie naga poza metalową obręczą na głowie. Próbowała wyrwać się siłą ale to zawiodło.
- Azarath, Metrion, Zinthos!
Zaklęcie nie zdało się na nic. Jej moc nie była zdatna do użytku. Gdy i to zawiodło, poddała się. Po chwili usłyszała coś jakby syk rozsuwanych hermetycznie drzwi. Popatrzyła dookoła. Wszędzie było ciemno poza powierzchnią stołu do którego została przykuta. Nad nią najwyraźniej była zawieszona biała lampa. W ciemności jedyny punktem orientacyjnym były czerwone oczy które powoli zbliżały się do niej. Słyszała stukot metalowych butów. Czuła że to Phantom. Szedł tak aż dostał się w zasięg jej widoczności. Biały płaszcz zalśnił w świetle lampy i tylko utwierdził ją że to stoi przed nią Phantom.
- Już się obudziłaś? Śpiąca królewno?
- Nie nazywaj mnie tak, Phantom!
Phantom zaśmiał się śmiechem szaleńca.
- Myślisz ze jestem Phantom? Moje zdolności aktorskie zadziwiają mnie samego! Pozwól że ci się przedstawię. – Zrzucił biały płaszcz pod którym znajdowała się czarna zbroja. Była bardzo podobna do tej którą nosił Phantom ale ta była wypolerowana i posiadała kolce na karawaszach i na nakolannikach których z kolei nie posiadał Phantom. Jego wygląd też się różnił. Włosy były kruczoczarne a tęczówki czerwone. Reszta wyglądała dokładnie tak samo jak Phantom, może poza diabelskim uśmieszkiem igrającym na twarzy. – Jestem Wraith!
Raven nie mogła tego zrozumieć. Była pewna, zupełnie pewna tego że to Phantom ją obezwładnił.
- Ale jak?
- Zgubiła was wasza ufność do wyglądu. Poza kolorem włosów i oczu jestem taki sam jak mój dobry odpowiednik. Wystarczyło że przywdziałem jego biały płaszcz i wszyscy wzięliście mnie za niego. Nawet wasz system ochrony mnie nie rozpoznał.
- Czyli że Phantom...
- Tak. Nie jest niczego winny. I nigdy nie był.
- Nie rozumiem dlaczego mówisz tak dobrze o swoim wrogu.
- On nie jest moim wrogiem. On jest mną a ja jestem nim. Hmm... Obserwowałem was i zauważyłem że Phantom czuje do ciebie słabość... Nie dziwię mu się...
Raven zauważyła jak jego wzrok szybko obiegł jej ciało i powrócił do jej twarzy.
- Jak śmiałeś mnie rozebrać?
- Nie bój się nic. Nic poza tym upokorzeniem jak na razie cię nie spotka z mojej strony. Musieliśmy po prostu zbadać czy twoje ubrania posiadają jakąś niezwykłą właściwość. Teraz widzę że po prostu są zwykłymi ciuchami. Aha. Musieliśmy też zniszczyć twój komunikator żeby nie można było cię odnaleźć.
- Co chcesz ze mną zrobić?
- Ja? Nic. Nie jesteś mi potrzebna do niczego innego jak do bycia przynętą. Masz tu swoje ubrania... – Położył obok niej złożony granatowy płaszcz z butami, rękawiczkami i jej czarnym kostiumem. Pstryknął palcami i kajdany rozłączyły się. Odszedł dwa kroki i odwrócił wzrok. Raven pierwsze co zrobiła to chwyciła za obręcz na głowie.
- Nic co to nie da moja droga... Można ją wyłączyć jedynie pilotem który mam ja. No albo zniszczyć ale nie masz do tego odpowiednich zdolności.
Mówił do niej nie odwracając się nawet do niej. Ubrała się i zarzuciła swój kaptur na głowę. W ostatecznym akcie zdesperowania zamierzyła się by uderzyć go z dźwigni w kark. Jej ręce przeszły przez niego na wylot a on złapał ją za nadgarstek i wykręcił jej ręce za plecy. Syknęła z bólu i odwróciła twarz w jego kierunku.
- Nic ci to nie da. Jesteś bezbronna i nie dasz sobie sama rady.
Puścił ją i zaklaskał w dłonie. Pokój wypełnił się białym światłem i ukazał swe wnętrze jego więźniowi. Pod ścianą stał duży komputer z kontrolkami, jednym mikrofonem i z dużą ilością ekranów. Stół na którym leżała Raven został schowany w podłogę. Drzwi przez które wszedł Wraith były metalowymi płytami z oknem pośrodku rozsuwanymi na boki.
- Drzwi też są zamknięte a nawet jakbyś przez nie przeszła to na zewnątrz czekają moje zjawy. Oczekuję od ciebie współpracy.
- Nie będę współpracować z tobą.
- A wolisz z Phantomem? – Raven zmieniła nieco wyraz twarzy na zaskoczony – Pamiętaj, że ja i on to jedno w dwóch różnych postaciach.
- Co chcesz z nim zrobić? Zabić?
- Zabić? Ależ skąd! Gdyby mi się to udało to zabiłbym i siebie. Chociaż to by była druga śmierć dla nas obu.
- Jak to?
- No proszę, proszę... Więc Phantom nie powiedział wam o sobie całej prawdy?
- Powiedział nam że jakiś naukowiec zrobił z niego to czym jest teraz.
- O! To akurat prawda! Ale nie powiedział wam pewnie jak to zrobił?
- Nie.
- Wiec ja ci to powiem. Nie zastanawiało cię to że zarówno on jak i ja mamy zdolności podobne do tych które się często wymienia w podaniach o duchach? Otóż i on i ja jesteśmy w zasadzie martwi.
Raven wydała z siebie odgłos zdziwienia.
- Zanim ja się narodziłem, Phantom był zwykłym chłopcem. Lubił zabawę i tak dalej. Tyle przynajmniej wiem z notatek naszego doktora.
- Podobno posiadasz te same wspomnienia co on.
- Ale tylko od momentu w którym umarł i został przekształcony przez doktora.
- Umarł?
- Tak. Nie wiem jak umarł ani jak trafił do doktora. W każdym razie, przed naszym rozdzieleniem byliśmy znani jako Zjawa. Tak nazwał nas doktor. Jak widziałaś tylko my jesteśmy udani z jego eksperymentów, bo moje zjawy nie są zbyt inteligentne ani piękne. Doktor nie mógł powtórzyć eksperymentu który dał istnienie Zjawie, wiec postanowił ją rozdzielić. Tak powstały dwa byty: Phantom i Wraith. Ciekawostka. Przed rozłączeniem nosiliśmy szary płaszcz.
- Więc Phantom i ty jesteście...
- Rodzajem żywych trupów. Tyle że my nie posiadamy nieśmiertelnego i gnijącego ciała. Zombie to po prostu żywi umarli pozbawieni duszy. My jesteśmy w zasadzie odwrotnością. Nasza dusza została potraktowana czymś dziwnym co spowodowało podzielenie się jej ale już przed podziałem była w stanie wyhodować dla siebie ciało z nieożywionej materii. Po prostu dano jej szansę powrotu do życia i powróciła.
- Czyli jednak jesteście żywi.
- Tak. Dopóki w ciele pozostaje dusza, można to ciało uznać za żywe i ludzkie.
Raven nie mogła sobie tego poukładać w głowie. Przez kilka dni żyła pod jednym dachem z kimś kto sam przeżył śmierć i wiedział jaka ona jest. A teraz stał przed nią ktoś kto był dokładnym jego przeciwieństwem a przeżył prawie to samo.
- Musze wiedzieć tylko jedno!
Podszedł do niej blisko i chwycił ją za ramiona. Poczuła że próbuje ją napastować i starała mu się wyrwać. Ten nalegał dalej:
- Czy Phantom powiedział wam jaką mamy słabość?
- Nic ci nie powiem!
- Gadaj!
Naparł na nią mocniej tak że musiała cofnąć się o kilka kroków.
- Niczego ci nie powiem!
Starała się utrzymywać swój głos w swoim zwykłym tonie.
Wraith naparł na nią jeszcze raz i jeszcze raz cofnęła się pod naporem. Była teraz oparta o ścianę.
- No to spróbujemy inaczej!
Popatrzyła na niego z przerażaniem w oczach. Złapał ją za nadgarstki i przyłożył je do ściany z taką siłą że poczuła jakby kości piekły ją od środka. Z ściany wyłoniły się mechaniczne dłonie które złapały ją za nadgarstki i przytwierdziły nieruchomo w pozycji krzyża. Wraith wyciągnął dłoń w kierunku pulpity na którym leżał jego czarny płaszcz i po chwili płaszcz założył się sam na niego. Z poły wyjął jakąś strzykawkę z przeźroczystym płynem. Pokazał ją Raven.
- Co to jest?
- Skopolamina. Sprawia że nie możesz się powstrzymać od mówienia. Jak dotąd nikt jeszcze nie oparł się działaniu tak dużej dawki i zawsze się wygadywali. Musze tylko znaleźć żyłę którą najszybciej się to rozniesie. Myślę że ta będzie najlepsza. Dziewczyny mają nieco inny krwioobieg niż chłopcy.
Wbił delikatnie strzykawkę w wewnętrzną stronę prawej nogi Raven. Po minucie poczuła że kręci jej się w głowie ale nie poddawała się.
- Będziesz gadać?
- Nic ci nie powiem!
Wraith odskoczył od niej jakby się oparzył.
- Brawo! Jesteś pierwsza która to wytrzymała. Dam sobie z nią spokój. Spróbuję telepatii w takim razie. Przykro mi ale trochę namieszam ci w umyśle.
- Nie! Nikt nie ma prawa go oglądać!
- Mam gdzieś prawo.
Popatrzył na nią i położył jej dłoń na czole. Raven wytężała wszystkie zmysł by się temu oprzeć. Czuła się tak jakby ktoś przebijał jej się przez czaszkę do mózgu.
- Silna jesteś... Ale ulegniesz mi.
Stał pośrodku skalnej wysepki zawieszonej w czarnym kosmosie. Wokół było podobnych pełno a niektóre układały się w drogę. Zszedł po kamiennych schodkach na jedną z dróg. Zobaczył przed sobą postać w szarym płaszczu. Podszedł do niej.
- Ty! Gdzie jest sekcja z pamięcią!
Nieśmiała Raven popatrzyła na niego po czym skuliła się w przestrachu. Wraith podszedł do niej jeszcze bliżej i podniósł za kaptur do góry. Nieśmiała najwyraźniej się przestraszyła i uciekła w jakiś labirynt. Wraith nie mógł zrozumieć jak mu się wyrwała ale rzucił się za nią w pościg. On nie zważał na ściany. Przenikał przez nie i pięć razy o mało co nie udało mu się jej złapać. Wreszcie wyszedł po drugiej stronie labiryntu i rozejrzał się. Wszystko wyglądało tak jak przed nim. Tylko droga wyginała się nieco w górę. Nagle usłyszał świst i musiał zablokować potężny cios. Przed nim stałą teraz Raven ubrana w zielone odcienie swoich ciuchów. Wraith przyjął gardę do obrony przed Waleczną a ta rzuciła się na niego od razu. Odskoczył i chwycił ją za kostkę po czym wywinął nią kilka młynków w powietrzu i rzucił na ziemię. Waleczna nie mogła już wstać. Podszedł do niej i podniósł ją za kołnierz tak jak podniósł Nieśmiałą.
- Gdzie sekcja pamięci?
- Nie powiem ci!
- To się okaże...
Wraith złożył na ustach Waleczniej mroczny pocałunek. Waleczna spojrzała na niego świecącymi na czerwono oczami i stanęła przed nim.
- A jak teraz? Moja służko?
- Tam panie.
Wskazała palcem na drogę którą szli.
- Idziesz ze mną. Jak się dowiem czego się miałem dowiedzieć to cię uwolnię.
Dalej prawie nie było oporu. Kolejne osobowości Raven przegrywały walkę z Wraithem stając się po kolei jego służkami. Wreszcie dotarł naprzeciwko sekcji pamięciowej którą reprezentowała wielka książka. Przed nią spotkał Raven ubraną w czerwony płaszcz i z świecącymi na czerwono dwiema parami oczu. Ta nawet się na niego nie rzuciła i przepuściła go dalej z uśmiechem na ustach. Wraith nie omieszkał zrzucić ją z półki skalnej, wraz z pomocą wszystkich swoich służek. Została już ostatnia osobowość która pilnowała sekcji pamięci. Trudno jednak było Pilnej Raven nie poddać się sześciu innym pod władzą kogoś potężniejszego. W tym momencie gdy Wraith otworzył księgę pamięci, Raven krzyknęła w pokoju w którym została zamknięta. Wraith skończył swoje dzieło i opuścił jej umysł.
- Nic wam nie powiedział. Było się upierać? W twoim umyśle zostanie najwyżej wspomnienie o mnie.
- Jak śmiałeś! Jak śmiałeś zrobić to mnie i moim...
- Osobowościom? To nic trudnego. Przestań się dąsać bo nic ci się nie stało.
- Kiedyś mi za to zapłacisz.
- Jeżeli będę jeszcze kiedyś istniał.
- Co ty powiedziałeś?
- Moim celem jest ponowne zjednoczenie się z Phantomem. Ale on tego nie chce. Widzisz, Oboje mamy w sobie cechy przeciwne. On nie ma w sobie ani grama zła poza tym koniecznym, a ja nie mam w sobie ani grama dobra poza tym które potrafię wykrzesać z konieczności. Ja chcę mieć w sobie i dobro i zło. Chcę być kompletny, a ten tchórz od tego ucieka.
- Czyli jesteś...
- Uosobieniem zła. Dziękuję za współpracę.
Dłonie wystające ze ściany puściły Raven, która upadła na kolana. Penetracja jej umysłu musiała trwać kilka godzin gdyż minął już efekt uboczny a na ekranach pulpitu wskazujących warunki zewnętrzne było już ciemno. Raven nie mogła wstać. Czuła się potwornie zmęczona i ledwo trzymała się na swoich kolanach. Czuła wstręt do siebie i swoich ust po przypomnieniu sobie jak Wraith przejmował jej osobowości. Czuła też do niego wielką nienawiść. Ale czuła się też nieco winna tym że nie ufała i oskarżała w myślach Phantoma.
- Wiem co myślałaś o Phantomie. Myślę że zmienisz to radykalnie.
- A to niby czemu?
- Bo właśnie przyjechał oddać się w moje ręce by cię uratować.
- Co?
Jakaś siła podniosła ją w powietrze i posadziła na krześle przed pulpitem. Wraith wskazał jej palcem jeden z monitorów na których widać było wysiadających z wozu Cyborga, Starfire i Phantoma.
- Widzę też że załatwił dla ciebie również transport żebyś nie musiała iść na piechotę lub lecieć. Tego się po nim nie spodziewałem. Musiał cię polubić bardziej niż przypuszczałem... Cóż. Umowa to umowa. Miałem cię wymienić na Phantoma więc chodźmy.
- Jesteś chorym maniakiem.
- Pochlebstwa nic ci nie dadzą. A teraz chodźmy już.
Położył jej rękę na ramieniu. Był od niej wyższy o głowę co sprawiało że czuła się strasznie małą i bezradną. Dotyk jego dłoni był delikatny, niepodobny do tego którym obdarzył ją wnikając do jej umysłu. Wyprowadził ją z pomieszczenia i zaprowadził do dużego holu.
CHAPTER VII: "Ambush"
Cyborg I Starfire popatrzyli ze zdziwieniem na siedzibę ich wroga. Siedziba była po prostu wielką willą w której wszystkich oknach świeciło się światło.
- Taką miałeś chatę, chłopie?
- Nie. Ja nie opuszczałem piwnicy, a jak już wyszedłem to jakoś nie chciałem się przyglądać wnętrzu.
- Szkoda że w tak pięknym domu rezyduje taka postać.
- Masz rację Starfire. Gdybym ja miał taką ruderę to bym nie wyściubiał nosa z niej.
- Wierz mi Cyborg, nie chciałbyś mieszkać w TAKIEJ ruderze. Dobra. Kończmy z tym.
- Okej. Wiemy co robić.
- Musimy to zrobić natychmiast po pojawieniu się Wraitha i w czasie wymiany bo inaczej przejrzy nasz plan. Później bierzemy Raven i wynosimy się stąd.
Cyborg i Starfire ruszyli za Phantomem i przeszli przez duży ogród. Cyborg zmienił zdanie o wyglądzie domu gdy zobaczył wyschnięte i powykręcane rośliny. Doszli do drzwi. Phantom zaryzykował stwierdzenie że są otwarte i pchnął je. Drzwi ustąpiły i zaprosiły trójkę w swoje skromne progi. Phantom wszedł do dużego holu i rozejrzał się dookoła. Nigdzie nie było widać ani zjaw ani Wraitha. Cyborg przyjrzał się meblom i stwierdził że są bardzo dobrze wykonane. Starfire zbeształa go że teraz powinni się skoncentrować na odebraniu Raven z rąk prześladowcy. Phantom popatrzył w duże drzwi usytuowane na szczycie wysokich schodów które stały przed nimi.
- Wraith! Wyłaź z ukrycia!
Drzwi się rozstąpiły a w nich stanął Wraith we własnej osobie. Jego czarny płaszcz z czerwoną podszewką upodabniał go trochę do wampira. Szedł powoli po schodach a obok niego szła cicho Raven. Miała opuszczony kaptur i niepewną minę. Wraith ciągle trzymał dłoń na jej barku. Szedł śmiejąc się głośno:
- Wiedziałem że przyjdziesz. Nie możesz znieść samego faktu że ktoś może ucierpieć!
- To jak? Robimy tę wymianę?
Cyborg odezwał się do niego stając za Phantomem po jego lewej. Starfire stanęła po jego prawej i popatrzyła na Raven. Na zdanie Cyborga, na twarzy Raven wyskoczyło coś na przemian z nie pocieszeniem i z zawiedzeniem.
- Strasznie pochopnie chcecie go wydać. Czy to może... NIE!
Wraith pstryknął palcami prawej dłoni i po chwili został rażony zielonym piorunem Starfire. Upadł na ziemię a Raven uciekła do przyjaciół.
- Zdejmijcie mi tę obręcz!
Cyborg chwycił dwoma palcami za obręcz i mocno ścisnął. Obręcz została przecięta i spadła z jej głowy. Natychmiast założyła kaptur i popatrzyła na Wraitha. Z ziemi podnosiły go dwie zjawy które przyleciały na odgłos pstryknięcia palcami.
- Pożałujecie!
- Nie... To ty pożałujesz!
Phantom wyciągnął przed siebie dłoń i zacisnął ją. Wraith został ściśnięty niewidzialną siłą i nie mógł się ruszyć. Cyborg uruchomił działo soniczne i odpalił w brzuch przeciwnika. Długi promień wybił Wraitha prosto na schody i pchnął go z taką siłą że do połowy schodów Wraith został przeryty.
- Zjawy... Nie pozwolić uciec Phantomowi z rezydencji...
Wraith najwyraźniej zemdlał. Dwie zjawy popatrzyły na Phantoma i zmrużyły nieco oczy. Z ich kapturów wydobył się okropny dźwięk który zmroził Starfire krew w żyłach. Raven była wyczerpana i miała się przewrócić. Podbiegł do niej Phantom i wziął ją na ramiona. W tym samym czasie Starfire wbiła swoimi piorunami jedną zjawę w podłogę a Cyborg swoim działem zdołał wyrzucić drugą prosto w drzwi na szczycie schodów. Phantom wyleciał z Raven i krzyknął na odchodnym:
- Odwrót! Zmywamy się stąd!
Starfire i Cyborg wybiegli z domu za Phantomem i po chwili zmierzali w kierunku samochodu. Brama zamknęła się dziesięć metrów od nich ale Cyborg rozwalił ją z działa. Złożył dłonie do wzmocnienia krzyku:
- Phantom! Pakuj się z nią do tyłu! Z przodu raczej nie bezie zbyt wygodnie was trzymać.
Dobiegli do samochodu. Starfire zapinała już pasy a Phantom zapinał w nie Raven. Cyborg wsiadł do wozu i odjechali z piskiem opon. Tymczasem, w najwyższym oknie patrzył na nich Wraith.
- Zjawy... Na razie dajemy sobie spokój. Macie obserwować Phantoma ale nie ważcie się wchodzić do wieży. Tym razem wygrał. Nie spodziewałem się że weźmie ją podstępem.
Raven powoli dochodziła do siebie. Siedziała na tylnym fotelu z głową położoną na oparciu. Rozejrzała się dookoła. Obok niej siedział Phantom. Kiedy otwarła oczy uśmiechnął się nieznacznie.
- „Bądź spokojna. Pamiętaj że on już umarł."
Mówiła do siebie w myślach.
- Widzę że śpiąca królewna się już obudziła.
Cyborg zażartował patrząc na nią w lusterku. Uśmiechnął się i wrócił do jazdy. Starfire nie omieszkała wyrazić swej radości z tego że jej koleżanka się obudziła. Raven ciągle była nieco oszołomiona. Myśli kołatały jej się w głowie jak szalone. Niewinny? Winny? Żywy? Martwy? Jaki on w końcu jest? Ciągle tego nie mogła rozgryźć. Phantom wydawał się być szczęśliwy że ją uratowali, ale jak nigdy emanował od niego smutek czy też poczucie winy. Popatrzyła na niego. Jego skóra mimo że blada wydawała się żywa. W okolicy ucha widziała nawet pojedynczą żyłkę. Ale jego ciało zawsze było jakoś nienaturalnie wyprężone, żeby nie powiedzieć sztywne i to Raven utwierdzało w przekonaniu że jest jednak tylko ożywionym trupem. Jechali dalej w milczeniu. Wreszcie Phantom popatrzył na nią. Jego twarz od nosa w górę była zakryta kapturem a z ciemności wyzierały czerwone oczy. Były smutne.
- Raven... Chciałbym cię przeprosić za to co musiałaś przeżyć.
Popatrzyła na niego ze zdziwieniem.
- Chłopie! Za co ty przepraszasz? To nie ty ją porwałeś więc o co ci łazi?
- Wraith jest częścią mnie a ja jego. Jestem za niego odpowiedzialny.
- Jak możesz być odpowiedzialny za drugą, złą osobę która do tego chce skrzywdzić ciebie?
Starfire wyraziła swoje ubolewanie nad tym. Tylko Raven nic nie mówiła.
- Myślałam że naprawdę wydacie Phantoma.
- No co ty Raven. Gościu sam chciał lecieć bez nas żeby się oddać w ręce Wraithowi. Tylko myśmy nie chcieli tracić jednego kumpla względem drugiego, tylko odzyskać obu. I wpadliśmy na ten plan. Gdyby nie ten plan to Phantom pewnie miałby już spore kłopoty. Strach pomyśleć co taki pomyleniec mógłby z nim zrobić.
Phantom chciał coś powiedzieć ale Raven uciszyła go swoimi słowami:
- Tak. Pewnie coś potworniejszego ode mnie.
Cyborg uśmiechnął się. Wziął to za żart. Coś powiedziało Raven że to co Wraith mógłby zrobić Phantomowi powinno zostać tajemnicą. Tylko ona i on będą wiedzieli o tym co mogłoby się wydarzyć. Phantom najwyraźniej zrozumiał aluzję i nie odzywał się całą drogę.
Raven czuła się nieswojo. Znowu wróciło poczucie winy że w jakiś sposób skrzywdziła Phantoma swoją nieufnością, a teraz było to silniejsze gdyż chciał za nią oddać wszystko to czym był. Kłóciło się w niej znowu to, czy uznać go za żywego czy martwego.
Dojechali wkrótce do wieży. Tam pozostali przywitali Raven i cieszyli się z ich powrotu. Phantom opuścił ich po kryjomu i wniknął w sufit. Tylko Raven zauważyła jak znika. Poruszył ją jego postrzępiony płaszcz. Był bardzo zniszczony.
Phantom stał na dachu. Noc była bardzo ciemna. Tylko księżyc oświetlał dach kwatery głównej. Patrzył w ten księżyc i wydawało mu się że czuje jakiś zew. Zaśmiał się do siebie że może zmieni siew wilkołaka. Popatrzył na zegarek umieszczony w komunikatorze. Była trzecia w nocy. Po chwili usłyszał czyjeś kroki zmierzające w jego stronę. Odwrócił się spokojnie i popatrzył na tego kogoś kto się zbliżał. To była Raven. Miała zarzucony kaptur a pod ramieniem niosła jakieś białe zawiniątko. Stanęła przed nim nieśmiało i popatrzyła w jego oczy ukryte w cieniu kaptura. Świeciły wściekle na czerwono ale wyrażały względny spokój ducha. Na chwile odwróciła wzrok. Phantom wziął to za aluzję wiec zrzucił kaptur i jego oczy przybrały swoją naturalną barwę. Raven znów spojrzała na niego po czym zabrała głos:
- Nie wiem jak to się robi, bo jeszcze nigdy tego nie robiłam. Chciałam ci podziękować.
- Podziękować? Za co?
- Za to że mimo wszystko, mimo tego ze byłam dla ciebie niemiła, chciałeś mnie ratować.
- Nie ma sprawy. Każdy inny zrobiłby to samo na moim miejscu.
- Chciałam ci podziękować. – Wyciągnęła w jego stronę dłonie ze złożonym w kostkę zawiniątkiem – To dla ciebie. Zauważyłam że masz postrzępiony płaszcz a ja akurat miałam jeden biały na zbyciu. Już dawno go nie używałam i jest prawie nowy.
Phantom wziął płaszcz do ręki i rozwinął go. Był odpowiedniej długości, z czarną podszewką. Wyglądał niemalże tak samo jak ten Raven ale nie miał broszki w miejscu gdzie łączyły się poły.
- Dziękuję. Ale to ja powinienem ci dawać prezenty w przeprosinach. W każdym razie na pewno się przyda. Byłem już zmęczony tymi strzępami.
- Phantom?
- Słucham?
- Muszę ci powiedzieć. Wraith opowiedział mi o tobie trochę. Chcę wiedzieć czy to prawda.
- A co ci o mnie powiedział?
Streściła mu wszystko co słyszała od jego złego alter-ego.
- Tak to prawda. Nie chciałem żebyście się dowiedzieli o tym bo moglibyście być niepewni co do kogoś, kto kiedyś umarł.
- Czy mógłbyś mi powiedzieć jak to było?
- Jak było umierać? Cóż. Wszystko widziałem i nagle wszędzie zrobiło się ciemno. Wydawało się że to potrwa wiecznie ale potem zobaczyłem swoje ciało pod sobą i krzyknąłem. Widziałem inne dusze które się błąkały, a których nikt inny nie mógł zobaczyć... dalej je widzę. Wierz mi że umieranie to nie jest dobra rzecz. W każdym razie nie przyjemna.
- A jaki ty jesteś teraz?
- To możesz ocenić tylko ty. Powiedz mi. Czy dla ciebie jestem martwy, czy żywy?
Stanął blisko niej i popatrzył ze smutkiem w jej oczy. Ona spojrzała w jego i wyszeptała:
- Jesteś żywy. Widać to w twoich oczach.
- Cieszę się że podzielasz moje zdanie.
- Przepraszam że tak niemiło przywitałam cię w naszych szeregach.
- Nie szkodzi. Wygląda na to że jeszcze się zaprzyjaźnimy. Przyjaźń?
Wyciągnął w jej kierunku dłoń.
- Przyjaźń.
Uścisnęła ją. Po chwili ruszyła do swojego pokoju a Phantom wrócił do oglądania księżyca. Popatrzył na płaszcz który zostawiła mu Raven.
- Od jutra będę jakoś wyglądał.
