Sam nie miał pojęcia, kiedy to się zaczęło, ale był pewny, że już wcześniej widział poszlaki. Dean i Castiel byli zakochani. O dziwo, nie niepokoiło go to. Być może dlatego, że ich miłość była całkowicie platoniczna.
Dean nie był gejem i choć Castiel nie posiadał płci, to jego naczynie było jak najbardziej męskie. Mimo to Sam miał przeczucie, że nawet gdyby zmienił je na jakąś ładną dziewczynę, Dean wciąż nie byłby zainteresowany seksem. Bo nie o to w tym chodziło.
Nigdy nie nazwali się parą, nie określali się jako swoich chłopaków. Castiel był aniołem i nie przywiązywał do tego wagi, a Dean nie był typem człowieka, który używał takich określeń. Byli po prostu Castielem i Deanem. Nie kochankami, nie partnerami. Człowiek i jego anioł.
Sam od początku bał się, że któregoś dnia natknie się na nich, jak wymieniają nawzajem płyny ustrojowe. Ale nigdy do niczego nie doszło. Dean i Castiel nigdy się nawet nie pocałowali, a o seksie w ogóle nie było mowy. Nie potrzebowali tego, wystarczyło im tylko, że są blisko siebie.
Kiedyś natknął się na nich, gdy razem oglądali telewizję w motelu. Nigdy by nie pomyślał, że zobaczy kiedyś Deana w łóżku z inną osobą i nie będzie on z nią uprawiał seksu. Ale tak właśnie było. Castiel tylko leżał obok Deana, śmiało można to było nazwać przytulaniem. Bo choć ich miłość była całkowicie platoniczna, to jednak wciąż potrzebowali dotyku. Dotyku, który był całkowicie pozbawiony żądzy.
Dotykali się często, ale nie w sposób, który zdegustowałby innych. Castiel szczególnie lubił dotykać Deana w ramię, tam gdzie zostawił ślad swojej dłoni. Dean uwielbiał gładzić Castiela po policzku. Sam wielokrotnie był tego świadkiem i musiał przyznać, że w życiu nie widział, by można było okazać tyle miłości takim niewielkim gestem, podczas gdy niektórzy ludzie nie potrafią tego wyrazić słowami. Dean i Castiel robili to bez słów.
Często się zastanawiał, czy cały ten brak seksu to faza przejściowa i w końcu minie. Dean nie mógł przecież wytrzymać długo bez seksu, zawsze tak było. Okazało się, że może. Nie tylko nie szukał seksu u Castiela, nie szukał go w ogóle. Sam wiedział, że śpią razem w łóżku, czasami wynajmował oddzielny pokój tylko po to, by zobaczyć, czy śpią nago. Spali, a raczej Dean spał, bo Castiel nie potrzebował snu i czuwał w tym czasie. Ani razu nie słyszał, by uprawiali seks, nawet o nim nie wspominali. To było dla Sama niezrozumiałe i pozostało takie, dopóki nie porozmawiał z Deanem na ten temat.
- Kocham, Casa, a nie jego naczynie. – odpowiedział mu brat, gdy zapytał, czemu nie uprawiają seksu, albo się nie całują.
I wtedy Sam zrozumiał. Dean nie chciał sprawiać przyjemności ciału, które nie było Castielem, tylko mu służyło. Dean nie kochał tego Castiela, który stąpa po ziemi. Kochał tego, który był w środku naczynia, prawdziwego anioła, którego nigdy nie widział, bo wypaliłoby mu oczy. Jego łaskę.
Castiel... Castiel też nie przywiązywał wagi do ciała. Kochał duszę Deana, tę którą własnoręcznie wyciągnął z piekła. Ciało nie miało tu nic do rzeczy.
Czy więc zamierzali uprawiać seks, gdy ewentualnie spotkają się w niebie po śmierci Deana? Nie. To byłoby fizycznie niemożliwe. Ale nawet gdyby, Sam był już całkowicie pewien, że oni i tak nie pragną seksu. Wcale. Byli najszczęśliwsi, gdy tylko patrzyli sobie w oczy. Więcej do szczęścia nie było im potrzeba.
I to było w tym wszystkim najpiękniejsze.
