Aomine stoi w dużym, przestronnym pokoju naprzeciwko Kuroko. Ściany są białe, a meble bardzo skromne i cała jego uwaga skupia się na chłopaku. Chłopaku, który wywrócił jego życie do góry nogami, raz z niego znikając. I który wywrócił je po raz drugi, kiedy się pojawił. Wtedy poszkodowany obiecał sobie, że już nigdy nie pozwoli, by to się powtórzyło. Nie umie bez niego normalnie funkcjonować. Kiedy nie ma w zasięgu wzroku jego błękitnej czupryny, świat stawaje się szary i nieciekawy, jedzenie nie smakuje, a żarty nie bawią. Natomiast, gdy może ściskać jego drobną dłoń, czuje, jak rozpiera go energia i radość. Jego towarzysz często narzekał, że miażdży mu rękę. Prawdę powiedziawszy, po prostu boi się, że pewnego dnia poluźni uścisk, a on zniknie jak za dotknięciem magicznej różdżki, zabierając jego sens życia.

Teraz, widząc go przed sobą, to oczywiste dla niego, że Tetsuya nie jest wesoły. Ktoś inny mógłby nie zauważyć zmiany w jego pozornie obojętnej twarzy. Jednak Aomine, który studiuje ją codziennie na nowo, doskonale zdaje sobie sprawę z jego przygnębienia. Wyciąga w jego stronę rękę, chcąc poczochrać jasne włosy, lecz zostaje odtrącona. Duże oczy prawie przewiercają go na wylot, kiedy zaczyna mówić.

Aomine-kun, nie starałeś się dla mnie. Nie potrafiłeś zapewnić mi bezpieczeństwa. Nie kochałeś mnie wystarczająco, więc muszę odejść.

Słowa. Zwykłe słowa, złożone z głosek. Po prostu dźwięk, który rani go bardziej niż jakakolwiek broń stworzona przez człowieka. Odbija się echem w jego umyśle i wraca ze zdwojoną siłą. Momentalnie się zapowietrza, kiedy jego serce pęka na milion kawałków. Świat wokół ciemnieje, a jego pole widzenia zwęża się do oddalających się pleców byłego kolegi z boiska. Chce za nim biec, lecz jego nogi jakby poruszały się w smole. Upada na kolana, czując słony smak łez spływających po jego twarzy. Chce krzyczeć, ale z jego gardła wyrywa się tylko cichy szept, przepełniony bólem i rozpaczą.

Tetsu... Tetsu... Tetsu...

- Aomine-kun? Aomine-kun! - powtarza chłopak, kiedy Daiki przyciska go do swojej piersi, mocząc łzami poduszkę. Trzyma go tak zaborczo, jakby od tego miało zależeć jego życie.

- Tetsu... - mamrocze cicho. - Tetsu...

- Aomine-kun? Znów miałeś koszmar? - pyta Kuroko, słysząc urywany oddech. Nie widzi jego mokrej twarzy, ale czuje szlochy, wstrząsające całym ciałem.

- Tetsu...

- Aomine-kun, proszę, uspokój się... - mówi kojąco, gładząc go delikatnie po szorstkich, ciemnych kosmykach.

- Tetsu... Nie... nie zostawisz mnie?

- Oczywiście, że nie.

- Będziesz przy mnie?

- Zawsze. Będę przy tobie cały czas. - zaręcza mu, a słysząc to, ciemnoskóry rozluźnia się. Jego oddech uspokaja się i wkrótce zapada w sen.

Kuroko patrzy w ciemności na twarz swojego chłopaka. To nie pierwszy raz, gdy budzi się roztrzęsiony i błaga o różne zapewnienia. Później zasypia, a rano zachowuje się, jakby nic się nie stało. A on w myślach próbuje go przekonać i jednocześnie rozpaczliwie pyta.

Kocham Cię. Co muszę zrobić, żebyś wreszcie mi zaufał?