Pojawiła się scena. Na niej aktorzy.
Blond włosy chłopak. Obok niego czarnowłosy przyjaciel i mała siostra. Cieszyli się. O nic się nie martwili.
Taniec beztroski.
Zmieniła się melodia. Zamiast ruchów pojawiły się słowa.
Mała i czarnowłosy zniknęli. Widać pokój z zabawkami.
Na środku okręcała się dziewczyna. Porwała chłopka. Tańczyli. Można tak to nazwać?
W pewnym momencie zmieniło się to w ucieczkę. Chęć zabicia. On uciekał. Ona go goniła.
Zniknęła. Melodia się zmieniła. Powróciła na dawny tor.
Znowu zaczęła się beztroska.
Scena została zalana przez deszcz.
Powaga. I taki taniec. Poważny. Dostojny.
Zaraz zamienił się w koszmar.
Na podłodze zaczęła kapać krew.
Marionetka. Postacie w czerwonych szatach.
Chłopak czuł przerażenie.
Zaczęli oni tańczyć. Emocje, postacie.
Nie mogli przestać.
Królik to przerwał. Wielki, brązowy z kosą.
Czerwone szaty wraz z nim tańczyły. Taniec walki.
Królik. Dziewczyna. Raz on, raz ona. Tańczyli.
Skończyli. Łańcuch odszedł.
Pojawił się znak.
Łańcuchy zaczęły chłopca wciągać. Jeszcze długo jego krzyk rozbrzmiewał w budynku.
,,Twoje istnienie, jest twoim grzechem."
Jednak przedstawienie dopiero się rozpoczyna.
