To moje pierwsze opowiadanie tutaj. Mam nadzieję, że się spodoba! Beta: Bluebluesgirl
Nie wiedziała co robić. Czuła ciepło jego dłoni, takie przyjemne. Ale bała się. Bała się tego, że nie da rady, że coś pójdzie nie tak.
- Fred, ja nie mogę - zdołała wydusić, zanim głos uwiązł jej w gardle.
- Możesz, możesz. Po prostu na mnie popatrz. Boisz się? - powiedział Fred, w rozbawieniu dotykając jej drżącego ramienia. Nie będzie jej do niczego zmuszał.
Luna panikowała. Po raz pierwszy w życiu panikowała. Chciałaby uciec gdzieś daleko i nigdy nie wracać, a jednak coś ją do niego przyciągało. Ta panika, to uczucie zbierało się w niej odkąd go poznała.
Spojrzała na niego, a on spojrzał na nią. Wszystko wydarzyło się tak szybko. Zbliżył się do niej, a ich usta złączyły się w namiętnym pocałunku - a przynajmniej powinno tak być. Jednak dość mocno zderzyli się głowami i zdezorientowani z hukiem upadli na podłogę.
- Kurczę, Luna, leżysz w miejscu w którym zdecydowanie nie powinnaś leżeć! – krzyknął Fred, krzywiąc się z bólu.
- Przepraszam Fred, ja nie… - przerwała, nagle lekko dotykając głowy – Jejku, boli mnie głowa!
- Ciekawe dlaczego - mruknął Fred, po czym ryknął śmiechem. Luna poszła w jego ślady. Śmiali się tak przez następne parę minut, a opanowanie chichotania zajęło im kolejne dziesięć.
Później chłopak wstał, nie przejmując się kurzem, który uniósł się razem z nim.
- Muszę iść, George beze mnie długo nie pożyje - powiedział z uśmiechem i wyszedł.
Nie chciał tego kontynuować. Przynajmniej nie teraz. A jednak czuł się szczęśliwy, czuł spokój i błogość. A przecież tak nie powinno być, za oknem trwała wojna, która potrafi zmienić wszystko. Odbierać szczęście, zabijać, niszczyć. A on jest szczęśliwy.
