N/A Oto część pierwsza, zainspirowanej określeniem Lindsay, serii (mam nadzieję) moich post-episode fików.
Wiecie, cukier (w tych czasach nie ma co narzekać na jego nadmiar, jak darmo dają! :P), MSR i "full of fluff", jak to na anglojęzyczni cukierkowi shipperzy mawiać zwykli.

Zaczynam od "Milagro", ponieważ nie do końca zgadzam się z przeczytanym gdzieś, dawno temu i nawet nie wiem gdzie, tekstem, że "Mulder nie wydaje się być zainteresowany tym, że Scully jest w nim zakochana". Moim skromnym zdaniem, po obejrzeniu tego odcinka niezliczoną ilość razy, Muldera bardzo obchodzi, o co chodzi Padgettowi, a zwłaszcza to, co napisał w swojej książce o Scully.

Starałam się także podejść do tego odcinka odpowiednio umieszczając go w shipperowskiej czasoprzestrzeni - czyli końcówka 6 sezonu - już mocno naładowana uczuciami, ale dopiero raczkującymi i bardzo zniedołężniałymi próbami budowania czegoś więcej. Nie ma mowy o wielkich słowach, ani gorących scenach. Jeszcze nie. ;)

Plis, Rid & Rewiu! ("Komentarze karmią Wena", jak to z kolei zwykli mawiać HP-fanfikowcy ;P)


Klęczał na podłodze swojego salonu, trzymając ją w ramionach. Nie wiedział, co ma powiedzieć, by ją uspokoić, płaczącą rozpaczliwie, wtuloną w niego z całej siły, więc po prostu dawał jej swoją obecność. Czuł, jak jej ciepła, lepka krew, przesiąka przez jego sweter i koszulkę.

W końcu, jego zgięty w nienaturalnej pozycji kręgosłup zaprotestował.

- Scully… - odezwał się, poruszając nieznacznie, próbując odciążyć plecy. Poczuł, jak zacieśnia swój chwyt i zaczyna drżeć, jakby w obawie przed tym, że mógłby ją puścić – Scully, muszę wstać, plecy mi za chwilę trzasną – powiedział spokojnie, głaszcząc ją po plecach – Nie zostawię cię, nie bój się…

Zluzowała chwyt, syknął cicho, prostując się. Wziął ją na ręce, po czym spróbował dźwignąć się na nogi. Lekko się zachwiał, czując skurcz w lewej, zdrętwiałej totalnie łydce, ale nie wypuścił jej z ramion.

Patrzyła na niego spod spuchniętych od płaczu powiek i otwierała już usta, ale uciszył ją spojrzeniem.

- Zaniosę cię do sypialni, dobrze? – zapytał, gdy poczuł, że znów może się ruszać. Kiwnęła głową, przymykając oczy.

Położył ją delikatnie na łóżku i wyprostował plecy. Momentalnie złapała go za rękę, ale odwróciła wzrok, jakby zawstydzona. Usiadł obok niej na materacu, zamykając jej dłoń w swoich i patrząc na nią czule.

- Scully… Czy… - nie wiedział jak sformułować pytanie. To, że jego partnerka wciąż miała serce, było dość oczywiste, ale musiał wiedzieć, co się stało.

- Nic mi nie jest, Mulder… - odparła słabym głosem, czytając jego myśli – Ja tylko…

- Krew? – dotknął jej bluzki. Popatrzyła na swoje ubrania, zaskoczona i lekko przerażona.

- Ja… Boże… - wyszeptała, patrząc na niego. Mulder widział w jej oczach narastającą panikę.

- Cśśś, spokojnie… - przytrzymał ją za ramiona – Nie krwawisz, to stara krew…

Przełknęła łzy i pokiwała głową. Uśmiechnął się lekko. Dotknął opuszkami palców jej policzka. Przymknęła oczy i przytuliła twarz do jego dłoni. Poczuł, jak jego wnętrzności zawiązują się w bolesny supeł.

Sam już nie wiedział, co ma o tym wszystkim myśleć. Cała ta sprawa, Padgett… To, co napisał o Scully w swojej książce…

Mulder nie przyznał się nikomu, że to wszystko wytrąciło go z równowagi dużo bardziej, niż spodziewał się po samym sobie. Że był zwyczajnie zazdrosny. I na samą myśl o tym, że jego partnerka mogła z tym człowiekiem uprawiać seks w pokoju przez ścianę z jego mieszkaniem, była tak… Nawet nie potrafił powiedzieć, jaka właściwie. Wiedział jednak, że gdyby okazało się to prawdą, to miałby poważne problemy z powstrzymaniem się od zamordowania swego sąsiada gołymi rękoma…

- Mulder? – dobiegł go głos jego partnerki. Otworzył oczy.

- Przepraszam Scully, zamyśliłem się – uśmiechnął się lekko, wciąż głaszcząc ją po policzku. Patrzyła na niego uważnie, ale zanim zdążyła zadać pytanie odezwał się pierwszy – Musisz się przebrać i umyć…

Kiwnęła głową i spróbowała się podnieść. Pomógł jej i wstał z łóżka. Obserwowała go, jak wyjmuje z szafy szarego T-shirta, spodenki i czysty ręcznik. Odwrócił się w jej stronę i pokręcił głową, widząc jak trzęsącymi się dłońmi próbuje rozpiąć guziki bluzki. Uklęknął przed nią i uśmiechnął się zalotnie.

- Ja to zrobię… - powiedział, puszczając do niej oko. Odwzajemniła uśmiech, choć z trudem. Bez ruchu patrzyła jak pewnymi, ale delikatnymi ruchami rozpina wszystkie guziki jej białej koszuli, sztywnej od krzepnącej już krwi. Zawahał się przez chwilę, po czym wsunął dłonie pod materiał na jej ramionach i zsunął bluzkę razem z marynarką, przesuwając palcami po jej skórze.

Zadrżała lekko. Ileż to razy wyobrażała sobie tę scenę – Mulder zdejmujący z niej ubrania, delikatnie, z czułością… Choć zwykle w tych wizjach nie była to pokryta jej własną krwią bluzka kilkanaście minut po tym, jak rzekomo martwy psychochirurg próbował wyrwać jej serce…

Zauważył jej reakcję i cofnął dłonie. Spuścił wzrok, nie mógł jednak powstrzymać się od spojrzenia w miejsce, w którym spodziewał się zobaczyć krwawiącą ranę. Wypuścił powietrze z westchnieniem ulgi, ale zanim zdążył pomyśleć, co robi, jego palce przesuwały się po jej pokrytej krwią, ale nienaruszonej skórze, tuż nad brzegiem poplamionego na czerwono stanika.

- Mulder… - szepnęła, siłą zmuszając się do tego, by mu przerwać.

Cofnął rękę i przygryzł dolną wargę z zakłopotaniem na twarzy.

- Przepraszam, ja tylko… - wymamrotał, wstając i robiąc krok w tył – Umyj się i przebierz, jeśli będziesz czegoś potrzebowała, to zawołaj… - odwrócił się i wyszedł z sypialni, co bardziej przypominało ucieczkę.

Patrzyła za nim i czuła, jak serce, wciąż bijące w jej piersi, rozpada się na kawałki. Padgett tak doskonale odczytał to wszystko, a Mulder wciąż nie widział, że… że się po prostu w nim zakochała. Obok zaufania i przyjaźni, obok miłości do najlepszego przyjaciela, partnera i powiernika, wykiełkowało w niej coś ponad to, ponad regulaminy FBI i jej własne zasady. Coś, do czego nie chciała się przyznać przed samą sobą, ani przed nikim innym. Coś, co odkrył obcy jej człowiek tylko na podstawie obserwacji. Coś, czego nie chciała, by odkrył sam Mulder, bo to mogłoby zniszczyć wszystko, co z takim mozołem budowali przez 6 lat.

Potrząsnęła głową, gniewnym ruchem starła łzę, która pojawiła się w kąciku oka i wstała, biorąc ręcznik i ubrania do łazienki.

/\/\

Mulder zamknął drzwi mieszkania, wciąż otwarte na oścież i usiadł na kanapie, ale po chwili zerwał się z niej, nie mogąc wytrzymać w jednym miejscu.

- Idiota! – warknął prawie bezgłośnie – Skończony idiota!

Zaczął krążyć po pokoju, gdy tylko usłyszał szum wody pod prysznicem. Jak mógł być tak głupi? Żeby ją… obmacywać chwilę po tym, jak o mały włos nie zginęła! Nie wspominając o tym, że nie miał do tego prawa w ogóle. To jego partnerka i przyjaciółka, jedyna osoba na świecie, jaka mu została, jedyna której ufa. A on nie może powstrzymać swoich lepkich rąk!

Krążąc po pokoju jak lew w klatce, uświadomił sobie nagle, że nie wie, co stało się z Padgettem. Zerknął na ekran włączonej wciąż kamery – w jej zasięgu go nie było. Przyłożył ucho do ściany – cisza.

Tknięty nagłym przeczuciem postanowił zejść do piwnicy. Zawahał się w drzwiach mieszkania. Szum wody w łazience ucichł. Zawrócił na pięcie. Cokolwiek by się nie stało z tym gryzipiórkiem, ona była teraz ważniejsza.

- Scully? – wszedł do sypialni – Scully? – powtórzył, robiąc krok w stronę łazienki, nasłuchując – Wszystko OK? Nie potrzebujesz czegoś? – zapukał do drzwi. Gdy nie otrzymał odpowiedzi, zaniepokoił się nie na żarty – Scully, wchodzę… - ostrzegł ją i powoli przekręcił klamkę. Gdy uchylił drzwi, dobiegło go stłumione łkanie. Ze wstrzymanym oddechem wsunął głowę i rozejrzał się po małym pomieszczeniu. W najdalszym kącie, na podłodze, siedziała Scully, obejmując kolana ramionami, trzęsąc się od płaczu.

- Scully… - wszedł do łazienki i ukucnął przed nią. Wyciągnął rękę i dotknął jej mokrych włosów. Szloch stał się głośniejszy – Scully… - powtórzył, nie wiedząc co ma powiedzieć. Rozejrzał się szybko po pomieszczeniu – zakrwawiony stanik i bluzka leżały w kącie, razem ze spodniami, które też nosiły ślady krwi i butami. Skulona na ziemi kobieta miała na sobie jego koszulkę i spodenki.

- Chodź… - szepnął, łapiąc ją za ręce. Nie chciała wstać, więc po raz kolejny wziął ją na ręce. Złapała go za szyję i przycisnęła twarz do jego ramienia. Wyniósł ją z łazienki i położył na łóżku. Ponownie złapała go za rękę.

- Proszę, zostań ze mną… - bardziej odczytał z ruchu jej ust, niż usłyszał. Kiwnął głową.

- Dobrze, ale nie płacz już – drugą dłonią starł z jej policzków łzy – Nie płacz, bo ja nie mogę tego znieść… - umilkł. Znów powiedział za dużo. Spróbował się do niej uśmiechnąć zawadiacko, ale wiedział, że mu się nie udało. Patrzyła na niego pytającym wzrokiem. Potrząsnął głową – Nic ci nie grozi już, jestem tu z tobą… - nie mógł się powstrzymać przed tym, by znów nie dotknąć jej policzka, a ona tylko przymknęła powieki i ponownie przytuliła twarz do jego dłoni.

Trwali tak w milczeniu przez kilka minut. Ona z zamkniętymi oczami, powoli uspokajająca oddech i on, wpatrzony w nią z czułością, z jaką nie pozwalał sobie na nią patrzeć, choć tak często miał ochotę.

Wreszcie wydawało mu się, że zasnęła i delikatnie spróbował wyswobodzić dłoń z jej uścisku, ale momentalnie otworzyła powieki. Uśmiechnął się, jak złapany przez matkę na próbie kradzieży ciastek chłopczyk.

- Muszę sprawdzić, co z Padgettem… - zaczął. Zacisnęła zęby i powieki, jakby z bólu – Chyba, że chcesz, bym został, to zadzwonię tylko do Biura… - dodał szybko.

- Zostań. Proszę – popatrzyła na niego błagalnie.

- OK. Pójdę więc tylko zadzwonić, dobrze?

Pokiwała głową i wypuściła jego dłoń.

- Za chwilę wracam… - wstał i wyszedł z sypialni. Słyszała, jak wybiera numer i mówi coś o piwnicy swojego domu. Przekręciła się na bok i zwinęła w pozycji embrionalnej.

W łazience nie rozsypała się z powodu wspomnień ataku faceta, który chciał jej wyrwać serce. Wiedziała, że w pokoju obok jest Mulder i czuła się przy nim bezpiecznie. Rozsypała się, gdy spojrzała na siebie w lustrze. W jego koszulce, w jego łazience, z mokrymi włosami… Ile razy chciała, by tak wyglądał każdy jej wieczór i poranek, by mogła budzić się rano przy nim, wtulona w jego ramiona, a potem brać prysznic, ubrać się w jego koszulkę i wrócić do sypialni, uśmiechając się do niego na przywitanie.

Nierealność tych marzeń, zestawiona z wyimaginowanym romansem z Padgettem, Mulder nierozumiejący, że to w nim jest zakochana – wszystko to sprawiło, że skuliła się na posadzce i płakała. A on myślał, że to przez atak jakiegoś psychopaty…

Wrócił do sypialni po rozmowie ze Skinnerem i miejscowym posterunkiem policji. Skinnerowi powiedział, że jutro żadne z nich nie przyjdzie do pracy, ale że zda mu wstępny raport telefonicznie, oraz że zlecił już poszukiwania Philipa Padgetta policji, a zacząć mają od kotłowni jego kamienicy, gdzie po raz ostatni widział pisarza.

Widok skulonej na jego łóżku partnerki ścisnął mu serce. Podszedł do niej cicho, w razie gdyby zasnęła, ale spojrzała na niego dziwnie, drżąc na całym ciele.

- Zimno mi… - wymamrotała. Westchnął.

- Wchodź pod kołdrę – pomógł jej wydobyć przykrycie spod jej ciała i otulił ją troskliwie, unikając patrzenia jej w oczy. Za to ona przyglądała mu się bacznie.

- Zawiadomiłeś kogo trzeba? – odezwała się, by przerwać niezręczną ciszę.

- Tak. Skinner dał nam jutro dzień wolnego… - usiadł na brzegu materaca.

- Co się właściwie stało po tym, jak wybiegłeś z mieszkania? Znalazłeś Padgetta? – zapytała. Kiwnął głową.

- Próbował spalić swoją powieść… Twierdził, że Naciamento był w u niego w mieszkaniu i powiedział mu, jakie ma być zakończenie. Przeczytałem kilka ostatnich linijek… - głos mu się załamał. Dopiero, gdy emocje opadły, uświadomił sobie, że czytał wtedy opis jej śmierci. O jej martwym ciele i bijącym wciąż sercu leżącym na dywanie jego salonu. Zacisnął powieki.

- Co w nich było? – ciekawość wzięła górę nad strachem, choć już domyślała się, co tam było. Dotknęła jego dłoni.

- Twoja śmierć.

Zapadła cisza.

- Mulder, ja… - zaczęła, ale przerwało im pukanie do drzwi. Mulder spojrzał na nią przepraszająco i wstał.

- Zaraz wrócę. Odpoczywaj.

/\/\

Nie słyszała o czym rozmawia, ale gdy wrócił po kilku minutach, był blady i wyraźnie zaniepokojony.

- Co się stało? – uniosła się lekko na łokciu.

- Znaleźli Padgetta… Martwego. W kotłowni na dole… - Mulder stał w połowie drogi od drzwi do łóżka i przyglądał się jej reakcji. Przełknęła ślinę.

- Czy on…

- Tak. Wygląda… - zawahał się – Wygląda jakby sam wyrwał sobie serce…

Zamknęła oczy. Poczuła, jak głaszcze ją po plecach. Stał nad nią.

- Muszę tam iść… Postaram się wrócić jak najszybciej… - szepnął – Przepraszam…

- Wiem. Idź. Nic mi nie będzie – uścisnęła jego dłoń, próbując zapewnić go, że wszystko z nią w porządku – Zmień tylko ten sweter… jest we krwi – pokazała palcem i uśmiechnęła się smutno.

Kiwnął głową. Pochylił się i pocałował jej skroń.

- Spróbuj zasnąć. Niedługo wrócę – szepnął.

/\/\

Drgnęła, gdy zamknęły się za nim drzwi mieszkania. Wzięła kilka głębokich oddechów, próbując opanować lęk. Dla odwrócenia uwagi od wspomnienia ataku, zaczęła rozmyślać nad książką i rozdziałami poświęconymi jej osobie. Czy naprawdę mogłaby zakochać się w nieznajomym facecie i pójść z nim do łóżka? Wydawało się jej to mało prawdopodobne, ale może właśnie dlatego, że już była zakochana. I choćby miała do końca życia udawać, że nie czuje do Muldera nic, poza przyjaźnią, to nie zdradziłaby go w ten sposób. W żaden.

Ale cała reszta… Dużo było w niej prawdy. Zbyt dużo, jak na jej gust. Zwłaszcza, że wszystko to przeczytał Mulder. Miała tylko nadzieję, że on nie wziął tego na poważnie…

/\/\

Wrócił po niemal godzinie, gdy w końcu zrobiono całą dokumentację fotograficzną i spakowano ciało. Zamknął cicho drzwi i zrzucił buty w przedpokoju. Wszedł do sypialni i zbliżył się do łóżka. Spała. Osunął się na kolana i przytulił głowę jej dłoni, jak kiedyś w szpitalu, gdy bał się, że ją straci, gdy nie umiał jej pomóc. Dziś też mało brakowało i nawet nie był pewien, co ją uratowało. Miał jednak przeczucie, że nie on… To Padgett, paląc swoją powieść, unicestwił postać, którą wcześniej sam stworzył. W ostatecznym rozrachunku to ten facet uratował Scully, nie on…

I wyglądało na to, że jego już eks-sąsiad, znał lepiej jego partnerkę, niż on, po 6 latach wspólnej pracy. To, co Padgett napisał o Scully… zaskoczyło go, ale swoją prawdziwością. I zbiło z tropu, bo on do tej pory nie wpadł na większość z tych rzeczy, jakie zauważył pisarz. Oczywiście, wiedział, że Scully to piękna kobieta. Kochał ją od lat. Jak przyjaciółkę, ale też jak kobietę, która nigdy nie będzie jego, bo dla niej był przyjacielem, nie kochankiem.

Ziarno niepewności zasiało jednak coś innego. Stwierdzenie, że Scully już jest zakochana. W głębi serca wiedział, co to może oznaczać, ale bał się nawet o tym myśleć. Bo gdyby okazało się, że zrobił z siebie durnia, wierzeniem w to, że to w nim jest zakochana, nie mógłby spojrzeć jej w oczy. A bez tego jego życie straciłoby sens.

Nagle poczuł, jak jej dłoń głaszcze go po włosach. Czule, delikatnie. Zdusił w sobie jęknięcie i bez ruchu poddawał się tej pieszczocie.

- Mulder… - szepnęła. Podniósł głowę, zmuszając się niemal, by zabrać głowę spod jej palców – Mulder…

- Cśśś… Wszystko będzie dobrze… - wyszeptał w odpowiedzi, patrząc na nią.

Uśmiechnęła się delikatnie.

- Wiem.

- Obudziłem cię, przepraszam.

Pogłaskała go po policzku.

- Śpij, musisz odpocząć – uścisnął jej dłoń. I zaczął się podnosić.

- Zostań… Przytul mnie – poprosiła, nie patrząc na niego. Uśmiechnął się. Przesunęła się, robiąc mu miejsce. Położył się obok, niepewny, co dalej robić, ale zadecydowała za niego. Przysunęła się do niego całym ciałem i schowała twarz w zagłębienie między szyją a ramieniem. Westchnął lekko i objął ją.

Leżeli tak przez chwilę w ciszy, ciesząc się swoją bliskością. Mulder zanurzył twarz w jej, jeszcze lekko wilgotne, włosy, które pachniały jego szamponem i przymknął oczy.

/\/\

Obudził się o świcie. Chciał się przeciągnąć, ale przeszkodę stanowiło wtulone w niego ciało kobiety. Potrząsnął lekko głową i spojrzał na nią. Burza rudych włosów zakrywała dużą część jej twarzy – tą, która nie była wtulona w jego tors. Obejmowała go w pasie, jakby bała się, że jej ucieknie. Jego lewa ręka, nieco zdrętwiała, przygarniała ją do niego opiekuńczym gestem.

Odgarnął prawą dłonią delikatnie włosy z jej policzka – poruszyła się, ale nie obudziła. Przyglądał się jej przez dłuższą chwilę, zastanawiając, jak ma się zachować. Wyswobodzić się z jej objęć i uciec, a potem udawać, że nic takiego się nie wydarzyło, czy zostać, ciesząc się każdą chwilą, w której była tak blisko? I narazić się na niezręczną rozmowę o tym, że są przyjaciółmi, że przepisy FBI i tak dalej…

Nie zdążył podjąć decyzji, bo nagle poczuł, że Scully wciąga głęboko powietrze i przeciąga się lekko. Przemknęło mu przez głowę, by zamknąć oczy i udawać, że wciąż śpi, pozostawiając jej wybór zachowania, ale nie mógł zmusić się, by oderwać od niej wzrok.

Mruknęła coś niezrozumiale, wciąż nie podnosząc głowy.

- Scully? – odezwał się niepewnie. Westchnęła – Jeśli chcesz jeszcze pospać, to nie krępuj się – powiedział, uśmiechając się, choć żołądek miał gdzieś w okolicach gardła.

Powoli, jakby niechętnie, podniosła głowę i spojrzała mu w oczy. Nie będąc tego świadom, wstrzymał oddech, czekając na to, co zrobi jego partnerka. Ale Scully zdawała się być tak samo zdenerwowana i niepewna, jak on.

Po chwili milczenia przymknęła oczy i ponownie westchnęła. Nie mógł opanować impulsu, który kazał mu dotknąć opuszkami palców jej ciepłego, gładkiego policzka. Zadrżała lekko i nieznacznie się uśmiechnęła, wciąż z zamkniętymi oczami. Przytuliła twarz do jego dłoni. Coś w jego wnętrzu jęknęło boleśnie.

- Scully… - szepnął, czując, że za chwilę zbliży się do granicy, której przekroczyć nie mógł. Nie chciał. Jeszcze nie teraz.

Pokręciła głową, otwierając oczy, ale nie odrywając się od jego dłoni.

- Nic nie mów, Mulder – powiedziała pewnym, ale cichym głosem. Zdziwił się, gdy ponownie złożyła głowę na jego klatce piersiowej, tuż nad sercem. Zaczęła drżeć, więc instynktownie przytulił ją mocniej do siebie. Nie protestowała, tylko przywarła do niego mocno, niemal rozpaczliwie. Głaskał ją po włosach, czując mrowienie w palcach i zastanawiał się, co to wszystko ma znaczyć. Czy mogło to oznaczać, że o zakochaniu w nim mówił Padgett, czy po prostu szukała w nim oparcia jak w przyjacielu i uciszyła go, bojąc się, że zacznie rozmowę na temat, który nie istnieje.

- Scully… - spróbował ponownie, nie przerywając pieszczoty.

- Mulder, odpuść – poprosiła, nie podnosząc głowy – Po prostu… Wszystko jest w porządku. Naprawdę. Chyba, że chcesz, bym sobie poszła… - zaczęła się podnosić, ale szybkim ruchem zamknął ją w objęciach.

Wiedział, co chciała mu powiedzieć. Wiedział, że z premedytacją uznała jego próby rozmowy o spaniu w swoich objęciach, za pytania dotyczące jej samopoczucia, o których, szczerze mówiąc, w ogóle nie pomyślał. Wiedział, co to wszystko znaczyło. Uśmiechnął się, czując, że nieprzyjemne uczucie w jego wnętrznościach znacząco zmalało.

- Nie chcę. Zostań. Masz rację. Wszystko jest w najlepszym porządku.