Yukio był prawdziwym geniuszem dla wielu. Sam tytuł najmłodszego egzorcysty w historii a także podwójny tytuł mistrzowski powodował, że dla większości był czymś na wzór boga. Czymś nieuchwytnym dla nich samych, a czymś, w co wierzyli i co istniało w ich świadomości. Był dla nich demonem tego, co nazywa się intelektem i niezmąconej czystej woli, która pozwoliła się ukształtować najwybitniejszemu wśród najmłodszego pokolenia egzorcystów. A właściwie wykraczającego poza swoje pokolenie, bo dla tych, którzy byli dla nie niego niczym więcej jak rówieśnikami, był już nauczycielem. Zarówno pod względem umiejętności, jak i postawy do życia, którą mógłby ktoś przypisać raczej czterdziestoletniemu mężczyźnie niż piętnastolatkowi. Innymi słowy był ponad swoim pokoleniem. Ironią był fakt, że całość obrazu, który jawił się przez oczami przeciętnego egzorcysty, był nie uchwytny dla samego zainteresowanego. W swoich oczach widział tylko tamtego zapłakanego dzieciaka, z którego ludzie szydzili, a dla którego oparciem był starszy brat bliźniak i Ojciec.

Gdyby ktoś kiedyś powiedział na głos to, w co wszyscy wierzyli, może nie doszłoby do tego, co miało nastąpić później. Może. A może i tak by nastąpiło, bo takie było jego przeznaczenie? Ale teraz był geniuszem wśród egzorcystów, który nie doceniał własnych umiejętności.

Kiedy Ojciec Shiro, największy z żyjących współcześnie egzorcystów, przyprowadził małego 7-letniego chłopca do Akademii Prawdziwego Krzyża, ludzie zauważyli tylko małego dzieciaka pod opieką największego z paladynów. I to nie tylko dzieciaka z wadą wzroku, ale też niezwykle nieśmiałego i zagubionego. Chłopak chował się za szatą księdza, patrząc z przestrachem na witających Ojca egzorcystów. Jego ciemnoseledynowe oczy patrzyły z ciekawością na świat, który miał przed sobą. Zupełnie inny od obrazu, w którym do tej pory dorastał. Ludzie ubrani w czarnych szatach, często sięgających prawie ziemi. Wszyscy z dziwnym emblematem, który wisiał na szyi u Ojca – trapez z niebieskimi i czerwonymi zdobieniami, zakończony szpikulcem. Jakby to był ich znak, znak ludzi, do których należał jego Ojciec, a i on miał niedługo należeć.

- Yukio? – Nachylił się do niego Ojciec. Szare krótkie włosy i brązowe oczy, spoglądające na niego spod przyciemnianych okularów, znalazły się na wprost jego twarzy. – Nie ma się czego bać.

- Tato, czy oni wszyscy są egzorcystami jak ty?

- Tak. – Jego twarz złagodniała. – Ale nie tak dobrymi jak twój staruszek! – Straszy człowiek wybuchł śmiechem. Śmiechem, który Yukio lubił - beztroskim, bez kłamliwej skazy. Chłopak mimowolnie się uśmiechnął. Kochał ten śmiech, tak jak i kochał Ojca. To przecież była jego rodzina, człowiek, na którego mógł zawsze liczyć, nawet w najgorszych momentach, tak jak i na swojego brata. Sam Yukio tylko małą beksą, z której większość kolegów się śmiała. Mały, z okularami, zawsze siedzący w książkach, był wspaniałą ofiarą do drwin. Wyśmiewali jego osobę i marzenie, aby kiedyś zostać lekarzem. Zawsze wtedy z pomocą przychodził brat. Odważny, zawsze uśmiechnięty, niebojący się nikogo i niczego. On i jego Ojciec byli silni, Yukio też chciał taki być.

- I ja też zostanę egzorcystą?

- A chcesz?

- Tak. – 7-letni dzieciak spojrzał z pełną powagą na mężczyznę. – Chce walczyć z demonami! – Nieczyste duchy prześladowały chłopca odkąd sięgał pamięcią. Czarne małe duszki z zakrzywionym ogonem, wszelkie dziwne stwory chodzące między ludźmi, a których oni nie zauważali. Kolejny powód, aby znajomi uważali go za dziwadło. Brat też ich nie widział, ale zawsze z nimi walczył, wierząc mu. W końcu powiedział też o tym Ojcu. Mężczyzna nie wyśmiał chłopca, ale wytłumaczył, że to, co widzi to demony i tylko niektórzy je widzą. Wtedy też opowiedział mu o egzorcystach - ludziach, którzy z nimi walczą od tysięcy lat, a także o ich pracy. Kiedy Yukio spytał się, skąd to wszystko wie, Ojciec powiedział mu, że on też tym się zajmuje. W oczach chłopca stał się czymś na kształt wspaniałego bohatera i wzoru do naśladowania, więc kiedy zadano mu pytanie czy chce być silniejszy, on bez wahania odpowiedział, że tak. Chce być taki jak jego opiekun, chce być egzorcystą.

- A Rin?- Ojciec spojrzał na niego. Przez chwilę na jego twarzy był cień.

- Będę bronić nii-sana przed nimi! Demony są złe i zagrażają ludziom, więc należy je zniszczyć. – Mężczyzna uśmiechnął się, lecz to nie był ten sam śmiech, co jeszcze przed chwilą. Był smutny.

- Tato? – Ojciec wstał i położył rękę na głowie, po czym delikatnie potargał ciemnobrązowe włosy, co spowodowało, że chłopak zrobił kwaśną minę i zmrużył oczy.

- Będziesz wspaniałym egzorcystą…

Spojrzeli sobie w oczy. Yukio czuł jednak, że coś jest nie tak, już chciał się odezwać, zapewnić, że nie zawiedzie ani brata, ani Ojca, nie będzie beksa, obroni ich… Ale wtedy usłyszał męski i zupełnie obcy głos.

- Vater Shiro, co za spotkanie!

- Mephisto! Stary błaźnie myślałem, że na Ciebie nie wpadniemy!

Chłopak schował się za Ojcem. Coś dziwnego było w tym znajomym. A może on sam był dziwny. W białym stroju z różowymi dodatkami nie wyglądał na osobę o normalnych zmysłach. Pomponiaste spodnie, różowe rajstopy oraz kamizelka o wielkich guzikach rzucały się bez wątpienia w oczy. Dopiero po chwili można było zauważyć wielki cylinder na włosach o kolorze śliwki węgierki i buty z zawiniętymi w ślimaka czubkami. Krój jego stroju przypominał bez wątpienia klauna. Śmiał się głośno, ale tak, że chłopca przechodziły ciarki. Swoje wypowiedzi przeplatał różnymi określeniami z szorstko brzmiącego języka, który mógłby równie dobrze być językiem władcy piekła. Każde słowo w tym dziwnym dialekcie brzmiało tak, jakby był to rozkaz, a w najlepszym przypadku bezosobowa nazwa wymawiana przez robota. Przez chwilę jednak chłopcu się wydawało, że to nie jest człowiek, a raczej piekielna kreatura, która uciekła z drugiej strony lustra. Jeśli Gehenna, dom demonów miał być odbiciem Assiah, ich świata, to granicą między nimi musi być jak tafla posrebrzanej płyty pokrytej szkłem. Niby zawiera metal, ale tak naprawdę jest krucha i delikatna. W tym dziwnym człowieku było coś z demona.

- A ten dzieciak to kto?

- On? Ech, Mephisto poznaj Yukio. – Obcy przyglądał się chłopcu z zaciekawieniem. – To młodszy z bliźniaków.

- Ach, ten… - Człowiek zwany Mephistem spojrzał w górę i zaczął się drapać po swojej ciemnopurpurowej brodzie, jakby szukał dawno zapomnianego wspomnienia lub układał jakieś fakty w tym, co miał pod swoim kapeluszem.

- Yukio poznaj pana Mephisto Phelesa. Jest to dyrektor Akademii Prawdziwego Krzyża.

- Witam pana. – Chłopak nawet nie spojrzał na mężczyznę. Skulił się jeszcze bardziej za szatami księdza, ale mężczyzna pchnął go delikatnie do przodu, przez co chłopak znalazł się przed swoim nemezis.

- Shiro, a co właściwie ty z nim robisz tutaj?

- Mam zamiar go uczyć. Prezentuje Ci najmłodszego kandydata na egzorcystę! – Jego głos przepełniała duma. Po chwili obaj dorośli się wesoło śmiali, co się udzielało także Yukio. Doszedłszy do wniosku, że jeśli to znajomy Ojca, to musi być to dobry człowiek, odrzucił od siebie tamte dziwne uczucie. Kochał, szanował i ufał Ojcu. Tak jak i kochał jego wdzięczny śmiech noszący się z daleka. Był równie pełen życia, jak stojący za nim mężczyzna. Chłopiec usłyszał jak Mephisto do niego mówi.

- Panie Yukio Okumura! – Chłopak podniósł oczy w stronę dobiegającego go głosu. Jego i Mephista wzrok się skrzyżował. Yukio spojrzał w fioletowe oczy, które wyrażały szczere rozbawienie. – Mam zaszczyt powitać pana w świecie egzorcystów.