Rozdział 1


Piątek, godzina 15 - pora obiadowa. Kagami jak zwykle o tej porze, zajął się przygotowywaniem posiłku. W piątkowe popołudnie mógł sobie na to pozwolić, ponieważ w piątki kończył pracę trzy godziny wcześniej niż zwykle, bo przez pół roku dodatkowo brał nadgodziny.

Oczywiście to że kończył wcześniej, nie znaczyło że jest wolny cały czas. W każdej chwili mógł dostać wezwanie. Od kilku lat pracował w straży pożarnej, a wezwanie otrzymywał w sytuacjach kryzysowych, na wypadek braku innych strażaków, lub ich niewystarczającej liczby. Oczywiście takie wyskoki były wysoko płatne, ale dotychczas otrzymał takie wezwanie tylko jeden raz w ciągu dwóch lat pracy, podczas ogromnego pożaru, który w godzinę zdołał strawić połowę osiedla.

Jednak póki co wolał cieszyć się wolnym popołudniem. Dobrze jest czasem zjeść własnoręcznie przygotowany posiłek. W końcu nie może się odżywiać przez 7 dni w tygodniu wyłącznie hamburgerami. Albo cheeseburgerami, tak dla odmiany. Śmieciowe jedzenie może i jest smaczne, ale pożywianie się czymś takim na dłuższą metę może nie tylko zbrzydnąć, ale także być bardzo niekorzystne dla organizmu. A niewiele brakowało by miał hamburgera zamiast mózgu.

Kagami sięgnął do szafki i wyciągnął dwa talerze. Ustawił je po obu stronach stołu i spokojnie powrócił do gotowania. Przez jakiś czas pracował w absolutnej ciszy, która po kilku minutach została zakłócona przez głośne szuranie butów na wycieraczce przed drzwiami. Odgłos był częściowo tłumiony przez drzwi, ale był na tyle głośny, by zwrócił na niego uwagę.

Pierwszym sygnałem tego, że ktoś zamierza wejść do jego mieszkania, a nie do mieszkania obok, była klamka. Ugięła się ze skrzypnięciem i powoli wróciła na swoje miejsce. Stało się tak jeszcze kilka razy, tym razem intensywniej i ustało. Ktoś za drzwiami zaklął głośno.

Kagami westchnął i odłożył nóż na deseczkę. Szybko umył ręce i ruszył w kierunku drzwi, po drodze strzepując kropelki wody z palców. Gdy uniósł rękę, by przekręcić zasuwkę, zamek w drzwiach kliknął, a drzwi otworzyły się nagle. Kagami odskoczył, ledwo unikając uderzenia w skroń. Warknął cicho, patrząc z wyrzutem na osobę w drzwiach.

Błysk zaskoczenia odbił się w oczach Aomine, ale po chwili jego przystojną twarz rozjaśnił uśmiech. Oparł się jedną dłonią o framugę drzwi i zawadiacko odrzucił głowę.

- Hej mała, co powiesz na to żebym został twoim światłem? - rzucił na powitanie, szczerząc do niego zęby.

Kagami spojrzał na niego posępnie, unosząc jedną brew. Przelotnie spojrzał na reklamówkę w jego lewej dłoni.

- Od tych świerszczyków mózg ci się zlasował. - stwierdził beznamiętnie. - To nie ma żadnego sensu.

Od kilku tygodni Aomine regularnie przychodził się do niego stołować. Zaczęło się głównie od tego, że któregoś dnia zadzwonił do niego Kuroko i zaproponował spotkanie. Zdziwiło go to mocno, ponieważ od ukończenia liceum, prawie nie utrzymywali ze sobą kontaktu. Spotkali się w domu Kagamiego, ale o dziwo nie przyszedł sam. Przyprowadził ze sobą Aomine. Choć sam był raczej niechętny do spotkania z czerwonowłosym, szybko sobie przypomniał o wspólnej grze w koszykówkę.

Kuroko był jednorazowo, a Aomine przychodził co tydzień głównie pod pretekstem wspólnej gry w koszykówkę. Cholerny darmozjad.

A do słownych zaczepek był już tak przyzwyczajony, że z łatwością je ignorował. Gdy dwa tygodnie temu wyskoczył na niego z okrzykiem "WAAAZAP BRO!" pomyślał, że już nic nie zdoła go zaskoczyć. Aomine także wyciągnął z tego naukę, ponieważ gdy na niego wyskoczył z wrzaskiem, Kagami sam wrzasnął i odruchowo przywalił mu z pięści w twarz. Następnego dnia został w pracy powitany przez kolegów zaczepkami typu: "Który zbój zrobił ci takie brzydkie kuku?" albo "Aha, czyli seksu jednak nie było".

Czerwonowłosy odwrócił się od niego bez słowa i skierował się w stronę kuchni. Drzwi za nim natychmiast się zatrzasnęły, a szkło w reklamówce zabrzęczało cicho, gdy jego właściciel zdecydował się nagle ruszyć z miejsca.

- Ej, nie przywitasz się ze mną? - zapytał Aomine, idąc za nim. - Ani nie spytasz, skąd mam klucze?

- Wziąłeś je, gdy nie patrzyłem. - odpowiedział, ignorując pierwszą część zdania. Podszedł do małej kuchenki i przystanął, odwracając twarz, by obrzucić go poirytowanym spojrzeniem - Oddaj je albo to twoja ostatnia wizyta tutaj.

Aomine zaśmiał się cicho i zawiesił klucze na specjalnym haczyku obok lodówki.

- Pasi?

- Pasi. - odburknął, podkręcając gaz na kuchence.

Wyłączył maszynkę do ryżu i wyciągnął białą, plastikową misę z kawałkami surowego mięsa z lodówki. Od razu przechylił ją, wrzucając jej zawartość na rozgrzaną patelnię. Mięso natychmiast zaczęło skwierczeć, pryskając wrzącym tłuszczem. Dosypał ryżu i szczyptę jakiejś przyprawy, wymieszał i przymknął patelnię pokrywką.

- …Przyniosłem piwo. - powiedział Aomine, podnosząc demonstracyjnie rękę z reklamówką.

Czerwonowłosy obrzucił piwo ponurym spojrzeniem. Mina doskonale wyrażała jego zdanie na temat picia alkoholu w środku pracy.

- Jesteś policjantem.

- I co z tego? - zapytał lekceważąco, unosząc brwi. - Piwa się nawet nie mogę napić?

- W każdej chwili możesz dostać wezwanie. - odpowiedział, patrząc na niego jak na idiotę.

- Ty także. - odparował, marszcząc brwi.

- Ja także. - przytaknął.

- Jakby mnie to kurwa miało obchodzić. - powiedział z rozbrajającą szczerością. - Nie pierdol i chodź się napić.

- Jest dopiero popołudnie. I zaraz będzie obiad. - warknął, zdejmując pokrywkę z patelni, ukazując mu parującą potrawę.

- Piwo do obiadu pasuje doskonale. - zapewnił go Aomine, wyjmując je z reklamówki i stawiając na stole. Szkło zabrzęczało cicho.

- Nie u mnie. - odpowiedział stanowczo. - Jak chcesz pić piwo to dopiero po pracy. Nie pomyślałeś o tym, że mogą cię od razu wylać, gdy poczują od ciebie alkohol? - zapytał z irytacją w głosie.

- Już jestem po pracy! - zaprotestował głośno.

- Łżesz, kończysz dopiero za dwie godziny.

Kagami wydawał się być czasem bardziej zorientowany w jego obowiązkach niż on sam. I wtedy Aomine czuł się tak, jakby znowu mieszkał z matką.

- ...kurwa. - zaklął cicho pod nosem. - No ojtam, raz czy dwa mogę sobie odpuścić tą jedną lub dwie godzinki!

Kagami rzucił mu groźne spojrzenie. Aomine wymamrotał coś pod nosem i zdecydował się już nie ciągnąć tego tematu.

- Pomóc ci w czymś? - zagaił, próbując nawiązać luźniejszą rozmowę. Czerwonowłosy właśnie obierał cebulę.

- Pokrój cebulę. - polecił mu, nie podnosząc wzroku.

- Zdurniałeś? Nie będę ci w niczym pomagał! - zaprotestował głośno, odsuwając się od niego.

- Tchórz. - skwitował krótko Kagami, z lekkim uśmiechem na ustach. Wyrzucił łupiny do śmieci, a następnie zaczął się przygotowywać do szatkowania cebuli.

Hłehłehłe, przecież to cebula. - pomyślał wrednie Aomine. - Ale zaraz będzie ryczał! Muszę cyknąć jakieś fotki, żeby później je gdzieś rozwiesić i go szantażować.

Kagami przekroił cebulę na pół i położył jedną połówkę płasko na deseczce. Natychmiast przystąpił do krojenia. Pracował szybko i dokładnie. Aomine wychylił się do niego, obserwując uważnie wyraz jego twarzy. Oczekiwał na jakieś oznaki nadchodzącego płaczu, ale zamiast tego w nozdrza uderzył go charakterystyczny zapach cebuli i niemal natychmiast zapiekły go oczy.

- Nie krój tego tak blisko mnie! - zawył Aomine, przyciskając pięści do oczu.

- O co ci chodzi? - zapytał Kagami, odkładając nóż płasko na deseczce. Aomine stał do niego tyłem i gorączkowo tarł powieki pięścią.

- Szczypie! To cholerstwo strasznie szczypie w oczy! Jesteś jakimś mutantem czy co?!

- Głupi jesteś? Istnieje wiele sposobów na krojenie cebuli. Jeśli oddychasz przy tym płytko to nie wdychasz oparów. - wyjaśnił. - Czy coś. - dodał pod nosem, drapiąc się po głowie.

- A...aha. Jesteś w tym naprawdę dobry. - gwizdnął z podziwem.

Zdolności Kagamiego w kwestii gotowania mogłyby rywalizować z każdą szanującą się gospodynią, ponieważ jego potrawy były wręcz nieprzyzwoicie smaczne. Nic dziwnego, że Aomine od kilku tygodni przychodził do niego by się tanio i smacznie nażreć. Dowiedział się niedawno, że sam nauczył się gotować, ponieważ Alex była zbyt leniwa, by własnoręcznie przygotować posiłek. Co się dzieje z tymi kobietami...

- Siadaj do stołu. Zaraz podam obiad.

Aomine grzecznie zajął miejsce przy stole. W końcu nie dyskutuje się z osobą, która za darmo oferuje ci żarcie. Sięgnął po piwo i dyskretnie usiłował je otworzyć. Gaz z sykiem uleciał spod kapsla i buchnęła piana, która natychmiast zalała mu spodnie.

- Kurwa mać! - zaklął, zbierając dłonią pianę ze spodni. Część zdołała mu już wsiąknąć w spodnie, a piana w jego dłoni zaczynała zamieniać się w płyn. Podniósł głowę i dostrzegł, że Kagami mu się przygląda z satysfakcją.

- I z czego się kurna śmiejesz?! - wrzasnął. Kagami wyglądał na rozbawionego.

- Z ciebie, debilu. - odparł spokojnie. - Masz, wytrzyj się. - rzucił mu ścierkę. Aomine zręcznie ją złapał i natychmiast wytarł w nią rękę i przetarł kilka razy spodnie. Kagami zabrał patelnię z palnika i przełożył jedzenie bezpośrednio na talerze.

- Pal licho to, że jest mokre... - mruknął pod nosem Aomine, obrzucając plamy na spodniach krytycznym spojrzeniem - Śmierdzi piwskiem.

- Ostrzegałem.

- Nie mam drugiego munduru.

- Trudno, trzeba było myśleć wcześniej. - powiedział z wrednym uśmieszkiem, nakładając mu jego porcję na talerz.

- Ale mam w samochodzie zapasowe spodnie, więc i tak nie jest źle...ej! Co to jest to to zielone?! - zawołał, trącając pałeczkami wystające z ryżu warzywa.

- To brokuły. - odpowiedział Kagami i usiadł naprzeciwko niego, od razu zabierając się za jedzenie.

- Przecież mówiłem, że nie lubię brokułów. - marudził, grzebiąc w talerzu.

- To nie bar więc nie masz tu nic do gadania. Jak na darmozjada jesteś strasznie wybredny. - ofuknął go, przełykając kęs kurczaka.

Po niecałych dziesięciu minutach zdołali opróżnić swoje talerze. Aomine odchylił się na krześle i z zadowoleniem poklepał się po pełnym brzuchu.

- Mimo tego, że usiłowałeś otruć mnie tą zieleniną - powiedział, patrząc z odrazą na brokuły, które zostawił z boku na talerzu. - to przyrządzasz całkiem niezłe żarło.

- Mam to uznać za komplement? – zapytał, starając się ukryć uśmiech.

- Jeśli chcesz. - stwierdził i ziewnął szeroko.

Ryż curry z cebulą i kawałkami kurczaka. Do tego brokuły. Proste, ale wyjątkowo smaczne danie. Tak smaczne, że zapomniał o piwie. Niewiele zostało w butelce, ale było go wystarczająco dużo by ugasić chwilowe pragnienie. Miał zamiar właśnie po nie sięgnąć, ale ubiegł go Kagami. Rzucił mu zwycięski uśmiech i przystawił sobie butelkę do ust. Aomine w osłupieniu patrzył, jak duszkiem wypija całe jego piwo. Oderwał pustą butelkę od warg i głośno zaczerpnął powietrza.

- Starczy tego dobrego. - powiedział do niego, ocierając usta. - Zasuwaj do pracy.

Aomine popatrzył na niego z żalem i właśnie wtedy przypomniał sobie do drugiej butelce. Kagami dostrzegł jego spojrzenie i natychmiast zabrał butelkę.

- Zdaje się, że jedno piwo jest moje. To zapłata za obiad.

- ...sadysta.