Już od dawna Scotta nie dziwiło, jak dobrze wszyscy z rodziny Hale'ów posługiwali się makijażem. Jednak widok pierwszoklasisty nakładającego sobie odpowiednie ilości różnych mazideł, by wyglądać naturalnie i umknąć czujnym oczom wychowawczyni, ciągle był nieco szokujący.

Spojrzał na zegarek, przygryzając wargę. Nie wiedział, jak Stilesowi udawało się codziennie wyszykować dzieci na czas.

— Spokojnie, wujek — powiedziała Lizzy, zauważając jego zdenerwowanie. — Kamuflaż to podstawa. Tata zawsze powtarza, że lepiej żebyśmy spóźnili się do szkoły niż zdradzili — stwierdziła, wkładając zielone soczewki i maskując tym samym żółte, gadzie oczy. Potem przyjrzała się bratu, oceniając każdy odkryty kawałek skóry. Pokiwała głową. — Jesteśmy gotowi, możemy iść.