Zapraszam na mój ff - Rabbit Heart. Czekam na wasze opinię i komentarze.

Rozdział I

O wpół do trzeciej rano zadzwonił telefon. W pierwszej chwili Bella półprzytomnie pomyślała, że stało się coś złego. Wręcz coś strasznego. W końcu telefon o tej porze nie może znaczyć niczego dobrego. Sekundę później przypomniało jej się, że to prawdopodobnie Alice. Tak, jej przyjaciółka miała tendencję do dzwonienia w nieodpowiednich momentach. Nie posiadała za grosz wyczucia czasu. Przyciskając więc głowę mocniej do poduszki, postanowiła zignorować irytujący dzwonek telefonu.

- Niech dzwoni, świat nie stanie na głowie, jeżeli Alice opowie mi swój sen jutro rano.

Jednak telefon nie milknął, a jego dźwięki stawały się coraz bardziej irytujące. W końcu Bella wymknęła się spod ciepłej kołdry i podeszła do aparatu. Z ociąganiem podniosła słuchawkę.

- Wiedziałem, że tam jesteś. – Dźwięk tego głosu otrzeźwił ją. Głęboki, aksamitny i zimny. Nie należał do Alice.

- Czego chcesz? – zapytała sztywno. – Wiesz, która jest godzina?

- Taka, o której takie grzeczne dziewczynki jak ty, dawno już śpią. – zaśmiał się drwiąco głos w słuchawce.

- Gówno cię obchodzi, kiedy idę spać. Więc może oświecisz mnie, po co dzwonisz?- warknęła głośno dziewczyna. Kto by pomyślał, że o tej godzinie można tak szybko kompletnie stracić humor.

- Jeżeli oczekujesz przeprosin za mój telefon, to się ich nie doczekasz. Zresztą nie graj niewinnej idiotki. Gdzie ona jest? – Ta rozmowa stawała się coraz bardziej nieprzyjemna.

- O co ci do cholery chodzi? Może to będzie dla ciebie zaskoczeniem, ale nie mam w ogóle pojęcia o czym ty mówisz! – Bella traciła powoli nerwy, zawsze był najbardziej irytującym facetem, jakiego kiedykolwiek w życiu spotkała. Ale przenigdy nie przyszło jej do głowy, że będzie ją dręczył telefonicznie o trzeciej nad ranem.

- Słuchaj, nie jestem idiotą. To twoja specjalność! Powiedz mi gdzie ona jest i skończymy tą bezsensowną rozmowę. – Głos nie ustępował, stawał się coraz bardziej natarczywy. I irytujący.

- Zaraz ja skończę tą rozmowę, rzucając słuchawką i przerywając połączenie. – Bella wiedziała, że nie może pokazać słabości. Zostałoby to wykorzystane przeciwko niej.

- Tylko spróbuj Swan, a zapewniam, że zobaczysz mnie za parę minut przed swoimi drzwiami. I nie będę zachowywał się cicho, twoi sąsiedzi na pewno będą zbulwersowani. Grzeczna Isabella przyjmuje o tej porze obcych mężczyzn! – Nie dało się ukryć, że był zdolny do wszystkiego.

- Nie ośmielisz się! O co ci kurwa chodzi?! Obudziłeś mnie w środku nocy, krzyczysz w słuchawkę jak opętany, a ja nie mam pojęcia czego ode mnie chcesz!– Tym razem do dziewczyna była wkurwiona, i to bardzo. – Potrzebuję kofeiny, i to szybko. Tylko ten skurwysyn potrafi mnie doprowadzić do takiego stanu. – przemknęło jej przez myśl, podczas swojej tyrady.

- Dobrze wiesz, czego od ciebie chcę. Gdzie jest Alice?

- Kiedy ją ostatni raz widziałam, wybierała się spać. Do własnego mieszkania. – Bella naprawdę traciła cierpliwość. – Słuchaj Cullen, nie mam pojęcia, gdzie jest twoja siostra. Zresztą czym się tak przejmujesz, może jest z Jamesem?

- Właśnie tego się obawiałem… - syknął

- Nie chcę cię uświadamiać, ale Alice jest dorosła, ma dwadzieścia pięć lat. Może pić alkohol, iść do pubu i decydować za siebie, może wyjść za mąż… - Tym razem to jej przerwano wypowiedź.

-Więc o to chodzi prawda?! Małżeństwo z tym…tym skurwielem.

- Jak się nie uspokoisz, to podskoczy ci ciśnienie. – zadrwiła.

- Uważaj, abyś ty nie miała nadciśnienia! – wrzasnął rozdzierająco do słuchawki. – Jadę do ciebie.

Usłyszała trzask, świadczący o przerwaniu połączenia. Wpatrywała się w telefon z narastającym przerażeniem. Perspektywa spotkania rozwścieczonego Edwarda Cullena , który będzie próbował wyciągnąć od niej informacje, których nawet nie posiadała, przyprawiało ją o drżenie. Zresztą sam Edward przyprawiał ją o drżenie. Odkąd pamiętała działał na nią w ten sposób, był najbardziej irytującym, wrednym, sadystycznym i zapatrzonym w siebie cholernikiem. Uwielbiał się nad nią pastwić, zawsze miał coś do powiedzenia na jej temat i nigdy nie było to nic pozytywnego. Wyśmiewał się z jej fryzury, ubrań i stylu bycia. Naigrywał się z niej, na głos zastanawiał się, co jego siostra widzi w takim szaraczku, jak zwykł ją nazywać.

Rzeczywiście różniła się od jego rodziny. Byli bogaci, szanowani. A ona była jedynie córką zwykłego policjanta i gospodyni domowej, dorabiającej sobie poprawkami krawieckimi. Jej przyjaźń z córką Cullenów nie tylko dla niego wydawała się dziwna. Większość dzieciaków z ich towarzystwa nie rozumiała, dlaczego czuły się ze sobą tak mocno związane.

Alice jest niezwykła. Śliczna, energiczna, zawsze wesoła. Życie upływa jej na zdobywaniu mężczyzn – tak przynajmniej sama twierdzi.

Bella jest jej zupełnym przeciwieństwem, spokojna i zrównoważona. Może zresztą był to powód, dlaczego ich przyjaźń była tak trwała. Jednak Isabella Swan nie była spokojna w pobliżu Edwarda Cullena. Tylko on sprawiał, że boleśnie zdawała sobie sprawę ze swojej fizycznej niedoskonałości, czasami bywał wręcz okrutny, obdarzając ją jakąś świetnie przygotowaną ironiczną gadką. A teraz jechał rozwścieczony do jej skromnego mieszkania. Ciekawe z resztą, skąd wie gdzie mieszka.

Najpierw usłyszała pisk opon, a później trzy ostre dzwonki. Czekała ją prawdziwa konfrontacja.

Edward wniósł do mieszkania zimne powietrze. Chłód tak przylgnął do jego płaszcza, iż wydawało się, że temperatura w pokoju spadła o dobre kilka stopni. Bella nie mogła oderwać od niego oczu. Zawsze czuła się onieśmielona w jego towarzystwie. Już zapomniała jaki jest przystojny, miedziane włosy, głębokie zielone oczy i mocna choć wiotka sylwetka. Zdawał się wypełniać swoją osobą cały jej, minimalnych rozmiarów salon, rozsiewając wibrującą, niespokojną energię.

- Dobra Swan, koniec zabawy. Powiedz mi co wiesz! Czy ona zamierza wyjść za tego darmozjada i karierowicza? – Edward nigdy nie bawił się w ceregiele.

- Już ci mówiłam Cullen, nie mam pojęcia gdzie jest Alice. A z tego co wiem, to twoja siostra nie planuje na razie ślubu. Byłabym wdzięczna, gdybyś opuścił moje mieszkanie, ku twojej informacji muszę rano pojawić się w pracy. – Bella też postanowiła nie bawić się w żadne gierki, mimo iż nie mogła oderwać od niego oczu, wolałaby zostać sama.

- Może ona nie, ale ten idiota zrobi wszystko, aby wżenić się w moją rodzinę. Zależy mu tylko na pieniądzach, nic więcej go nie obchodzi. Alice jest zbyt głupia, żeby to zauważyć. Musze więc zrobić to za nią. Nie pozwolę temu sukinsynowi wykorzystać dogodnej sytuacji. – Edward się rozkręcił, na samą myśl o Jamesie Hunterze przyprawiała go dreszcze wściekłości. Po śmierci rodziców opiekował się młodszą siostrzyczką, mimo iż była zupełnie nieodpowiedzialna, kochał ją z głębi serca. Nie mógł pozwolić, aby zmarnowała sobie życie, tylko dlatego, że w tym momencie uważała, iż jest zakochana.

- Skąd wiesz, że James jest przebiegłym karierowiczem? Z tego co mówiła Alice, spotkałeś go tylko raz i nie za bardzo się przykładałeś do tego, aby cokolwiek się o nim dowiedzieć. – Spojrzała mu głęboko w oczy. Postanowiła, że nie da mu satysfakcji, bardzo lubił być postacią dominującą. Czerpał przyjemność z górowania nad ludźmi..

- Och, bardzo dokładnie go sprawdziłem, możesz mi wierzyć!

- Szpiegowałeś go! Sprawdzałeś jego akta, jak jakiś cholerny agent FBI? – zapytała zaskoczona dziewczyna.

- Wszystko dla rodziny szaraczku! Co ty możesz o tym wiedzieć?! – Spojrzenie Edwarda było stalowe i zimne.

Tym razem dotknął ją boleśnie. Wszyscy członkowie jej rodziny już nie żyli. Dziadkowie umarli jeszcze przed jej narodzinami, a rodzice zginęli w wypadku samochodowym, gdy miała osiemnaście lat. Oboje byli jedynakami. Miała tylko Alice, którą uważała wręcz za swoją siostrę. Nie chcąc pokazać mu jak wielką przykrość jej zrobił, odwróciła od niego wzrok i zapytała lekko ochrypłym głosem:

- Napijesz się kawy?

Edward szybkim ruchem zdjął płaszcz i bezceremonialnie rzucił go na kanapę. I to ona była parweniuszem?!

- A masz coś mocniejszego? Whisky? Dżin?

- W lodówce powinno być wino.

- Rozumiem. – odpowiedział szybko, tasując ją wzrokiem pełnym dezaprobaty. -Nie zawracaj sobie głowy winem. Napiję się kawy. Ale mocnej, nie jakiegoś sikacza. I słodkiej. Boże jaki jestem zmęczony. Od szóstej rano na nogach. Wracam, a na automatycznej sekretarce znajduje wiadomość od siostry, że odchodzi nie wiadomo gdzie. Niestety, wiadomo z kim. – Rzeczywiście, oczy miał przekrwione, a jego cera była bledsza niż zazwyczaj.

- Ale stresujące życie prowadzisz. – zadrwiła lekko Bella.

- Wiedziałaś o wszystkim, prawda? – zapytał ją, kiedy stawiał przed nim filiżankę z kawą.

- Wspominała mi, że chciałaby wyjechać i odpocząć. Znasz Alice, ma tysiąc pomysłów na minutę i nie zawsze jestem w stanie stwierdzić, które zrealizuje. – Nie było co udawać, ma ją w garści. Zapewne tym razem usłyszy kazanie.

- No więc? – ponaglił ją. – Powiedz co wiesz o planach mojej siostry,

- Chciałabym ci przypomnieć, że znajdujesz się w moim domu i będę bardzo wdzięczna, jeżeli przestaniesz mnie zmuszać do odpowiadania na twoje pytania.

- Ja zmuszam ciebie.?! – Edward skrzywił się – Nie mam pojęcia o czym mówisz. Zawsze byłaś zbytnio przewrażliwiona.

- Żartujesz sobie ze mnie prawda?! A jak nazwiesz demoniczny telefon w środku nocy i niezapowiedziany szturm na moje mieszkanie. – Bella nie wiedziała czy się śmiać, czy płakać. Ten idiota miał jeszcze czelność sądzić, że jest przewrażliwiona na swoim punkcie.

- Do diabła szaraczku, dlaczego ją ochraniasz.?? Przecież nie mam zamiaru jej zamknąć w wieży czy coś w tym rodzaju.

- Nie nazywaj mnie szaraczkiem.- sapnęła. – Ja naprawdę nie mam zielonego pojęcia, gdzie teraz znajduje się Alice.

Mężczyzna przysunął się do niej bliżej, Bella czuła jak jego osobowość przytłacza ją. Musiała zmobilizować wszystkie siły, aby trzeźwo myśleć. Oczy Edwarda wręcz ją hipnotyzowały, zawsze umiał z samego jej wzroku odkryć wszystko co ukrywa. Jakby jej twarz była dla niego otwartą księgą. Zawsze w końcu dowiadywał się tego, co chciał. Nic więc dziwnego, że kobiety roiły się wkoło niego jak muchy. Emanował siłą i męskością.

- Jakby chciała, żebyś wiedział gdzie jest, to by zostawiła ci wiadomość. – odezwała się w końcu Bella, atmosfera w salonie była coraz bardziej napięta.

- Nie próbuj na mnie swoich sztuczek! Doskonale wiesz, że nic by mi nie powiedziała, nie wiadomo czemu uważa mnie za nadopiekuńczego. – przeniósł wzrok na kubek z kawą. Bella uśmiechnęła się, przypomniała sobie czasy, gdy byli młodsi. Edward nigdy nie ustępował, podobnie jak teraz.

- Cieszę się, że ta sytuacja wydaje ci się taka zabawna. – rzucił z ironią. – Pewnie nie wyda ci się to wszystko śmieszne, gdy Alice naprawdę wpadnie w tarapaty. Wiesz tak samo dobrze jak ja, że ta dziewczyna bez przerwy buja w obłokach. Idzie przez życie z założeniem, że nic złego jej się nigdy nie stanie. I się w końcu doigra. W tym świecie nie ma miejsca dla naiwnych.

Bella w duchu przyznała mu rację, Alice rzeczywiście żyła, jakby w innej czasoprzestrzeni. Po skończeniu szkoły średniej postanowiła nie kontynuować nauki, z resztą jej wyniki nigdy nie były zachwycające. Jej życie opierało się głównie na wydawaniu odziedziczonego majątku, który bardzo się powiększył pod rękami Edwarda. Nie była to zbytnio odpowiedzialna postawa.

- Pozwól jej na samodzielność. – rzekła po namyśle. – Alice więcej się nauczy na własnych błędach. Jeśli będziesz próbował kierować jej życiem, zrazi się do ciebie.

- Czy tak ci powiedziała?

Bella spojrzała na niego z wyrzutem, ta rozmowa stawała się coraz bardziej męcząca i do tego prowadziła do nikąd.

- Mniej więcej.

- Podejrzewam, że trzymasz jej stronę. – Edward pochylił się nad nią. Oparł dłonie na kanapie, po obu stronach Belli. Poczuła się jak w pułapce i zaczęła nerwowo oddychać.

- Musi popełnić własne błędy – jęknęła speszona jego obecnością. Marzyła, aby odsuną się na większą odległość. A najlepiej, jakby w ogóle opuścił jej mieszkanie.

- I uważasz, że należy jej pozwolić na ślub z Jamesem Hunterem? Z tą odrażającą pijawką, której zależy tylko na pieniądzach? Mam stać z boku i spokojnie patrzeć, jak moja siostra marnuje sobie życie? – Wciąż pochylał się nad nią. Bella przestała już logicznie myśleć, jego bliskość źle na nią wpływała.

- Może nie jest taki zły? – mruknęła bez przekonania. Najnowszy narzeczony Alice budził w niej obrzydzenie, rzeczywiście był pijawką i to najgorszego gatunku

- Doskonale zdajesz sobie sprawę, kim jest ten typ. Z tego co Alice mi niechcący wypaplała podczas naszej ostatniej kłótni, tobie również ten facet nie odpowiada. – Na ustach Edwarda wykwitł uśmiech, jego pokazowy uśmieszek, którym zawsze czarował kobiety. Zawsze zastanawiała się , dlaczego kobiety są tak głupie i dają się nabrać na ten niewinny z pozoru gest. Edward zawsze go używał, żeby je mamić i uzyskać od nich to, co chcę. A w jej przypadku, miały to być informację na temat miejsca pobytu Alice.

- Przecież mnie znasz szaraczku, choć cię to drażni, zwykle mam rację. Może moja przewrotna siostra bezpośrednio nie powiedziała ci gdzie się wybiera, ale musiała coś ci wspomnieć. Przypomnij sobie z łaski swojej co mówiła. – Mężczyzna nie poddawał się, wiedział że Bella powoli pęka. – Oprócz mojej siostry, ze wszystkich kobiet ciebie znam najdłużej. Wiem, że chcesz pomoc Alice.

Doskonale zdawał sobie sprawę jakie struny poruszyć, aby zaczęła mówić.

- Nie jestem pewna, ale kiedy mówiła mi, że chciałaby wyjechać, wspominała coś o Forks.

- Czego ona szuka w tej dziurze? Całe życie narzekała, że rodzice osadzili ją na końcu świata, odkąd pamiętam marzyła, aby z tamtą uciec. A teraz mówisz mi, że pojechała do Forks? Czy ty przypadkiem nie próbujesz mnie wykiwać, szaraczku? – Jego oczy utkwione były w sylwetce dziewczyny, jakby obserwowanie jej reakcji miało potwierdzić jego podejrzenia.

- Przecież mówię, że tylko wspominała o Forks. Mówiła coś o wspomnieniach z dzieciństwa, latach młodości i takich tam. Nie wiem czy mówiła poważnie! – broniła się Bella, była naprawdę zmęczona, spała niespełna trzy godziny.

Dochodziła właśnie czwarta rano. Nie opłacałoby się już nawet ponownie kłaść do łóżka, i tak za niespełna godzinę musiałaby wstać.

- Nie wiem, czy mogę ci ufać… No cóż, pakuj manatki szaraczku. – Edward gwałtownie wstał kanapy. Złapał dziewczynę za ramię i poprowadził ją w stronę sypialni. – Weź jakieś ciepłe szmatki i kilka twoich wygodnych, bezpłciowych spodni.

- Niby po co mam się pakować? Nigdzie się nie wybieram! – zaprotestowała, ale on nie zwracał na nią zupełnie uwagi. Otworzył szafę w jej sypialni, wyjął z niej maleńką walizkę i rzucił ją na łóżko.

- Oczywiście, że się wybierasz. Pracujesz na własną rękę, więc nie musisz dzwonić do szefa z informacją, że nie będzie cię w pracy. Skoro twierdzisz, że Alice jest w Forks, to oboje pojedziemy i to sprawdzimy.

- Nie zmusisz mnie!! – krzyknęła wyzywająco. Stanęła na środku sypialni, oparła ręce na bokach i patrzyła na niego jadowitym wzrokiem. – Żyjemy w wolnym kraju, nie mam obowiązku ciebie słuchać, a tym bardziej wykonywać twoich cholernych poleceń. Jeżeli chcesz jechać do Forks, to proszę bardzo. Ale beze mnie!!!

Edward tylko uśmiechnął się na jej atak. Podszedł do niej bliżej, nie spuszczając z niej wzroku. Był znacznie wyższy, musiała więc zadrzeć mocno głowę, aby móc nadal mierzyć się z nim wzrokiem. Ta mentalna walka była wyrównana.

- Słuchaj szaraczku! Po pierwsze ja nie pytam cię o zdanie, jedziesz i już. A do tego pojedziesz z własnej woli. Dlaczego? Bo choć jesteś irytującą idiotką, wiem, że na swój pokręcony sposób kochasz Alice i nie chcesz, aby stało jej się coś złego. Może przekona cię wiadomość że niejaki James Hunter ma ciekawą kartotekę policyjną. Kilka procesów o pobicie, które nie doszły do skutku, bo świadkowie nagle się wycofywali, podejrzenia o handel narkotykami. Chcę, aby moja siostra była bezpieczna, a na pewno nie będzie z tym kryminalistą.

Tym razem ją zaskoczył. Wprawdzie James wydawał się jej nieprzyjemnym snobem, zapatrzonym sam w siebie, ale nigdy nie podejrzewałaby, że ma za sobą przestępczą przeszłość. Edward ma rację, trzeba jak najszybciej zawiadomić Alice. A jeżeli zrobi jej krzywdę?! Zaczęły gnębić ją wyrzuty sumienia, że nie słuchała dokładnie żalów przyjaciółki, może teraz wiedziałaby więcej na temat zaistniałej sytuacji.

- Właśnie! Wreszcie do ciebie dotarło, że sytuacja jest nad wyraz poważna. Zamiast więc udawać twardą babkę, ubierz się i przygotuj do drogi. Forks jest na drugim końcu kraju. – Cullen całkowicie przejął inicjatywę.

- Jak zamierzasz się tam dostać, samochodem? Będzie to trwało dobre kilka dni. – zapytała w końcu Bella. Kapitulacja była taka żenująca.

- Chyba jesteś jeszcze głupsza niż myślałem. Nie, nie pojedziemy samochodem. Za dwie godziny polecimy moim prywatnym samolotem do Seattle. Z tamtą zabierze nas limuzyną jeden z moich pracowników. Tamtejsza filia wydawnictwa działa całkiem prężnie. Zresztą zaraz to załatwię. – wskazał na telefon komórkowy. – Powinnyśmy być w Forks późnym popołudniem.

- I co dalej Cullen? Wparujemy do jedynego hotelu w mieście i wyprowadzimy Alice siłą? – Mimo iż zgodziła się na tą bezsensowną podróż, nie zamierzała dać sobą pomiatać z kąta w kąt. Niech ten idiota nie myśli, że będzie go bez szemrania słuchać i przestanie mieć własne zdanie.

- O to się nie martw, już ja się tym zajmę. Jeżeli chcesz, będziesz mogła zostać w samochodzie. – odpowiedział jej z ironią. – Jak ty wyglądasz?

- O co ci tym razem chodzi?– On naprawdę działał jej na nerwy. Właśnie wyszła z sypialni ubrana z walizką pod pachą.

- Zawsze wyglądasz jak stara baba. Jesteś młoda, a ubierasz się jak moja świętej pamięci babcia. Nic dziwnego, że nie masz nikogo. – Oglądał jej sylwetkę z góry do dołu z dezaprobatą w oczach.

- Moje życie uczuciowe nie powinno cie obchodzić. To moja prywatna sprawa, więc zamknij się. Nie mam zamiaru przypominać twoich laleczek z silikonowymi cyckami.

- Zazdrosna? Przyznaj, sama chciałabyś mieć większe piersi, tych twoich orzeszków prawie nie widać. Jesteś pewna, że tam są??– Działał na nią jak płachta na byka, zawsze potrafił znaleźć coś, co szczególnie ją zaboli. Już jako nastolatka miała kompleks na punkcie swoich piersi. A on oczywiście to wiedział. Jak zwykle dotknął jej słaby punkt.

- Słuchaj Cullen. – syknęła z prawdziwą wściekłością. – Nie musisz się obawiać, moje mini cycki jeszcze nie zdezerterowały. Z resztą nawet jeśli, zapewniam cię, że na pewno się o tym nie dowiesz. Byłabym wdzięczna, gdybyś przestał porównywać mnie ze swoimi cukiereczkami, czy jak tam one się nazywają i skupił się na czymś innym. Na przykład nad twoim przerośniętym ego.

- Szaraczek się wkurzył, no proszę. Nie martw się, nie jestem zainteresowany. Gotowa? – rzucił okiem na jej bagaż.

- Tak, możemy już iść.

- W taki razie wychodzimy. Acha, i pamiętaj, ja rządzę, to znaczy, że masz wypełniać moje polecenia. To dla twojego dobra dziewuszko.

Ironiczny uśmiech Edwarda wywołał w niej sprzeczne emocje. Z jednej strony, robił z niej strzępek nerwów. Nie było spotkania, na którym by jej nie obraził, wkurzył lub zirytował. Z drugiej strony na jego widok serce zawsze biło jej mocniej. Nie wiedziała dlaczego tak na niego reaguje. Zna go piętnaście lat i od pierwszego spotkania działał na nią z ten sposób. Bella obawiała się tej podróży. Bo co może dobrego może ją spotkać z Edwardem Cullenem u boku?