Witajcie Moi Drodzy, ostatnio zauważyłam drobne zainteresowanie tym opowiadaniem, więc postanowiłam coś z tym zrobić. Jak możecie zauważyć, zmieniłam tutaj parę rzeczy. Między innymi tytuł i zakończenie tego rozdziału, mam także nowy koncept na dalszą część i liczę na to, że Wam się spodoba. Zastanawiałam się, ile pośród treści pierwszego rozdziału mam zmienić i ostatecznie doszłam do wniosku, że tylko zakończenie.
Jestem też pewna, że zapytacie mnie o kolejny rozdział do KFP 4 – Mój Pomysł, dlatego odpowiem: Na razie próbuję odzyskać wenę, mam już spory fragment, pisałam dużo w trakcie ostatnich świąt, ale nadal brakuje mi dość sporo do odpowiedniego zakończenia, poza tym myślę, że gdy rozdział się ukarze, to zrozumiecie czemu.
Ta historia jest nadal budowana przy akompaniamencie utworów Adele, konkretnie to tak jak wcześniej podstawą nadal jest piosenka „Someone Like You." A jak już tak myślę o piosenkach połączonych z opowiadaniami, to przypomniało mi się też opowiadanie Braili125 pt. „Zapomniani." Naprawdę pierwszy raz widzę taki wspaniały i oryginalny pomysł i z niecierpliwością czekam na dalsze rozdziały. Także pragnę polecić Isabelle666 i jej nowe opowiadanie „Historia Pewnej Miłości." Ostrzegam tylko, że jest to historia nie dla dzieci.
Cóż, myślę, ze na razie to tyle, nie chcę Was powstrzymywać od czytania, resztę dopowiem przy kolejnym rozdziale. ;)
Życzę Wszystkim Przyjemnego Czytania! :)
Streszczenie:
Czasami zdarza się tak, że z niektórych rzeczy zaczynamy zdawać sobie dopiero sprawę, gdy okazuje się, że może być już za późno. Tygrysica zwlekała, zwlekała tak długo z wyznaniem tego, co czuje, że otrzeźwiła ją pewna zaskakująca wieść - Po się ożenił. Pod wpływem impulsu wyrusza na wyprawę, by odnaleźć swojego Pandę. Czy uda jej się go odzyskać? Jak się zakończy ta historia?
Oznakowanie tematyczne: hurt/comfort, romance, drama, tragedy, family i friendship. Pary: (PoxMei Mei) (PoxTygrysica) i może (ŻmiiaxŻuraw). Występujące postaci: Po, Tygrysica, Li Shan, Pan Ping, Mistrz Shifu, Mei Mei, Żmija, Żuraw, Małpa i Modliszka, oraz przekształcona postać Bao. Kilka razy mogą się pojawić: Mei Ling z Akademii Lee Da, Mistrz Pędzący Wół, Mistrz Krokodyl, Mistrz Chao oraz kilka moich własnych postaci. Wiem, że to podsumowanie jest trochę inne, niż dotychczas, ale pojawiło się kilka nowych postaci, które jeszcze nie są brane na tej stronie pod uwagę.
Zastrzeżenie: Nie jestem właścicielką Kung Fu Pandy! Mam tutaj tylko kilka swoich pomysłów, oraz postaci.
"W Ostatniej Chwili"
Napisane przez: lola3934
Rozdział 1
Nie zapomnij nigdy o mnie
Minęło około pół roku od momentu, w którym biologiczny Ojciec Po przybył do doliny i po kilku tygodniach zabrał Smoczego Wojownika do Wioski Pand. Każdy spośród członków Piątki bardzo przeżył jego odejście, a najbardziej rzecz jasna przeżyła to Tygrysica.
Nie można było ukryć, że ta wielka, twarda Wojowniczka, od jakiegoś czasu skrycie podkochiwała się w swoim biało-czarnym przyjacielu. Dlatego też bardzo zabolało ją to, że Po, zamiast życia w dolinie i Pałacu, wybrał życie w zwykłej rolniczej wiosce.
No oczywiście rozumiała, że to była jedna z tych rzeczy, których nigdy nie mógłby zaznać w Dolinie Spokoju i że to była tylko, i wyłącznie jego wola, żeby odejść. Jednak od tamtego dnia wszystko się zmieniło, a może po prostu powróciło do poprzedniego stanu rzeczy? Nie była tego pewna, ale czy to w ogóle miało jakieś znaczenie? Nie, nie miało to żadnego znaczenia.
Na początku wszystko było dość normalnie, wszyscy próbowali sobie jakoś radzić. Żmija postanowiła przypomnieć sobie wszystkie tańce ze wstążką, jakie się kiedyś nauczyła. Żuraw ciągle szukał inspiracji i w konsekwencji więcej malował.
Modliszka znalazł sobie kolejną dziewczynę, a Małpa mimo, iż stracił swojego dobrego kumpla do spraw żartów, kawałów, zakładów i konkursów, to starał się wymyślać to, co do tej pory tylko, że na przykład wplątując w to Modliszkę, albo robiąc to w samotności.
Ale dla Tygrysicy wyprowadzka Po stała się początkiem końca. Próbowała wszystkiego, próbowała wrócić do jej dawnego, normalnego trybu życia, próbowała trenować po godzinach, ale to nie było to samo. Jakaś jej część nie kochała już tak bardzo ciężkiego treningu, jak to było wcześniej.
Postanowiła więc oddać się medytacji, ale to było jeszcze gorsze, niż trening. Każde najdawniejsze wspomnienie o Po wracało do niej i pojawiało się w jej głowie. Wtedy postanowiła czytać zwoje, jednak szybko się przekonała, że nie jest wstanie się na tym skupić i zapamiętać tego, co się tam znajduje.
Wtedy nie mając żadnych pomysłów na to, jak ma i powinna spędzać każde wolne popołudnie swojego życia bez Po, zdecydowała się, zacząć, dbać o siebie. Organizowała sobie różnego rodzaju odżywiające jej futro i odmładzające kąpiele. Przygotowywała sobie przeróżne maseczki na twarz i tym podobne.
Kilka razy nawet wybrała się na zakupy, choć za pierwszym razem nie poszło jej najlepiej, bo zupełnie nic nie kupiła. Jednak następnym razem wróciła już trochę pogodniejsza z kilkoma kamizelkami szkoleniowymi i spodniami. Natomiast, kiedy miała zamiar wybrać się na zakupy kolejnym razem, postanowiła, że zamiast błądzić bez celu po sklepach, od razu uda się do miejscowej krawcowej, która może zaproponuje jej coś interesującego i coś, co będzie chciała nosić.
I tak też się stało, krawcowa zaproponowała jej tradycyjny chińskie strój, hanfu. Było to coś w rodzaju szaty, z szerokimi rękawami. Tygrysica zdecydowała się na hanfu w kolorze złotym z czerwonymi wzorami liści oliwnych. Krawcowa wszystko odpowiednio wymierzyła i kazała jej przyjść po odbiór za dwa tygodnie.
Kiedy w końcu Tygrysica odebrała swoje nowe ubranie i się w nie przebrała, pozostali członkowie Potężnej Piątki byli bardzo zaskoczeni jej nowym wyglądem. Zwłaszcza, że nigdy wcześniej, poza kilkoma razami na świętach, nie widzieli jej w niczym innym, oprócz jej czerwonej kamizelki.
Tygrysica była z tego faktu niezmiernie zachwycona, wreszcie pozostali zaczęli ją dostrzegać, i nie musiała przy tym nikogo ratować od niechybnej śmierci. Taka drobna odmiana, jak wtedy w sierocińcu, sprawiła, że zaczęła być zupełnie inaczej postrzegana. I wtedy, kiedy już myślała, że zupełnie jej przeszło to całe zauroczenie, postanowiła udać się do wioski.
Jak zwykle weszła do kilku sklepów z różnymi artykułami, a w drodze powrotnej postanowiła wejść na chwilę do Sklepu z Kluskami Pana Pinga. Chciała po prostu sprawdzić, jak on się czuje po tym wszystkim. Wiedziała, że musi mu być ciężko, przecież przez większość swojego życia był zastępczym ojcem dla Po. Ale kiedy weszła do sklepu, usłyszała coś, co ją zupełnie zaskoczyło.
Pan Ping właśnie rozmawiał z jakąś żeńską świnią. Kobieta najwyraźniej pytała go, jak sobie radzi i co u Smoczego Wojownika, a Pan Ping z wielką pasją o wszystkim jej opowiadał. Było to dla niej bardzo zaskakujące, jaki ten Gąsior jest radosny i jak dumny i zadowolony jest ze swojego przybranego syna.
Po jest w rzeczy samej ogromnie szczęśliwy. Miał rację, że tutaj wszystko dobre, co mogło go spotkać, już go spotkało i nie może liczyć na nic więcej. I cieszę się, że poszedł za głosem własnego serca. Jego Ojciec okazał się wspaniałym człowiekiem, wszyscy w Wiosce Pand go bardzo polubili, to dla niego wielka odmiana, w przeciwieństwie do jego dzieciństwa i w ogóle. No i najważniejsze znalazł sobie wreszcie dziewczynę i ją poślubił. – oznajmił radośnie Pan Ping.
Co? – wtrąciła się nagle Tygrysica, nie mogąc się już dłużej powstrzymywać. Po był żonaty. Miał żonę. To było nie do pomyślenia, ale najgorsze było to, że nic do tej pory, jej i pozostałym, nie wspomniał nawet. Czuła się jakby ponownie została postrzelona z broni Shen'a. To był dla niej koniec. Po już nigdy nie zamierzał do niej – do nich wrócić.
No tak, Po napisał do mnie kilka dni temu, że właśnie wziął ślub i że jest bardzo szczęśliwy. To cudownie, prawda? – odpowiedział entuzjastycznie Pan Ping. – Tak, oczywiście, to jest wspaniałe. Ym, dlaczego nam nic nie powiedział, może Pan wie? – zapytała trochę zawiedziona Tygrysica.
Powiedział. Złożyliście mu przecież życzenia, oczywiście to nie zmienia faktu, że twoja obojętność w tej sprawie, bardzo go rani. – odpowiedział rzeczowo, karcącym tonem Pan Ping. – Co?! Ale ja nic nie wiedziałam. Nie składałam mu jeszcze żadnych życzeń. – odpowiedziała całkowicie zszokowana Tygrysica.
Wszyscy dookoła, bez wyjątku ją okłamywali i nie wiadomo z jakich przyczyn ukrywali przed nią najprawdziwsze fakty. Myślała, że ten Gąsior może coś pomylił, ale nie mógł, skoro wiedział takie rzeczy. W dodatku Po nadal był z nim w bardzo bliskich relacjach i mówił mu dokładnie o wszystkim, a Pan Ping cieszył się jego szczęściem i tym, że ma także swoją prawdziwą rodzinę.
Rozumiem, że cię wtedy nie było. Jakaś misja, tak? No cóż, powiem mu, że nie podeszłaś do tego z obojętnością i bardzo się przejęłaś tym ważnym dla niego, krokiem życiowym. – stwierdził Pan Ping, po czym dodał. – I tak w ogóle, to u ciebie też chyba coś się zmieniło, wyglądasz o wiele lepiej, a ten strój jest, jakby to powiedział mój syn…em mocarny. Jak mu powiem, to pewnie się bardzo ucieszy. Znalazłaś jakiegoś chłopaka?
Nie do końca, dziękuje Panie Ping. Tak, ochrona cesarskiego skarbu bardzo mnie pochłonęła i najwyraźniej nie było mnie wtedy, kiedy Po przysłał list do Pałacu. – skłamała, czując zażenowanie, z powodu tego, że nawet jej długoletni przyjaciele, nie ufają jej…nie, nie szanują jej na tyle, żeby powiedzieć jej prawdę o Po i jego życiu, jego bardzo bogatym życiu.
No tak, zjesz coś? Oczywiście po znajomości na koszt firmy. – zaproponował jej Pan Ping. – Dziękuję Panie Ping, ale może innym razem. Teraz muszę już wracać do Pałacu. Do widzenia. – odpowiedziała szybko, dając Gąsiorowi lekki, ponury uśmiech, po czym natychmiast opuściła jego restaurację. Potrzebowała czasu, żeby sobie to wszystko przetrawić.
To były dość interesujące informacje. Bolesne, nieprzyjemne, no zależy dla kogo, oczywiście, ale najgorsze było dla niej to, że jej przyjaciele, nie, domniemani przyjaciele, mają ją po prostu zupełnie za nic. Czy naprawdę dla nikogo się już nie liczyła? Najwyraźniej nie.
Szła powoli Pałacowymi schodami, kierując się w stronę kuchni. Kiedy tam wreszcie dotarła, zastała pozostałych członków Piątki i nareszcie mogła się z nimi wszystkim skonfrontować i rozmówić. Nie liczyła, że powiedzą jej prawdę, ale że chociaż wyjaśnią jej swoje postępowanie. Miała też szczerą nadzieję, że oszczędzą jej wielu bolesnych szczegółów, co do tego, jak ją rzeczywiście postrzegają.
O, wszyscy jesteście. To dobrze, bo muszę z wami o czymś poważnie porozmawiać. – zaczęła, żeby zwrócić uwagę wszystkich obecnych. – Okay, a więc mów. – stwierdziła pośpiesznie Żmija, przełykając głośno ślinę, a pozostali w ramach zachęty przytaknęli głowami.
Wiedzieliście o tym, że Po właśnie się ożenił? – zapytała, znając już prawdę. – Nie. Em, to bardzo zaskakujące, prawda chłopcy? – odpowiedziała wymijająco Żmija. – Tak, w zasadzie to bardzo radosna wieść. – przyłączył się Małpa. – Tak, no właśnie. A nie wiesz, czy nie planuje założenia rodziny, no wiesz dzieci? – dodał Modliszka.
Nie! I przestańcie mi tu kłamać w żywe oczy! Dlaczego nic mi nie powiedzieliście?! Myślicie, że macie do czynienia z jakimś potworem, czy co?! – wykrzyczała im ostrym tonem. – Co? Nie, oczywiście, że nie. Po prostu po odejściu Po, nie byłaś w zbyt dobrym stanie. A niedawno w końcu doszłaś do siebie, więc nie chcieliśmy cię ponownie wprowadzać w depresję. – odpowiedziała Żmija w geście obrony.
Właśnie, przeniesienie się Po do Wioski Pand było dla ciebie…no wiesz, więc pomyśleliśmy, że tak będzie lepiej. – stwierdził Żuraw. – Mieliśmy zamiar ci powiedzieć, kiedy będziesz gotowa, a na razie chcieliśmy, żebyś po prostu wiedziała, że u Po jest wszystko w porządku. Rozumiesz, prawda. – wtrącił się Modliszka.
Dziękuję wam za taką troskę. Oszukiwaliście nie tylko mnie, ale również Po. Chociaż dla niego mogliście zachować trochę szacunku. – stwierdziła poważnym i ponurym głosem Tygrysica, mierząc wszystkich swoim ostrym spojrzeniem. – A teraz wybaczcie mi, ale muszę iść do swojego pokoju i się spakować.
Co? Wynosisz się? Ale czemu? To przez nas? – zapytała zszokowana i przerażona obrotem wydarzeń Żmija. – Nie, Żmijo. Po prostu tak, jak Po, mam swój powód. Widzicie, jakiś czas temu poznałam swoją biologiczną Matkę i przez jakiś czas przychodziłam do niej, próbując ją lepiej poznać i w końcu zaproponowała mi, że pokaże mi wioskę, z której pochodzę. Chcę tam iść i może w końcu znaleźć kogoś takiego, jak Po. W sensie, że też chcę kogoś poznać, jak on poznał tamtą dziewczynę. – skłamała, układając przy tym całkiem niezłą historyjkę.
Och, em cieszę się i życzę powodzenia. – stwierdziła smutno Żmija. – Tak, powodzenia. – dodali tonem pożegnania Żuraw, Małpa i Modliszka. – Dziękuję wam. – odpowiedziała krótko Tygrysica, po czym opuściła kuchnię. Miała plan i było dla niej lepiej, żeby pozostali nie byli w to wmieszani.
Chwyciła swoją czerwoną torbę podróżną i spakowała do niej kilka najpotrzebniejszych rzeczy, takich jak, kamizelki, spodnie, mapa, trochę tofu i sakiewka z jej życiowymi oszczędnościami. Chwilę popatrzyła na mapę. Oczywiście wioska istniała w sekrecie, więc nie byłą oznaczona, ale z opisu Po i jego Ojca była ona oddalona o tydzień drogi od doliny, skryta głęboko w górach. Najbliższe góry były na północ. Wiedziała, że ta podróż może potrwać, ale miała nadzieję, że będzie warto.
Ostatni raz spojrzała na swój pokój, następnie wyszła i skierowała się prosto w stronę lasu. Biegła, ile sił w nogach, cały czas kierując się na północ. Jeśli to nie były te góry, to nie miała żadnego innego pomysłu.
I tak szła jeden dzień, drugi, trzeci, aż minął tydzień, w ogóle nie robiąc sobie żadnych przerw. W końcu kiedy rozpoczęła górską przeprawę, dotarła w miejsce swojego celu, do Wioski Pand.
Była to malownicza kraina, otoczona ze wszystkich stron górami i jaskiniami, w których można by się było dobrze ukryć przed napastnikiem. Wioska składała się głównie z zielonych pól uprawnych, kilku rzek, jezior i w głębi, z górskich wodospadów. W niezaoranej części mieściły się przeróżnej wielkości domy i chaty. A największa, jak się Tygrysica domyślała, musiała należeć do Przywódcy Wioski, czyli Ojca Po.
Tygrysica ruszyła powoli w kierunku domków, spodziewając się znaleźć tam lub dowiedzieć czegoś na temat Po. Zauważyła, że mieszkańcy nie przegapili jej przybycia i bacznie się jej przyglądali. Rozumiała, że niektórzy mogli pomyśleć, że jest ona jakimś intruzem, który przybył zrobić im krzywdę, dlatego starała się patrzeć na nich jednym ze swoich najłagodniejszych spojrzeń.
Gdy w końcu dotarła do tej największej chaty, zapukała i czekała, aż ktoś otworzy drzwi. – Dzień dobry, jestem Mistrzyni Tygrysica i szukam Po. – przywitała się formalnie. – Witam, jestem Li Shan. Zgaduję, że Pani jest jego przyjaciółką z Doliny Spokoju, prawda? – upewnił się Li.
Tak, mieszkaliśmy razem w Pałacu. Wie Pan, gdzie mogę go znaleźć? Chciałam z nim chwilę porozmawiać. – objaśniła pytającym tonem Tygrysica, Li natychmiast wyczuł, że w jej głosie kryje się jakaś nadzieja. – Po jest w zatoczce wraz z maluchami. Jeśli mogę spytać, kim Pani rzeczywiście dla niego jest?
Po prostu najlepszą przyjaciółką. – odpowiedziała przygnębionym głosem Tygrysica. – No tak. Jeśli nie znajdziesz Po w zatoczce, to szukaj go na polach. – odrzekł Li. – Dobrze. – rzuciła cicho Tygrysica, po czym powoli ruszyła w stronę zatoczki.
"W zatoczce z maluchami? Nie, to niemożliwe, to nie mogą być jego dzieci. Przecież według relacji Pana Pinga jest żonaty dopiero od kilku dni, góra dwa tygodnie, a w wiosce jest pół roku. Pandy nie rozmnażają się z dnia na dzień, to musi potrwać przynajmniej kilka miesięcy." pomyślała sobie Tygrysica.
Gdy dotarła do zatoczki, zauważyła tam wiele małych Pand w wieku od trzech do sześciu lat. Tak, to faktycznie nie mogły być jego dzieci. Rozejrzała się dookoła, wszystko otaczały lasy, góry, w centrum był mały wodospad z zatoczką, a w wodzie beztrosko pływał sobie, uśmiechnięty, dobrze jej znany Panda.
Na jego widok poczuła w środku jakieś dziwne ciepło i coś w rodzaju rozczulenia. Na jej twarzy mimowolnie i natychmiast pojawił się uśmiech. Nie wiedziała nawet, jak ma się przywitać, to było do niej zupełnie niepodobne. Po w dodatku wciąż miał zamknięte oczy, więc nadal jej nie widział. Kiedy w końcu podeszła do niego bliżej, zebrała wszystkie swoje myśli.
Witaj, Po! – zaczęła Tygrysica. Po natychmiast otworzył oczy i podniósł się do pozycji pionowej, następnie wyszedł z wody i zbliżył się do swojej przyjaciółki. – Tygrysica? Em, co tutaj robisz? Coś się stało? – zapytał trochę zmartwionym tonem Po. – Nie, przyszłam po prostu z tobą porozmawiać. – uspokoiła go Tygrysica.
No dobrze, w takim razie, o czym chciałaś ze mną porozmawiać? – droczył Po. – Po prostu słyszałam, że się ustatkowałeś, że znalazłeś dziewczynę i że jesteś teraz żonaty. – zaczęła spokojnie Tygrysica. – Och, myślałem, że już wiesz, nawet wysłałaś mi życzenia. Brzmiały: Och, naprawdę?! Ogromnie się cieszę. – zacytował zagubiony Po.
Nie wysyłałam ci żadnych życzeń, ponieważ dopiero niedawno się dowiedziałam. Twój Ojciec rozmawiał z jakąś kobietą i opowiadał, jaki jesteś szczęśliwy i w ogóle. Powiedział, że się właśnie ożeniłeś. Wiem, że byłeś zawiedziony moją odpowiedzią, ale to nie byłam nawet ja. Nie wiem, kto to pisał, ale na pewno to nie byłam ja. Żmija, Żuraw, Małpa i Modliszka zataili przede mną fakt, że poinformowałeś ich, iż poślubiłeś jakąś wspaniałą dziewczynę. – objaśniła Tygrysica.
Naprawdę? Nie wiedziałem. Czemu tak właściwie to zrobili? – zapytał zasmucony Po. – Powiedzieli, że nie chcieli, żebym znów popadła w swój depresyjny stan. Wiesz, po twoim odejściu, szalenie za tobą tęskniłam, pewnie dlatego nie chcieli mi pokazywać listów od ciebie i wszystkiego, co się z tobą wiązało. – wytłumaczyła to zarówno jemu, jak i sobie.
No tak, wiesz, ja też strasznie za tobą tęskniłem. Przyzwyczajenie się do tego wszystkiego, nie było wcale takie łatwe, jak mogłoby się wydawać. – westchnął Po i po raz pierwszy od pół roku miał ochotę się naprawdę, szczerze uśmiechnąć. Nawet w dniu swojego ślubu nie był taki szczęśliwy, jak w tym momencie.
Miał ochotę przytulić Tygrysicę, powiedzieć jej, że to, co czuje do Mei Mei, to nic w porównaniu z tym, co czuje do niej, ale wiedział, że ona nie czuje, nigdy nie czuła i nie poczuje wobec niego tego samego, co on do niej, a poza tym było już za późno. Niecałe trzy tygodnie temu poślubił Mei Mei i już nie mógł tego w żaden sposób cofnąć.
No chyba, że Mei Mei ulegnie wypadkowi, zmoże ją choroba, albo ktoś taki jak Shen zaatakuje ich wioskę i Mei zostanie zabita. No a teraz rozmyślał nad tym, jak bardzo pragnąłby śmierci własnej żony, to było potworne, a wszystko przez to, że kobieta z jego snów stała w tym momencie naprzeciwko niego.
Po? – wytrąciła go z zamyślenia Tygrysica. – Odpłynąłeś… – Tak wiem, nie można tak. Wybacz, em, czy ty mówiłaś, że mój Ojciec opowiada po całej Dolinie Spokoju, że się ożeniłem? – wtrącił Po. – No wiesz, kiedy ludzie go pytają, co u ciebie, to im odpowiada. A co? – zapytała zbita z tropu Tygrysica.
Nic, miałem po prostu nadzieję, że uda mi się to utrzymać w tajemnicy przed światem, wiesz, chciałem, żeby tylko najbliżsi wiedzieli o moim ślubie, a nie zaraz całe Chiny. – wyjaśnił jej Po. – Och, em, wiesz, to zupełnie do ciebie niepodobne. Ty nigdy nie chcesz niczego trzymać dla siebie, nie lubisz chować się w cieniu, być w trybie ninja. Czemu jesteś teraz taki nieśmiały? – zapytała zaniepokojona Tygrysica.
Nie wiem, ale ty też się zmieniłaś, wiesz. Wyglądasz o niebo lepiej, niż wtedy, kiedy widziałem cię po raz ostatni. Wydaje mi się, że pozostałym się tak tylko wydawało, że miałaś depresję, a tak naprawdę nic ci nie było. Twoje futro i oczy się niesamowicie błyszczą, twoja figura się polepszyła, w dodatku cudownie pachniesz i twój nowy strój jest nieziemski. – stwierdził oczarowany Po.
Dzięki. No dobra, rozumiem, że chcesz wszystko zatrzymać w tajemnicy, ale wiesz, jesteśmy przyjaciółmi, najlepszymi. Tak więc proszę, opowiedz mi o tym wszystkim, co się ostatnio wydarzyło, w końcu bądź, co bądź, ale spełniły się wszystkie twoje marzenia. – zachęciła go. Sama nie wiedziała, czemu tak bardzo chce usłyszeć o jego ślubie i żonie, ale może to dzięki temu miała się uwolnić od swojej miłości, uświadamiając sobie, że to koniec, tylko, że ona nadal nie czuła, że to koniec.
Naprawdę chcesz o tym wszystkim usłyszeć? – zapytał z niedowierzaniem Po, Tygrysica mało kiedy ingerowała w cudze życie. – Tak, właśnie po to tutaj przyszłam. Wiesz, że nienawidzę zjawiać się znikąd, w dodatku nieproszona, ale to silniejsze ode mnie, po prostu już dłużej nie mogłam się trzymać z dala, nie potrafiłam zwalczyć tej pokusy, musiałam się z tobą zobaczyć, musiałam się upewnić, że nie zapomnisz nigdy o mnie. – powiedziała nie mogąc powstrzymać swoich emocji, pod koniec musiała się mocno powstrzymać, żeby się nie rozpłakać.
Po w tym momencie zobaczył jej twarz i widział, jak bardzo jest zraniona, nigdy nie widział jej w takim stanie. – Oczywiście, że nie. Zawsze będę o tobie pamiętał, wiesz, że nic, ani nikt tego nie zmieni. – zapewnił ją szybko, po czym natychmiast ujął ją w swoim potężnym, niedźwiedzim uścisku, a Tygrysica, nie tak jak w porcie w Gongmen, natychmiast go odwzajemniła.
Brakowało mi tego. – szepnęła mu cicho do ucha. – Tak, mi też. – odpowiedział rozmarzonym głosem Po. Kiedy w końcu oboje się od siebie oderwali, choć było to dla nich niezwykle, emocjonalnie trudne, Tygrysica ponownie poprosiła go by opowiedział jej coś o swojej żonie i jak to wszystko się potoczyło.
A więc moja żona ma na imię Mei Mei. Poznaliśmy się już pierwszego dnia, kiedy tu przybyłem, a później dowiedziałem się, że nasi rodzice zawarli między sobą układ i zaaranżowali nam małżeństwo. Oczywiście ze względu na okoliczności, pakt już dawno przestał istnieć, a ja nie zostałem zmuszony do tego małżeństwa. Ale wiesz, przez te kilka miesięcy miałem okazję, żeby ją lepiej poznać, no i w końcu podjąłem decyzję…że się z nią ożenię. – opowiedział Po.
Tygrysica skinęła głową, po czym próbowała to sobie przemyśleć. – Opowiedz mi coś o niej, jaka ona jest. Ma piękne imię. – dodała Tygrysica, prosząc o ciąg dalszy tej historii. – Mei jest dobra, szczera, kochana, śmiała, świetnie tańczy, potrafi śpiewać i pisze wiersze, sonety i pieśni. Potrafi też się posługiwać nunchaku, no i ogólnie jak na osobę z mojego gatunku jest dość sprawna. W dodatku kocha dzieci, opiekuje się nimi, to znaczy ma własny żłobek i przedszkole. – opisał Po.
Rzeczywiście wydaje się być wspaniałą osobą. – westchnęła Tygrysica, uśmiechając się krzywo. "Ale nie tak wspaniałą jak ty. Ty też potrafisz większość z tych rzeczy, i raz prawie oddałaś za mnie życie!" krzyknął w myślach Po. – Tak, masz rację. – przytaknął jej Po, wydając w tym momencie bardzo podobny dźwięk do tego, co przed chwilą wydała z siebie Tygrysica.
A wasz ślub, jak wyglądał? To musiało być dla ciebie wspaniałe przeżycie. Dlaczego nikogo z nas nie zaprosiłeś? – wypytywała się Tygrysica. Oboje z Po wiedzieli, że ta rozmowa to tortura, oboje czuli ostry ból przeszywający ich dusze i ciała, ale nic nie mogli z tym zrobić. Nie było sposobu, żeby zapomnieć, albo żeby go zignorować, to była cena, którą musieli płacić, ponieważ żadne nie chciało ryzykować utraty ich przyjaźni i woleli niczego nie zmieniać, nie wiedząc, że to, co nastąpi, będzie o wiele gorszą zmianą.
Nie zaprosiłem, bo nie mogłem, nie wolno nam wpuszczać ludzi z zewnątrz ze względu na nasze bezpieczeństwo. – odpowiedział po prostu Po, wzruszając ramionami. – Nie mogłeś? Nie wolno? Czy to więzienie? – zapatrywała zdruzgotana. – Nie, to nie więzienie, po prostu mój Ojciec lubi mieć wszystko pod kontrolą, no wiesz niektórzy maja taki nawyk, żeby mieć już zaplanowane całe życie, nawet mają plany, gdzie trzeba uciekać, kiedy jest niebezpiecznie. – odpowiedział, próbując wplątać w to trochę żartu.
Tak, rozumiem. A więc, jak wyglądał ten ślub? – odpowiedziała, widząc, jak postrzega ją Po. – Wszystko było bardzo uroczyste, tradycyjne. Wiesz, ceremonia, przysięgi, poezja, czytania, długa uroczystość. Goście usadzeni na zaplanowanych wcześniej miejscach, muzyka, stroje, i tak dalej. No a później huczne wesele z mnóstwem smakołyków. Ja i Mei musieliśmy wszystko zaczynać, wiesz otworzyć tańce, pokroić tort, nakarmić się nim nawzajem, przywitać się z każdym z gości, oddawać nasze tańce chętnym gościom, przyjmować życzenia i prezenty. I tak, aż do wieczora, kiedy zmęczeni mogliśmy udać się do naszego domku, który otrzymaliśmy w prezencie, by tam wspólnie spędzić naszą noc poślubną. I tyle. – opowiedział Po.
Tak, to musiała być piękna i cudowna uroczystość. Podobało mi się wykorzystanie chińskich tradycji. Miałeś jakiegoś drużbę, albo świadka? – dopytywała się zachwycona i rozmarzona Tygrysica. – Tak, jakiś Shu, czy Shin. Nie pamiętam wiesz, ale Tata mi go wybrał. Tata zorganizował też mi grupę chłopaków, którzy urządzili mi też wieczór kawalerski. – objaśnił Po.
No tak, czyli wszystko było po prostu wspaniałe. A teraz powiedz mi, jakie macie z Mei Mei plany na przyszłość? Planujecie założenie rodziny? Założę się, że od nocy poślubnej nie możecie się od siebie oderwać. – kontynuowała Tygrysica, siląc się na wspaniałomyślność. – Na razie nie mamy żadnych planów. Jeszcze nie planujemy posiadania dzieci. A z tym ostatnim to się bardzo mylisz. Od nocy poślubnej nic się między nami nie wydarzyło. – przyznał Po, a na jego twarzy pojawił się czerwony rumieniec.
Aha, a jesteś pewny, że nie udało wam się za pierwszym razem, wiesz, że za kilka miesięcy nie zostaniesz ojcem? – zapytała dając mu lekki uśmiech. – Tak, jestem pewny. Mei przed ślubem mówiła, że nie jest jeszcze gotowa na dzieci i poszła do miejscowego lekarza, żeby wyznaczył nam taką datę ślubu, żeby w tym jednym mieć stuprocentową pewność. – odpowiedział trochę przygaszonym głosem Po.
No to mnie zaskoczyłeś, mówiłeś, że Mei lubi dzieci i się nimi opiekuje, ale nie chce mieć własnych? Dziwne. – stwierdziła pogrążona w myślach Tygrysica. – Cóż, nie jest jedyną kobietą, którą znam, która nie chciałaby mieć dzieci. – odpowiedział Po, patrząc prosto na nią.
Cóż, ja to co innego, ale gdybym miała wyjść za mąż, za tak wspaniałego Pandę, jak ty. To nie martwiłabym się tym, czy będziemy mieć dzieci od razu po ślubie, czy zaczekamy, nawet nie patrzyłabym na to, czy to się uda, czy nie. Po prostu myślałabym o ukochanym, żeby mówiąc przysięgę, przysiąc mu jak najwięcej i powiedzieć, jak bardzo go kocham, bo wszystko inne nie miałoby znaczenia. – zaoponowała czułym głosem Tygrysica.
Po na jej słowa niemal zbladł, czy mu się wydawało, czy ona mówiła o nim, czy może ona go rzeczywiście kochała, a on właśnie popełnił największy błąd w swoim życiu? W sumie nie był pewien, ale coś w jej słowach i gestach, było pokryte ukrytym znaczeniem. Nie wiedział tylko, czy miał rację, czy nie, a jeśli ona mówiła tak sobie, to nie dość, że zrobi z siebie głupka, to jeszcze będzie musiał przyznać, że jego małżeństwo z Mei Mei, to czysta fikcja i że cały czas czeka, aż owdowieje. Dlatego wolał nie ryzykować.
Tak, ten komu w końcu ulegniesz, będzie niesamowitym szczęściarzem. – odpowiedział tym samym tonem, co ona. – Nie sądzę, że poznam kogoś…takiego jak, no wiesz. Kogoś w moim typie, kto jest wielkim wojownikiem, ale jest niesamowicie wrażliwy, kto dba o przyjaciół, i poza tym ma masę innych talentów, które nie sposób wymienić, oraz kogoś, kto potrafi żartować i lubi pakować się w różnego rodzaju kłopoty. – skwitowała smutno, w emocjonalnym rozżaleniu.
Znajdziesz, jestem tego pewien. – odpowiedział pocieszająco, oraz zarazem wymijająco, nie chcąc mówić całej prawdy. – Dzięki, a tak poza tym to, em trenujesz jeszcze czasami? Albo planujesz może powrót Smoczego Wojownika? Bo kiedyś na pewno trafi nam się jakaś misja, chcę tylko wiedzieć, czy nadal jesteś chętny? – zapytała zmieniając całkowicie temat.
Trenuję? Codziennie, od dnia, w którym opuściłem Pałac nie zaprzestałem trenować. Myślałem nawet, żeby zacząć tu uczyć. Gdybym przestał, nie byłbym już wojownikiem, a szczególnie Smoczym. Wiem też, że gdyby tak się stało, to ty i Shifu nie bylibyście już tak ze mnie dumni. A Równowaga to jedna z tych rzeczy, które normalnie kocham. Dzięki niej zachowałem wszystkie wspomnienia z mojego życia w Dolinie. – odpowiedział Po, a Tygrysica mogła wyczuć w jego głosie swego rodzaju zaciętość.
Bardzo się z tego cieszę. Ach, nie mogę po prostu uwierzyć, jak ten czas szybko leci. Mam wrażenie, jakbyśmy wczoraj dopiero co pokonali Shen'a, a już dziś mieszkasz tu i jesteś żonaty. – stwierdziła z uśmiechem. – Tak, rzeczywiście. – zgodził się Po. – To były wspaniałe dni, pełne chwały Smoczego Wojownika. – dodała. – I Potężnej Piątki. – wtrącił Po. – Tak, wszystkie wspomnienia te dobre i złe to wszystko składa się na nasze wspólne życie, w dolinie, w Pałacu, tam gdzie się wychowaliśmy. Żałujesz czasami, że opuściłeś dolinę i przyszedłeś tutaj? – zapytała smutnym głosem Tygrysica.
Czasami, wiesz, jak mam gorszy dzień. – odpowiedział szczerze Po. – Tak, rozumiem. Cóż, myślę, że już powinnam iść. – stwierdziła Tygrysica, wiedząc, że choćby nie wiem co, i tak nic tutaj nie wskóra. – Co?! Nie, zostań jeszcze chwilę. Jesteś tu od półtorej godziny, nie widziałem cię od sześciu miesięcy, a mam wrażenie, że nie widziałem cię jakieś sześć lat. – stwierdził błagalnym tonem Po. – Nie mogę, byłam tak tylko po drodze. Ale obiecuję cię kiedyś odwiedzić, poznać twoje dzieci i w ogóle. – obiecała smutno, wymuszając krzywy uśmiech.
Tak, rozumiem. No to może teraz chcesz poznać Mei? Co? – zaproponował entuzjastycznie Po, próbując jak najbardziej przedłużyć jej wizytę, żeby móc delektować się jej chwilową obecnością. – Innym razem. – wydusiła z siebie. – Po… – Tak? – wtrącił zainteresowany. W głowie miał ułożone setki różnych historii. "Po, kocham cię. – Po, wracaj do doliny, bo bez ciebie nie mogę już dłużej żyć. – Po, chcę spędzić resztę życia przy tobie. – Po, to ty jesteś w moim typie. – I tak dalej." wyobrażał sobie.
Po, mogłabym ci życzyć wiele różnych rzeczy, ale tego nie zrobię, ponieważ po prostu jedyne, co mogę ci życzyć to, wszystkiego najlepszego, przyjacielu. – złożyła. Po natychmiast posmutniał, ale wiedział, że życie to nie bajka i jeśli nawet przytrafiło mu się kilka wspaniałych i nieoczekiwanych rzeczy, to w tej sprawie nie mógł tak po prostu liczyć, że zdarzy się jakiś cud.
Następnie Tygrysica mocno go przytuliła, w taki sposób, jak w więzieniu w Gongmen. – Cieszę się twoim szczęściem. – wyszeptała mu do ucha. – Dzięki, Tygrysico. – odpowiedział ponuro. Był taki zirytowany, przez kilka sekund miał taką nadzieję, że ta wizyta ma jakiś konkretny cel, ale kiedy użyła słowa przyjacielu ponownie, to poczuł się, jakby ktoś wylał mu na głowę kubeł zimnej wody.
Czemu to musiało być, aż tak bardzo skomplikowane? Ludzie, którzy się nie kochają się pobierają, a oni kochali się i byli tylko przyjaciółmi, to nie miało sensu i w dodatku oboje myśleli o tym w podobny sposób. – Zgaduję, że tutaj dostałeś to, czego my w dolinie nigdy nie moglibyśmy ci dać. Powodzenia. – i z tymi słowami, powoli wyplątała się z jego uścisku. Przez chwilę oboje patrzyli sobie w oczy i nagle, nie wiedzieć kiedy i dlaczego, oboje szybko z całkiem sporą siłą pochylili się i pocałowali.
Pocałunek był bardzo ognisty, intensywny, ostry i pełen pasji oraz miłości. Tygrysica owinęła ramiona wokół szyi Po, a on oplótł ją swoimi w okolicy tali, delikatnie ją głaszcząc. Kiedy po kilku minutach wreszcie się od siebie oderwali, oboje patrzyli na siebie w niedowierzaniu. – Czy to znaczy, że ty mnie…no wiesz, kochasz? – zapytał dla całkowitego upewnienie Po. – Tak, i to bardzo. Słowa nie potrafią opisać tego, co czuję. Przepraszam cię za to, wiem, że teraz już nie chcesz się ze mną przyjaźnić.–Zakochana przyjaciółka, jak to śmiesznie brzmi. – odpowiedziała zakłopotana Tygrysica.
Co?! Nie, to nie jest wcale śmieszne, ani nic z tych rzeczy. Słyszysz, kocham cię i zawsze kochać będę. – zaoponował Po. – A Mei Mei? Przecież to jest niewłaściwe, jesteś żonaty. Gdybyś wcześniej powiedział mi, że mnie kochasz…to bym w życiu nie pozwoliła ci odejść z doliny. Teraz jest już za późno. Wcześniej nie czułam, że to koniec, ale teraz już tak. To koniec nas, to co czujemy rani nas, nie jest właściwe, pozwól mi odejść, bo może dasz radę ułożyć sobie życie z Mei. – zaprotestowała.
Mei Mei jest oczywiście moją żoną, ale to w jaki sposób kocham ciebie, a jak ją, to dwa różne uczucia. Za każdym razem, kiedy jestem z Mei Mei, ty stajesz mi przed oczami, i chyba dzięki temu, że wyobrażam sobie, że Mei to ty, zabrnąłem z nią tak daleko, bo inaczej to nie miałbym do tego żadnej siły. Ach, gdybyś to ty wcześniej coś powiedziała, jak się czujesz, to nigdy w życiu nie opuściłbym Pałacu. – zarzucił jej Po. Tygrysica spojrzała na niego i wiedziała, że ta rozmowa przeradza się w kłótnię, kłótnię o ich niewyrażone uczucia.
Czemu musieli zniszczyć taką wspaniałą miłość? – Kiedy odchodziłeś powiedziałeś, że czasami niektóre uczucia potrafią trwać przez wieki, a czasami zamiast tego potrafią ranić. Myślałam, że masz na myśli naszą przyjaźń, że to będzie trwać i ranić, choć dla mnie to było coś więcej, ale teraz wiem, że dla ciebie też. Dobra, mówię jak nie wiem, kto, ale czuję się jak idiotka. – wywnioskowała Tygrysica.
Nie, to nie prawda. Masz prawo czuć zaskoczenie, a nawet szok. Mnie też ta cała sytuacja wytrąciła z równowagi. – powiedział Po, sam nie wiedział, co właściwie próbuje zrobić. – A więc, co teraz zrobimy? – zapytała rzeczowo Tygrysica. – Em, w sumie nie wiem, nie chcę być już z Mei, chcę wrócić do doliny i być, żyć, trenować, medytować i wszystko inne z tobą, ale nie wiem, jak wyplątać się z tej sytuacji, w której się znalazłem. Ach, dlaczego ja zawsze muszę coś schrzanić? Przecież ja nawet jej nie kocham! – krzywdował się Po.
Dobrze to wiedzieć. – rzuciła oschle Mei Mei, podchodząc do Po i Tygrysicy. Teraz Tygrysica mogła się jej dobrze przyjrzeć, Mei Mei była całkiem puszysta, z pewnością musiała ważyć więcej od Po, miała ładną, sukienkę w kolorze biskupim, z blado różowymi mankietami przy rękawach i fioletowym dekoltem, a cały materiał pokryty był wzorami białych śnieżynek, a z przodu miała zawiązany błękitny pas z tymi samymi wzorami, co na sukience.
Na głowie miała pokaźnych rozmiarów diadem, prawdopodobnie złoty z diamentami, z szyi zwisały jej perły, a w lewej dłoni miała piękny, wzorzysty, różowy wachlarz. Była po prostu bardzo wypielęgnowana, pomimo jej masy ciała, była po prostu piękna, a Tygrysica czuła się przy niej, jak nic nie znaczący przedmiot. – Och, em Mei, eee to jest Tygrysica, trenowaliśmy razem w Jadeitowym Pałacu i razem walczyliśmy, byliśmy drużyną. Tygrysico, to jest moja żona Mei Mei. – zaczął zakłopotany Po.
W to nie wątpię, ciekawe tylko, co tam trenowaliście. Czuję się niezmiernie zaszczycona, że mogę Panią poznać. – rzuciła sarkastycznie Mei Mei. – Tak, mi też. – odpowiedziała krótko tym samym tonem, zażenowana Tygrysica. – A więc…słyszałaś, co mówiłem, prawda? – upewnił się zawstydzony Po. Jest żonaty dopiero od niecałych trzech tygodni i już został przyłapany z kochanką, normalnie ekstra. – Nie tylko, słyszałam i widziałam. To z jaką pasją ją całowałeś, jak wyznawaliście sobie miłość i w ogóle wszystko od tamtego momentu. – opowiedziała Mei Mei.
Wybacz, ale to nie moja wina, to jest silniejsze ode mnie. – zarzekał się Po. – Już zdążyłam zauważyć. Tylko wiesz jak to brzmiało? Kiedy jestem z Mei, bez przerwy wyobrażam sobie, że to ty. – zacytowała. – Przepraszam, to wszystko moja wina. To ja wtargnęłam z butami w wasze życie. Nawet nie wiem, na co liczyłam. Wiedziałam, że już dokonałeś wyboru i powinnam zostawić cię w spokoju, Po. Mam nadzieję, że jeszcze wam się ułoży. Żegnajcie. – wyjaśniła przepraszającym tonem Tygrysica, żegnając się.
Następnie powoli ruszyła w stronę centrum wioski, ostatni raz spoglądając na Po. – Czekaj, ja tak nie mogę. Wybacz mi Mei, proszę. Wiesz, że jesteś wspaniała i w ogóle, ale zasługujesz na kogoś lepszego ode mnie, wiesz o tym. Powiedz mojemu Ojcu, że nie mogę już dłużej tu zostać, że muszę wrócić do doliny. A tak nawiasem mówiąc to wiesz, że Wioska w oczach Cesarza nie istnieje, tak więc na zewnątrz nie jestem z tobą żonaty. Nasz ślub istniej tylko w waszym pandzim prawie, a teraz żegnaj. – oznajmił ostrym tonem Po.
Ale Po, jesteś Pandą, dlatego musisz być ze mną żonaty. – zaprotestowała Mei Mei. – Nic nie muszę Mei. – odpowiedział oschle, po czym natychmiast ruszył w ślad za Tygrysicą. – Dobrze, rób jak chcesz, Po. Tylko pamiętaj, że jeśli teraz odejdziesz to sprawię, że nie będziesz miał już, czego szukać w naszej Wiosce. – wykrzyczała za nim Mei, po czym oparła się o drzewo i zaczęła płakać.
Natomiast Po biegł tak szybko, jak tylko umiał, żeby dogonić Tygrysicę. – Tygrysico, czekaj! Chcę iść z tobą, słyszysz? – wołał za nią. – Zostań, nie powinnam tu przychodzić. Nie jestem typem osoby, która rozbija cudze małżeństwa. Mam nadzieję, że jeszcze wam się jakoś ułoży, tobie i Mei. – rzuciła podniesionym głosem Tygrysica, nie zatrzymując się nawet na sekundę, cały czas szła szybko przed siebie.
To małżeństwo to jakieś nieporozumienie, ono poza tą Wioską nawet nie istnieje, jeśli chcesz wiedzieć. – oznajmił Po, kontynuując swoją pogoń, nawet nie zauważył, że jakieś trzy minuty temu całkowicie opuścili teren jego Wioski. – Nie wierzę ci. – odpysknęła mu Tygrysica. – I wcale nie musisz, ale taka jest prawda. Ta Wioska w oczach Cesarza nie istnieje, a skoro tak, to żonaty jestem tylko na jej terenie. – próbował wyjaśnić. – Ale to nie zmienia faktu, że jednak jesteś żonaty. – zarzuciła mu Tygrysica.
No i co z tego, dlaczego tak po prostu nie pozwolisz się kochać? W dolinie moglibyśmy zacząć wszystko od nowa, na poważnie. Moglibyśmy po prostu być razem. – powiedział błagalnym tonem Po. – Pozwoliłabym, gdybyś nie był żonaty. Wróć do żony i zostaw mnie w spokoju. – odwarknęła mu. – Co mam zrobić, żebyś zechciała być dla mnie kimś więcej, niż tylko przyjaciółką? – zapytał tym samym tonem, co poprzednio.
Cofnij czas! – odwróciła się Tygrysica i krzyknęła mu prosto w twarz. – Wiesz, że nawet gdybym bardzo chciał, nie uda mi się tego uczynić. – westchnął smutno Po. – No właśnie. Nie jesteś już tym samym Pandą, którego znałam. Kiedy tutaj szłam, czułam, że to nie jest koniec, a przynajmniej dla mnie, myślałam, sama nie wiem co, że może mnie zobaczysz i powiesz, że mnie kochasz. Ale kiedy to powiedziałeś, zrozumiałam, że to powinien być koniec, bo nie powinnam być taką egoistką. – wyrzuciła z siebie Tygrysica.
Ale to nie jest koniec. Wiem, że zepsułem wiele rzeczy, ale wiem, że Mei nie będzie próbowała nam przeszkadzać. Ona to już przeszłość. Tak wiec proszę, pozwól nam, na utworzenie tego związku. – błagał. Tygrysica wzięła głęboki wdech, po czym powiedziała. – Dobrze, zgoda. Ale jaką mam pewność, że kiedyś nie stwierdzisz, że ja też nie jestem tą, której naprawdę pragniesz?
Bo jesteś i zawsze będziesz. Nawet nie wiesz, ile lat się w tobie kocham. – zapewnił ją Po. – No to mi powiedz. – zasugerowała Tygrysica. – Miałem piętnaście lat, kiedy ujrzałem cię po raz pierwszy w wiosce, no i wtedy się zakochałem. Mój Tata uważał, że to zauroczenie, że mi niedługo przejdzie, ale nie przeszło do dnia dzisiejszego. – opowiedział jej Po. – To bardzo urocze, Po. – uśmiechnęła się do niego.
Ale dobrze wiesz, że ja nie mogę ci dać tego, co na przykład mogłaby ci dać Mei. Może ona teraz nie chce mieć dzieci i może ty teraz też nie, ale w końcu ich zapragniesz, wiem, że ty też je kochasz, i że gdyby nadszedł ten moment ona też by ich chciała. Ze mną prawdopodobnie nigdy ich nie będziesz miał, no chyba, że adoptowalibyśmy. Dlatego zastanów się. Jestem pewna, że Mei pozwoli ci wrócić, będziesz musiał się tylko trochę wysilić, żeby ci wybaczyła, ale jeśli kocha, to wybaczy. – dodała gorzko Tygrysica.
Nie muszę się zastanawiać, dobrze wiem, że wiele spraw jest dla nas ograniczonych, ale to nic, jeśli tylko kiedyś będziesz chciała, to możemy nawet adoptować, dla mnie to bez znaczenia, a przynajmniej komuś pomożemy tak, jak nam kiedyś Shifu, czy mój Tata pomogli. Kocham cię i nie chcę cię zmieniać i niczego innego, bo wystarczysz mi ty, rozumiesz? – wyjaśnił zdeterminowanym głosem Po. – Rozumiem, też cię kocham. – powiedziała łagodnym głosem Tygrysica.
Następnie oboje się do siebie zbliżyli i pocałowali. Ten pocałunek był taki sam, jak ten pierwszy, trwał jakieś pięć minut, ale Po i Tygrysicy wydawało się, że trwa całą wieczność. Po nigdy nie pomyślałby, że pocałunek może być tak przyjemny, a przecież był już żonaty, no właściwie nie do końca, ale całował się już i nawet miał za sobą noc poślubną, ale jeszcze nigdy nie czuł czegoś takiego.
A teraz wracajmy do Pałacu. – zaproponowała Tygrysica, pogodnie uśmiechając się do swojego ukochanego. Następnie złapali się za ręce i powoli ruszyli w kierunku doliny, delektując się tą wspaniałą chwilą, patrząc optymistycznie w przyszłość, wszystko zapowiadało im dużo szczęścia.
Cóż, jak widzicie, niewiele się zmieniło, choć na początku nawet chciałam przerobić ten rozdział w dużym stopni, to stwierdziłam, że jest dobrze jak jest i ostatecznie dałam kilka nowych linijek na końcu. Dziękuję Wszystkim za czytanie i pozdrawiam. Jesteście wspaniali! I jedyne, o co mogę Was prosić to…
OPINIE!
