Siemsion :3

Oto i baaaaardzo zły fanfic z SnK
Katowałam się pisząc to i o mało się nie popłakałam.
Dobra, czytajcie, sami się na to piszecie

ZA WSZELKIE USZCZERBKI NA ZDROWIU PRZEPRASZAM!


Jesteś dla mnie gwiazdą...


"Jesteś dla mnie jak gwiazda:

Tak daleko, a tak blisko.

Chcę Cię poczuć. Zbadać. Zobaczyć jak wyglądasz bez munduru.

I zgniłozielonej peleryny ze skrzydłami wolności"


Jestem posłuszny. Zbyt posłuszny. Przychodzę na każde twoje wezwanie, spełniam każdą zachciankę. I to nie dlatego, że nie chcę dostać wpierdolu. Nie. Tu chodzi o coś innego.

Nie potrafię się do tego przyznać. Gdy próbuję wypowiedzieć te słowa, głowa niebezpiecznie mi pulsuje, gardło zasycha, rytm serca staje się szalony...Słyszę tylko jego bicie i swój przyśpieszony, świszczący oddech. I wyznania diabli wzięli.


"Jesteś dla mnie jak wampir:

Niebezpieczny i urzekający swoim bytem,

Małomównością i nieskończonym egoizmem,

I oschłością, która tak na mnie działa"


Nigdy nie zapomnę nocy, gdy po raz pierwszy mnie tam zabrałeś. Do swojego centrum dowodzenia – biura Rivaille'a. Od razu powaliłeś mnie na biurko i wpiłeś się chciwie w moje usta. Zanim się obejrzałem, zacząłem odpowiadać na pocałunki i błądzić dłoniami po twoim ciele. Taaak... Teraz czułem się jak w siódmym niebie.


"Jesteś dla mnie jak punkt na mapie:

Bardzo chcę tam dotrzeć, ale wszystko staje mi na drodze.

A już kiedy się tam dostaję mimo wszystkich sprzeciwów,

Cała ziemia wydaje mi się lepsza niż tamto miejsce"


Nie pozwoliłeś mi na czułości. Byłeś twardy (bez skojarzeń, jeszcze do tego dojdziemy), hardy, stanowczy bezwzględny... Nawet moje łzy nie były w stanie cię złamać. Szybko pozbyłeś się ze mnie ubrań, spoglądając na mnie z wrodzoną oschłością, a twój wzrok był lekko zamglony podnieceniem. Liznąłeś mnie erotycznie w ucho, po czym wszedłeś we mnie bez przygotowania. Krzyknąłem tak głośno i boleśnie, że na twojej twarzy pojawiło się zmieszanie. Ale chwilowe. Zacząłeś się we mnie poruszać. Rozumiem. Ma mnie boleć. To dobrze, bo boli. Okropnie.

Krzyki roznosiły się po całym pokoju.


"Jesteś dla mnie jak słońce:

Potrzebuję Cię do życia, do picia, do mycia.

I nawet do miłości.

A nie mogę po ciebie sięgnąć ręką i zapalić, gdy będzie potrzeba"


Jeszcze tylko kilka ruchów i czułem ciepło rozlewające się po moim wnętrzu. Nawet nie starałeś się hamować. Spoglądałeś na mnie z uwielbieniem. Ale nie mogłem się na tobie skupić. Wszystko bolało, pulsowało, parzyło żywym ogniem. Łzy lały mi się swobodnie po policzkach. Jestem słaby. Tach cholernie słaby..

Ale spoglądasz na mnie z lubością i lekką czułością. Całujesz oba policzki, zlizujesz strugi łez i uśmiechasz się lekko. W duszy. Bo twoja twarz nic nie wyraża.

- Kocham Cię.

Ciemność i mroczki przed oczami.


Mówiłam?

Dobra, daję wam już spokój...

Paj-paj!