Wprost czuł jego bliską obecność. Nie musiał się rozglądać, by wiedzieć, że jest śledzony wzrokiem przez napastnika, kryjącego się przed jego spojrzeniem. Niespokojnie oblizał wargi. Powoli wsunął rękę do kieszeni, zaciskając palce na różdżce. Nastawił się psychicznie na błyskawiczne użycie mrocznego zaklęcia. Pozostało mu już tylko czekać na okazję. Słońce, wiszące wysoko na niebie, grzało przyjemnie, choć w powietrzu czuć było wilgoć. Niecierpliwie otarł pot z czoła. Moment później dostrzegł idealną okazję.

- Avada kedavra! – warknął, gwałtownym szarpnięciem wyciągając różdżkę.

Błysnęło oślepiające zielone światło. Severus uśmiechnął się z samozadowoleniem. Szybkim ruchem strzepnął z książki martwego komara i wrócił do czytania.