1. Ain't no sunshine when he's gone...
„Ain't no sunshine when he's gone
It's not warm when he's away..."
Trudno, żeby było ciepło w Londynie. Trudno, żeby jesienią w Londynie widać było cokolwiek poza mgłą. Znowu narzekała na cały świat. A przecież jej mugolskie życie było właściwie przyjemne. O ile coś może być przyjemne, jak nie ma Severusa u boku. Nie, żeby z nim wszystko było miłe i różowe, wprost przeciwnie. Szczególnie, jeśli weźmie się pod uwagę jego sposób komunikowania się ze światem. Mogli być razem od trzech lat, ale nadal był opryskliwy i złośliwy. Na dobrą sprawę, to była nieodrodna część człowieka, którego pokochała, więc nie powinna marudzić. Czasem tylko w swoim domu, ewentualnie w lochach, odważał się zdjąć maskę zgryźliwego nauczyciela, która zdawała się być przyrośniętą na stałe do jego twarzy. I wtedy bywał miły. W wyjątkowo dobrych momentach nawet mówił komplementy prawie wprost.
„Wonder this time where he's gone,
Wonder if he's gone to stay
Ain't no sunshine when he's gone
And this house just ain't no home anytime he goes away..."
Pieprzone Spinner's End! Ilekroć pomyślała o jego domu, musiała mierzyć się z tym, jak bardzo inne od tamtego miejsca jest jej mieszkanie. Nie ma kominka. Nie ma własnej biblioteki. Cóż z tego, że w kieszeni jej torby spokojnie spoczywały klucze od Spinner's End. Przecież bez niego to nie ten sam dom.
Okej, Hermiono, najwyższy czas się ogarnąć, ogarnąć, ogarnąć! Pouczysz się, pójdziesz spać, jakoś to będzie. W końcu dopiero drugi rok widujecie się od święta. Dopiero drugi rok mieszkasz z dwoma kumplami, jeszcze z czasów przed Hogwartem, dopiero drugi rok studiujesz na mugolskim uniwersytecie. Dopiero drugi rok prawie zawsze budzisz się sama.
Odpaliła papierosa. Szlag, to kolejna rzecz związana z nim. Pieprzone mugolskie papierosy! Dlaczego on je palił? Bo mu smakowały. Dlaczego ona je paliła? Bo jest głupia. Bezdennie. Przyzwyczaiła się, że gdy rozmyślał, siadał przed kominkiem i odpalał papierosa. Przy poważniejszych problemach spędzał tak całą noc, dołączając do kompletu butelkę Napoleona. Też mugolskiego, ale minimalnie doprawionego. Napoleona nauczyła go ona, a właściwie jej ojciec. Kiedy po skończeniu nauki podjęła pracę asystentki Minerwy, musiała w końcu przyznać się rodzicom do mocno niepoprawnego związku z facetem 20 lat starszym. Ponadto ponurym, nieprzyjemnym i niekoniecznie przystojnym. Przystojny nie był. Był intrygujący. Ciekawie brzydki.
I cholernie męski. Pierwsza konfrontacja Aleksandra Granger z Severusem Snape'm musiała skończyć się alkoholem. Spędzili wieczór nad trzema butelkami brandy i literaturą. Na szczęście wpadła na pomysł, żeby odpowiednio zaczarować kieliszek Severusa, inaczej jej ojciec poległby z kretesem, a Severus pozostał trzeźwy, a do tego absolutnie nie można było dopuścić. Każdy miał co innego w kieliszku – wszak na czarodzieja mugolski alkohol praktycznie nie działa. Polubili się w jakiś bardzo dziwny sposób. Prowadzili ze sobą rzeczowe dyskusje o literaturze średniowiecza, czasem wymieniali zdania na temat współczesnego teatru. Tak, o jednym i drugim Severus miał pojęcie. Zaskakująco duże pojęcie. Sztuka była jedyną dziedziną mugolskiego życia, która go do siebie przekonywała. O tym dowiedziała się na początku szóstego roku w Hogwarcie, niedługo po wprowadzeniu się do kwater Prefekt Naczelnej.
