Rozdział 1
Harry leżał na swoim łóżku splatając ręce na karku i rozmyślając nad wydarzeniami sprzed dwóch miesięcy. Pokonał Lorda Voldemorta - najgroźniejszego czarnoksiężnika wszechczasów. Zniszczył jego horkruksy i został Panem Insygniów Śmierci - Czarnej Różdżki, Kamienia Wskrzeszenia i peleryny niewidki. Czarnej Różdżki nie chciał używać, naprawił nią tylko swoją przełamaną wcześniej różdżkę. Kamień Wskrzeszenia zgubił w Zakazanym Lesie i nie miał zamiaru go szukać. Pelerynę zachował. Kilka dni później, kiedy już wypoczął po ciężkim roku, a tak naprawdę kilku ciężkich latach, coś go tknęło i wrócił do lasu, by znaleźć Kamień. Mógł on wskrzeszać umarłych, ale Ci którzy powrócili, nie byli w pełni żywi. Byli czymś pomiędzy duchem, a materialnym ciałem. Żadnemu czarodziejowi, nie udało się w pełni wskrzesić zmarłego, ale żaden czarodziej nie miał Hermiony Granger. Ta niezwykle zdolna czarownica, za pomocą wielu trudnych zaklęć poprawiła działanie Kamienia tak, że w pełni przywracał dusze zza grobu i wracał je do materialnego ciała (o ile było wiadomo, gdzie ciało się znajduje). W ten sposób wrócili Ci, którzy na śmierć nie zasłużyli, : Albus Dumbledore, Severus Snape, Remus Lupin, Nimfadora Tonks, Ted Tonks, Colin Creevey, Fred Weasley, Lavender Brown i co najważniejsze - rodzice Harry'ego, Lily i James Potterowie. Wybraniec postanowił zamieszkać przez wakacje z rodzicami w ich odbudowanym domu w Dolinie Godryka i nadrobić stracone lata. Zdecydował, że po wakacjach wróci do Hogwartu, by powtórzyć siódmy rok i zdać owutemy, tak jak większość osób z jego rocznika, w tym dwójka jego najlepszych przyjaciół - Ron Weasley i Hermiona Granger. Zapowiadał się naprawdę wspaniały rok.
Sierpień dobiegał końca. Harry już spakował swój szkolny kufer, obok położył swoją Błyskawicę, którą rodzice kupili mu w ramach prezentów urodzinowych, których nie mogli mu dać przez szesnaście lat. Nie chciał się rozstawać z dopiero co odzyskanymi rodzicami, ale wiedział, że ten rok w Hogwarcie będzie lepszy od poprzednich.
Pierwszego września Harry siedział wraz z rodzicami w samochodzie. Pierwszy raz odprowadzali go na peron 9 i 3/4. James był tak podekscytowany, że co chwila łamał przepisy drogowe, a Lily zalewała się łzami.
- I bądź grzeczny! - mówiła przez łzy. - To, że jesteś pełnoletni, nie znaczy, że wszystko Ci wolno. I pisz do nas co tydzień! I... Och, Harry!
Potok łez przeszkodził jej w dokończeniu zdania. Po jakimś czasie, kiedy trochę się uspokoiła, dodała cicho:
- I nie zapomnij o nas...
- Och, dzięki mamo! Prawie zapomniałem o rodzicach, których niedawno wskrzesiłem! - odpowiedział Harry szczerząc zęby.
James zaczął się śmiać tak bardzo, że prawie potrącił ośmiolatka. Lily uśmiechnęła się czule do syna.
Po dłuższej jeździe, pełnej śmiechów i płaczu Lily, James oznajmił:
- Jesteśmy! No to wysiadamy!
Wyszli z samochodu. James pomógł zapakować synowi kufer i miotłę na wózek. Później wszyscy troje ruszyli w kierunku barierki pomiędzy peronami dziewiątym i dziesiątym.
Znaleźli się na peronie, pełnym młodocianych czarodziejów. Harry wyłowił z tłumu grupę rudowłosych magów i ruszył w ich kierunku. Razem z rodziną Weasley'ów stała Hermiona i jej rodzice, którym przywróciła pamięć.
- Harry! - krzyknęła Ginny, gdy go tylko zobaczyła.
- Ginny! - krzyknął uradowany Harry.
Podbiegli do siebie, Wybraniec objął dziewczynę i złączył ich usta w słodkim pocałunku. Nie widział się ze swoją dziewczyną od dwóch miesięcy. W tym roku będą na tym samym, siódmym roku. Kiedy już się od niej oderwał zobaczył parę przyjaciół biegnących w ich kierunku.
- Harry! Harry! - ryknęła Hermiona i rzuciła się na niego.
Gdyby to była inna dziewczyna, to głupio byłoby mu się z nią przytulać na oczach Ginny, ale to była Hermiona. Ginny wie, że kochają się jak rodzeństwo, a poza tym ona jest dziewczyną jego najlepszego przyjaciela.
- Stary! - krzyknął Ron i też przytulił się do przyjaciela.
- Boże, nie macie pojęcia, jak się za wami stęskniłem! - powiedział Harry.
- My za Tobą też strasznie tęskniliśmy!
Kiedy już wszyscy się od siebie oderwali, Harry zobaczył, że jego rodzice wdali się w rozmowę z Molly i Arturem Weasley'ami. Poznali się dwa miesiące temu i od razu bardzo się polubili. Dopiero wtedy dostrzegł dwójkę bliźniaków stojących koło swoich rodziców.
- Harry! Harry! - krzyknął George naśladując Hermionę.
- My też mamy Cię tulić, czy wystarczy nam zwykłe powitanie? - zapytał Fred.
Harry uścisnął ręce obu bliźniakom i uśmiechnął się do siebie na myśl o tym, że teraz już potrafi doskonale rozróżniać bliźniaków. Uśmiech zszedł mu z twarzy, kiedy przypomniał sobie dlaczego. George stracił w zeszłym roku ucho, podczas wywożenia Harry'ego z jego dawnego domu przy Privet Drive 4.
- To co tam stary? Czemu nie byłeś w lecie w naszym sklepie? - zapytał Fred.
Zanim Harry zdążył odpowiedzieć poczuł, że rzuca się na niego kolejna osoba. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że to Pani Weasley.
- Harry, kochaneczku! Tak dawno Cię nie widziałam! - powiedziała, kiedy już się od niego oderwała.
- Jak minęły wakacje, proszę pani?
- Och, Harry. Świetnie, szkoda, że do nas nie przyjechaliście. - tu spojrzała na Lily.
- Chcieliśmy spędzić te wakacje razem. - powiedziała Lily. -Tylko nasza trójka. Hej, ale mam pomysł! Może wszyscy spędzimy święta u nas, razem! Wszyscy Weasley'owie, zaprosimy też Remusa i Tonks! No i oczywiście Hermione!
Molly i Lily zaczęły ustalać szczegóły świąt, podczas gdy Harry kontynuował rozmowę z Fredem.
- Strasznie wam zazdroszczę! - mówił Fred.
- Czego? - zdziwił się Harry.
- To Ty nic nie wiesz? Słuchaj! W tym roku pełnoletni czarodzieje będą mieli więcej przywilejów. Będziecie mogli odwiedzać dziewczyny z waszego roku w dormitoriach. Ba! Będziecie mogli zapraszać do waszych dormitoriów osoby z innych domów! Będziecie mogli zamawiać w kuchni alkohol, chociaż i tak skrzaty by wam go dały. Będziecie mogli się włóczyć po korytarzach do północy. I najlepsze: będziecie mogli chodzić do Hogsmeade w każdy weekend! Czy to nie super?
Zanim Harry zdąrzył odpowiedzieć rozległ się donośny głos.
- Dzieci! - krzyknął Pan Weasley. - Szybko, wsiadać do pociągu, zaraz odjeżdża!
Harry najpierw pomógł Ginny wtaszczyć kufer do pociągu, potem zajął się swoim. Zanim znaleźli wolny przedział, cała czwórka machała Weasley'om i Potterom stojącym na peronie. Kiedy już zniknęli za zakrętem, młodzież wzięła się za szukanie przedziału. Szybko znaleźli taki, w którym była dwójka ich przyjaciół: Luna Lovegood i Neville Longbottom. Kiedy już wszyscy się przywitali i zajęli miejsca, rozpoczęła się rozmowa.
- Ron, Hermiona, nie powinniście patrolować korytarzy? - zapytała Ginny.
- Och, my już nie jesteśmy prefektami. - odpowiedziała spokojnie Hermiona.
- Co?! - zdziwili się Harry, Neville i Ginny. Tylko Luna pozostała niewzruszona.
- No, wiecie. - zaczął wyjaśniać Ron. - Nie było nasz w szkole cały poprzedni rok. Znaleźli nowych prefektów. To w sumie dobrze, będziemy mieć więcej wolnego czasu.
- Więcej czasu na naukę. - poprawiła go Hermiona. - Zbliżają się owutemy.
- Daj spokój Hermiono! - odezwała się niespodziewanie Luna. - To nasz ostatni rok! Trzeba się wyszaleć!
- Dobrze mówisz Luna! - powiedział Ron z nutką zdziwienia w głosie.
- Słyszeliście o tych nowych przepisach dla pełnoletnich czarodziejów? Luna będzie mogła nas odwiedzać w Pokoju Wspólnym i dormitoriach! - ucieszył się Neville.
- Tak, to super! - zgodził się Harry.
- Zaraz, zaraz, zaraz! - przerwała Ginny. - Skoro wy - tu spojrzała na Hermiona i Rona, którzy się obejmowali - nie jesteście już prefektami, to czy Ty - tu spojrzała na obejmującego ją Harry'ego - nadal będziesz Kapitanem?
- Nie mam pojęcia. Kto był Kapitanem w zeszłym roku?
- Nikt. - wyjaśnił Neville. - W zeszłym roku odwołali rozgrywki w quidditcha.
- Musisz zapytać McGonagall. - powiedziała Hermiona.
Jechali, śmiejąc się i opisując sobie swoje wakacje i nie zauważyli, kiedy zrobiło się ciemno. W końcu, kiedy w oddali było już widać Hogwart, przebrali się w szkolne szaty. Wysiedli z pociągu, taszcząc wielkie kufry. Kiedy zbliżali się już do powozów ciągniętych przez testrale, Harry usłyszał znajomy głos:
- PIRWSZOROCZNI DO MNIE!
Harry zostawił swój kufer przy przyjaciołach i bez namysłu pobiegł w kierunku z którego dochodził głos.
- HAGRID! - ryknął, kiedy zobaczył olbrzymiego gajowego.
- Harry!
Olbrzym podbiegł do niego i uścisnął tak, że Harry poczuł jak łamią mu się żebra.
- Pogadamy se potem Harry, teraz muszę się nimi zająć. - wskazał ogromnym kciukiem na grupkę pierwszoroczniaków, czekających na podróż przez jezioro.
- Nie ma sprawy! - rzucił.
Harry wrócił do przyjaciół i cała szóstką usiedli w jednym powozie. Podróż do Hogwartu trwała krótko. Chwilę po tym wszyscy wysiedli i ruszyli w kierunku zamku. W Wielkiej Sali, która jak zawsze była pięknie przystrojona, musieli się rozstać z Luną, która usiadła przy stoliku Krukonów. Przy stole Gryfonów spotkali Deana i Seamusa.
- Hej, Harry! - powitali go równocześnie.
- Och, więc wy też tu jesteście? - zdziwił się Harry. - Kto jeszcze wrócił z naszego rocznika?
- Wszyscy! - krzyknął uradowany Seamus.- Wszyscy, oprócz Crabbe'a... ale on zasłużył na to co go spotkało!
Przez dłuższą chwilę wszyscy milczeli. Ciszę przerwał Dean.
- Będziemy mieli dormitorium w starym składzie! - ucieszył się. - No może nie do końca. Będzie z nami Creevey i jego koledzy, ale tak to, to stary skład! Super, nie?
Wszyscy przytaknęli.
- Hermiono! - odezwała się Ginny. - Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że to oznacza, że będziemy miały wspólne dormitorium!
- Merlinie! - krzyknęła Hermiona. - Masz rację! Czyli będziemy my, Parvati, Lavender i...
- Nikt więcej. Z mojego dormitorium żadna dziewczyna nie postanowiła wrócić. Zrezygnowały z ostatniego roku.
W tym momencie weszła grupka pierwszoroczniaków prowadzona przez Minerwę McGonagall trzymającą tiarę przydziału i wszyscy ucichli. W tym samym momencie, przy stole nauczycielskim zasiadł Hagrid. Ceremonia Przydziału już się rozpoczęła, ale Harry nie zwracał na nią uwagi. Jego oczy błądziły po stole nauczycielskim. Uśmiechnął się do Hagrida, potem do profesor Sprout, profesora Flitwicka, Slughorna, aż w końcu do Dumbledore'a z jego przenikliwymi niebieskimi oczami. Wciąż patrzył na stół nauczycielski, aż napotkał spojrzenie Snape'a. Już nie darzył go nienawiścią, ale wiedział, co nauczyciel czuł do jego matki, co było trochę niezręczne. Snape szybko odwrócił wzrok. Chyba czuł się tak samo niezręcznie jak Harry. Może to będzie miało swoje dobre strony, może przestanie się go ciągle czepiać. W tym momencie Tiara Przydziału przydzieliła ostatniego ucznia do Hufflepuffu, rozległy się gromkie brawa i wstał Albus Dumbledore. Był we wspaniałym humorze i - co Harry'ego cieszyło najbardziej - w pełni żywy i materialny.
- Witajcie, witajcie. - powiedział dyrektor. - Dzisiaj wyjątkowo, uraczę was moją przemową przed posiłkiem, gdyż nie będzie długa. Pewnie wszyscy już wiecie o nowych przywilejach dla pełnoletnich czarodziejów. Mam nadzieję, że nie będziecie ich nadużywać. Wojna się skończyła, dlatego cieszcie się życiem, ale nie przesadzajcie! Chciałbym też oznajmić, chyba po raz pierwszy od wielu lat, że nie mamy żadnych nowych nauczycieli. Pan Filch prosił, żebym przypomniał o liście przedmiotów zakazanych, która wisi na drzwiach jego gabinetu. Ach, i żeby nie było wątpliwości: kapitanem drużyny Quidditcha w Slytherinie jest Pan Vaisey, w Hufflepuffie Pan Smith, w Ravenclawie Pan Bradley, a w Gryffindorze Pan Potter. A teraz - wcinajcie!
Na stole pojawiło się mnóstwo potraw. Harry rzucił się na miskę fasolki szparagowej i półmisek z polędwicą. Jego mama gotowała bardzo dobrze, dużo lepiej niż ciotka Petunia, ale nie tak dobrze, jak skrzaty domowe z Hogwartu. Jadł tak jakby nie jadł cały dzień, chociaż w pociągu zjadł sporą dawkę pasztecików, fasolek Wszystkich Smaków, czekoladowych żab i innych pyszności. Kiedy już wszyscy najedli się do syta, Dumbledore dał znak, by udać się do Pokojów Wspólnych. Gdy Harry w końcu znalazł się na swojej ulubionej kanapie naprzeciw kominka, wreszcie poczuł, że jest w domu.
- Dobra, czas uczcić pierwszy dzień szkoły! - powiedziała Ginny, kiedy usiadła koło niego. Na fotelu obok nich siedzieli Ron i Hermiona.
- Może by tak poprosić Stworka, żeby przyniósł nam trochę szampana. - zaproponował Ron.
- Albo Ognistej. - powiedział Harry.
- Nie, nie, nie! - powiedziała Ginny. - Ja już mam pomysł. Zbierzemy trochę osób, spotkamy się w naszym - tu wskazała na siebie i Hermionę - dormitorium i zagramy w Nigdy Nie.
- W co? - zdziwił się Harry.
- A no tak... Przecież w tym roku nie odwiedzałeś sklepu bliźniaków, nie? - Harry pokręcił głową. - No więc wyjaśnię zasady później. Póki co zbierzcie parę fajnych osób do gry, ja pobiegnę po Lunę i spotkamy się za 15 minut.
