Ash zawsze chciał być kimś. Kimś, kogo wiele ludzi by szanowało. Kimś, kto byłby najlepszym kompanem, przyjacielem, chłopakiem, mężem, synem, ojcem, pracownikiem, kolegą, znajomym, doradcą, ulubieńcem.

Ash zawsze marzył o byciu mistrzem. Ale nie takim mistrzem, który my znamy. Nie mistrzem, który byłby wzorem dla wszystkich. Chciał być mistrzem dla samego siebie. Dla swoich przyjaciół i kompanów. Chciał być mistrzem.

Ash zaczął źle. Dostał mu się elektryczny gryzoń, jako starter, w dodatku bardzo bojowniczy, nieufny i nieposłuszny. Ale Ash nie poddawał się. Widocznie opłaciło się to, bo żółta, elektryczna mysz została jego przyjacielem. Pierwszym przyjacielem, dla którego Ash chciał się stać mistrzem.

Ash spotykał coraz więcej przyjaciół. Przyjaciół, dla których chciał być mistrzem. Przyjaciół, dla których się poświęcał. Przyjaciół, dla których zrobiłby wszystko, za których oddałby swoje własne życie. Takim mistrzem chciał się stać. Przyjacielem.

Ash miał wiele problemów, a głównym z nich był Zespół R, czy inaczej „Team Rocket". Ash wplątywał się w wiele afer związanych z podobnymi Zespołami: Zespół Aqua, Magma, G (inaczej Galactic), Plazma, a nawet Team Flare z regionu Kalos. Choć Ash miał problemy, radził sobie z nimi. Bo w końcu chciał być mistrzem.

Ash wspinał się na najwyższe szczyty. I to nie tylko w przenośni. Zakończenie Lig w najlepszej Szesnastce, trzy razy w najlepszej ósemce, aż w końcu w najlepszej Czwórce były wybitnymi osiągnięciami. Ash to wiedział, ale nie mógł spoczywać na laurach. Mistrz nie może tak robić.

Ash coś wygrał. Mimo, iż nie wygrał jeszcze żadnej z Lig, Ash wie, że nie warto się poddawać. Trofea z wygrania Ligi Pomarańczowych Wysp oraz z wygrania Battle Frontier stoją na jego półce w pustym jak na razie pokoju. To one przypominają mu o tym, że jeszcze ma szansę. Bo szansę ma każdy, jak ją sobie da.

Ash przeżył wiele przygód, spotkał wielu ludzi i przyjaciół. Ash wiedział, że oni wspierają go; wiedział, że zawsze ma na kogo liczyć, że nie zostanie sam. Chociaż były ciężkie chwile, Ash wie, że przyjaźń przetrwa wszystko

Ash był kilka razy o krok od śmierci. Najpierw na Nowej Wyspie, potem na Shamouti i tak dalej, i tak dalej. Ash był gotów umrzeć, jeśli miało to oznaczać poprawę sytuacji. Ten młody trener miał serce czystsze niż niejeden na świecie, więc jeśli jego śmierć miała oznaczać zakończenie problemów, Ash był w stanie się poświęcić. Ale i tak nigdy śmierć go nie dopadła, więc Ketchum jeszcze żył.

Ash spełniał marzenia. Wędrował po świecie, zawiązywał nowe przyjaźnie i uśmiechał się do wszystkich. Ash był szczęśliwym człowiekiem, a z każdym dniem miał tylko coraz więcej chęci do życia. Co go tak napędzało? Przyjaciele.

Ash chciał zostać mistrzem. Ash wciąż chce zostać mistrzem i to jego marzenie. A jeśli Ash ma marzenie, to nigdy z niego nie zrezygnuje.

Chciał być mistrzem. Mistrzem dla swoich przyjaciół. Mistrzem dla siebie.

Lecz co tak naprawdę ten Mistrz oznacza?


Trochę refleksyjnie, nie brać wszystkiego na poważnie, to tylko moje niezbyt mądre przemyślenia o wpół do pierwszej w nocy.