Polska, 1795 rok

Każdy z nas zna historie upadku naszego kraju. Niewielu wie, co wówczas czuła Felicja Łukasiewicz, niewielu wie, jak zareagowali jej zaborcy.

Był rok 1795.

Polska stała wpatrzona w mapę swojego kraju przed trzydziestoma laty. Kraj tak dobrze jej znany, a jednak zupełnie inny. Była taka silna... Potężna. Szanowana. Piękna. A jednak to właśnie to przyczyniło się do jej powolnego upadku. Dlaczego? Dlaczego jej to zrobili? Rozrywają ją. Powoli wyszarpują ziemie, niszczą jej kraj, jej ludzi... Niszczą ją. A to wszystko w imię czego?

Za sobą usłyszała odgłos otwieranych drzwi, cichy szmer rozmów i powolne kroki. Nie dała po sobie żadnej oznaki, że ich słyszy. W dalszym ciągu wpatrywała się w dawne imperium chcąc zapamiętać jak najwięcej szczegółów, każdą granicę, każdą pojedynczą górę, wszystkich którzy polegli wierząc w swój kraj. I tych, którzy ocaleli, którzy zostaną zmuszeni do wyrzeczenia się swojego kraju. Czuła ich ból, ich smutek, determinacje, nadzieję.

- Polska, to koniec.

Słaby uśmiech przysłonił jej rysy. Był to upiorny, mroczny wyraz, zupełnie niepodobny do niej, a jednak najlepiej obrazujący komizm słów Prus. To koniec. Czy on naprawdę myśli, że tego nie wie? Jej nogi, jakby na potwierdzenie, powoli się pod nią ugięły. Wiedziała, że mężczyźni nie zdają sobie sprawy z tego co się dzieje. A jednak takie były konsekwencje. Jeszcze chwila i będzie po wszystkim. Imperia od zawsze upadają.

- Twoi ludzie podpisali dokumenty, zatwierdzające rozbiory - zaczął Austria. - Twój rząd przestał istnieć. Nie masz już ziemi.

- Mówisz to, by mnie złamać? - spytała się cichym, chrapliwym głosem, zupełnie niepodobnym do jej zwykłego tonu.

Wzrok zaczął się rozmywać, kontury dawnego państwa bladły przed jej oczami. Tak blisko... Nerwowo poluzowała płaszcz, zakrywający jej sylwetkę przed ich spojrzeniami.

- N-nie - odpowiedział Austria, wyraźnie zdziwiony jej zachowaniem.

Polska powoli otarła kącik ust, pozostawiając na wierzchu dłoni cienką warstwę gęstej substancji. Lekko się zachwiała. Zaraz to się skończy, jeszcze tylko chwilka... Tylko... dlaczego to tak długo trwa? Dlaczego tak bardzo boli?

- Więc, dlaczego tu przyszliście? - spytała się cicho, starając się skupić jak największy ułamek pozostałej jej siły na dosłyszenie odpowiedzi.

- Musisz iść z nami - powiedział Rosja.

- Nie musisz się nas bać, zajmiemy się tobą.

Stwierdzenie Austrii zachwiało resztką skupienia Polski. Gwałtownie się do nich odwróciła, równocześnie tracąc resztki swojej równowagi i upadając na kolana.

- Polska?!

- W-wy... - przełknęła ciecz w ustach. - Naprawdę myślicie, że będę w stanie... że będę w stania to przeżyć?

Drżącą dłonią zsunęła kaptur z głowy, odsłaniając swoją bladą twarz. Starała się skupić wzrok na krajach przed nią. Chciała zapamiętać twarze swoich morderców.

- Ty... krwawisz.

Parsknęła cichym gardłowym śmiechem, naraz zastąpionym kaszlem, gdy zadławiła się własną krwią stojącą w przełyku. Skierowała swój wzrok na czerwoną kałużę na podłodze, na mokre ubrania. Było jej za dużo jak na jedną wątłą osobę. Ale Polska krwawiła nie tylko swoją, ale i krwią swoich ludzi.

Jej wzrok powoli przesuwał się po ranach na jej ciele. Głębokie, szerokie linie, takie że nie miałaby problemów by zanurzyć w nich swoją pięść. Gdyby nie ilość krwi, nie byłoby problemów w dojrzeniu jej kości i wnętrzności. Półgodziny temu były ledwie zadrapaniami, a jednak teraz... Linie rozbiorów dosłownie rozrywały jej ciało.

- Macie rację. To koniec. - wyszeptała skupiając wzrok na ich przerażonych twarzach. - Mam nadzieję, że tego właśnie chcieliście.

Zbyt wyczerpana, pozwoliła jej ciału powoli upaść na ziemię. Po chwili zauważyła nad sobą twarze europejskich mocarstw, jednak jej wzrok był zbytnio zamazany by odczytać emocje na ich twarzach. W jej oczach po raz pierwszy zaszkliły się łzy.

- Chciałabym was nienawidzić, wy... zasługujecie na to.

Zamknęła oczy i pozwoliła pojedynczej łzie spłynąć po policzku.

- A-ale nie mogę... nie potrafię...

Granice tak dobrze jej znane, a jednak tak dalekie i obce zarazem. Te same ziemie, a jednak nie jej. Ci sami ludzie, ale złamani. Zniszczyli jej kraj. A ona jest zbyt słaba by żywić do nich nienawiść.

Teraz, ponad 200 lat później, była świadoma kłamstwa jakie wtedy wypowiedziała.

Polska nienawidziła. Niemal przez 123 lata jej życie było pasmem nienawiści, gdy to bezsilnie starała się odzyskać dawno utraconą świetność. Zamiast poprawy jedynie pogarszała swoją sytuację. Germanizacja. Rusyfikacja. Zapomnienie wśród sprzymierzeńców. Nienawidziła całego świata przez 123 lata, albo przynajmniej przez tę jego małą część, gdy nie przewracała się w grobie. Później jej nienawiść zniknęła. Przybliżyła się do dawnej siebie. Dopóki nie nadszedł dzień 1 września 1939.

II wojna światowa zapadła w pamięci Polski jako jedno wielkie pasmo nienawiści. Nienawidziła swoich wrogów, gdy rozrywali jej kraj, gdy nazywali ją Untermenschen, gdy w brutalny sposób mordowali małe dzieci, gdy zamykali jej ludzi w gettach, obozach, gdy niszczyli jej zabytki. Nienawidziła Aliantów, gdy zdradzili ją we wrześniu, gdy nie podziękowali za pomoc pod Anglią, pod Monte Cassino, gdy kiedy doszła do nich wiadomość o obozach, nie pomogli jej ludziom, gdy nie pomogli jej podczas powstania warszawskiego, gdy odebrali złoto należące do jej ludzi, gdy oddali jej kraj pod jurysdykcję Rosji. Nienawidziła swoich przyjaciół, Włoch i Węgier, gdy stanęli po stronie jej wrogów, gdy byli bierni na jej krzywdy, ponownie! Nienawidziła Litwy, gdy nie było go przy niej, mimo tego, że niespełna dwadzieścia lat temu obiecał jej nie opuszczać. Nienawidziła umierać, tak wiele razy w tak krótkim czasie. Ale przed wszystkim nienawidziła siebie. Za to, że dała się oszukać. Za to, że zaufała innym. Za to, że nie mogła uratować swoich ludzi.

Po wojnie jej nienawiść nie osłabła. Była zamroczona własnym bólem. Dlatego musiała się alienować. Całą swoją uwagę poświęciła swojemu krajowi, walce z komunizmem, walce o wolność.

W roku 1989 poczuła się jak nowonarodzona. Słabsza niż kiedykolwiek wcześniej, ale wolna od nienawiści. Jej kraj mógł zacząć od nowa. Zniszczony latami wojny, mógł zacząć swoją odbudowę.