Zanim wszyscy strzelicie zbiorowego facepalma i pomyślicie "Znowu to zrobiła", dajcie sobie powiedzieć jedną rzecz.

Ten fik będzie krótki, naprawdę!

Obiecuję!

Po prostu musiałam na swoje urodziny zrobić coś głupiego, bo jestem już dorosłą i odpowiedzialną osobą.

No i myślę, że fajny to czytajcie :v


- Więc? Po kiego to zebranie? - zapytał Francja, wydmuchując przy okazji chmurę dymu. - Mam ważniejsze sprawy na głowie niż pierdolenie o niczym.

- Co takiego? Dziwki w burdelu ci stygną czy alkohol paruje? - zapytał Anglia. - A tak na marginesie… komuś babeczkę?

- To nie potrwa długo – powiedział Włochy. - Postaram się wszystko wyłożyć zanim dojdzie do zwyczajowego mordobicia.

- Ale mordobicie jest fajne, nie musimy aż tak się spieszyć – stwierdził Ameryka, bujając się na krześle ze znudzoną miną, z nogami opartymi o stół.

- Zabieraj giry ze stołu – ochrzanił go Włochy.

- Bo co mi zrobisz? - zapytał wyzywająco Amerykanin, przesuwając palcami po rączce kija bejsbolowego, który miał ze sobą.

- Po prostu wyłączę cię z planu, który chciałem wam teraz przedstawić, a który to wedle moich kalkulacji uwzględnia mordobicie… w dodatku zupełnie nowych, chociaż znajomych mord.

- Co ty pierdolisz? - Ameryka usiadł prosto, z wyrazem zainteresowania wypisanym na twarzy.

- Jeśli znowu planujesz jakąś wojnę, to ja się piszę, ostatnio jest zbyt nudno…

- W pewnym sensie planuję… ale nie tutaj.

- Wytłumacz w końcu o co chodzi – powiedział Francja, podpierając głowę na ręce. - Niespecjalnie obchodzi mnie co planujesz, ale skoro już tu jestem, to posłucham.

- Zacznijmy od tego, że jakiś czas temu obecny tu Anglia opowiadał o czymś, co nazwał paralelnym światem – zaczął Włochy, pochylając się do przodu i opierając brodę na splecionych palcach. - Ów świat wyglądem jest bardzo zbliżony do naszego, tylko odrobinę mniej zniszczony. Co więcej, my też tam jesteśmy, a raczej nasze lustrzane odbicia. Każdy z nas, jak tu siedzimy, ma swoją kopię w tym drugim świecie, nieznacznie różniącą się wyglądem, ale na pewno inną pod względem osobowości… To, co chcę zaproponować, to mała wycieczka na drugą stronę, taki rekonesans… żeby powiedzieć „cześć" kolegom po fachu.

Przez kilka minut panowała niemal zupełna cisza, przerywana tylko przez radosne nucenie Anglii. Potem sala zatrzęsła się od wybuchu śmiechu niektórych z zebranych nacji.

- No nie! Nie wierzę! - zawył Ameryka, uderzając pięścią w blat. - To ty wierzysz w takie bajeczki, Luciano?! Czy po prostu przez przypadek poczęstowałeś się babeczką od Olivera?!

- Nie mam zwyczaju wierzyć w bajki – Włochy tylko się uśmiechnął. - Ale jeśli dostaję dość mocne dowody, nie mam powodu, żeby nie zacząć. - Po tych słowach pchnął po stole niewielki przedmiot. Ameryka złapał go zaskoczony i przyjrzał mu się uważnie.

- Lusterko? I co ja mam z tym zrobić, puścić komuś zajączka czy jak?

- Po prostu przez chwilę w nie popatrz, Allen. Tylko nie rozbij posadzki, jak twoja szczęka gruchnie o podłogę.

Zgodnie z sugestią Włocha, Allen przez kilkanaście sekund wpatrywał się w powierzchnię lustra. W chwili kiedy uznał, że to nie ma sensu, w jego odbiciu coś się zmieniło.

- Co to kurna jest?! - Ameryka rozdziawił usta ze zdziwienia. Twarz, którą widział w lustrze, wyglądała jak jego własna… ale ten typ w lustrze miał jasnoniebieskie oczy, nosił okulary i był blondynem.

- Ty… a raczej twoja wersja w równoległym świecie – Luciano rozparł się wygodnie na swoim miejscu. - Oliver zaczarował to lustro. Jeśli tylko twoje drugie wcielenie znajdzie się obok czegoś, w czym może się odbić, możesz je zobaczyć. A ono może zobaczyć ciebie, więc sugeruję ostrożność.

- Nie lubię zajmować się magią, gotowanie jest o wiele lepsze – mruknął Anglia. - Ale skoro Luci prosił… w końcu dla przyjaciół wszystko!

- Przyjaciół… jasne – Włochy wyglądał, jakby dostał szczękościsku. Nienawidził, kiedy ktoś zdrabniał jego imię, albo zbytnio się spoufalał, ale chwilowo musiał to znieść, bo Oliver był mu potrzebny.

- To jest jakaś sztuczka… - Głos Allena był raczej niepewny. Wciąż nie był przekonany o prawdziwości tej historii z równoległym światem.

- Nie musisz mi wierzyć, i tak plan wycieczki do paralelnego świata jest jeszcze niedopracowany – Luciano wzruszył ramionami. - Poza tym na pierwszą wizytę i tak nie mogę zabrać zbyt wielu osób. W końcu to ma być tylko mały rekonesans.

- Och, już się nie mogę doczekać, aż spotkam drugiego mnie – zaćwierkał Anglia. - Na pewno jest cudowną osobą i na pewno zostaniemy przyjaciółmi!

- Mnie od razu możesz wykreślić – stwierdził Francja, machnąwszy ręką. - Nie mam ochoty się z tym użerać.

- A mnie możesz zapisać – stwierdził Allen po chwili wahania. - Bajka czy nie, brzmi ciekawie. Kiedy jedziemy w odwiedziny?

- Jutro po południu wszystko powinno być już gotowe – odparł Luciano, odchylając się w krześle i zakładając nogę na nogę. - Do tego czasu chciałbym mieć listę chętnych… spośród których wybiorę tych, którzy pójdą ze mną.

- Oo? Czyli ty też się wybierasz? Zazwyczaj nie angażujesz się osobiście… Wchodzę w to! - oznajmił Allen, szczerząc zęby.

Włochy zaplótł dłonie pod brodą z lekkim uśmiechem. Pierwsza część planu poszła gładko, wywołał zainteresowanie. Nie tylko u Ameryki, inni, pomimo tego, że na razie jeszcze nic nie powiedzieli, również wyglądali na zaciekawionych tym pomysłem. Musiał jeszcze wykonać kilka telefonów, bo nie wszystkie nacje zjawiły się na spotkaniu, a było kilka osób, które chciałby przekonać. Oprócz tego pozostawało tylko czekać, aż Anglia przygotuje dla nich drogę, przekonać się ilu będzie chętnych i dopasować plan do ich liczebności.

- Naróbmy trochę zamieszania po drugiej stronie lustra – zamruczał, mrużąc oczy z zadowoleniem.


Tak więc...

Jak się zapewne domyśliliście, będę się bawić 2p!Hetalią :v

Starałam się robić research i mam nadzieję, że moja interpretacja postaci będzie wam odpowiadać :v

A tak w ogóle to wszystko wina Felicji Julieanne XD (może kojarzycie autorkę :v)

Wszystko zwalam na nią XD