Lolita
"Widzicie, kochałem ją. Była to miłość od pierwszego wejrzenia, od ostatniego wejrzenia, od każdego, wszelkiego wejrzenia."
V. Nabokov
„Czternaście lat, tylko czternaście lat. To nieprawdopodobne", myślał mężczyzna, nieustająco wodząc wzrokiem za szeroko i energicznie gestykulującą dziewczyną. Przechadzała się po kuchni, w jednej dłoni trzymała niebieski kubek pełny herbaty, a drugą wymachiwała, by podkreślić ekspresję wypowiedzi. Była wiotka, drobna, zgrabniutka po dziewczęcemu. Zachwycająca.
Przyjaciele obserwowali Hermionę, dopowiadali fragmenty do jej historii i śmiali się głośno. Na Grimmauld Place było tłoczno i gwarno, dokładnie tak, jak Molly najbardziej lubiła. Uśmiechała się więc serdecznie znad swojej kawy i z radością słuchała rozmowy dzieci; bawiły ją te beztroskie szkolne anegdoty.
Hermiona opadła na fotel, wyczerpana opowieścią, promieniejąca młodością i radością. Przyglądający jej się mężczyzna przygryzł wargę, prawie się oblizał, lecz momentalnie opanował tę chęć. Oczami wyobraźni widział ją nagą, paradującą po kuchni, a teraz rozrzuconą na siedzeniu z rozsypanymi na ramionach włosami, brązowe loki sięgały szczytów piersi, oczy błyszczały jej tak, że w ciemności mogłyby spełniać rolę żarówek. Zrobiło mu się gorąco, ale nie mógł wyjść i przewietrzyć myśli, jedynie by się skompromitował. Ginny złapała jego rozgorączkowane spojrzenie i nie mogła pozbyć się wrażenia, że Billem targają uczucia, których by nie pojęła. Rudzielec zorientował się, że wprawił młodszą siostrę w zdumienie.
- Jesteście jeszcze takimi dzieciakami – żachnął się, próbując ratować sytuację.
- Czyżbyś uważał, że angielskie nastolatki dojrzewają później niż ich, dajmy na to, egipscy rówieśnicy? - spytała Granger.
Wspomnienia spłatały Weasleyowi brzydkiego figla, przywołując obraz ciemnoskórej i ciemnowłosej dziewczyny o smukłych biodrach i kwitnących wciąż piersiach. Potrząsnął głową, by odgonić go od siebie.
- Nie, chyba jednak nie, Hermiono – odpowiedział i wyszczerzył zęby w porażającej parodii uśmiechu.
Miała tak szczuplutkie nadgarstki, że bez problemu przytrzymał je jedną ręką za jej plecami. Nie musiał używać innego zaklęcia oprócz wygłuszającego. Niech krzyczy. Od jej krzyku ciarki gnały mu wzdłuż kręgosłupa i doprowadzały ciało do szaleństwa. Był burzą piaskową, a ona oazą, którą pochłonął.
