Przez okno wpadało światło księżyca. Nie za silne, jednak pozwalające zobaczyć panujący w pokoju porządek. Jedyny nieład znajdował się na biurku. Kałamarz z piórem oraz mnóstwo zgniecionych kartek. Leżała tam również różdżka, a przy samym sprzęcie siedział młody chłopak. Pochylał się nad tekstem, maszcząc czoło. Po chwili, starannym, pochyłym tekstem, napisał ostatnie słowa.

Następnie swoje dzieło zapakował w medalion.

Nie wiedział, że można tak się zdenerwować pisaniem. Według niego czasu było coraz mniej i jeszcze musiał się z tym się bawić! Mimo wewnętrznego wzburzenia, nie westchnął ani wykonał innej gwałtownej reakcji. Dziedzic Blacków powinienem w każdej chwili zachować opanowanie.

Po raz pierwszy i ostatni zajął się taką sprawą. Jego uczucia wobec Czarnego Pana opisał tym liście. Wzrokiem powędrował ku zdjęciu przedstawiającemu jego rodzinę. Poczuł, że coś dławi go w gardle i uściska w piersi. Co z tego, że już zdecydował?

Wstał z poczuciem, że to jego ostatnia noc.

Było parę rzeczy, których żałował. To, że nie zobaczy już rodziców i nie poprowadzi dalej rodu. To, że nie zobaczy upadku Voldemorta. I to, że Syriusz dalej będzie go uważał za cholernego śmierciożercę.

- Stworek!