Deklaracja:
Wyrzekam się wszelkich pretensji do NGE, wydarzeń i bohaterów, poza tymi, których sam wymyśliłem.
Szczególne zasługi w powstaniu tego utworku mają ludzie z forum MAGI SYSTEM, zwłaszcza Eror, który pokazywał mi, jak nie należy pisać, oraz M3n747, mobilizujący mnie do szlifowania i wygładzania ukończonego dziełka i męczący się z jego hateemelizacją.
Podziękowania także dla Hotaru, Hiryu, Welesa i Samira Durana, którzy wtrącali swoje trzy grosze.
Wdzięczność moja ścigać będzie również Lokalne Bóstwo – Kami oraz Kyona za użyczenie miejsca na pierwszą publikację dziełka.
Utwór dedykuję Mary Sue, bez której nie mógłby się obyć.
10 września 2015, czwartek
Na rozprażonej słońcem płycie lotniska sterczały cztery nastoletnie postacie, nudzące się śmiertelnie. Dwie z nich ubrane były w mundurki szkolne, jedna w czarny dres i jedna w żółtą sukienkę na ramiączkach. Ta ostatnia osoba była płci żeńskiej, co zdradzał też jej piskliwy głos i pewne szczegóły anatomii. Sądząc po tym, że pozostałe osoby próbowały co jakiś czas dyskretnie przyjrzeć się owym szczegółom z bliska, były one płci męskiej. Brak zarostu z kolei i niezbyt jeszcze ustabilizowane po mutacji głosy sugerowały, że osobnicy owi nie byli jeszcze całkiem dorośli. Potwierdzało ten fakt ich niezbyt poważne zachowanie. Prawie–że–mężczyźni byli tubylcami i nosili typowe miejscowe imiona: Shinji, Kensuke i Touji. Ich koleżanka wyglądała na obcokrajowca: Japończycy nie miewali niebieskich oczu, miedzianych włosów i niemieckiego akcentu. Niemniej ruda nosiła japońskie imię: Asuka.
Młodzi czekali na przybycie transportowca z Polski. Niewielkie mieli pojęcie o tym kraju. Chłopcy wiedzieli jedynie, że leży on prawdopodobnie w Europie, choć możliwe, że w Południowej Ameryce. Jedno licho. Asuka, która z pochodzenia była Niemką, potrafiła im powiedzieć tylko tyle, co niegdyś przypadkiem usłyszała od ojca: że to wschodni sąsiad Niemiec, że jest znacznie biedniejszy i kiepsko zarządzany, ale ludzie tam są wyjątkowo zaradni, gdy chodzi o ich przetrwanie indywidualne. W Ameryce spotkała paru Polaków, ale byli oni mocno zamerykanizowani. Jedyne co ich wyróżniało, to to, że uparcie ubierali choinkę dopiero w Wigilię Bożego Narodzenia i ten dzień obchodzili wyjątkowo uroczyście. Macocha powiedziała jej, że to był niemiecki zwyczaj, który zadomowił się i w Polsce. Jednakowoż wszystkie te informacje, którymi nie omieszkała uraczyć swoich towarzyszy, były wyjątkowo nieprzydatne w ich sytuacji.
– Na co my właściwie czekamy? – ziewnął Touji.
Kensuke zajęty był mierzeniem siły wiatru metodą poślinionego palucha i nie zwrócił na pytanie uwagi. Shinji flegmatycznie udzielił odpowiedzi.
– Na randkę.
– Z Misato? – podskoczył Touji.
– Kretyn – burknęła Asuka. Nie mogła nie przypomnieć sobie, jak przebiegało jej pierwsze spotkanie z Trójką Głupców, jak ich pogardliwie nazywała.
Shinji uśmiechnął się. Jego kumpel gotów był dla Misato skoczyć w ogień. Jak wówczas, gdy witali Asukę, Misato spytała go jedynie, czy nie wybrałby się z nią i z pilotami. Kensukego nawet nie musiała pytać: chłopak znowu włamał się do komputera ojca i doskonale znał cel ich wyprawy. Po prostu odpowiednio wcześnie zjawił się w mieszkaniu pani Katsuragi, ciągnąc ze sobą zaspanego Suzuharę.
– Ma przylecieć dwoje nowych kandydatów oraz nowa broń – wyjaśnił Aida. Nawet go nie pytali, skąd on to wie.
– Nowy Evangelion? – Touji wytrzeszczył oczy.
– Niestety nie – ruda pokręciła głową. Shinji podjął wyjaśnienia:
– Jakaś nowa strzelba. Musimy mieć lepszy sprzęt, bo ten, co mamy, jest nieskuteczny. Nie mamy nic, czym by można ostrzelać wroga przed bezpośrednim atakiem.
– Broń dla fajtłapy – przerwała mu Asuka. – Prawdziwy wojownik walczy twarzą w twarz…
– …i ląduje na twarz – wpadł jej w słowo Shinji. – Nie wiesz, z czym masz do czynienia, ale szarżujesz. A potem czekasz, aż ci ktoś podpowie, co właściwie masz robić.
– Miałeś mnie ubezpieczać, kretynie! – wrzasnęła Asuka. Z wdzięcznością powitała okazję do pokłócenia się. Wszystko lepsze niż ta nuda.
– A niby jak to miałem zrobić, jak stałaś mi na linii strzału, co! – odwrzasnął Shinji. Chyba myślał podobnie.
– Trzeba było ubezpieczać z bliska!
– I ubezpieczałem! Zająłem jednego z pary!
– I wylądowałeś w wodzie!
– A ty niby byłaś lepsza! Miałaś swoją walkę jeden na jeden i wylądowałaś w piachu! Więc nie gadaj głupot i pomyśl trochę o taktyce!
– Znalazł się strateg od siedmiu boleści…
Kensuke westchnął.
– Długo oni tak mogą?
– Nie znasz ich? – wzruszył ramionami Touji. – Ciekawe, co tak długo zajmuje Misato–san…
Starym kumplom nie chciało się już nawet słuchać tamtej dwójki. Temat rozdziału ról w życiu codziennym i podczas walki wracał jak bumerang przynajmniej dwa razy w tygodniu. Shinji miał pecha, że świetnie gotował i nie kwestionował poleceń Misato. Stawiało go to w oczach Asuki na podporządkowanej pozycji. Ciężko było dziewczynie uznać dłuższy staż Shinjego, tym bardziej, że początkowo zupełnie nie umiał się on bić. Jednakże Trzeci Pilot nie stał w miejscu. Nie tylko gorliwie brał udział w regulaminowych treningach w ośrodku szkoleniowym NERV–u, ale też na własną rękę starał się poprawić swe umiejętności, dopingowany przez Misato – ich opiekunkę i zarazem bezpośrednią przełożoną. W ramach tych dodatkowych treningów ćwiczył walkę wręcz z Toujim (z Asuką nie chciał trenować, bo mu było wstyd, że dziewczyna go może zbić), zaś od Kensukego uczył się posługiwania bronią palną i technik przetrwania w obcym terenie. Odbijało się to co prawda na jego wynikach w szkole, ale nie przejmował się tym specjalnie. Efekty były już całkiem widoczne. Świeżo nabyta sprawność fizyczna dała Shinjemu nieco pewności siebie. Zhardział do tego stopnia, że ośmielił się stawiać Asuce, gdy ta za bardzo nim pomiatała. W domu motywował swoją towarzyszkę do wypełniania przez nią jej prozaicznych obowiązków, takich jak pranie czy sprzątanie, szantażem: groził po prostu, że przestanie gotować i dziewczyna zostanie zmuszona do pichcenia sobie samej albo polegania na zdolnościach kulinarnych Misato. Asuka co prawda umiała przyrządzać sobie posiłki, ale ją to nudziło. Misato z kolei… No cóż, dawno już oboje zdecydowanie odstawili swoją szefową od kuchni. To była kwestia instynktu samozachowawczego. Oboje chcieli żyć. Pen Pen, dziwaczny pingwin pełniący obowiązki domowego zwierzaka, podzielał ich zdanie.
Suzuhara zaczął ziewać. Już miał wygłosić kolejną porcję narzekań, gdy zobaczył nowy cień dołączający do ich cieni. Wróciła Misato. Shinji i Asuka przerwali swoją rytualną kłótnię. Wyraz twarzy Misato nie zwiastował nic dobrego.
– Samolot dzisiaj nie przyleci – powiedziała krótko. – Chiny nie zgodziły się na przelot samolotu wojskowego z nieznaną bronią nad ich terytorium. Z Rosją Polska ostatnio ma jakieś zatargi graniczne. Jeśli Indie się nie zgodzą, to będą musieli lecieć nad Ameryką i Pacyfikiem, a to dodatkowo wydłuży okres oczekiwania.
– To nie mogli wcześniej uzgodnić trasy przelotu? – mruknęła Asuka. – Polnische Wirtschaft…
Misato wzruszyła ramionami.
– Wracamy.
Opuścili lotnisko i skierowali się w stronę parkingu, gdzie Misato zostawiła swą ukochaną brykę.
– Misato–san – Shinji chciał o coś spytać. – Czemu Ayanami nie przyjechała z nami?
– Wiedziała, co robi – skrzywiła się Asuka. – Zmarnowaliśmy cały dzień. Można go było poświęcić na coś pożytecznego.
– Na przykład na naukę? – Misato spojrzała na nią z ukosa. Panna Souryuu nie raczyła jej odpowiedzieć. Major Katsuragi zwróciła się do Shinjego.
– Rei została na warcie. Ktoś musi zawsze być do dyspozycji na wypadek kolejnego ataku.
– No, tak, ale jak my gdzieś ruszamy, to zawsze ona zostaje.
– Przejmujesz się nią? – w głosie Asuki znać było niekłamaną pogardę. – Pewnie woli towarzystwo komandora od naszego.
– Niewykluczone – skrzywiła się Misato.
Shinji się nachmurzył. Komandor Ikari co prawda zwracał się do niego po imieniu, ale to było jedyne świadectwo jakichkolwiek więzi między ojcem a synem. Natomiast przywiązanie komandora do Rei, odwzajemnione, rzucało się w oczy. Shinji nawet lubił Rei – chyba przez kontrast z męczącą Asuką – ale gdy widział ją rozmawiającą swobodnie z jego ojcem, miał ochotę któreś z nich udusić. W dodatku panna Ayanami wydawała się kompletnie nie rozumieć pretensji chłopca i oczekiwała, że będzie on patrzył na komandora z takim oddaniem, jak ona.
– Przepraszam, że was ciągnęłam na próżno – Misato wyglądała na zmęczoną i rozdrażnioną. Otworzyła drzwi samochodu i zdjęła blokadę z pozostałych.
Asuka wepchała się na siedzenie koło kierowcy, chłopcy stłoczyli się z tyłu. Ruszyli. Nikt nie miał ochoty na gadanie po całym dniu spędzonym na lotnisku wojskowym w Matsushiro, które w przeciwieństwie do cywilnego nie posiadało żadnych atrakcji i było jakby wymarłe.
W drodze powrotnej do domu nie zamienili ani słowa. Shinji jak zwykle odciął się od świata ścianą dźwięku z walkmana. Asuka bębniła palcami po szybie w rytm jakiejś swojej wewnętrznej melodii. Touji ukradkiem wertował podwędzone ojcu pisemko z nagimi paniami, przeklinając w duchu cenzurę, zamalowującą najistotniejsze detale. Kensuke uwieczniał swą kamerą zachód słońca, bo nie mógł znaleźć ciekawszego obiektu.
– To nawet dobrze, że ich dzisiaj nie spotkaliśmy – powiedział w końcu.
– Czemu? – burknął Touji, nie odrywając się od lektury.
– No bo jak by się z nami zabrali? Przecież tu już nie ma miejsca.
Misato zaklęła pod nosem. Nie wzięła pod uwagę oczywistej rzeczy.
Zadzwonił pager.
– Tak? Katsuragi przy telefonie… Co? Kiedy? Za dwie godziny… Dobrze, będę o czasie. Tylko tę dwójkę, pozostali mają miejsca zarezerwowane w hotelu wojskowym. Dobrze. A skąd ta zmiana…? Aha, rozumiem.
– Co się stało? – Asuka z zainteresowaniem popatrzyła na zwierzchniczkę. Misato zaklęła ponownie, tym razem na głos, a następnie z rozmachem obróciła samochód o 180 stopni, po czym wcisnęła gaz do dechy.
Pasażerami mocno zarzuciło. Shinji dostał kamerą Kensukego w nos, zaś Toujemu magazyn wyleciał z rąk, odbił się od przedniej szyby i upadł Asuce na kolana.
– Co ty mi tu rzucasz, zboczeńcu! – rozdarła się dziewczyna. W następnym momencie przyspieszenie strąciło jej nieszczęsne pisemko z kolan. Touji oczywiście natychmiast wychylił się, sięgając po nie. Akurat wtedy Misato wzięła brawurowo zakręt i chłopak zaliczył głową oba przednie fotele.
– Misato–san! – wrzasnął Shinji.
– Co ty wyprawiasz! Pozabijasz nas! – wrzasnęła Asuka.
– Kamera! Kamera! – wrzasnął Kensuke.
Touji tylko stęknął, trzymając się za głowę.
Przez następny odcinek drogi trzymali się za ręce, asekurując się wzajemnie, podczas gdy Misato udawała rajdowca. Dopiero po kwadransie się uspokoiła i spojrzała na zegarek.
– W porządku, nie ma co tak gnać.
Shinji spojrzał na nią niepewnie. Asuka klęła w duchu po niemiecku, rozmasowując łokieć. Walnęła nerwem w wewnętrzną klamkę. Wolała jednak się nie odzywać, gdy pani major była wściekła.
– Jednak przylatują – powiedziała po chwili Misato. Całkiem spokojnie. – Chińczycy anulowali im pozwolenie na przelot, gdy już się znajdowali nad ich terytorium. Musieli zawracać i jak już znajdowali się nad granicą z Pakistanem, przywrócono im pozwolenie.
– Więc znowu zawrócili? A czemu tak? – dopytywała się Asuka.
– Amerykanie narozrabiali. Akurat teraz w Chinach przebywa pani sekretarz stanu i strzeliła jakąś gafę dyplomatyczną. Obejrzycie dziennik, to się dowiecie o konkretach. W każdym razie Chińczycy zamierzali wywalić Amerykanów do domu i zawiesili kontakty z krajami należącymi do NATO. A Polska akurat jest najbardziej oddanym sojusznikiem USA w Europie. Interweniował polski ambasador i udało mu się przynajmniej przepuścić samolot. Tylko przez to mają ośmiogodzinną zwłokę.
Zamilkła na chwilę, kontrolując mapę.
– Najgorzej, że nie mam gdzie was wysadzić po drodze. Będziemy się gnietli w drodze powrotnej.
Na lotnisko wojskowe dojechali, gdy już było ciemno. Kensuke wyprysnął z samochodu i pognał na płytę, by uwieczniać podchodzący do lądowania ogromny transportowiec Mrija. Nikt na niego nie zwrócił uwagi, gdyż wszyscy zajęci byli zabezpieczaniem lądowania gości. Misato po chwili dołączyła do Aidy i kazała mu schować kamerę, bo mogą być kłopoty. Znajdowali się w końcu na terenie strzeżonym.
Samolot osiadł ciężko na ziemi, wytracił prędkość i podkołował pod wieżę kontrolną. Otwarły się tylne drzwi i zaczął się z nich wyłaniać powoli wielki transporter kołowy, na którym umieszczono jakąś konstrukcję. Następnie wyległa cała masa ludzi w mundurach i kombinezonach techników, a na samym końcu wyjechał motocykl z dwójką pasażerów. Misato zostawiła swych podopiecznych pod wieżą i zaczęła konferować z ludźmi w mundurach. Wreszcie skinęła na swoich.
Zerwał się wiatr, dość silny, gdyż otaczała ich otwarta przestrzeń. Asuka klęła, bo znowu jej podrywało spódnicę, zaś Touji stracił swą czapkę. Shinji i Kensuke na wszelki wypadek odsunęli się od nich.
Dwoje nastolatków na motorze okazało się być ową zapowiedzianą parą kandydatów na pilotów. Chłopak był bardzo wysoki, chudy jak szczapa. Niemniej nie był wątły, ale żylasty. Sądząc po płynnych, kocich ruchach, był bardzo sprawny fizycznie. Musiał niedawno gwałtownie wyrosnąć i jeszcze nie zdążył nabrać ciała. Dziewczyna wyglądała przy nim jak kruszynka. Była niższa od Shinjego niemal o pół głowy, ale – jak chłopcy zdążyli ocenić – okrągłości miała we właściwych miejscach. Nie była taką pięknością jak Asuka, choć jej oczy przykuwały uwagę – duże, skośne i wąskie, jak u zadowolonej z życia lwicy. Rysy twarzy miała bardzo podobne do swojego towarzysza. Nie ulegało wątpliwości, że przybysze są blisko spokrewnieni, a może nawet byli rodzeństwem. Co prawda różnili się bardzo wzrostem i kolorem włosów – dziewczyna miała ciemne, a chłopak bardzo jasne, właściwie białe. Jednakże, gdy przyjrzało im się bliżej, widać było przy skórze ciemne odrosty. Biel nie była naturalna.
Oboje mieli na sobie czarne, skórzane kurtki, bawełniane koszulki z nadrukiem "You are not alone with schizophrenia" i jasne spodnie z ciekawymi wzorami haftowanymi na udach. Bardzo zainteresowały one Asukę.
Nowi przywitali się po angielsku. Przypuszczenie młodych Japończyków, co do pokrewieństwa przybyszów, potwierdziło się. Nowi byli rodzeństwem, bliźniakami. Chłopak przedstawił się jako Marcin Wicher, a dziewczyna na imię miała Martyna. Misato przedstawiła swoich podopiecznych.
Zaraz rozpoczęła się wymiana zdań na podstawowe tematy: ulubione filmy, gry i muzyka, motor, zwyczaje, sposoby przedstawiania się. Po angielsku. Trójka Japończyków angielski znała słabo, wręcz fatalnie, za to Misato, Asuka i oboje Polacy wysławiali się w języku Szekspira z łatwością. Asuka była wniebowzięta, gdy okazało się, że goście znają również doskonale niemiecki. Natomiast z japońskiego opanowali niestety jedynie trochę podstawowych zwrotów i słownictwo, które weszło do kultury masowej.
Souryuu pilnie przyglądała się medalionom, które Wichrowie zawiesili sobie na szyjach. Początkowo myślała, że to krzyżyki, podobne do tego, który nosiła Misato, ale nie. Wisiorki miały kształt zwierzęcych główek. U Marcina była to głowa stylizowanego psa albo wilka z rozwartą paszczą, natomiast u Martyny realistycznie ujęty łeb kota. Wykonano je chyba ze srebra. Asuka skądś znała te motywy, ale nie mogła sobie przypomnieć, skąd. Chyba z jakiejś bajki.
– Jesteście bardzo zmęczeni? – spytała Misato, przerywając wstępną wymianę informacji.
– Wyspaliśmy się w samolocie.
Misato powiadomiła jakiegoś gościa w mundurze – opiekuna owej dwójki – że zabiera młodych do kwater. Sprzęt miał zostać na miejscu, do prób poligonowych. Marcin zawrócił do samolotu po bagaże swoje i siostry, Martyna natomiast wzięła motor za kierownicę i, idąc razem z pozostałymi w kierunku samochodu Misato, kontynuowała rozmowę. Problemy z transportem całej gromadki do domu rozwiązały się szybko. Martyna zaproponowała, że siądzie któremuś z chłopaków na kolana, zaś jej brat na pewno będzie wolał przejechać się na motorze. W trakcie likwidowania oporów Misato przed przyjęciem tej opcji wrócił Marcin i spytał, czy gospodarze nie mieliby nic przeciw temu, żeby on pojechał na własnych dwóch kółkach. Dopiero niedawno kupił sobie tego junaka i jeszcze nie zdążył się nim nacieszyć. Misato machnęła ręką. Chłopak prawo jazdy miał. Co prawda nieważne w Japonii, bo nie ukończył jeszcze 16 lat, ale Misato liczyła na to, że o tej porze policja nie będzie się czepiać. A w razie czego miała za sobą cały autorytet NERV–u. Uprzedziła jedynie gościa, że w Japonii, inaczej niż w większości krajów europejskich, panuje ruch lewostronny. Na Marcinie nie zrobiło to wrażenia.
W trakcie ładowania bagaży rodzeństwa do bagażnika, a Martyny na kolana Shinjego (był najniższy z chłopaków, więc przy nim było najwięcej miejsca), Martyna zobaczyła walające się na podłodze pisemko erotyczne. Na widok ocenzurowanych aktów parsknęła śmiechem. Zamieniła kilka słów z bratem. Na pytanie Asuki odpowiedziała po niemiecku, że śmieszy ją sama idea wydawania ocenzurowanej pornografii. Albo do oglądania dostępne jest wszystko, albo tylko niektóre części ciała i w takim razie powinno się publikować co najwyżej zdjęcia częściowo rozebrane.
– Zaczekajcie chwilę – rzucił Marcin po angielsku. Wsiadł na motor i ku konsternacji Misato zniknął gdzieś w ciemności. Wrócił po dziesięciu minutach. Otworzył bagażnik motoru, mieszczący się pod tylnym siedzeniem, i wyciągnął z niego cały stos magazynów pornograficznych i periodyków zawierających lżejszą erotykę. Asukę zatkało. Chłopaków też.
– Wojsko zostawiło w samolocie. To jeszcze chyba po międzynarodowych misjach ONZ, bo tu są pisemka z całej Europy, USA, Kanady, Australii… Będziecie mieli co oglądać.
Wreszcie można było ruszać w drogę. Misato prowadziła, a Marcin jechał w ślad za nią. Młodzież w samochodzie kontynuowała rozmowę. Zagraniczne porno strasznie korciło Suzuharę, ale nie śmiał go ruszać. Już i tak wystarczająco skompromitował się przed Misato. A dziewczyny ucięły sobie akurat o tym pogawędkę – po angielsku, więc piąte przez dziesiąte Trzej Głupcy coś tam rozumieli. Misato od czasu do czasu wtrącała swoje złośliwe komentarze.
– Asuka… – odezwał się w pewnym momencie Shinji.
– Czego?
– Ty masz dobrą orientację w przestrzeni, prawda?
– Oczywiście.
– Więc może powinnaś pilotować? Misato–san łatwo się gubi.
– Ale tylko w miejscach, których nie znam dobrze! – zirytowała się Misato. – A tę drogę znam na pamięć. Mnóstwo razy tędy jeździłam.
– Po nocy też? – spytał niewinnie Shinji. – Zresztą, jak jest pani pewna, to już się nie odzywam.
Misato też przestała się odzywać, skupiając się na obserwacji drogi, zaś Asuka odwróciła się i zaczęła na wszelki wypadek obserwować mapę na ekranie kontrolnym. Rzuciła tylko po niemiecku parę słów wyjaśnienia nowej koleżance. Martyna zachichotała. Kensuke ukradkiem pokazał młodemu Ikariemu znak "V" i zdecydował się sprawdzić, co też podnieca gaijinów. Touji, zaglądając mu kątem oka w pismo, próbował nawiązać konwersację z nową koleżanką. Jąkając się przy każdym słowie, zdołał sklecić kilka banalnych zdań. W końcu sobie darował, zdeprymowany.
– Czego słuchasz, Shinji? – Martyna wskazała walkmana. Ikari tym razem nie zatkał sobie uszu słuchawkami, bo nie chciał, by wzięto go za osobę nieuprzejmą.
– Bacha – odpowiedział.
– Muzyka klasyczna?
– Tak. Chcesz… posłuchać?
Podał dziewczynie słuchawki i włączył kasetę.
– Ładne – powiedziała po chwili. – Kawaii – poprawiła się. Shinji jednak zrozumiał polskie słowo po tonie w jakim zostało wypowiedziane. Było mu bardzo przyjemnie, że dziewczynie podoba się to, co i jemu. Angielskie zdanie samo ułożyło mu się w głowie. Po dłuższej chwili namysłu zdecydował się je wygłosić.
– Mo… mogę tego słuchać non–stop…
Dziewczyna uśmiechnęła się.
– Rozumiem. Mnie również bardzo się to podoba.
Więcej się już nie odzywała, zasłuchana. Od czasu do czasu tylko sprawdzała, czy widać za nimi światełko motocykla. Shinji milczał. Czuł na policzku dotyk innego ciepłego policzka i rozkoszował się nim. Jego ucho znajdowało się blisko ucha dziewczyny i wyraźnie słyszał odtwarzaną melodię. Więcej nic od świata nie chciał. Kensuke metodycznie wertował australijskie wydanie "Playboya" – krępował się trochę brać przy dziewczynach za rzeczy bardziej drastyczne. Touji zrezygnował z konspiracji i wziął się za lekturę innego pisemka. Asuka prowadziła cichą konwersację z Misato.
Nie wiadomo kiedy dojechali pod dom Misato, Shinjego i Asuki. Zatrzymali się i zaczęli leniwie gramolić do wyjścia. Po chwili dołączył do nich Marcin. Roześmiał się na widok zaambarasowanych chłopaków.
– I co, siostra? Jak się jechało? – zagaił po polsku.
– Bardzo przyjemnie. Żałuj, że nie byłeś z nami.
– A ty żałuj, że nie byłaś na zewnątrz. Nocka przepiękna. Pani Katsuragi… – przeszedł na angielski.
– Wystarczy Misato – uśmiechnęła się Misato. Marcin zastanowił się.
– To znaczy, że mam mówić "Misato–san", czy tylko "Misato"? Nie chciałbym strzelić gafy…
Misato parsknęła śmiechem.
– Misato–san. Tak się u nas mówi do starszych.
– Rozumiem. Misato–san… Czy mogę o coś spytać?
– Tak?
– Pani nazwisko mi się z czymś kojarzy…
– Pewnie z Drugą Wojną Światową – wtrącił Kensuke. – Był taki lotniskowiec "Katsuragi". I lotniskowiec "Souryuu" też.
– Aha. A ja jestem Wicher, jak polski niszczyciel "Wicher". Też Druga Wojna Światowa. Ale ja nie o tym. Miałem na myśli ekspedycję antarktyczną kierowaną przez profesora Katsuragi. Zastanawiałem się, czy to zbieżność nazwisk, czy może… W końcu pracuje pani w NERV–ie.
Misato pobladła. Uśmiech spełzł jej z twarzy. Martyna przerzucała szybko spojrzenia od jednego do drugiego. Kensuke i Touji patrzyli z zainteresowaniem. Asuce i Shinjemu zaparło dech. Oni byli wtajemniczeni w prawdę o Drugim Impakcie.
– To był mój ojciec – odpowiedziała powoli Misato.
– Była tam pani? – spytała Martyna.
– Co ty, za wcześnie… – zmitygował ją Marcin po polsku.
– Byłam.
Zapadła cisza. Dla Shinjego i Asuki była to rewelacja. O tym nie mieli pojęcia.
– Miałam wtedy tyle lat, co wy teraz.
Kensuke i Touji wyczuli, że dzieje się coś bardzo ważnego. Misato jednak nie kontynuowała.
– Macie mieszkanie dokładnie nad nami, w tym samym pionie. Shinji i Asuka wam pokażą. Ja muszę odwieźć tych tutaj do ich domów.
– Misato–san, o co chodzi? – chciał się dowiedzieć Touji. Ale Kensuke go zagarnął:
– Pewnie znowu jakieś ściśle–tajne–tylko–dla–personelu–NERV–u.
– Zgadza się – powiedziała Misato. Nie zauważyła, że Kensuke mrugnął do Toujego znacząco: jak tajne, to on prześwietli pliki ojca i się dowie. Touji skinął głową.
– Czemu pytacie? – zwracając się ponownie do rodzeństwa Misato przeszła znowu na angielski.
– Nasz ojciec tam był – odpowiedział Marcin. – Doktor Albert Wicher. Może go pani kojarzy?
Misato pokręciła głową.
– Nie. Przykro mi. Tam było wielu cudzoziemców.
Rodzeństwo milczało.
– Przeżył?
– Nie. Jesteśmy, jak to się mówi… pogrobowcami.
