Sztuka wybaczania
Jeśli twój wróg zrobi fałszywy krok – uważaj!
Zabiłeś go.
Pozwolę ci się tym napawać. Jesteś w końcu geniuszem i tylko geniusz mógłby go zabić. Nie obrażę cię nawet w myślach – gdybym to zrobił, obraziłbym i Jima, uwłaczałbym mu sugestią, że mógłby pokonać go ktoś zwyczajny. A tego nigdy bym sobie nie wybaczył.
Ale, wiesz, nigdy nie byłem dobry w wybaczaniu. Nie wybaczę Jimowi, że zginął. Nie wybaczę mu wspaniałości tej śmierci. Nie wybaczę mu nieświadomego potknięcia w tańcu, potknięcia, które doprowadziło do wielkiego finału jak ze snów, a ja wiem, że ze zmienionym zakończeniem.
Nie wybaczę ci, że zabiłeś. Nie wybaczę tej błyskotliwości, nie wybaczę przebiegłości równej Mistrzowi, przebiegłości, która doprowadza ostatecznie na cmentarz.
Uśmiecham się na myśl o tej wieloznaczności. Cmentarz, na którym zamiast Jima leżysz ty, choć powinno być odwrotnie. Cmentarz, na którym płacze były towarzysz broni, były towarzysz w śledztwie. Cmentarz, na którym wkrótce ktoś zginie i nie będzie to jedna osoba.
Uśmiecham się, patrząc na ciebie, ukrytego w cieniu drzew, na ciebie, spoglądającego na swojego przyjaciela. Wiem, że nie jestem dobry w wybaczaniu. Sztuka wybaczania zawsze była zbędna w moim zawodzie.
Uśmiecham się, bo wiem, że wy byliście geniuszami, ale ja jestem geniuszem twojej śmierci.
Tańczycie do tej samej melodiii.
Stanisław Jerzy Lec, Myśli nieuczesane
