Opowiadanie pisane w 2003 roku... proszę o wyrozumiałość :P
Rozdział I
Początek roku w szkole. Drugi.
Will i Cornelia siedziały już na swoich miejscach w klasie. Jeszcze nie było dzwonka na lekcje.
Uczniowie wariowali po pomieszczeniu rzucając między sobą samolocikami, rozmawiając na różne bzdurne tematy.
-A czy wiesz, że…
-Nie możliwe! Ale…
Dało się słyszeć gdzieś z tyłu klasy.
Jakiś samolot stracił równowagę w locie i wylądował prosto na głowie Cornelii.
Dziewczyna nie przejęła się tym zbytnio, tylko wyjęła spokojnie papierowe coś z włosów, zgniotła i postawiła na ławce.
-Wakacyjne wrażenia.- uśmiechnęła się lekko Will.
Blondynka spojrzała na drzwi do pomieszczenia. Przez nie wchodziła czarno włosa dziewczyna w białej krótkiej bluzce założonej na ciemnej bluzie, w dżinsach z dużym pasku założonego wokół pasa. Przez ramię miała przewieszoną szkolną torbę z wpiętymi kilkoma agrafkami. W ręku trzymała jakąś kartkę.
-A to kto?- zapytała zdziwiona Cornelia.
Will na początku nie wiedziała o co chodzi. Ale mimo to szybko się odwróciła.
-Może pomyliła klasy?- szepnęła rudo włosa do koleżanki.
-Nie no... szybciej jest nową w klasie. W końcu to początek roku szkolnego...- odpowiedziała cicho Cornelia.
Will ponownie spojrzała na czarno włosą dziewczynę.
-Pewnie masz rację…- mruknęła.
„Nowa" rozejrzała się trochę po klasie. Jakiś chłopak pomachał do niej z szelmowskim uśmiechem. Tamta zdziwiona usiadła na swoim miejscu i kontynuowała czytanie kartki.
-…nie czuje się zbyt „oswojona" z klasą.- dokończyła swoje Vandom. Odwróciła się do tablicy i rozsiadła się w krześle.
Corne pokręciła lekko głową i stuknęła w ramię Will na znak, by ta wróciła do swojej poprzedniej pozycji.
Ruda zrozumiała go.
-Słuchaj… jest nowa więc może ułatwimy jej zadanie i same się z nią zapoznamy, co?- zaproponowała cicho Hale.
Vandom lekko przymrużyła oczy, mrugnęła kilka razy i po chwili dotarło do niej o co chodziło Cornelii.
Wstała z miejsca i ruszyła ku nowej dziewczynie. Za nią szła blond włosa.
-Cześć…- zaczęła Will do czarno włosej. Tamta aż podskoczyła. Spojrzała na dwie dziewczyny stojące nad nią.
-E…cześć…- odpowiedziała zmieszana. Wstała z krzesła i „zaczesała" krótszą część włosów za ucho pokazując swoje kolczyki z piórkiem na końcu.
-Ja jestem Will Vandom…- przedstawiła się rudo włosa.
-…a ja Cornelia Hale.- uśmiechnęła się szeroko dziewczyna.
„Nowa" zmieszała się trochę. Nie spodziewała się czegoś takiego.
-Ja jestem Sall Luckas.- podała dziewczynom rękę. Na niej widniała cała masa pierścionków.
Uścisnęły sobie dłonie.
-Na przerwie oprowadzimy cię po szkole i zapoznamy z kilkoma osobami. Co ty na to?- zaproponowała Cornelia.
-Yyy… dzięki. Bardzo chętnie.- uśmiechnęła się Sall.- Przynajmniej będę miała jakieś ułatwienie.
Zadzwonił dzwonek.
Dziewczyny wróciły zadowolone na swoje miejsca.
„Heh… wiem jak się czuje. Przecież podobnie zachowywałam się jak tu pierwszy raz przyszłam…" pomyślała sobie Will.
Minęła już koszmarna dla Will, lekcja z Collins'em.
Dziewczyny oprowadziły Sall po szkole oraz przedstawiły jej klasę. Następnie wyszły na zewnątrz, gdzie siedziały Taranee, Irma oraz Hay- Lin.
-Dziewczyny. Poznajcie Sall. Naszą nową koleżankę w klasie.- ominęła wszelkie szczegóły Will.
Przywitały się z Luckas i przedstawiły się.
-Przeprowadziłaś się tutaj?- zagadała nową Taranee.
-Tak…rodzice zawsze chcieli mieszkać w jakimś spokojniejszym miejscu i, przede wszystkim, nad morzem.- odpowiedziała nowa trochę jakby od niechcenia.
-Nie wyglądasz na zbytnio zadowoloną…- stwierdziła Cook.
-Dziwisz się? Muszę zaczynać wszystkie znajomości i tak dalej, od zera!- mruknęła smutno dziewczyna.
-Spokojnie. Wiem co czujesz. Też tak miałam.- pocieszała murzynka.- Wszystko na pewno szybko ci pójdzie. Jeszcze zobaczysz.
-Dzięki.- uśmiechnęła się lekko Sall.
W tym samym czasie:
Ktoś stuknął w ramię Hay- Lin. Dziewczyna nie wiedząc co to jest odwróciła się i dostała prosto w twarz jakimś zgniecionym papierkiem.
Nie skomentowała tej sytuacji. Gdzieś z tyłu słuchać było donośny śmiech Irmy.
-Hay- Lin. Wszystko w porządku?- zapytała zmartwiona Will, kiedy zobaczyła, że Chinka robi się cała czerwona na twarzy ze wściekłości.
-Dość już tego.- syknęła i zaczęła iść zdenerwowanym krokiem do Irmy.
-Co?- nagle Lair przestała się śmiać.
-Poczekaj no… podziękuję ci.- dodała Hay- Lin podkasując sobie rękawy.
Po chwili słychać było niemiłosierny wrzask Irmy.
Wszyscy natychmiast odwrócili się w stronę krzyków.
Irma leżała na ziemi. Hay- Lin przytrzymywała plecy dziewczyny nogą, a dłońmi wyciągała do tyłu rękę Lair.
-Przeproś! Przeproś!- w oczach Chinki widać było wściekłość.
-A im co?- podniosła jedną brew Sall nie rozumiejąc dlaczego się dziewczyny biją.
-To wśród nas prawie codzienne.- uśmiechnęła się Will i nadgryzła jabłko, które było jej drugim śniadaniem.
-Irma uwielbia żartować, ale potrafi przesadzić…- dodała Cornelia.
-Ale przecież nic złego nie zrobiła!- stwierdziła pretensjonalnie Luckas wzruszając lekko ramionami.
-Ale to nie ty codziennie tak obrywałaś. W końcu można stracić cierpliwość...- wywróciła oczami Hale i dokończyła swoją kanapkę.
Można było usłyszeć donośne „Przepraszam" wydobyte z ust Irmy.
Sall westchnęła z uśmiechem.
-Pójdę zapoznać się bliżej z innymi.- zmarszczyła lekko nos i „potrząsła" głową. Następnie odwróciła się powoli i podeszła do innych ludzi z jej klasy.
-Nareszcie!- zwycięski głos Hay- Lin przebił gwar jaki panował na zewnątrz.
W końcu wróciła wraz z Irmą do swoich koleżanek.
-Zauważyłyście, że Cedric ostatnio w ogóle nie atakował?- zaczęła Cornelia. Usiadła na klęczkach na trawie i poprawiła układ swojej spódnicy.
-Ale wybrałaś sobie temat…- mruknęła Will siadając po turecku tuż obok blond włosej przyjaciółki.
Reszta dziewczyn także tak postąpiła.
-Masz rację Cornelio. Jakoś wszystko ucichło. Nie mamy chwilowo nic szczególnego do roboty.- rzekła Taranee poprawiając swoje okulary na nosie.
-No to chyba dobrze, nie? Przynajmniej trochę odpoczniemy.- stwierdziła z uśmiechem Irma po czym zaczęła sobie rozmasowywać nadciągnięte ramię.
-Mimo wszystko musimy być czujne. On na pewno coś knuje…- powiedziała podejrzanie Will.
Minęły dwa tygodnie. Dziewczyny się zaprzyjaźniły. Strażniczki jednak nie mówiły Sall niczego związanego z Innym Światem, Wielką Siecią Kondrakaru i kim one są naprawdę.
Chodziły ze sobą wszędzie i rozmawiały na najróżniejsze tematy.
Ale nie wiedziały, że ktoś je śledzi…
„A więc znalazły sobie nową przyjaciółeczkę?" myślał Cedric wcielony w jakiegoś mężczyznę sprzątającego ulice. Zamiatał chodnik i równocześnie śledził grupkę dziewczyn.
„Ta cała Sall jest najsłabsza w grupie. W końcu nie jest istotą magiczną…" rozmyślał dalej. Wrzucił jakieś papiery do kosza na śmieci.
„Wykorzystam tę ich przyjaźń. Porwę Sall Luckas i zmuszę w ten sposób Will aby mi oddała Serce Kondrakaru. To nie może się nie udać. Muszę tylko jeszcze trochę poczekać…" uśmiechnął się szeroko do siebie samego.
Tak więc uważaj na wielkiego Cedrica Sall Luckas!"
Koniec rozdziału I
