Tytuł: Źródło

Tytuł oryginału: The Source

Autorka: Luckyducky7

Tłumaczyła: Luthien

Zgoda autorki: JEST!

Za korektę serdecznie dziękuję Asience.

Luckyducky, thanks for your blessing! I wish you could enjoy and like it!

Źródło

1

Draco Malfoy siedział przy stole Slytherinu i wpatrywał się w niezrównanego Chłopca, Który Przeżył. Na jego arystokratycznej twarzy malowała się drwina, a z przeszywających, szarych oczu wyzierał chłód.

Głupi Potter! Bezczelny, grozić mi - Malfoyowi! Poczekaj tylko, niech cię dorwę. Jak śmiał zmusić mnie, abym przyrzekł, że…

Ślizgon otrząsnął się z myśli, gdyż Lisa Hutchins, Krukonka z szóstego roku, otoczyła go ramieniem.

- Draco! Tęskniłeś? Bo ja bardzo.

Pochyliła się i pocałowała go w policzek, wzmacniając jeszcze uścisk.

- Lisa, ile razy mam ci powtarzać, żebyś nie całowała mnie przy innych? Poza tym nie brakowało mi ciebie. A teraz z łaski swojej, zabierz tę rękę ze mnie – odrzekł chłodno chłopak.

Obrzucił ją swoim słynnym, kamiennym spojrzeniem. Lisa zabrała rękę i popatrzyła na niego błagającym wzrokiem.

- Ale Draco, w zeszłym tygodniu powiedziałeś… Byłam taka szczęśliwa… Myślałam, że mnie kochasz i my…

- Hutchins, naprawdę jesteś taka tępa, czy tylko na taką wyglądasz? Nigdy nic nie powiedziałem. To ty doszłaś do złych wniosków. Teraz odjedź, proszę. Mam mdłości na twój widok – oświadczył Ślizgon, przeciągając samogłoski.

Krukonka wybuchła płaczem i biegiem opuściła Wielką Salę. Kolejne serce złamane przez Draco Malfoya.

-------------------------------------------------------------

W międzyczasie, po drugiej stronie Sali, siedział Harry Potter z przyjaciółmi – Hermioną Granger, Ronaldem Weasleyem i jego młodszą siostrą Ginny.

- Dalej, Harry – jęczał Ron. – Czemu Malfoy wciąż tu jest? Wiem, że wiesz.

- Ron, na litość boską – odezwała się Hermiona. – Zostaw Harry'ego w spokoju. Jestem pewna, że ma już dość twojego marudzenia. Szczególnie, że dręczysz go od dwóch tygodni.

- Jak Harry mi powie, to przestanę – zripostował Ron.

- Czemu nie możesz już teraz? – spytała zirytowana Hermiona.

- To dość zaskakujące, że ty też nie pragniesz poznać szczegółów, biorąc pod uwagę fakt, że zawsze chcesz wszystko wiedzieć.

- Nie chcę zawsze wszystkiego wiedzieć! – broniła się dziewczyna.

- Pewnie, że nie – odparował Ron sarkastycznie, wywracając przy tym oczami.

- Hej! – okrzyk Harry'ego wybił się ponad ich podniesione głosy, tak że natychmiast przestali na siebie wrzeszczeć. Harry obrócił się twarzą do przyjaciela i otoczył go ramieniem. – Przykro mi, ale złożyłem czarodziejską przysięgę, że nie ujawnię, co się wydarzyło. Inaczej wyłysieję przed dwudziestką, oślepnę przed trzydziestką, ogłuchnę przed czterdziestką, nogi odpadną mi przed pięćdziesiątką i będę wymiotował ślimakami aż do śmierci w wieku sześćdziesięciu lat.

Przy ostatnim symptomie Ron wzdrygnął się.

- O, cholera. To jest najgorsza przysięga, o jakiej słyszałem. Dobrze Harry, nie musisz mi mówić, a ja przestanę cię nagabywać.

- Nareszcie – Hermiona odetchnęła z ulgą. – Nie będę musiała cały czas słuchać twojego głosu.

- Ej, mnóstwo ludzi ustawia się w kolejce, żeby tylko usłyszeć mój śliczny, czarujący i hipnotyzujący głos – chwalił się ironicznie rudowłosy chłopak.

Cała trójka wybuchła śmiechem. Przestali chichotać dopiero, kiedy spostrzegli poruszenie przy stole Slytherinu. Śledzili wzrokiem dziewczynę, która wybiegła z Wielkiej Sali zalana łzami.

- Co, do jasnej cholery, tam zaszło? – zawołał Ron.

- Pójdę zobaczyć, czy wszystko z nią w porządku.

Trójka przyjaciół zwróciła głowy w stronę Ginny. Całkowicie zapomnieli, że tam siedzi i gdyby nie wyrzekła słowa, nie zauważyliby jej. Dziewczyna wstała i ruszyła na poszukiwania Krukonki ze złamanym sercem.

-------------------------------------------------------------

Po odejściu Lisy Hutchins Draco zaczął jeść śniadanie. Nie obchodziło go, gdzie poszła lub jak się czuje. Po jego lewej stronie siedzieli Crabbe i Goyle, a po prawej Blaise Zabini. Blaise patrzyła na jasnoróżowy pergamin i chichotała.

- Co jest takiego śmiesznego? – zapytał Draco, nawet nie zaszczycając ją spojrzeniem.

- Cóż, Malfoy, wydaje mi się, że znalazłam lekarstwo na naszą nudę. Zabieranie punktów innym domom, jak to brzmi dla ciebie?

- Mów dalej. – Odpowiedział Draco swoim zwykłym niedbałym tonem. W tym roku był Prefektem Naczelnym, więc miał prawo zabierać punkty innym uczniom i nie mógł się doczekać, kiedy użyje tego przywileju.

- Znalazłam się w posiadaniu informacji, że kilku Puchonów i Krukonów z szóstego roku, co tydzień spotyka się po zmroku na partyjce pokera w jednej z klas. Wspaniała okazja, by okazać trochę władzy, czyż nie? – oznajmiła z uśmiechem.

- Niezły pomysł Zabini, ale gdzie się tego dowiedziałaś? Skąd mam wiedzieć, że to pewne? Mam lepsze rzeczy do robienia, niż wałęsanie się po szkole w poszukiwaniu nieistniejących zebrań.

Blaise podniosła różowy pergaminu i pomachała mu nim przed nosem.

- Och, to zdecydowanie wiarygodna informacja. Jeszcze nigdy mnie nie zawiodło.

Draco chwycił pergamin i przyjrzał się mu z zainteresowaniem.

Drugie piętro, pracownia 213

Co środę.

Po północy – hazard.

Krukoni: Jane Booty, Kit Lengly i Jason Heroning.

Puchoni: Bobby Smith, Silvia Oldfield i Megan Hadger.

Potwierdzono.

- Co to jest? I przez kogo to jest potwierdzone? – spytał.

Wyrywając mu pergamin, dziewczyna obróciła się w jego kierunku.

- Stąd mam tą informację, a to – wskazała dziwne „Ź" na dole strony – jest znak. Symbolizuje Źródło.

- Źródło? Co to jest?

- Raczej kto to jest.

Ślizgon rzucił Blaise spojrzenie mówiące o–czym–ty–pleciesz.

- Wiem tylko, że to ktoś, kto sprzedaje informacje za pieniądze. Cokolwiek chcesz wiedzieć, o kimkolwiek w Hogwarcie – on może ci powiedzieć. Musisz jedynie zapłacić odpowiednią cenę.

Draco Malfoy uśmiechnął się z zadowoleniem. W jego głowie szybko narodził się plan. Czas odpłacić się Potterowi.

- Więc Blaise, możesz umówić mnie z tym Źródłem?

Ślizgonka uniosła brew, gdy usłyszała swoje imię w jego ustach.

- Dlaczego, Draco? Planujesz wygrzebać na kogoś jakieś brudy? – odparła ponętnym głosem.

- Można to tak określić – stwierdził chłopak z cynicznym uśmiechem. Spojrzeli na siebie ze zrozumieniem, po czym Blaise nachyliła się i zaczęła szeptać mu coś do ucha.