Oryginalny tytuł: Unsure, Insecure
Autor: IanPhilippe
Zgoda na tłumaczenie: Brak odpowiedzi
Tłumaczenie: Lampira
Beta: PersianWitch
Tytuł: Niepewny, niebezpieczny
Długość: 5 rozdziałów
Pairing: Remus Lupin/Bill Weasley
Rating: 15+
Uwagi: Jest to sequel Wschodzącego księżyca
Link: s/3225794/1/Unsure-Insecure
Niepewny, niebezpieczny
Rozdział 1: List
Zmysły Remusa obudziły się dużo wcześniej niż jego umysł. Nie otwierając oczu, wysłuchiwał się w prawie niesłyszalny dźwięk bosych nóg na drewnianej podłodze. W chwilę później, poczuł jak materac się ugina i ciepłe ciało Billa z powrotem przytula się do jego boku.
Słodkie jabłka i pikantny cynamon musnęły jego usta, pozostawiając na nich swój smak i skłaniając go do głębokiego wciągnięcia powietrza nosem, mimo że przed chwilą rozpoznał smak i aromat porannej herbaty Billa.
Remus przytulił się do ciepłego ciała, delektując się uczuciem miękkiej skóry na udzie Billa. To odczucie było zarezerwowane tylko dla tych którzy już nie śpią, ale nie są jeszcze do końca obudzeni. Schował twarz w koszuli Billa, wdychając zapach snu i nocy, który był unikalny a jednocześnie tak znajomy. Niemal skłaniał Remusa do ponownego zaśnięcia.
Gdy szelest starego papieru wyciągnął go ze snu, warknął z niezadowoleniem:
— Nie czytaj tych bzdur tylko wracaj do spania.
— To jest ciekawe. — Remus usłyszał gdzieś nad sobą odpowiedź. — Zabawne.
Dłoń Billa bawiła się jego włosami. Palce zaplątywały się w miodowe kosmyki, z których niektóre były już poprzeplatane srebrem.
— Posłuchaj. „Wilkołaki nie są w stanie prowadzić normalnego życia społecznego. Wynika to z faktu, że są samotnikami i często atakują innych ludzi, a nawet młode ze swojego rodzaju." Czy to nie brzmi jak ty?
Głęboki pomruk śmiechu Billa i lekka ironia ukryta w jego słowach spowodowała, że Remus uśmiechnął się i podniósł brwi, choć jego oczy pozostały zamknięte.
— Jeśli dobrze pamiętam, to ty mnie dręczyłeś w środku nocy.
— Może to książka się myli? — zasugerował Bill, odkładając wymienioną publikację na szafce nocnej wraz z filiżanką. Pociągnięty przez parę silnych rąk owiniętych wokół jego szyi, opadł na łóżko.
— Zastanawiam się, ile tysiącleci ma ta książka — warknął Remus, zanim zwrócił swoją uwagę na powolny i delikatny pocałunek. Ich wargi ledwo się dotykały.
Jabłko i cynamon ponownie pojawiły się w umyśle Remusa. Zmysły starszego wilkołaka były w euforii, gdy palce Billa znalazły się w jego włosach i na nagiej klatce piersiowej. — Kiedy udało im się wkraść pod moją koszulę? — Remus przyciągnął bliżej Billa. Jego przyjaciela, protegowanego, kochanka. Jego Billa.
Niecierpliwe pukanie w okno zniszczyło atmosferę, która tworzyła się w maleńkiej przestrzeni między nimi. Remus warknął niezadowolony.
— Niech szlag trafi wszystkie sowy — zażyczył, marszcząc brwi, gdy Bill zaczął się odsuwać. — Wpuść tego ptaka i wracaj do łóżka.
— To Errol.
— Świetnie. Będę o tym pamiętać, rzeźbiąc jego nagrobek — mruknął Remus, zdając sobie sprawę, że Bill nie wróci do łóżka dopóki nie przeczyta listu.
Młodszy mężczyzna posłał Remusowi pełne wyrzutu spojrzenie i otworzył okno, wpuszczając do środka zmęczoną sowę.
Po chwili długiego milczenia, przerywanego jedynie od czasu do czasu szelestem papieru, Remus ponownie poczuł jak materac ugina się pod ciężarem drugiego mężczyzny.
— Ten list musiał zawierać całą powieść. — Uśmiechnął się, otwierając wreszcie oczy.
Pierwszą rzeczą, jaką ujrzał, była zgarbiona postać Billa i dziwna sztywność w jego ramionach, kiedy przeczesywał palcami długie, splątane włosy.
— Co się stało? — zapytał, całując delikatnie plecy Billa, a potem usiadł, by pocieszająco poklepać ramię młodzieńca.
Mięśnie pod opaloną skórą natychmiast się napięły.
— Fleur wróciła.
Dwa słowa wypełniły przestrzeń wokół nich. Wypełniły teraz świat Remusa, szepcząc śmiertelne zagrożenia do ucha. Wiedział, co to znaczy. Wiedział od samego początku, wciąż jednak miał nadzieje, że nigdy nie będzie musiał stawić czoła tej sytuacji. Bez namysłu przylgnął do nikłej nadziei, że Fleur, dawna kochanka Billa, jego narzeczona na litość boską… że ta dziewczyna nigdy nie wróci.
Ale wróciła. A teraz musiał się uśmiechać i pozwolić Billowi odejść.
— Co masz…?
Próbował brzmieć normalnie, przyjaźnie i z zainteresowaniem. Ale wiedział, że jego głos był zbyt ochrypły. Sam nie wierzył w kłamstwa o byciu tylko przyjaciółmi. Na szczęście (czy rzeczywiście?) Bill domyślił się, o co Remus chciał zapytać. Jak mógł tego nie wiedzieć?
— Spotkam się z nią, Rem.
— Och.
— Nie brzmij na tak przybitego. — Bill odwrócił się do niego. Remus nie był w stanie spojrzeć mu w oczy, bojąc się, że straci tę odrobinę kontroli, jaką udało mu się zdobyć. — Muszę z nią porozmawiać. Jestem jej to winny.
Remus domyślał się, o czym mówił. Wiedział o nocy, która zdecydowała o tym wszystkim. O tym nieszczęsnym (lub szczęśliwym, jak myślał potajemnie) ugryzieniu Fleur, które przeraziło ją do tego stopnia, że opuściła Billa i wróciła do Francji. Powinien być szczęśliwy ze względu na młodzieńca, ponieważ jego narzeczona powróciła i dano mu kolejną szansę, by mieć rodzinę składającą się z kochającej żony i dzieci. Wiedział to wszystko i rozdzierało go to na strzępy, bo był świadomy tego.
Rudowłosy czarodziej zauważył gorzki wyraz twarzy swojego kochanka i natychmiast zbliżył się do niego. Długie palce dotykały twarzy Remusa, gdy Bill mówił, jego własny głos był zbyt szorstki, by uznać to za skutek listopadowego zimnego powietrza.
— Przestań, Rem. Nie będę jej od razu pieprzyć, jak tylko ją ujrzę.
— Tak. Najpierw wymienicie pozdrowienia. — Remus uśmiechnął się z przymusem pod dłonią mężczyzny, a później się odsunął. — Zachowuję się jak dziecko. Idź z nią porozmawiać, Bill.
Młodszy wilkołak uśmiechnął się, składając na czole Remusa czysty, dziękczynny pocałunek, a potem drugi na jego ustach.
Dziesięć minut później, Remus został sam z idiotyczną książką i filiżanką zimnej herbaty. Zadrżał i wstał, aby zamknąć okno, które Bill pozostawił otwarte. Po zrobieniu tego, wrócił do łóżka. Wydawało się dziwnie puste i duże bez drugiego mężczyzny, chociaż było ono przeznaczone dla jednej osoby.
Remus sięgnął do nocnej szafki po filiżankę i przyniósł ją powoli do ust.
Patrzył przez okno, nic nie widząc z powodu mgły, sącząc zimny napój, który był kiedyś tak gorący i żywy na pewnych wargach. Remus czuł, że zanika.
