Pairing: Harry/Severus

Gatunek: Romance, Humor

Kanon/Czas/Miejsce: Akcja dzieje się na szóstym roku w Hogwarcie.

A/N Witajcie. Od razu ostrzegam, że ten ff nie jest i raczej nie będzie zbetowany więc przepraszam za błędy. Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Pamiętajcie o komentowaniu, chętnie przeczytam Wasze opinie. Postaram się dodawać nowe rozdziały od razu jak je napiszę.

- Lavie.


Ujrzał płomień lecący w jego stronę a po chwili leżał na ziemi wciśnięty w ścianę… po raz trzeci tego dnia. Przez ostatnie kilka tygodni ćwiczył z Snape'm zaklęcia i uroki, które pomogą mu w walce z Voldemortem. Przez te ostatnie tygodnie był w Skrzydle Szpitalnym więcej razy niż mógłby zliczyć. Pomfrey żartowała nawet, że może się tam wprowadzić, skoro i tak śpi tam częściej niż w swoim dormitorium. Profesor był bezlitosny. Z zimną krwią rzucał w niego zaklęcia, nie dając mu szansy na obronę. Czuł się tak, jakby wszystkie jego kości były złamane a ścięgna porozrywane. No cóż, całkiem możliwe, że troszkę przesadza.

- Wstawaj Potter – słyszał głos znienawidzonego człowieka – Tylko na tyle cię stać? Doprawdy żałosne – kpił.

Harry wstał przytrzymując się ściany. Przez pierwsze kilka sekund podłoga pod jego stopami wirowała. O chwiejnych nogach ruszył w stronę nauczyciela.

- Drętw…

- Everte Stati – zaklęcie Snape'a po raz kolejny wyrzuciło Harrego na ścianę. Chłopak był zmęczony, spocony i zły na siebie za to, że za każdym razem przegrywa. No,może nie za każdym. Przez pierwszych kilka tur udaje mu się odeprzeć zaklęcia profesora a czasem nawet rzucić w niego jakimś urokiem z powodzeniem lecz po którymś razie gdy jego ciało uderza w ścianę całą swą długością, lub gdy zostaje magicznie oślepiony i powalony, nie ma już siły.

- Wstawaj – usłyszał. Spróbował wstać lecz po chwili znów znalazł się na ziemi. Klęczał podpierając się rękami. – Jesteś słaby.

Wstał ostatkami sił. Już nie był zły, był wkurwiony.

-Conjun…

- Expelliarmus! – Harry krzyknął i tym razem to Snape z głośnym jękiem uderzył w ścianę a jego różdżka znalazła się w posiadaniu chłopaka. Podszedł do swojego profesora kulejąc i trzymając się kurczowo za bolące żebra. Usiadł na ziemię a następnie podał swojemu nauczycielowi jego różdżkę. – Udało mi się – rzekł z szerokim uśmiechem na twarzy.

- Nie ciesz się tak, gdyby to była prawdziwa walka poległbyś w pierwszej minucie.

- Nie jestem aż tak zły, profesorze. Po prostu te codzienne ćwiczenia tak na mnie działają. – usprawiedliwił się. Snape prychnął.

- Potter, jesteś beznadziejny. Już nawet Longbottom – zmarszczył brwi – Nie, ty przynajmniej różdżkę trzymasz poprawnie. Gratulacje, naród jest dumny – kpił.

- Boże, nienawidzę pana – przyznał – Bez obrazy – dodał po chwili.

- Twoje uczucia są w pełni odwzajemnione – starszy mężczyzna uśmiechnął się gorzko.

- Nie masz pojęcia, jak to jest być mną – powiedział ostro. Patrzył swojemu nauczycielowi prosto w oczy – Nie wytrzymałbyś nawet dnia będąc Chłopcem-który-przeżył.

Snape uniósł wysoko brwi.

- Oczywiście, panie Potter. – zakpił – W porównaniu z twoim życiem, moje to z pewnością bułka z masłem – jego głos ociekał sarkazmem. – Co jest bardziej ryzykowne i trudne, odpowiadanie na listy fanów czy udzielanie wywiadów?

- Co Pan profesorze robi oprócz biegania do Voldemorta na herbatkę? – odpowiedział pytaniem na pytanie. Wiedział, że przesadził. Spotkania Śmierciożerców to nie było coś z czego można było sobie ot tak, po prostu żartować. – Rozumiem, że odejmowanie punktów i przydzielanie szlabanów to pana jedyne hobby?.

- Ty… bezczelny chłopaku! – zdenerwował się – Ty zarozumiały, impertynencki…

- Dobra – przerwał mu.

Brew.

- Czytałem kiedyś – zaczął – To znaczy Hermiona czytała – poprawił – o eliksirze, który pozwala dwóm osobom na zamianę ciał, czy coś –zamyślił się.

- Po pierwsze Potter, Eliksir krótkotrwałej zamiany ciał to nazwa której szukasz. Po drugie, chyba powinieneś zgłosić się do Św. Munga jeśli myślisz, że wypiję ten eliksir razem z tobą – zakpił.

- Mogłem się domyślić, tchórzy pan.

- Nie podpuszczaj mnie, dzieciaku.

- Jasne, rozumiem. Umie Pan obrażać mnie i naśmiewać się z mojego życia ale nie ma dość odwagi aby sprawdzić jak jest naprawdę. Może boi się Pan, że okaże się, że miałem racje? – zapytał.

- Nie wiesz o czym mówisz – powiedział ostro – Myślisz, że to zabawa? A co zrobisz jeśli dostanę wezwanie od Czarnego Pana, a ty będziesz w moim ciele?

- A co Pan zrobi, kiedy będzie musiał udać się na misję z Dumbledorem? Jest koniec maja, Voldemort zawsze atakuje mnie pod koniec roku szkolnego, ciekawe czy byłby Pan taki pewny siebie, gdyby stał po drugiej stronie różdżki, przed nim?

Przez chwilę żaden z nich się nie odzywał.

- Więc? – zapytał w końcu Harry przerywając ciszę.

- Będę tego żałował – Snape wstał z ziemi po czym otrzepał szaty. – Jutro po lekcjach w moim gabinecie. Przygotuję eliksir. –powiedział a po chwili wyszedł z Sali do pojedynków zostawiając Harrego samego.


TBC