Startujemy z nowym opowiadaniem. PWP, w którym próbujemy wcisnąć (to złe słowo) fabułę.


Aomine zerknął na zegarek i westchnął ciężko. Musiał dłużej zostać w pracy (nie, żeby było to coś nowego). Jako właściciel i główny szef jednej z największych, japońskich korporacji, im więcej zarabiał, tym mniej czasu miał dla siebie. I chociaż miał już prawie 29 lat na karku, oddał pracy całe swoje życie.
Dlatego też nie utrzymywał żadnego trwałego związku. Stać go było na to, by kupować sobie ludzi. Tydzień, miesiąc, pół roku; spotykał się z kimś i wykorzystywał do zaspokajania swoich potrzeb, w zamian sowicie płacąc. Dziś miał się spotkać z kolejną osobą, którą zaproponowała mu agencja. A był już spóźniony.
Zaparkował pod restauracją, w której się umówili. Aomine wiedział, że to miejsce słynie ze swojej dyskrecji, więc mógł spokojnie negocjować warunki umowy.
Gdy wszedł do środka, zauważył go od razu. Blondyn nie pasował tutaj. W przeciwieństwie do reszty klientów, rozglądał się, nerwowo zaciskając dłonie na kolanach. Kiedy jedna z prostytutek mijała go i zalotnie musnęła swoim szalem, podskoczył i prawie wylał wodę ze szklanki.
-Ty jesteś Kise Ryouta? - zapytał Aomine, siadając naprzeciwko niego.

Blondyn podniósł wzrok i wlepił w niego spojrzenie swoich złotych oczu. Widać było jak bardzo przerażony jest sytuacją, w której się znalazł. Może i kiedyś był pewną siebie osobą, ale w tej chwili wyglądał jak ofiara zaciągnięta w pułapkę. Pewnie był jedną z tych osób, które nie robią tego dla siebie. Te osoby, które same sięgnęły już dna mają inne spojrzenie. Im już wszystko obojętne. Jemu zdecydowanie nie było.

Blondyn zacisnął nerwowo wargi i spróbował chyba siąść prosto, co wyglądało jeszcze gorzej, bo był cały spięty. Zdecydowanie…zero jakiegokolwiek doświadczenia. Skinął lekko głową, nie będąc pewnym swojego głosu.

Aomine wyciągnął do niego dłoń, tak jak do każdego swojego partnera biznesowego.
-Aomine Daiki - przedstawił się. -Ja, hm. Chyba spotykałem się z twoją siostrą.
Spotykałem. Eufemizm roku.

Blondyn na wspomnienie o siostrze wzdrygnął się jeszcze bardziej, a jego oczy trochę się zaszkliły. Szybko odwrócił wzrok i odetchnął kilka razy głęboko. Panowanie nad emocjami zdecydowanie nie było jego działką. On był…raczej przeciwieństwem opanowania. Tym razem jednak udało mu się i gdy spojrzał ponownie na Aomine, wyglądał dużo spokojniej niż wcześniej.

-Bardzo mi miło – burknął cicho – m…mam siostrę bliźniaczkę, ale nie wiem czy pan ją widywał.

-Kise Riruka. Tak, spotykałem się z nią kilka lat temu, ale zniknęła bez słowa - wzruszył ramionami i zamówił dla siebie kawę. -Jesteś głodny?

-Nie – odpowiedział zdecydowanie zbyt szybko, nie przestając wlepiać w niego tego przestraszonego spojrzenia złotych oczu. Zdecydowanie nie będzie z nim łatwo. Takiego to pewnie trudniej do siebie przekonać niż najbardziej wrednego na świecie kota.

-No cóż, ja jestem - do kawy zamówił jedzenie, ale poprosił o podwójne porcje. Blondyn był chudy; nie szczupły, ale chudy, jak ktoś, kto ma problemy z tym żeby jeść regularnie, więc pewnie przestanie być taki uparty, jak zobaczy jedzenie. -Opowiedz mi coś o sobie, Ryouta. Agencja przysłała mi twoją teczkę - pokazał palcem na swój neseser. -Próbowałeś kariery w modelingu, masz ile, 25 lat?

-Tak. Kariera w modelingu trochę nie wypaliła i… musiałem spróbować czegoś innego… nie żeby w modelingu nie działy się takie rzeczy jak tutaj – mruknął cicho. Wpatrywał się dalej w niego, ale nie jakby go oceniał, a bardziej jakby był dla niego jedynym oparciem w tym zepsutym miejscu.

Aomine splótł dłonie i oparł na nich brodę, wpatrując się w młodego mężczyznę. Skinięciem podziękował kelnerce za kawę, ale nie tknął jej.
-W modelingu takie rzeczy jak tutaj - powtórzył. -Czy podczas tamtego okresu sypiałeś z kimś? - zapytał wprost.

Blondyn zaczerwienił się lekko i nagle nachylił się nad stołem i szepnął konspiracyjnie. Zachowywał się jakby nagle zapomniał o całym swoim strachu i tym, jaką rolę ma grać.

-Próbowali! No ja ci mówię…taki to był szok! Jeszcze jakby to był ktoś w miarę fajny…ale nie cierpiałem tego gościa, a ten mnie zaciąga gdzieś na tyły i bum! W kajdanki!

Aomine przyjrzał mu się badawczo. Przejrzał jego grę i spodobał mu się chłopak, którego zobaczył pod maską.
-Zgwałcił cię? - zapytał spokojnie, sięgając po kawę. Agencja miała mu przysłać kogoś niedoświadczonego. U mężczyzny tego nie sprawdzi, jak u kobiety, więc musi mu uwierzyć na słowo.

-No co ty! – powiedział i nagle zachichotał – byłem tak przerażony, że skopałem go. I uwolniłem się sam z kajdanek! Spójrz… jeszcze zostały mi rany na nadgarstkach! Ale przypudrowali mi je, żeby nie było. Ale one tam są!

Aomine ujął jego rękę i przesunął palcami po nadgarstku, wyczuwając lekką chropowatość tam, gdzie otarły go kajdanki.
-Czyli kajdanki chciałbyś wykreślić z umowy?

Blondyn na chwilkę znieruchomiał, ale nie odsunął się ani o centymetr. Zrobił bardzo dziwną, komiczną minę, jakby zastanawiając się.

-Sam nie wiem. Nie muszą chyba robić krzywdy, prawda? Jeśli… nie miałyby służyć to zrobienia krzywdy…to chyba nic złego…prawda?

-Nie robię krzywdy - mruknął Aomine - o ile partner lub partnerka nie wyrazi na to zgody. Kajdanki to tylko urozmaicenie i zabawa, Ryouta.
Puścił jego rękę i sięgnął po widelec, gdy kelnerka przyniosła im jedzenie. Postawiła też talerz przed Kise i jemu również podała sztućce. Chłopak zakłopotał się tym strasznie i zaczął wyginać palce, co wyglądało jakby chciał je złamać. Miał na talerzu takie danie, którego nigdy nie próbował, jednak mógł bez problemu przyznać, że wyglądało naprawdę smakowicie.

-Dziękuje bardzo, ale….nie trzeba było…panie? – dalej nie wiedział jak powinien się zwracać do chłopaka. Wyjaśniali mu wcześniej, że większość „właścicieli" lubi gdy podkreślało się ich dominację. Niektórzy jednak tego nie znosili.

-Aomine. Wystarczy "Aomine" - mruknął. -Jedz, Ryouta. Układ ze mną jasno daje do zrozumienia, że dbam o ciebie - podkreślił słowo "dbam" - nie tylko w kwestiach finansowych.
Poza tym, jeśli chciał, by blondyn wytrzymał jego łóżkowe zabawy, nie mógł być taki chudy i delikatny, bo niechcący wyrządzi mu krzywdę.

-Dobrze. Aominecchi, więc – mruknął blondyn i chwycił za sztućce, przez chwile przyglądając się jeszcze swojemu talerzowi. Czy były jakieś zasady tego jak jadło się to danie? Kise nie potrafił nawet nazwać rzeczy jakie miał na talerzu. Miał nadzieję, że nie trafi na nic specjalnie ostrego! Nie chciał się przecież ośmieszyć przed chłopakiem –dziękuje za posiłek.

Nabił na widelec coś w miarę normalnie wyglądającego i włożył to szybko do ust.

Aomine jadł, patrząc na niego z ciekawością niemal cały czas. Podobały mu się delikatne rysy twarzy i długie rzęsy chłopaka. Miał pełne wargi i zgrabny nosek. Stanowił naprawdę miły obrazek dla oka.
A on marzył o tym, by usłyszeć jego jęki.
-Mów dalej o sobie - polecił.

-Ale nie ma w moim życiu nic ciekawego, Aominecchi! A nikt nie lubi łzawych historii, prawda? – nie prawda. Kise lubił – może mógłbym ci coś opowiedzieć z czasów modelingu. Ha! Raz wysłali nas do jakiś źródeł. Miałem promować jakiś ośrodek, ale już pierwszego dnia zgubiłem się w lesie! Znaleźli mnie dopiero po dwóch dniach!

Aha, czyli jest chodzącą, nieogarniętą, życiową pierdołą. Pewnie dlatego potrzebował sponsora.
-No co ty nie powiesz - mruknął. -W umowie jest zapis o wakacjach. Ale to ja wybieram miejsce.

-Nie każ mi wracać do tych źródeł! Goniło mnie tak stado dzików! Ale i one były milsze od właścicieli ośrodka!

-Spokojnie - Aomine machnął ręką. -Do wakacji dojdziemy. Ryouta. Jakie masz warunki? Chciałbym ich wysłuchać.

Blondyn znów zaprezentował swoją „myślącą" minę i włożył do buzi wielki kawałek mięsa, wyglądając teraz jak chomik.

-No nie wiem. Chyba nie mam żadnych. Nie lubię bólu. Ah… i chciałbym żeby pieniądze były wysyłane na to nazwisko – mruknął i podał chłopakowi skrawek papieru.

Aomine skinął głową i schował kawałek papieru do swojego portfela. Był zdumiony, widząc konto i adres szpitala w Tokio, ale pozostałe numerki (zapewne będące systematyką dla oddziału i numeru pacjenta) niewiele mu mówiły.
-Chcesz poznać moje warunki? Nie wiem, jak wiele powiedziano ci w agencji.

-Szczerze powiedziawszy, niewiele. Rozumiem, że każdy… klient… ma inne warunki.

-Nie miałeś wcześniej innych klientów, ja jestem twoim pierwszym, tak?

-To chyba oczywiste… - mruknął, grzebiąc widelcem w talerzu, czując się nagle zakłopotany. Mimo wszystko domyślał się, że widać w jego zachowaniu niedoświadczenie. Był przerażony, a tego nie dało się tak łatwo ukryć. Nawet jego nadmierną dozą energii.

-Okej - Aomine westchnął ciężko i poluzował krawat. -Pierwszym warunkiem jest to, że jeśli sprawdzisz się w pierwszą noc, na drugi dzień wprowadzasz się do mnie i mieszkasz tak długo, dopóki trwa nasz układ. Nie musisz zajmować się domem. Codziennie przychodzi gosposia, która zajmuje się sprzątaniem. Mile byłoby widziane, gdybyś umiał gotować, ale nie jest to twój obowiązek. I na litość boską, nie jedz niczego, co ona ugotuje.

Blondyn nagle wyglądał na bardzo zainteresowanego. Każdy kto by na niego spojrzał, mógłby się dziwić, czemu jeszcze nie wyjął notesika i nie zaczął notować wszystkich rzeczy jakie wychodziły z ust Aomine. Nawet jedzenie odeszło już w niepamięć.

-A więc nauczyć się dobrze gotować. Może mistrzem nie jestem, ale chodzącą porażką też nie! Gotowałem czasem coś dla siostry – mruknął tak cicho, że można by pomyśleć, że mówi raczej do siebie – a twoja gosposia nie może być aż tak zła!

-Uwierz, to mały kuchenny demon. Nie ryzykuj. Drugie; nie wiem co ci mówiono, jak robią to inni pracodawcy, bo bywa różnie, ale nie uznaję sypiania w osobnych pokojach. Z chwilą podpisania umowy, co noc śpisz w moim łóżku, niezależnie od tego, czy uprawiamy seks czy nie.

Policzki blondyna oblały się momentalnie czerwienią. Seks był formalnością w tym zawodzie, ale myśl, że będzie musiał spędzać z Aomine każdą noc w tym samym łóżku…była niemal czuła. A tego się Kise raczej nie spodziewał gdy przychodził do tego miejsca. Bardzo niepewnie skinął głową.

-Możesz protestować, Ryouta - mruknął Aomine.

-Nie! – odpowiedział szybko i znów się zaczerwienił – to… bardzo miłe. I właściwie nie spodziewałem się czegoś tak miłego.

-Och, a czego się spodziewałeś? Że będę rzucał cię na materac, robił, co chcę robić, a po wszystkim po prostu wyjdę?

-To…nie tak, że chciałbym obrazić tym akurat ciebie –mruknął i wbił wzrok w talerz – po prostu…to takie miejsce. Może i nie zaspokaja się tu tylko żądzy, ale dalej nie można powiedzieć, że robi się to z uczucia.

Tak. Kise Ryouta był zdecydowanie romantykiem.

-Uczucia - Aomine odwrócił wzrok i dopił kawę. -Nie mam czasu na uczucia, Ryouta. Pracuję kilka, czasem wręcz kilkanaście godzin dziennie. W tym czasie masz do dyspozycji dwupoziomowe mieszkanie, a także własne kieszonkowe. Myślę, że to w jakiś sposób zrekompensuje ci brak zaangażowania emocjonalnego. Co do seksu, uczucia się pojawią. Będzie ci ze mną dobrze, zadbam o to. Będziesz się czuć tak, jakbym robił to z tobą z miłości. Czy w to uwierzysz, czy nie, to twoja sprawa.

-Dobrze – powiedział poważnie. Nie miał zamiaru protestować. Nawet jeśli czuł się sprzecznie z swoimi uczuciami, nie przyszedł tu po miłość, tylko po pieniądze – nie chce żadnego kieszonkowego dla siebie. Niech wszystkie pieniądze idą na to konto.

Skinął w jego kierunku, mając na myśli kartę, którą mu wcześniej dał.

Aomine lekceważąco machnął ręką.
-Cała kwota, która podana jest w umowie, będzie tam przelana. Kieszonkowe to wyraz mojego hmm... podziękowania. Musisz mieć co ubrać na siebie, prawda?

-Myślę, że to co dała mi agencja w zupełności mi wystarczy. Jest to nawet więcej niż potrzeba – powiedział upierając się przy swoim. Nie chciał pieniędzy dla siebie.

-Zróbmy tak. Dostaniesz te pieniądze do ręki. Czy zaniesiesz je do szpitala czy oddasz sierotom, to twoja sprawa, Ryouta.

Chłopak znów podniósł głowę, posyłając mu promienisty uśmiech.

-Oczywiście, Aominecchi! Całkowicie, całkowicie, że całkowicie się zgadzam na twoją propozycję!

Kto taki leżał w szpitalu, że Kise chciał oddać mu tyle pieniędzy? Rodzic? Nie obstawiał żony ani partnera, bo Kise miał być "dziewicą". Musiał to być ktoś ogromnie ważny, skoro zgodził się sprzedawać własne ciało, a w zamian nie wziąć za to dla siebie ani jena.
-Nie życzę sobie, żebyś w tym czasie utrzymywał kontakty seksualne z kimkolwiek innym, niż ja.

-Oh. Jestem tego całkowicie świadom. Jestem czysty na każdy z możliwych sposobów – powiedział nadal uśmiechając się pod nosem. Teraz już nic chyba nie było w stanie zniszczyć jego humoru. Skoro mógł poświęcić dla niej jeszcze więcej niż myślał.

-Nie używam prezerwatyw. Lubię zostawiać malinki i ślady ugryzień, więc określ mi, w których miejscach na twoim ciele nie wolno mi ich robić. Aha, i nie całuję. Pocałunki to zbytek.

Kise spróbował nie wyglądać na zawiedzionego. Po wcześniejszej łóżkowej deklaracji, nie spodziewał się zakazu pocałunków. Ale może to i lepiej. Nie przyzwyczai się zbytnio. W końcu i tak kiedyś zostanie… uh… porzucony? Ważne by do tego czasu uzbierać tyle pieniędzy aby mogło starczyć na leczenie. I mieć nadzieje, że następnym razem nie trafi się na kogoś brutalnego.

-Możesz zostawiać je gdzie chcesz - mruknął tylko.

-Świetnie. Skończ jedzenie.

Kise odsunął od siebie talerz i odarł usta chusteczką.

-W sumie to już skończyłem. Jestem już bardzo najedzony. Mógłbym pęknąć.

Aomine powątpiewająco uniósł brew, ale nie skomentował tego.
-Jedziemy do mnie, rozumiem?

-Cóż. Gdziekolwiek chcesz, Aominecchi. Ja nie mam żadnego miejsca, do którego moglibyśmy pójść – powiedział, poprawiając ubranie i spoglądając na drzwi.

-Nie masz domu? Gdzie sypiasz? Gdzie masz swoje rzeczy?

-Od kiedy się….sprzedałem, sypiam w agencji. Sprzedałem swoją starą norę. I tak nie była zbyt duża, ale zawsze coś.

-Rozumiem. Okej, dam ci kredyt zaufania. Po drodze wstąpimy do agencji po twoje rzeczy. Możesz wprowadzić się już dzisiaj. Tylko mnie nie zawiedź.

-Zrobię wszystko, czego sobie zażyczysz – mruknął mimowolnie lekko skłaniając się mu głową. Wstał powoli od stołu i spojrzał na okno. Trochę się rozpadało. A nie spodziewał się tego i nie zabrał ze sobą żadnej kurtki. Cholera, lepiej żeby jechali tam autem, bo jeśli się rozchoruje (a łapie choróbska dość łatwo) to nici z umowy. Miał go zaspokoić, a nie zaśmiecać mu domu brudnymi chusteczkami.

-Uch, nienawidzę deszczu - mruknął Aomine, zakładając marynarkę. -Nie masz kurtki ani nic?
Boże, sytuacja tego chłopaka była jeszcze gorsza, niż opisywała mu agencja. Aomine zdawał sobie sprawę, że im biedniejszy jest, tym bardziej się od niego uzależni finansowo.

-Jeśli auto jest blisko, to nic mi się nie stanie – powiedział lekceważąco machając ręką. Chyba nic. Dobra…teraz musi się skupić i siłą woli odgonić chorobę! Zaczął mrużyć oczy i posyłać gromiące spojrzenia spadającemu deszczowi. Nawet siłą go nie weźmie!

Aomine ze swojej torby wyjął parasol i podał mu go, patrząc na niego z lekkim rozbawieniem.
Dosyć szybko dotarli na parking. Auto Aomine nie było, jak wszyscy by się spodziewali, jakimś sportowym modelem. Nie, było czarne, duże, klasyczne i błyszczące. Aomine otworzył dla Kise drzwi od strony pasażera.

Blondyn nawet nie spojrzał w jego stronę i palcem wodził po samochodzie, zachwycając się nim. Przyłożył swoją bladą dłoń do czarnej maski i obserwował jak spadają na nią kropelki wody.

-Jakie ładne… - powiedział jak zahipnotyzowany.

-Masz prawo jazdy? - zapytał Aomine, gdy już jechali w stronę agencji. Walczył z chęcią pokazania mu, co potrafi jego cacuszko, ale to byłoby zbyt niedojrzałe...
Chrzanić.
Na obwodnicy dał z silnika wszystko.

-Hyaa! – zawołał blondyn przeklejając się do okna i chichocząc tak cicho, że ledwo to było słychać. Zawsze lubił stylowe auta. Mimo, że nigdy nie miał takiego mieć, lubił czasem na takie popatrzeć – klaaasa! Oh. I nie, nie mam prawa jazdy. Ale umiem prowadzić. Po prostu nie było mnie wstać na wyrobienie.

-Wyrobimy ci - mruknął, ukrywając uśmiech. Nim blondyn zaprotestował, dodał: -Czasem potrzebuję, by ktoś odebrał mnie ze służbowych kolacji, gdy nie jestem w stanie sam siąść za kierownicą.

-Naprawdę? Hya! Znaczy… skoro tak kładziesz sprawę, to nie mogę odmówić – blondyn zacisnął ręce na kolanach, aby powstrzymać chęć radosnego podskakiwania. Jednak atmosfera wokół niego się nagle rozjaśniła i teraz niemal błyszczała radośnie.

Aomine zaparkował pod agencją i wyłączył silnik.
-Potrzebujesz pomocy przy przenoszeniu rzeczy?

-Nie jest ich dużo – mruknął, nie przejmując się już niczym i nawet nie uświadamiając sobie, że wesoło macha nogami – a mógłbym pożyczyć twoją parasolkę?

-Oczywiście - podał mu ją i czekał w aucie.

Kise wyszedł z auta, podskakują wesoło i omijając wszystkie kałuże. Cóż, zdecydowanie nie wyglądał jak osoba, której ciało właśnie zostało sprzedane. Na szczęście miał jeszcze szczątki zdrowego rozsądku i postanowił się z tym szybko uwinąć. Poza tym wiele do pakowania nie miał. Kilka minut później stał znów pod autem z średniej wielkości torbą pod ręką i wesoło machał do kierowcy.

Aomine gestem dal mu do zrozumienia, żeby wrzucił to na tylne siedzenie.
Wkrótce jechali juz do jego mieszkania. Miasto nocą było piękne i Aomine zawsze, często nawet nie skupiając się na tym, podziwiał je. Dzisiaj jednak zastanawiał się, czy Kise się denerwuje.

Kiedy jednak spojrzał na niego badawczo, zauważył, że głowa chłopaka zanurkowała do torby. Po jaką cholerę ten idiota włożył całą swoją głowę do torby? To pewnie było zagadką nawet dla niego samego. I kiedy on znów zdążył ją przenieść na przednie siedzenie? Może jednak miał jakieś atuty….


-Skup się, Ryouta.
Pokazał mu najbliższy sklep i zwolnił, gdy jechali do domu, by mógł zapamiętać drogę.

Blondyn uważnie przyglądał się okolicy, wydając z siebie niezidentyfikowane odgłosy. Ten chłopak był chodzącą, ludzką postacią chaosu. Włosy sterczały mu na wszystkie strony, ale on zdawał się nie w ogóle tego nie zauważać. Jak w ogóle mógł dostać się do tak wysoko płatnej agencji? Buzie może i miał ładną, ale jego rozgarnięcie przypominało raczej kilkuletnie dziecko, aniżeli dorosłego faceta.

Większość "pracodawców" szukała właśnie takiego "dzieciaka". Byli jeszcze tacy, co szukali partnera do rozmów na poziomie, ale od tego Aomine miał swojego jedynego przyjaciela.
-10 piętro. Widzisz ten balkon?

-Ten ten? - zapytał blondyn nie precyzując – jeśli tak to widzę.

-Ten i pokoje nad nim są moje.
Zaparkował w podziemnym garażu i wyszedł z auta. Po chwili już wjeżdżali windą na górę.

Blondyn obszedł windę dookoła, przyglądając się uważnie każdemu kątowi. Wyglądało to dość komicznie, ale skoro tak badał windę, to ciekawe jak zachowa się w domu Aomine.

-Hm? Coś ci nie pasuje w tej windzie?

-Nie jest szklana – powiedział wyraźnie zawiedziony – miałem nadzieję, że będzie szklana. Zawsze chciałem pojechać szklaną windą.

-W jednym z biurowców widziałem szklaną. Chyba u Hyuugi - podrapał się w tył głowy- Ale nie pamiętam.

Blondyn stanął przed panelem z guzikami i wpatrywał się w nie uparcie. Świeciły. Na niebiesko!

-Zabierzesz mnie tak kiedyś, co nie? Aominecchi?

-Jeśli będzie taka potrzeba - wzruszył ramionami. Ucieszył się, kiedy winda zatrzymała się pod jego domem. Najwyższa pora. Był trochę zmęczony i.. napalony. Patrzenie na Kise pobudzało go.

-To już tutaj? – zapytał wesoło i wyszedł z windy przed nim, rozglądając się z ciekawością.

-Tak. Te drzwi na wprost.

I energia wręcz go rozpierała. Pobiegł radośnie przed siebie, zapominając nawet o torbie.

Aomine z cichym westchnięciem wziął torbę i poszedł za nim. Był zdziwiony tym, że bagaż Kise naprawdę był lekki. Ten chłopak nie miał nic. Ciekawe, czy do ubrania miał tylko to, co miał teraz na sobie?
Otworzył drzwi i wpuścił go do mieszkania. Blondyn niczym wystraszony jelonek wskoczył do pomieszczenie i rozglądał się na boki, jakby się bał, że nagle wszystko zniknie. Kroki stawiał jakby się skradał. Musiało wyglądać to dość zabawnie z drugiej strony. Przynajmniej do momentu, gdy blondyn zobaczył czarno-szylkretowego kotka, który wyszedł im na powitanie. Przyglądał się uważnie blondynowi, a potem podszedł do niego, miziając się o jego nogi. Blondyn od razu padł na kolana i zaczął się z nim bawić. Jedynym problemem było to, że nieświadomie uwodzicielsko wyginał się i swój uroczy tyłek tuż przed oczami Aomine. Ale jego nieświadomość była w tym chyba jeszcze bardziej urzekająca.

A potem zaczął mruczeć.

Aomine przyjrzał się wypiętym pośladkom Kise. Spodnie wisiały na nim tak, jakby schudł odkąd je kupił.
-Nazywa się Lassie. Rozbierz się, Ryouta – po tych słowach, blondyn obrócił się do niego zaczerwieniony. Posłuchał jednak i dalej stojąc do niego tyłem, zaczął odpinać guziczki koszuli i zsunął ją z ramion.

-Wiesz… nie jesteś taki zły jak myślałem- mruknął – dasz się lubić.

-... chodziło mi o to, żebyś zdjął buty, bo Riko strasznie krzyczy jak musi pastować podłogę.
Mimo to podszedł do niego i powoli dotknął jego jasnych pleców. Widział wyraźnie żebra Kise, po których ostrożnie przesunął palcami. -To w agencji modeli kazali ci tak schudnąć?

Aomine mógł bez problemu zauważyć jego całe czerwone policzki i uszy. Jak mógł go źle zrozumieć?

-Nie. To moja zwyczajna postura. Czy wyglądam źle? – zapytał trochę zmartwiony. Jak ma go zadowolić skoro mu się nie podoba? To nie tak, że chciał wyglądać jak wieszak.

-Nie, nie wyglądasz źle, ale seks ze mną bywa wymagający. Dobrze by było, jakbyś przytył parę kilo - dodał. -Oprowadzić cię po mieszkaniu, nim przejdziemy do rzeczy?

-Tak, tak! – zawołał radośnie i pobiegł przed siebie, niemal się wywalając. Już zapomniał, że jest bez bluzki. Lassie ciągle plątała mu się pod nogami, wesoło witając nowego mieszkańca domu.

Aomine oprowadził go, pokazując mu pokój za pokojem. Była kuchnia, ogromna, ale praktycznie nieużywana, salon, z ogromnym TV i konsolami do gier, a także ze stołem do bilardu (Aomine oczami wyobraźni widział już, jak bierze Kise na tym stole). Pokazał mu gabinet, pokoje dla gości i małą siłownię.
-Na dachu jest mały, kryty basen. Jak się spiszesz, dostaniesz klucze, to tam jest też ten na górę.

-Basen? Naprawdę masz basen? No nie wierze! – blondyn podskakiwał już wesoło, rozważając czy może uwiesić się na chłopaku.

-Basen należy do wszystkich mieszkańców - Aomine wzruszył ramionami. -Chodź.
Zabrał go w końcu do swojej sypialni. Pokój urządzony był w kolorach czerni i granatu. Stojące w kącie łóżko było duże i pościelone (zapewne gosposia to zrobiła, bo Aomine nie umiał).

Pewnie Aomine spodziewał się, że chłopak będzie dużo bardzo wstydliwy. W końcu…to jego pierwszy raz. I to w dodatku z nikim bliskim, tylko z sponsorem. Jednak na chwile obecną Kise był zbyt podekscytowany mieszkaniem, które zobaczył i poziomem życia jaki prezentował Aomine. Blondyn wbiegł do pokoju i od razu rzucił się na łóżko, wdychając jego zapach. Ile on ma lat, 12?, pomyślał Aomine, opierając się o drzwi. Rozwiązał krawat i rozpiął koszulę. Rzucił ją na ziemię i podszedł do łóżka tylko w spodniach.
-Spisz pod ścianą - zapowiedział.

-Haha! Czyli jak przyjdą potwory z pod łóżka to ciebie zabiorą pierwszego – zawołał kucając i spoglądając w jego kierunku. Gdy zobaczył go bez bluzki, natychmiast jego śmiech się urwał. Skoro wcześniej uważał, że chłopak wyglądał dobrze w koszuli, to bez niej był po prostu bóstwem.

Odpiął zegarek i odłożył go na szafkę, po czym ledwo się przeciągnął.
-Nie boję się żadnych potworów - ściszył głos, nachylając się nad Kise.

-N…nie wątpię – mruknął lekko drżącym głosem. Mógł teraz spoglądać bezpośrednio na jego twarz. Niewinne, lekko podniecone spojrzenie złotych oczu złączyło się z dzikim granatem.

-Miałeś jakiekolwiek doświadczenia seksualne? Wiem, że seksu nie uprawiałeś, ale obciąganie, masturbacja?

-Do-dotykałem się kilka razy. Każdy czasem musi, nie? Ale nigdy… z nikim. Chociaż nie powiem, że nie próbowali.

Uśmiech wykrzywił jego usta, od ucha do ucha wręcz.
-Dobrze. Podoba mi się to coraz bardziej.

-Chcesz to jakoś wykorzystać? – zapytał podnosząc lekko rękę i układając ją na jego ramieniu. Odchylił się w tył, układając na plecach i ciągnąc chłopaka za sobą. Mimo, że był zawstydzony do wszelkich granic możliwości, to przebywanie z Aomine w jakiś sposób dodawało mu trochę pewności siebie.

-Wykorzystam cię całego. Chcę zobaczyć, co umiesz sam, czego będę musiał cię nauczyć - Aomine delikatnie musną wargami szyję Kise, wdychając zapach chłopaka. Kise odchylił tylko głowę, dając mu większy dostęp do siebie. Położył dłoń na jego karku.

-Dobrze. Ale…musisz zacząć.

-Dobrze. Może kiedyś ty będziesz inicjować zbliżenia?
Aomine pocałował go w pierś, a potem w brzuch. Czuł, jak Kise drży pod jego ciałem. Nie miał ochoty go uspokajać; Kise wiedział, na co się pisze, kiedy wchodził do agencji i kiedy zgodził się z nim spotkać. Wiedział też, że od tej nocy zależy wszystko.

Kise wygiął się lekko i wsunął dłoń w włosy chłopaka, pieszcząc przez chwile jego policzek. Spoglądał na niego zafascynowany, nie bardzo wiedząc co teraz powinien zrobić. Rozłożył lekko nogi, tak by chłopak mógł ułożyć się między nimi.

Aomine, nim ułożył się między jego nogami, rozpiął chłopakowi dżinsy i zsunął je z niego, rzucając na podłogę. Bez skrępowania pocałował jasne, wręcz białe udo i zrobił na nim malinkę. Kise drgnął, wydając z siebie pojedyncze jęknięcie. Podobało mu się. Oj, cholera, tak. Zdecydowanie mu się podobało. Tylko dlaczego?

Aomine przyjrzał się różowej malince i, dla równowagi, na drugim udzie chłopaka zrobił podobną. Przez jego bokserki widział, że to pobudziło Kise. To było urocze w niedoświadczonych osobach; szybko się podniecały. I to go kręciło. Pocałował Kise w podbrzusze i tam, zamiast malinki, lekko skubnął go zębami. Kise pisnął w reakcji na to i zaczerwienił się mocniej. Dziwiło go to, że już za pierwszym razem chłopak tak bardzo chciał go oznaczyć. Spodziewał się… że robią to raczej zaborcze osoby, które nie chcą, żeby ktoś tknął ich kochanka. Albo coś…ale może to wina tego, że jest takim romantykiem. Nie mógł też powiedzieć, że mu się to nie podoba. Wręcz przeciwnie. Było to dość podniecające.

Słysząc jego pisk Aomine uniósł wzrok.
-Masz delikatną skórę - zamruczał z aprobatą.

-Bo… nikt jej nigdy nie dotykał. I nic ogólnie z nią nie robił. Nie wychodzę też dużo na słońce, czy coś w tym stylu. Nie za bardzo mam… miałem czas na takie rzeczy.

Aomine usiadł na piętach i przyjrzał mu się z góry.
-Pokaż mi, jak się sam zaspokajasz - polecił.
Kise zaczerwienił się mocno i oparł się na łokciach, siadając trochę wyżej. Nie był pewny co do tego co miał właśnie zrobić, ale z drugiej strony, pobudzała go myśl o tym. Powoli ściągnął z siebie bokserki i odłożył je starannie na bok. Przez chwile spoglądał sam na siebie, bojąc się zobaczyć reakcji Daiki'ego.

Aomine oblizał spierzchnięte nagle usta i rozpiął swój pasek i guzik od spodni.
-Dalej. Chcę zobaczyć - zamruczał.

I Kise posłuchał. Wsunął rękę między swoje cholernie chude uda i zaczął się dotykać. I czuł to bardziej niż gdy robił to sam w zamkniętym pokoju. Bo wiedział, że teraz on na niego patrzy.

Śledził uważnie każdy szczegół; od rumieńca na policzkach i zaciśniętych powiek, poprzez napięte mięśnie brzucha, aż do dłoni poruszającej się powoli po twardej męskości. I kiedy to robił, Aomine pocałował go w kolano, a potem w łydkę, opierając sobie stopę Kise na piersi.

Blondyn otworzył oczy i spojrzał wreszcie na chłopaka. Jego oczy błyszczały niebezpiecznie, a na ustach malował się groźny uśmiech.

-Czuję się jakbym zaraz miał zostać schrupany – oznajmił przepełnionym podnieceniem głosem.

-Schrupany?
Aaa. Pewnie chce jakiegoś spokoju psychicznego, jakiejś gierki słów, która da mu poczucie przynależności. Aomine pocałował go w duży palec u nogi.
-Zjem cię w całości, Ryouta.

Kise zadrżał i zacisnął rękę mocniej na swojej męskości. Miało nie być żadnego całowania. Nie chce całować go w usta, ale w każdą inną część ciała już może? Cholerny Daiki. Jeszcze kiedyś go zmusi do pocałunku w usta.

Tymczasem chłopak przyśpieszył ruchy ręką i ciągle patrząc na Aomine, oblizał lubieżnie swoje usta.

Uniósł brwi i wyszczerzył zęby.
-No, no, no. Potrafisz się bawić, Ryouta. Co powiesz na to?
Odepchnął dłoń Kise i zacisnął na nim swoją własną. Zaczął nią szybko poruszać. Blondyn od razu zareagował, wijąc się pod nim i niemal od razu dochodząc. Wstydził się swojej szybkiej reakcji. Aomine spodobało się to, w jaki sposób Kise się zachowuje. Nie udawał; nie miał wprawy, by udawać takie uczucia. Dlatego też on również się mocniej podniecił. On tak bardzo chciał już w nim być.
Sięgnął do szuflady po lubrykant. Nalał trochę na swoje palce i, wciąż zimny, wsunął palce w Kise. Chłopak nie zdążył nawet jeszcze ochłonąć po orgazmie i już czuł, że podnieca się na nowo. Rozłożył szerzej uda i spoglądał błagająco na chłopaka.

-Kurwa, jesteś cholernie ciasny - mruknął Aomine bardziej do siebie niż do niego. Miał pewność, że nikt inny nie miał Kise przed nim, a z drugiej strony zaczął czuć lekkie zdenerwowanie, że rozerwie go i skrzywdzi.

-Przepraszam. Powinienem się sam na to przygotować przed? – zapytał lekko zawiedziony swoją niewiedzą w tym temacie.

-Nie. To dla mnie część zabawy - pocałował Kise w pierś, a potem zaczął lekko ssać jego sutek. Palce Aomine mocno się w nim poruszały. Blondyn wił się pod nim niesamowicie i coraz głośniej pojękiwał. Nie wiedział co zrobić z rękami, więc po chwili dość niepewnie objął nimi chłopaka, zastanawiając się czy nie było to błędem.

Zaskoczył go tym. Poprzedni partnerzy bali się go dotykać, podczas kiedy Kise był tego dotyku złakniony. Dlatego też pocałował go w obojczyk i uśmiechnął się.
-Wejdę w ciebie, Kise. Będzie bolało, ale postaram się, żeby bolało jak najmniej.

-Dobrze – mruknął, a potem posłał mu lekki uśmiech – wiesz, jesteś całkiem miły więc może nie będzie bolało aż tak bardzo.

Po tych słowach mocniej rozłożył nogi i nabił się po raz ostatni na jego palce. Miły? Zapewne wkrótce przestanie tak myśleć. I chociaż Aomine planował przewrócić Kise na brzuch i wziąć go od tyłu, zmienił zdanie. Odczuwał potrzebę zobaczenia wszystkiego w oczach Kise, chciał patrzeć na jego łzy i rumieniec.

Blondyn nie odwracał od niego wzroku, gdy ten wyjmował z niego palce i zastępował je czymś innym. Sam był zdziwiony tym, że nie czuł przerażenia na myśl o tym co miało zaraz się stać. Oddychał głęboko i był w miarę rozluźniony.

Aomine zrzucił z siebie swoje spodnie i bokserki, po czym złapał za jedną z poduszek i wsunął ją Kise pod biodra. Przez chwilę ocierał się czubkiem swojego penisa o pośladki partnera, ale w końcu zaczął się w niego wsuwać.

Blondyn odchylił się do tyłu i objął go nogami w pasie, zachęcając do dalszej pracy. Mimo, że czuł ból, nie chciałby chłopak przerwał.

Nie ostrzegł go, nie złagodził swojej akcji. Wbił się w niego mocno, aż do końca i dopiero potem znieruchomiał. Pogłaskał Kise po brzuchu.
-Rozluźnij się - sapnął. -Spokojnie.
Widział na jego udzie kroplę krwi, więc delikatnie pocałował Kise w pierś. Dawał mu czas by przyzwyczaił się do niego i do tego, że już nie jest taki niewinny.

Blondyn zamknął szybko powieki, żeby zatrzymać napływające go oczu łzy. Zdecydowanie bolało. I całe jego opanowanie szlag trafił. A naprawdę chciał się postarać dla niego. Nie chciał tego spieprzyć.

Powinienem, kurwa, zostać pieprzonym świętym, pomyślał Aomine. Kciukiem powoli otarł łzę z kącika oczu Kise. Czekał cierpliwie, chociaż dużo go to kosztowało.

Kise otworzył wreszcie oczy i wlepił w niego spojrzenie swoich zajebiście złotych oczu. Zamrugał jeszcze kilka razy, czując wilgoć na rzęsach.

-Dziękuję… - mruknął ledwo słyszalnie.

-Spoko - burknął. Poruszył się powoli, kiedy poczuł, że Kise trochę się rozluźnił. Blondyn jęknął gdy poczuł coś innego niż ból. Otworzył szeroko oczy, zdziwiony tą zmianą i spoglądał tak na Daiki'ego.

-Aominecchi! Nie boli!

-O, to dobrze.
Aomine pochylił się i wreszcie dał upust swojemu podnieceniu i frustracji, poruszając się w Kise mocno. Chłopak wił się pod nim, jęcząc coraz głośniej i sam zaczynając poruszać biodrami. Mocniej objął go nogami w pasie i przy każdym pchnięciu przyciągał go do siebie mocno. Dłońmi zaczął błądzić po jego plecach, lekko je drapiąc.

-Dobrze ci, Ryouta? - szepnął mu do ucha. -Bo mnie w tobie zajebiście. Jesteś ciasny i kurwa, tak strasznie gorący.

Kise przytulił się do jego piersi i dalej pojękiwał. Czy było mu dobrze? Cholernie dobrze.

-Naprawdę ? – spytał niemal promieniejąc radośnie – cieszę się, Aominecchi!

Prychnął, rozbawiony, poruszając się w nim szybko i mocno. Cieszył się, że nie protestuje. Kise złapał go za nadgarstek i nakierował go w stronę swojego członka.

-Czy… możesz mnie dotknąć? Nie wiem czy mogę o to prosić… po prostu…ja już…

Aomine spełnił jego życzenie. Zaczął znów intensywnie go stymulować dłonią, robiąc mu malinkę na szyi, tuż obok ucha.

-Mmm… dobrze… - mruknął Kise i zaczął coraz bardziej drżeć pod jego dotykiem.

-Dojdź, Ryouta. Jesteś taki napięty - wyszeptał. I Kise doszedł, zaciskając się mocno na nim i osuwając się niemal od razu na łóżko. Aomine doszedł w nim, wciskając twarz w poduszkę, by zdusić ochrypły jęk satysfakcji, Czuł dreszcze Kise i wilgoć pomiędzy ich ciałami.

Kise przez chwile jeszcze przyglądał się sufitowi…ale nagle wszystko zrobiło się czarne.

-I co... i zasnąłeś? - Aomine nie mógł w to uwierzyć.
Kise spał. Leżał pod nim, wciąż obejmując go i wciąż z nim w środku. Dwa orgazmy i utrata niewinności musiały być dla niego zbyt wyczerpujące. Przynajmniej nie będzie chciał gadać.
Wycofał się z niego i przez chwilę wpatrywał się w strużkę spermy, która wraz z krwią spłynęła na prześcieradło.
Kise nie obudził się nawet wtedy, gdy wilgotną gąbką go mył, a potem ubierał w swoją koszulę. Nie drgnął wtedy, kiedy kładł się obok niego, i wciąż spał, kiedy Aomine wstał rano do pracy.