- Kim jesteś? – spojrzał na nią zdumiony. Nie krzyczała, nie rzucała w niego zaklęciami ani nawet nie uciekała. Po prostu stała naprzeciw i pytała się go, kim jest, jakby to było najnormalniejsze pytanie, jakie powinno się zadać, kiedy ktoś zabija ci człowieka tuż przed nosem.
- Dlaczego się nie boisz? – wychrypiał zdezorientowany.
- Nie wiem. – odparła zwyczajnie, wzruszając ramionami.
- Acha. Jesteś trochę dziwna, wiesz?
- Wiem. W szkole mówią na mnie Pomyluna. – ledwo zdusił parsknięcie, ale krzywy uśmiech i tak wypłynął na jego usta.
- Znają się na rzeczy, co?
- Niektórzy tak, ale większość z nich to po prostu okropni ignoranci. Nawet moi przyjaciele, szukają wielkich tajemnic, ale nie umieją odpowiednio patrzeć.
- A ty to niby umiesz, mała? – pomyślała sobie, że to słodkie, że ją tak nazwał. Nikt nigdy nie zwrócił się do niej w taki miły sposób, na dodatek interesując się jej punktem widzenia.
- Ja widzę inne rzeczy niż oni.
- Na przykład? – teraz był już wyraźnie zaintrygowany. Albo ta dziewczyna się z niego nabijała, albo serio było z nią coś nie tak.
- Na przykład wiem, że ten facet zasłużył na śmierć – Acha, pomyślał on, więc to dlatego się mnie nie boi?
- Chcesz, żebym ci coś pokazał? – naszło go to nagle i nie zdążył się opanować, zanim ją zapytał.
- Czemu nie – uśmiechnęła się delikatnie, wyciągając otwartą dłoń w jej stronę.
- A nie uciekniesz z krzykiem?
- Zabierasz mnie z miejsca bitwy, gdzie może być gorzej? – Oj, może, właściwie wszędzie, zaśmiał się gorzko w duchu, ale złapał ją za rękę i z cichym pyknięciem teleportowali się.